| Najpierw usłyszeli kroki, a po chwili w wejściu do izby stanął Haffnar z typową dla siebie, obojętną na wszystko miną.
- Wybaczcie moi drodzy... - dał krok naprzód i wtedy coś w jego, a może pod jego szatą, zadzwoniło głośno. - Hmmm...? - popatrzył na bliżej niezidentyfikowany punkt na swojej szacie, po czym marszcząc brwi powtórzył to z każdym z przybyłych. “Któryś z tych pajaców przygotował tutaj zaklęcie...”.
- Czy czegoś się obawiacie moi drodzy? - zapytał tonem pasującym opiekunce dla dzieci. Rozejrzał się po regałach. “I dotykali moich klejnotów... MOICH!”. - Proszę nie bawić się magią w mojej pracowni. Nie dopóki sam nie pozwolę... Ale do rzeczy. - “bo te ludzie cuchną jak pole po wizycie stada kóz.”- Niewiele mogę wam powiedzieć o samych początkach plagi. - ruszył w kierunku kamiennego stołu. - Dobrze słyszycie, plagi. Zaraza... Brzmi jak katar wobec tego co się tutaj wyprawia. - pochwycił jeden ze zwojów, jednak nie leżący na stole, a mniejszy z szafki obok swego łoża. Zręcznym ruchem rozwinął go na stole.
- Hmmm... A tak. W Poddomie mieliśmy już szesnaście przypadków. Licząc dwa dzisiejsze, będzie osiemnaście. - “by po ulicach nie łazili jak prosiłem, to by byli zdrowi pewno”. - Pierwszy miał miejsce w domu rodzinnym Baargina Pękniętego Młota. Ale to nic dziwnego... Przyjął w progi kuzynkę, która przybyła tutaj z Aelin Culd, nim władze podjęły decyzję o zablokowaniu swobodnego dostępu do Poddomu. - wzruszył ramionami i parsknął pod nosem. “Ci lordowie to idioci... Prostactwo. Prawie jak powierzchniowcy.” - Zaś jeśli o Aelin Culd chodzi... Złoty Topór, będzie na ludzki. - spojrzał na Mata, który w jego oczach musiał wyglądać na najmniej kumatego z towarzystwa. - Miasto dość istotne na szlaku, na północy. To tam dowiedzieliśmy się o pierwszych przypadkach. Ale niewykluczone, że cholerstwo przylazło i jeszcze skąd indziej. Teraz Aelin Culd jest odcięty, przynajmniej od ścieżek na południe, a plaga zbiera tam swoje żniwo jak... - “Psia mać, Haff, przecież nie znasz się na rolnictwie.”- Zbiera je duże. - wydukał ostatecznie. - Pytania?
Obojętna mina Haffnara musiała zrzednąć, gdy wyczuł zawirowania w przepływie Splotu i zauważył, że kryształy i kamienie ruszano.
- Przezorny zawsze ubezpieczony. - Shaena odparła lekkim tonem na pytanie o obawy.
Jakby nie było magia i tak ją otaczała, wpływając na nią nieustannie przez cały czas. To zdecydowanie ułatwiało podtrzymywanie wykrycia myśli w taki sposób, by krasnolud nie wyłapał go natychmiast.
~ Powinnaś bardziej uważać. Zorientuje się. ~ strofowała ją Astra.
~ Ciii, nie przeszkadzaj. Wykręcę się. ~ odparła czarodziejka na szybko, by skupić się dokładnie na rozróżnieniu słów gospodarza od jego myśli i nie palnąć gafy.
- Zablokowanie swobodnego dostępu do Poddomu nie wydaje się takim głupim pomysłem. Rozumiem, że jego powodem było rozprzestrzenianie się zarazy gdzieś dalej? - Shaena przyglądała się Haffnarowi z niejakim rozbawieniem - Wygląda na to, że cokolwiek to jest, uderza dość... losowo? Próbowaliście to leczyć? I zwyczajnie, i magicznie? Jakkolwiek?
~ Dziwne to. ~ mruknęła Astra, a Shaena całkowicie się z tym zgadzała.
- Ewentualnie zwyczajnie tutaj przewietrzyć. - Parsknął Mat na pytanie towarzyszki o próby leczenia plagi. - Świeże powietrze mogłoby pomóc... ale to tylko sugestia. - Tancerz wzruszył ramionami i rozejrzał się po laboratorium, ponownie próbując dostrzec coś niedużego, czego zmiany miejsca mag nie dostrzegłby od razu, a sprawiłoby mu później nieco kłopotu.
- Losowo...? - ni to stwierdził, ni to zapytał krasnoludzki mag, spoglądając w sufit. - Kierunek, z którego przybyło wydaje się częściowo określony. Aelin Culd leży na północy od Poddomu. Zatem tam szukałbym na waszym miejscu źródła... - “Na szczęście królowa nie przydzieliła mi tego samobójczego zadania.” - Tutaj możemy jedynie gdybać, kolejne ofiary zarazy miały kontakt z rodziną kobiety z Aelin Culd. A tamci z innymi... I tak dalej. Takie już ścieżki zarazy, pani Ardalan. - wzruszył ramionami.
- Mam na myśli to, że niektórzy zarażają się, idąc ulicą, a niektórzy nie, nieprawdaż? To wskazuje na pewną losowość... - uściśliła.
“Szybko wyciągasz wnioski smarkulo...”
- Nie powiedziałbym. Wszystkie ofiary, co stwierdziliśmy, miały kontakt bądź też przebywały w pobliżu zarażonych wcześniej. Trudno jest sprecyzować niekiedy, jak bliskie było to obcowanie... Ale raczej nie łapią tego jak kataru, od byle przeciągu. Niestety zbyt niewiele wiemy o początkach zarazy w Aelin Culd, by móc wysnuć jakiekolwiek wnioski co do miejsca narodzin plagi. Wydaje mi się, że to stanie się niedługo waszym zadaniem.
Dzielnie walczyła z cisnącym się jej na usta uśmiechem w reakcji na "smarkulę".
~ Co się głupio cieszysz, on ma dużo racji w tej kwestii. ~ rzuciła srebrnołuska z rezygnacją.
- Czyli podsumowując musimy po prostu znaleźć sposób, by wyjść z Poddomu i ruszyć ku Złotemu Toporowi. - z przekorną satysfakcją użyła ludzkiego tłumaczenia nazwy - Więc chyba pozostaje nam czekać na efekty działań pozostałych... - spojrzała po swoich towarzyszach, ciekawa, czy ktoś ma coś jeszcze do powiedzenia.
“Naprawdę tacy zostają wśród ludzkiej rasy czarodziejami? Niosącymi mądrość i światłość wśród chaosu... Naiwniaczka.”
- Tak, tak.
Shaena już, już prawie, już ciut... miała na końcu języka coś w stylu “Tak, Haffnarze, zdolnymi czarodziejami!”, już prawie otworzyła usta, ale wściekły syk w jej umyśle przywołał ją do porządku i zdmuchnął nawet uśmiech z jej twarzy.
~ Shaeno, opanuj się. To jest poważna sprawa. Krasnoludy umierają, zaraza panoszy się pod ziemią, a Ty się zwyczajnie bawisz w najlepsze. Jako twoja opiekunka i mentorka ostrzegam, że możesz sobie przez to napytać biedy. I pół biedy, że sobie, ale przy okazji tym wszystkim, z którymi podróżujesz. ~
Czarodziejka posłusznie spoważniała i uspokoiła rozchwiane emocje, nauczona doświadczeniem tego, że Astra jednak często miewa rację.
Haffnar zbliżył się, jakby niechętnie, do kufra leżącego w nogach jego łoża i otworzył go, sapiąc lekko pod ciężarem wieka. Przyjrzał się wnętrzu, po czym wydobył z niego zwój o poszarpanych krawędziach.
- Jeśli chodzi o drogę na północ... Prócz niewielkich posterunków kolejną, większą osadą jest jedynie Aelin Culd. To mapa, jeśli będzie wam potrzebna. - ułożył zwój na stole.
“Długo masz zamiar kontynuowac tę dziecinadę kobieto?”- usłyszała tym razem w myślach Haffnara, który popatrzył przy tym w kierunku Torsta.
- Jeśli macie inne pytania, postaram się udzielić na nie odpowiedzi. Jednak pamiętajcie, że nie posiadam wielu z nich.
Dziewczyna była prawie pewna, że pytanie było celowe i umyślnie skierowane w jej stronę. Czyli pewnie wiedział, może nawet wiedział od początku i pogrywał sobie z nią, tak jak ona chciała pogrywać z nim. Chyba faktycznie powinna być ostrożniejsza.
- Dziękujemy. Mapa z pewnością się przyda.
- Mam chyba ważniejsze pytanie, czy do tej pory zarażały się wyłącznie krasnoludy, czy inne rasy też są podatne na to choróbsko? - Co prawda większość ich małej wyprawy stanowiły krasnoludy, ale gdyby plaga atakowała jedynie umysły brodaczy, mogłoby to zostawić mu jakieś światełko w tunelu.
- O! Mapa! W końcu! Tyle nam obiecywano tę mapę, a tu nigdzie nie było. - ucieszył sie gnom na siłę starający się dopchać do stołu z owym pergaminem. Nie było to łatwe, a nawet gdy i to mu się udało, musiał stać na palcach, by cokolwiek zobaczyć. - Wychodzi na to, że zarazić się można poprzez styczność z zarażonymi, tak więc jak mój genialny umysł już to sugerował przed Wrotami, wypadałoby zainwestować w jakieś maski ochronne przed wdychanym powietrzem. Niestety jest to dość drogie, toteż, trzeba by było skombinować jakąś tańszą wersję. Wiecie o co mi chodzi? Znaczy, czyli o taką, na którą nas będzie nie dość że stać, choć to problemem zdaje się nie być, zwłaszcza że ponoć nagroda nasza może wynosić górę złota naszej wagi... Skoro o tym mowa, wychodziłoby na to, że jestem najbardziej pokrzywdzony, gdyż nie ważę sporo, chyba żebym założył cały kombinezon i wypakował swój ekwipunek na wagę, ale czy to by było uczciwe? Zresztą zbroja niejednego z nas zdaje się być cięższa od całej mojej postury, ale mniejsza o to, bo przecież chciwy nie jestem, tylko małe niedociągnięcie w takim rozumowaniu widzę. Większym problemem zdaje się być czas, gdyż i nawet dekadzień mogłoby zająć stworzenie takich ochronnych zabezpieczeń, to też proponuję byśmy od teraz nosili chusty na ustach zamoczone w jakiejś chemicznej substancji nie przepuszczającej zarazy. Z tego co wiem alkohol znacznie odkaża rany, pozytywnie wpływając zarówno na te wewnętrzne jak i zewnętrzne, toteż sądzę, że moczone w spirytusie chusty zapewnią nam dobrą ochronę przed podzieleniem losu berserkerów. Hi hi hi - zaśmiał się najmniejszy z wyprawy, wyobrażając sobie wiecznie pijane społeczeństwo brodaczy. Spoważniał po chwili, bowiem niewiele to by się od stanu rzeczywistego różniło. - No i dotyk. Odradzam chodzenia z gołymi dłońmi i bezpośredniego kontaktu z czymkolwiek. I częste kąpiele wielce by przydatne były. Czy byłbyś w stanie przekazać takież instrukcje swym braciom? I siostrom? Znaczy innym krasnoludom. Ale tak się mówi o ziomkach, prawda? - zakończył Rafunk wpatrując sie w maga.
Shaena przypatrywała się maluchowi i przysłuchiwała jego słowom z istną fascynacją. Rzadko kiedy spotykała kogoś kto mówił więcej od niej. A szczególnie już tak bardzo dużo więcej.
- Czy ktoś spróbował pozaznaczać na mapie miejsca, gdzie pojawiła się ta zaraza? - spytał Torst, gdy Rafunk przestał ich zalewać potokiem słów.
Haffnar przez całą tyradę wpatrywał się w Rafunka jak w szaleńca.
- Taaak... Przekażę twe sugestie dalej. Ale mieszkańcy już na własną rękę podjęli pewne... Kroki. - wywracając oczyma, spojrzał na Torsta. - Wiemy, że do Aelin Culd zaraza przybyła. Nie zrodziła się tam, gdyż kilku uciekających do Poddomu braci wspominało o uchodźcach z jeszcze odleglejszych czeluści, którzy tracili rozum. Niestety, nikt ścieżki wam nie nakreśli. Chyba, że kapłani przysłani przez królową. Ale przepadli... Widzicie, ja miałem opanować sytuację tutaj. A wasi poprzednicy zbadać zarazę i probować ją leczyć. Wiem jedynie, iż drugi z nich wymaszerował z Aelin Culd. Wspaniałomyślny jednak nie był na tyle, by napisac w liście, gdzie dokładnie udaje się dalej. - z ponurą miną ułożył dłoń na mapie, wskazując palcem Aelin Culd. - Musicie ruszyć tutaj. To jedyne miejsce, gdzie mogą czekać odpowiedzi na inne pytania. Może ktoś z mieszkańców będzie wiedział, co kapłan postanowił dalej?[/i]
Ostatecznie Haffnar zatrzymał wzrok na zakapturzonym człowieku.
- Zaś co do ofiar tego ohydnego brzemienia... Nie nosi go nikt prócz mych braci. Przynajmniej aż do tej pory nie trafił się żaden umierający gnom. - popatrzył wymownie na Rafunka. - Licho swojego nie weźmie...
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - mruknął ironicznie Torst. - Pozostaje nam tylko poczekać na resztę drużyny i ruszać w drogę.
- Mniej więcej, miło że póki co dopada tylko krasnoludy, przynajmniej jak wszyscy popadacie, będzie miał was kto wynieść... wytargać na linach się znaczy. - Parsknął Mat, faktycznie nie miało sensu dłużej tu zagrzewać miejsca.
__________________ “Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
Ostatnio edytowane przez sheryane : 19-03-2013 o 21:49.
|