Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2013, 11:08   #24
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Najpierw usłyszeli kroki, a po chwili w wejściu do izby stanął Haffnar z typową dla siebie, obojętną na wszystko miną.
- Wybaczcie moi drodzy... - dał krok naprzód i wtedy coś w jego, a może pod jego szatą, zadzwoniło głośno. - Hmmm...? - popatrzył na bliżej niezidentyfikowany punkt na swojej szacie, po czym marszcząc brwi powtórzył to z każdym z przybyłych. “Któryś z tych pajaców przygotował tutaj zaklęcie...”.
- Czy czegoś się obawiacie moi drodzy? - zapytał tonem pasującym opiekunce dla dzieci. Rozejrzał się po regałach. “I dotykali moich klejnotów... MOICH!”. - Proszę nie bawić się magią w mojej pracowni. Nie dopóki sam nie pozwolę... Ale do rzeczy. - “bo te ludzie cuchną jak pole po wizycie stada kóz.”- Niewiele mogę wam powiedzieć o samych początkach plagi. - ruszył w kierunku kamiennego stołu. - Dobrze słyszycie, plagi. Zaraza... Brzmi jak katar wobec tego co się tutaj wyprawia. - pochwycił jeden ze zwojów, jednak nie leżący na stole, a mniejszy z szafki obok swego łoża. Zręcznym ruchem rozwinął go na stole.
- Hmmm... A tak. W Poddomie mieliśmy już szesnaście przypadków. Licząc dwa dzisiejsze, będzie osiemnaście. - “by po ulicach nie łazili jak prosiłem, to by byli zdrowi pewno”. - Pierwszy miał miejsce w domu rodzinnym Baargina Pękniętego Młota. Ale to nic dziwnego... Przyjął w progi kuzynkę, która przybyła tutaj z Aelin Culd, nim władze podjęły decyzję o zablokowaniu swobodnego dostępu do Poddomu. - wzruszył ramionami i parsknął pod nosem. “Ci lordowie to idioci... Prostactwo. Prawie jak powierzchniowcy.” - Zaś jeśli o Aelin Culd chodzi... Złoty Topór, będzie na ludzki. - spojrzał na Mata, który w jego oczach musiał wyglądać na najmniej kumatego z towarzystwa. - Miasto dość istotne na szlaku, na północy. To tam dowiedzieliśmy się o pierwszych przypadkach. Ale niewykluczone, że cholerstwo przylazło i jeszcze skąd indziej. Teraz Aelin Culd jest odcięty, przynajmniej od ścieżek na południe, a plaga zbiera tam swoje żniwo jak... - “Psia mać, Haff, przecież nie znasz się na rolnictwie.”- Zbiera je duże. - wydukał ostatecznie. - Pytania?

Obojętna mina Haffnara musiała zrzednąć, gdy wyczuł zawirowania w przepływie Splotu i zauważył, że kryształy i kamienie ruszano.
- Przezorny zawsze ubezpieczony. - Shaena odparła lekkim tonem na pytanie o obawy.
Jakby nie było magia i tak ją otaczała, wpływając na nią nieustannie przez cały czas. To zdecydowanie ułatwiało podtrzymywanie wykrycia myśli w taki sposób, by krasnolud nie wyłapał go natychmiast.
~ Powinnaś bardziej uważać. Zorientuje się. ~ strofowała ją Astra.
~ Ciii, nie przeszkadzaj. Wykręcę się. ~ odparła czarodziejka na szybko, by skupić się dokładnie na rozróżnieniu słów gospodarza od jego myśli i nie palnąć gafy.
- Zablokowanie swobodnego dostępu do Poddomu nie wydaje się takim głupim pomysłem. Rozumiem, że jego powodem było rozprzestrzenianie się zarazy gdzieś dalej? - Shaena przyglądała się Haffnarowi z niejakim rozbawieniem - Wygląda na to, że cokolwiek to jest, uderza dość... losowo? Próbowaliście to leczyć? I zwyczajnie, i magicznie? Jakkolwiek?
~ Dziwne to. ~ mruknęła Astra, a Shaena całkowicie się z tym zgadzała.
- Ewentualnie zwyczajnie tutaj przewietrzyć. - Parsknął Mat na pytanie towarzyszki o próby leczenia plagi. - Świeże powietrze mogłoby pomóc... ale to tylko sugestia. - Tancerz wzruszył ramionami i rozejrzał się po laboratorium, ponownie próbując dostrzec coś niedużego, czego zmiany miejsca mag nie dostrzegłby od razu, a sprawiłoby mu później nieco kłopotu.
- Losowo...? - ni to stwierdził, ni to zapytał krasnoludzki mag, spoglądając w sufit. - Kierunek, z którego przybyło wydaje się częściowo określony. Aelin Culd leży na północy od Poddomu. Zatem tam szukałbym na waszym miejscu źródła... - “Na szczęście królowa nie przydzieliła mi tego samobójczego zadania.” - Tutaj możemy jedynie gdybać, kolejne ofiary zarazy miały kontakt z rodziną kobiety z Aelin Culd. A tamci z innymi... I tak dalej. Takie już ścieżki zarazy, pani Ardalan. - wzruszył ramionami.
- Mam na myśli to, że niektórzy zarażają się, idąc ulicą, a niektórzy nie, nieprawdaż? To wskazuje na pewną losowość... - uściśliła.
“Szybko wyciągasz wnioski smarkulo...”
- Nie powiedziałbym. Wszystkie ofiary, co stwierdziliśmy, miały kontakt bądź też przebywały w pobliżu zarażonych wcześniej. Trudno jest sprecyzować niekiedy, jak bliskie było to obcowanie... Ale raczej nie łapią tego jak kataru, od byle przeciągu. Niestety zbyt niewiele wiemy o początkach zarazy w Aelin Culd, by móc wysnuć jakiekolwiek wnioski co do miejsca narodzin plagi. Wydaje mi się, że to stanie się niedługo waszym zadaniem.
Dzielnie walczyła z cisnącym się jej na usta uśmiechem w reakcji na "smarkulę".
~ Co się głupio cieszysz, on ma dużo racji w tej kwestii. ~ rzuciła srebrnołuska z rezygnacją.
- Czyli podsumowując musimy po prostu znaleźć sposób, by wyjść z Poddomu i ruszyć ku Złotemu Toporowi. - z przekorną satysfakcją użyła ludzkiego tłumaczenia nazwy - Więc chyba pozostaje nam czekać na efekty działań pozostałych... - spojrzała po swoich towarzyszach, ciekawa, czy ktoś ma coś jeszcze do powiedzenia.
“Naprawdę tacy zostają wśród ludzkiej rasy czarodziejami? Niosącymi mądrość i światłość wśród chaosu... Naiwniaczka.”
- Tak, tak.
Shaena już, już prawie, już ciut... miała na końcu języka coś w stylu “Tak, Haffnarze, zdolnymi czarodziejami!”, już prawie otworzyła usta, ale wściekły syk w jej umyśle przywołał ją do porządku i zdmuchnął nawet uśmiech z jej twarzy.
~ Shaeno, opanuj się. To jest poważna sprawa. Krasnoludy umierają, zaraza panoszy się pod ziemią, a Ty się zwyczajnie bawisz w najlepsze. Jako twoja opiekunka i mentorka ostrzegam, że możesz sobie przez to napytać biedy. I pół biedy, że sobie, ale przy okazji tym wszystkim, z którymi podróżujesz. ~
Czarodziejka posłusznie spoważniała i uspokoiła rozchwiane emocje, nauczona doświadczeniem tego, że Astra jednak często miewa rację.

Haffnar zbliżył się, jakby niechętnie, do kufra leżącego w nogach jego łoża i otworzył go, sapiąc lekko pod ciężarem wieka. Przyjrzał się wnętrzu, po czym wydobył z niego zwój o poszarpanych krawędziach.
- Jeśli chodzi o drogę na północ... Prócz niewielkich posterunków kolejną, większą osadą jest jedynie Aelin Culd. To mapa, jeśli będzie wam potrzebna. - ułożył zwój na stole.
“Długo masz zamiar kontynuowac tę dziecinadę kobieto?”- usłyszała tym razem w myślach Haffnara, który popatrzył przy tym w kierunku Torsta.
- Jeśli macie inne pytania, postaram się udzielić na nie odpowiedzi. Jednak pamiętajcie, że nie posiadam wielu z nich.
Dziewczyna była prawie pewna, że pytanie było celowe i umyślnie skierowane w jej stronę. Czyli pewnie wiedział, może nawet wiedział od początku i pogrywał sobie z nią, tak jak ona chciała pogrywać z nim. Chyba faktycznie powinna być ostrożniejsza.
- Dziękujemy. Mapa z pewnością się przyda.
- Mam chyba ważniejsze pytanie, czy do tej pory zarażały się wyłącznie krasnoludy, czy inne rasy też są podatne na to choróbsko? - Co prawda większość ich małej wyprawy stanowiły krasnoludy, ale gdyby plaga atakowała jedynie umysły brodaczy, mogłoby to zostawić mu jakieś światełko w tunelu.
- O! Mapa! W końcu! Tyle nam obiecywano tę mapę, a tu nigdzie nie było. - ucieszył sie gnom na siłę starający się dopchać do stołu z owym pergaminem. Nie było to łatwe, a nawet gdy i to mu się udało, musiał stać na palcach, by cokolwiek zobaczyć. - Wychodzi na to, że zarazić się można poprzez styczność z zarażonymi, tak więc jak mój genialny umysł już to sugerował przed Wrotami, wypadałoby zainwestować w jakieś maski ochronne przed wdychanym powietrzem. Niestety jest to dość drogie, toteż, trzeba by było skombinować jakąś tańszą wersję. Wiecie o co mi chodzi? Znaczy, czyli o taką, na którą nas będzie nie dość że stać, choć to problemem zdaje się nie być, zwłaszcza że ponoć nagroda nasza może wynosić górę złota naszej wagi... Skoro o tym mowa, wychodziłoby na to, że jestem najbardziej pokrzywdzony, gdyż nie ważę sporo, chyba żebym założył cały kombinezon i wypakował swój ekwipunek na wagę, ale czy to by było uczciwe? Zresztą zbroja niejednego z nas zdaje się być cięższa od całej mojej postury, ale mniejsza o to, bo przecież chciwy nie jestem, tylko małe niedociągnięcie w takim rozumowaniu widzę. Większym problemem zdaje się być czas, gdyż i nawet dekadzień mogłoby zająć stworzenie takich ochronnych zabezpieczeń, to też proponuję byśmy od teraz nosili chusty na ustach zamoczone w jakiejś chemicznej substancji nie przepuszczającej zarazy. Z tego co wiem alkohol znacznie odkaża rany, pozytywnie wpływając zarówno na te wewnętrzne jak i zewnętrzne, toteż sądzę, że moczone w spirytusie chusty zapewnią nam dobrą ochronę przed podzieleniem losu berserkerów. Hi hi hi - zaśmiał się najmniejszy z wyprawy, wyobrażając sobie wiecznie pijane społeczeństwo brodaczy. Spoważniał po chwili, bowiem niewiele to by się od stanu rzeczywistego różniło. - No i dotyk. Odradzam chodzenia z gołymi dłońmi i bezpośredniego kontaktu z czymkolwiek. I częste kąpiele wielce by przydatne były. Czy byłbyś w stanie przekazać takież instrukcje swym braciom? I siostrom? Znaczy innym krasnoludom. Ale tak się mówi o ziomkach, prawda? - zakończył Rafunk wpatrując sie w maga.
Shaena przypatrywała się maluchowi i przysłuchiwała jego słowom z istną fascynacją. Rzadko kiedy spotykała kogoś kto mówił więcej od niej. A szczególnie już tak bardzo dużo więcej.

- Czy ktoś spróbował pozaznaczać na mapie miejsca, gdzie pojawiła się ta zaraza? - spytał Torst, gdy Rafunk przestał ich zalewać potokiem słów.
Haffnar przez całą tyradę wpatrywał się w Rafunka jak w szaleńca.
- Taaak... Przekażę twe sugestie dalej. Ale mieszkańcy już na własną rękę podjęli pewne... Kroki. - wywracając oczyma, spojrzał na Torsta. - Wiemy, że do Aelin Culd zaraza przybyła. Nie zrodziła się tam, gdyż kilku uciekających do Poddomu braci wspominało o uchodźcach z jeszcze odleglejszych czeluści, którzy tracili rozum. Niestety, nikt ścieżki wam nie nakreśli. Chyba, że kapłani przysłani przez królową. Ale przepadli... Widzicie, ja miałem opanować sytuację tutaj. A wasi poprzednicy zbadać zarazę i probować ją leczyć. Wiem jedynie, iż drugi z nich wymaszerował z Aelin Culd. Wspaniałomyślny jednak nie był na tyle, by napisac w liście, gdzie dokładnie udaje się dalej. - z ponurą miną ułożył dłoń na mapie, wskazując palcem Aelin Culd. - Musicie ruszyć tutaj. To jedyne miejsce, gdzie mogą czekać odpowiedzi na inne pytania. Może ktoś z mieszkańców będzie wiedział, co kapłan postanowił dalej?[/i]
Ostatecznie Haffnar zatrzymał wzrok na zakapturzonym człowieku.
- Zaś co do ofiar tego ohydnego brzemienia... Nie nosi go nikt prócz mych braci. Przynajmniej aż do tej pory nie trafił się żaden umierający gnom. - popatrzył wymownie na Rafunka. - Licho swojego nie weźmie...
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - mruknął ironicznie Torst. - Pozostaje nam tylko poczekać na resztę drużyny i ruszać w drogę.
- Mniej więcej, miło że póki co dopada tylko krasnoludy, przynajmniej jak wszyscy popadacie, będzie miał was kto wynieść... wytargać na linach się znaczy. - Parsknął Mat, faktycznie nie miało sensu dłużej tu zagrzewać miejsca.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”

Ostatnio edytowane przez sheryane : 19-03-2013 o 21:49.
sheryane jest offline