Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-03-2013, 11:26   #21
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Przez głowę C’ath przeszły echa dawnego strachu. Tam na dole. W drugim szeregu tarczowników.

- Rozumiem wasze rozgoryczenie - zwróciła się do lorda. - Jestem zwykłym żołnierzem i znam strach, który wdziera się w serce gdy staje się w pierwszym szeregu wystawionym na atak wroga. Znam strach, gdy śmierć zagląda w oczy.

Spojrzała prosto w oczy lorda odgarniając niesforną grzywkę, która opadała jej na oczy.

- A najgorszy wróg to taki, którego nie widać - kontynuowała. - Uwierzcie mi, strach opada gdy zobaczy się jego szkaradną mordę. Dlatego właśnie jesteśmy tutaj. Żeby go znaleźć i skopać mu dupę. Tylko... - tutaj ściszyła trochę głos - dajcie nam trochę czasu.


- Lepiej skróć gówniarzowi smycz, jak nie chcesz żeby zaraza stała się jego najmniejszym problemem - warknął Thorik spoglądając na Grima, przed szereg wyszedł stojący dotychczas na tyłach Storn, odwracając młot obuchem do dołu i stawiając z hukiem na podłodze. Łysy krasnolud spojrzał na jednego z wyrostków, tego który groził Hadrianowi toporem.
- Ja jestem kurwa kapłan i jak nie chcesz szukać sposobu na usuwanie czyraków z dupy to też lepiej trzymaj jęzor za zębami, ten tu oto gołodupiec jest wysłannikiem królowej, twoim zaś zasranym obowiązkiem jest go wysłuchać i przyjąć do wiadomości jego rozporządzenia. Tak więc udasz się z nami na spotkanie z pozostałymi Lordami, usiądziesz grzecznie na dupsku i posłuchasz - powiedział krasnolud trzymając asekuracyjnie dłoń na toporze. Srebrny medalion i zdobiona runami zbroja miała potwierdzić jego status w oczach Grima, tak naprawdę jednak uznanie starca wisiało mu z góry na dół.
- Albo to, albo Storn uzna że twój gówniarz uraził honor naszego gołodupca i wyzwie go na honorowy pojedynek - zwrócił się do Grima, po czym spojrzał na młodego.
- Chyba, że młody obsra zbroję i pójdziecie na nas kupą, wtedy będziecie swoje opinie na zgromadzeniu dawali przez posłańca... Z lazaretu - Storn może nigdy geniuszem nie był, ślubów kapłańskich też nikomu nie składał ale ciężko było znaleźć bardziej godnego czempiona Dumathoina niż on sam. Łysy krasnolud o ogrzej budowie i wzroście niskiego człowieka górował nad swoimi ziomkami niemal o głowę, zbroję zaś kuł mu sam Thorik bo w całej Czeluści ciężko było znaleźć rozmiar na taką górę mięcha. Srogi* wzrok milczącego brodacza spoczął na Grimmdarze oczekując odpowiedzi.

- Czym wy swoich ziomków straszycie? Gównem i niewidzialnym wrogiem? Bogowie! Zara ściągnę gacie, a oczy wam ze wstydu wypali. - Tharik podrapał się toporem po kroczu po czym stanął tuż obok brata bliźniaka szczerząc swój bokserski ryj. - Nie takie szychy rozsmarowywałem po ścianach. Dlatego grzecznie radzę posłuchać posła królowej. Obiecałem mamuśce, że ograniczę przemoc i alkohol. Ale przy takich kurduplach jak wy coraz ciężej mi dotrzymać przyrzeczenia.

Słowa Rudej chociaż nie wydawały się wpłynąc na samego lorda, to jednak wywołały pewne zwątpienie w zapędy ojca na twarzach jego synalków. Raz po raz zerkali to na niezbyt urodziwą dziewoję, to na swego ojca. Nawet Grimmdar rozluźnił dłoń, w której ściskał topór.
Sytuacja zmieniła się jednak, kiedy inicjatywę przejął Holderhelk wraz ze swym kuzynem.
- Cooooo?! Będziesz mnie straszył na własnej ziemi gołodupcu? Za kogo ty się do kurwiej nędzy uważasz? Następny namiestniczek, czy jego dupudajka? - uśmiechnął się szkaradnie do Hadriana.
- Prawo jest prawem, kurwa wasza mac!
- Ja uznaję tylko jedno prawo. - Tharik splunął pod nogi rozdrażnionego lorda i grzmotnął toporem o tarczę. - Prawo miecza. Jeśli masz coś do zarzucenia dupodajkom to nie krępuj się i wejdź do kręgu. Stal rozstrzygnie o prawdzie.
- Ty skurwielu...- mruknął lord.
- Tharik! - zawtórował mu Hadrian.
- Chceta rozlewu krwi, co? To jedynie umieta... Chcecie zamknac mordę temu co plan waszej królowej przejrzał, a? Zdradzieckie skurywyny! Zdrada! Zdrada! - ryknał ile sił w płucach, aż kamienne posągi zadrżały, zaś we wrotach dalej pojawiły się sylwetki strażników.
- Doczekaliśta się... Hadrianie, wyzywam Cię na pojedynek. I Moradin mi świadkiem rozłupię ci ten krzywy ryj przed Zgromadzeniem. Tam...- wskazał na salę zgromadzeń. - Przed oczami wszystkich. Ty i ja... Taak. Co do pozostałych.
- Mierz się z równym sobie platfusie. Hadrian ma prawo wystawić swego reprezentanta. Familia Holderhelków jest do usług namiestnika.
Popatrzył z pogardą po bandzie śmierdzieli.
- Ha! Nie tobie skurwielu mówic z kim przyjdzie komu topór skrzyżowac... Więc braciszkowie tak się nie rzucają. I dla was konkurent się znajdzie...- starzec zwiesił nieco łeb, a jego oczy nabrały przy tym pustego niczym najgłębsza z czeluści wyrazu.
Odwrócił się na pięcie, po czym ruszył w kierunku zgromadzenia.
- Wszystkim wam wyprujemy płuca, zdradzieckie psy.
- Że niby z dupy capi mi gorzej od jaśniepana? Nie godnym się potykać z takim chłyskiem jak ty? Dobra... Mój bliźniak Thorik Cię wyzywa. Czempion Srebrnobrodego. Dawaj bracie. Daj mu ostro wpierdol.
- Więc i szansę mu dam, kiedy tylko z ubitej ziemi Hadriana pozbierata! I o ile uporata się sami z mymi czempionami! - wrzasnął nie oglądając się na zgromadzenie za sobą. Jego synkowie zaś cofali się w tył ostrożnie, obserwując każdy ruch przybocznych Hadriana.
- Coś narobił...- mruknął przerażony Hadrian pod nosem. - Nie rozumiesz? On ma pod sobą całe oddziały... I nim któryś z was mnie w boju z nim zastąpi wystawi przed was swych ludzi. - spojrzał na barczystego Storna.
- To nie żadne wyjście... Żadne. Jeśli rozwiażemy to toporami, co i dla mnie może się przykro skończyc, w oczach pozostałych lordów będzie to jedynie potwierdzenie słów Grima. Nie rozumieta coście uczynili?! Co kiedy pozostali swoich ludzi do walki wystawią? Ich też pobijeta?

Widząc zachowanie lordowskich synalków, Tharik gwałtownie tupnął nogą, unosząc się w swym szaleńczym, rubasznym śmiechem. Po chwili zwrócił się do swej drużyny.
- Nareszcie koniec politykowania. Od myślenia chuj mnie rozbolał. Tera sytuacja jest oczywista. Hadrian, trzymałeś kiedy topór w dłoni?

Po słowach gładkolicego krasnoluda Tharik zamyślił się nieznacznie. Po chwili jednak pierdnął donośnie, a na jego twarzy zakwitła ulga.
- Po co mi wszystkich bić? Dorwę pierdziela nocą i rozpierdolę mu ten pusty czerep. Królowa nam jeszcze podziękuje.

- Tharik zamknij się na chwilę! - Huknął Thorik tak, że ryk Lorda Grima wydał się przy tym piśnięciem, po czym ruszył w krok za starcem.
- Wracaj tu kurwa, obsrajzbrojo pierdolona. Będziesz ignorował moje wyzwanie, po czym wielce wyzywał gołodupca? Zesrałeś się przed Stornem to idziesz na tego bez brody? Wielki Lord Czeluści, co boi się gówniarza wystawić do pojedynku i pluje na honor? Czekaj, czekaj... Powiedz mi to prosto w twarz stara torbo. Powiedz: ja Lord Grim w strachu przed Czempionem Dumathoina obsrałem zbroję i wolę się bić z siusiumajtkiem bez brody, niż z prawdziwym wojownikiem Czeluści!
Mimowolnie krasnolud złapał w dłoń medalion Clangeddina gotów zatrzymać Lorda sztukami objawionymi, jeżeli nie posłucha sztuki oratorskiej.
- Nie szargajta już resztek swego honoru... Wyzwanie przyjęte. Wszyscy...- przemawiajacy syn Grima ogarnął ich wszystkich wystawionym toporem.- spotkacie się z nami przed zgromadzeniem. Niech ujrzą jak sprawy załatwiac chcą ludzie królowej. I jak ziemia spija waszą krew jak cierpkie piwo.

- Chcą załatwiać tak, jak załatwiano spory od pokoleń. Od gadania są dobre elfy, dostałeś pod nos dekret królowej, wyśmiałeś rozkaz swojego zwierzchnika i oplułeś jego honor. Naszym zaś zadaniem jest ów honor odzyskać - skoro nie rozumiesz słowem to może toporem da się do ciebie dotrzeć. Jak już powiedziałem, to jest twoja królowa i twoim psim obowiązkiem jest jej słuchać.
- Niech się stanie... Zgromadzenie zdecyduje. - synkowie odwrócili się w końcu, ruszając w ślad za ojcem.
-A to pizdy... Nie lubię bić się pod publikę. - Tharik powrócił do swego pierwotnego zajęcia tj. drapania się po penisie.

- I niech tak będzie, Storn chodź... - Rzucił kuzynowi łapiąc mocniej w dłoń medalion, idąc w kierunku zgromadzenia zaczął mamrotać pod nosem modlitwy do Clangeddina.


- Stój!

C’ath, przysłuchująca się do tej pory całej wymianie zdań, z dość głupkowatą miną dziewki, której pierwszy raz pokazano kutasa, krzyknęła za bliźniakami.

- Czemu... - nie bardzo wiedziała nawet jak zareagować na całe to zajście. - Czemu to... - machnęła ręką w bliżej nieokreślony sposób zwracając się do bliźniaków i łysego kapłana - wogóle miało służyć? Czyście się z chujami na łby pozamieniali? Chcecie sobie swoim niewątpliwym urokiem zaskarbić przychylność izby lordów? Czy może już kurwa wogóle nie macie nic w tych pustych łbach i może przyszło wam na myśl, że zastraszycie ich wszystkich?

- Gdzieś ty ich kurwa znalazł? - tym razem pytanie powędrowało do Hadriana. - Doprawdy myślałam, że potrafisz sobie właściwie dobrać towarzystwo i nigdy na tych wyborach się dotychczas nie zawiodłam ale...

Złość rozsadzała ją. Czuła bezsilność. Czuła wściekłość i musiała ją gdzieś wyładować. Złapała Tharika za brodę gwałtownie pociągając ją do siebie, oddzielając się jednocześnie od niego tarczą, tak że podparł brodę o jej górną część. Przysunęła twarz prosto do jego.

- Nie wiem jak to się skończy ale pamiętaj co ci już powiedziałam... Wetknę ci go do gardła...

Odepchnęła go od siebie. Spojrzała po pozostałych. W jej oczach tańczył ogień.

- Chodźmy już. Skopmy im ich lordowskie dupska..

- No i to jest podeście, jakiego oczekuję od krasnoludzkiej kobiety! - Ryknął Thorik kończąc modlitwy i zawieszając medalion z powrotem na szyi.
- Słowem nie przegadasz do łba kilkunastu szychom więżonym we własnym domu. Gołodupiec jak ma tu rządzić, musi zyskać szacunek lordów... A w Poddomu szacunek od zawsze zdobywało się na ubitej ziemi.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!

Ostatnio edytowane przez Sierak : 15-03-2013 o 11:30.
Sierak jest offline  
Stary 18-03-2013, 19:50   #22
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Gdy lord Grim wraz ze swoimi synalkami wyrazili swoje zdanie na temat tego co myślą o Hadrianie, królowej i jej w-dupę-sobie-wsadź pismem C’ath zacisnęła mocniej dłoń na młocie i w pierwszym odruchu chciała wypróbować, czy zamach z dołu spowodowałby, że ojczulek przegryzie sobie cięty język, czy może tylko jego zęby posypałyby się jak grad pewnego chłodnego poranka na przełęczy Gundnaru, który ostudził zapasy miłosne jakie uprawiała z pewnym brodaczem (nawiasem mówiąc, niewiele jest prawdy w tym, co mówią ludzkie posługaczki, że długość krasnoludzkiej brody idzie w parze z długością jego interesu). I chociaż obie wizje jawiły się w jej wyobraźni nadzwyczaj kusząco, to jednak w porę wzięła głęboki oddech opanowując wzbierającą w niej złość.

~ Konsekwencje ~ myślała. ~ Myśl o konsekwencjach.

A ewentualne konsekwencje jej nieposkromionego charakteru mogły być dla nich przerażające w skutkach. Tutaj nie chodziło o przytarcie nosa kilku bubkom w karczemnej burdzie. Tutaj stawka była dużo większa. Nie można sobie było pozwolić na to by to emocje nią kierowały.

Dlatego też spróbowała przemówić im lordowskim mościom do rozumu. Spróbowała przekonać, że strach, który odczuwają opadnie gdy poznają przyczynę zarazy. Nic bowiem nie przeraża tak bardzo jak nieznany wróg. Spojrzała przy tym prosto w oczy Grima odgarniając niesforną grzywkę, która opadała jej na oczy.

Przez chwilę zdawało jej się wtedy, że dostrzegła rozluźnienie na twarzach synów lorda i nie umknęły jej ich baczne spojrzenia w kierunku ojca. Na nic jednak zdał się jej kobiecy wdzięk. Chwilę później wszystko wszystko zaczęło się sypać i to w zastraszającym tempie.

Wpierw Thorik, a chwilę później łysy kapłan Storm zaczęli ubliżać krasnoludom. Do tego wszystkiego dołożył się jeszcze złotousty Tharik sypiąc niewyszukanymi inwektywami, których nie powstydziła by się Daliriańska dziwka.

- Od myślenia chuj mnie rozbolał - stwierdził w pewnym momencie i potwierdziło to niezbicie tezę Bron odnośnie ośrodka decyzyjnego krasnoluda.

Cały misterny plan sczezł na niczym. Ostatecznie lord Grim wraz z synalkami odeszli rozjuszeni. Umówieni na pojedynek na ubity plac.

Gdy bracia wraz z kapłanem zamierzali już odejść w kierunku zgromadzenia, C’ath przysłuchująca się do tej pory całej wymianie zdań, z dość głupkowatą miną dziewki, której pierwszy raz pokazano kutasa, zawołała bliźniaków.

Wyłuszczyła im, jak tylko można najprościej, co myśli o całej tej gównianej sytuacji. Jak bardzo jest im wdzięczna za okazaną pomoc. Przy okazji, rykoszetem dostało się też Hadrianowi. Zawiódł ją. Chyba po raz pierwszy w życiu ją zawiódł. Nie potrafił utrzymać dyscypliny w swoich szeregach. To było niedopuszczalne i karygodne. Była zła. Była wściekła.

Wyładowanie złości na Thariku niewiele pomogło. Tym bardziej, że gdy przybliżyła twarz do jego twarzy omal nie zwymiotowała. Śmierdział jak tylko może śmierdzieć gówno.

- Obyś miał rację - mruknęła do siebie, na tyle jednak cicho, że nikt jej nie usłyszał.

~ Oby szacunek w Poddomu można było zdobyć tylko przez brutalną siłę ~ pomyślała.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 19-03-2013, 10:38   #23
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kiedy Haffnar prowadził ich korytarzami i snuł swoja niezbyt interesującą Mata historię, tancerz zwyczajnie zaczął pogwizdywać. Wydawało mu się to o wiele sensowniejsze, niż wysłuchiwanie o tym, jak to przodkowie kamiennej rzyci stworzyli to czy tamto. Nie bardzo mógł zrozumieć chwalenie się dokonaniami przodków, jeżeli jedyne co się robiło samemu to drapanie po zadzie i żłopanie piwska beczkami.

Przysłuchiwał się za to konwersacji miedzy magiem a jednym ze strażników, zerkając od czasu do czasu w przepaść i nie przestając pogwizdywać aż do momentu wzmianki o poturbowanym malcu. Zdawało się że faktycznie brodaczom piana bije do głów na poważnie, jeśli nawet dzieci obrywają po drodze. Nie żeby się z czymś takim wcześniej nie spotkał, ale zwykle krasnoludy nie zachowywały się jak... ludzie.

W końcu doszli do posiadłości Haffnara, dość imponującej jak na standardy krasnoludzkie przynajmniej. Zastanawiał się cóż to za posłaniec był tak ważny, ze mag zdecydował się od razu z nim spotkać, z kolei miejscowy przydupas zdawał się być przerażony, całkiem jakby nigdy nie był na powierzchni.

W pracowni maga niemal natychmiast rzuciły mu się w oczy kryształy, a na jego twarzy zagościł uśmiech.

- Yaeron tak? Opowiesz nam coś więcej o tutejszych problemach, czy mamy sami się zająć sobą? - Uśmiechnął się szeroko do krasnoluda i sięgnął do kolekcji kryształów. Gdyby brodacz nie zaczął gadać, miał zamiar zacząć się nimi bawić, budować z nich stosiki i przestawiać z miejsca na miejsce, może nawet jakiś by mu się spodobała na tyle żeby go zatrzymać na dłużej . Nawet jak na włóczęgę miał dość liberalne podejście do cudzej i osobistej własności.

- Nie wolno!- zawył niczym doprowadzona do rozkoszy panna młodzik i nim pomyślał co robi dał krok przed siebie. Po upływie sekundy dotarło do niego, że w końcu przemówił... Do ludzia!
- Mistrz Haffnar nie lubi... To jego, proszę niczego nie dotykać. Chyba, że no...eee... Się na to zgodzi.
Z bliżej niezidentyfikowaną nadzieją popatrzył w kierunku zakapturzonego krasnoluda.
- Proszę... Mistrz lada chwila powinien się zjawić. W tym czasie mogę coś... no... podać. Do picia? Strawę? Wszystko... wszysściutko mamy z góry. Jeszcze... bo tego... nie jemy nic z podziemi.

Shaena szybciutko znalazła się przy kryształach obok Mata, mimo niezadowolonego pomruku Astry.

~ Nie ma tu nic a nic magii. ~ mruknęła do smoczycy, oglądając półki regału i stół bardzo uważnie.

Oględziny skończyły się jednak tylko westchnieniem pełnym rozczarowania. Z drugiej strony czegóż mogła się tu spodziewać? Pierwsza lepsza sala w domu pierwszego lepszego krasnoluda z przerostem ego. Dookoła nie było nawet żadnej specjalnej magii.

- Powiedz mi, Yaeronie, jesteś uczniem Haffnara? Długo już? - zapytała, przyglądając się z zaciekawieniem stosowi zwojów - W sumie chętnie napiję się wody, mamy za sobą kawałek drogi. - Nie zamierzała przepuścić okazji do zostania z tymi zwojami bez wścibskich oczu ich właścicieli.
Sparaliżowany głosem kobiety czarodziej nie odpowiedział na jej pytania. Potrząsnął energicznie głową, po czym pobiegł do innej izby.

- Masz niezły wpływ na innych - mruknął rozbawiony Torst. - Czyżby się przestraszył?
- A ty lepiej nic tu nie ruszaj - mówił dalej, tym razem pod adresem Mata. - Jeszcze coś zepsujesz i się potem nie wypłacisz do końca życia.

Dziewczyna uniosła lekko brew na reakcję Yaerona, po czym parsknęła z rozbawieniem na komentarz maga.

- Nie spodziewałam się takiej reakcji, ale tym bardziej mi to na rękę. - sięgnęła do jednej z sakiewek przy pasie.

Wyjęła z niej płatek miedzi, który położyła na dłoni.

- Nie wiem, jak wam, ale nam nie podoba się Haffnar. - Astra owinęła się wokół szyi czarodziejki i kiwnęła łbem, potwierdzając.
- Adpareo mea tuum difigere...* - wypowiedziała cicho słowa zaklęcia, które w zasadzie nie przedstawiło nikomu żadnego widocznego efektu.

Z grzeczności zamknęła umysł na myśli otaczających ją towarzyszy.

- Znam wielu magów o podobnych charakterach i zachowaniu - odparł Torst. - Ale w naszym szanownym gospodarzu faktycznie jest coś, co mi nie odpowiada. Może ma złote serce ukryte pod płaszczykiem takiego a nie innego zachowania - stwierdził tonem pełnym wątpliwości.

- Złote jak to krasnolud, jeśli już mamy sie stereotypami bawić. Nie, to nie fakt ze jest magiem, coś jest na rzeczy. - Powiedział Mat zamieniając miejscami dwa podobne do siebie kryształy i rozglądając się dalej po pomieszczeniu. - Ja nie muszę się wypłacać, królowa zgodziła się dać nam wszystko co będziemy chcieli kiedy wrócimy, jeśli nie wrócimy to się nie będę musiał wypłacać... Wiec czym dokładnie mam się przejmować? - Zęby tancerza ponownie zabłyszczały, gdy ten w niemalże pijackim piruecie obkręcił się zostawiając kolekcję kryształów za sobą.

- Ta, jasne... Tylko najpierw trzeba dożyć wypłaty - odparł Torst. - A magowie są zapalczywi - dodał z uśmiechem. - I wybuchowi.

- Czasem też najpierw robią, a potem myślą... - odezwała się Shaena przy milczącej aprobacie pseudosmoczycy - Dobrze byłoby dowiedzieć się, cóż tak ważnego przeszkodziło Haffnarowi w ugoszczeniu nas i tym całym przekazywaniu informacji... - rzuciła od niechcenia, koncentrując się na zaklęciu.

Nie wiedzieć czemu, spoglądała akurat na Mata.

- Niby tak, niby tak. - Westchnął i postarał się rozpłynąć w cieniu na oczach wszystkich i ruszył nieco się rozejrzeć.

Czarodziejka uśmiechnęła się lekko.

~ Dobry jest.

~ Podejrzany. ~ syknęła w jej myślach Astra, wpatrując się w otoczenie.

- Ale za to kryształy ma ładne - dodał najmniejszy towarzysz przyglądając się jak zahipnotyzowany zabawie Mata. Gdy ten skończył przybrał minę na styl “Ja chcę jeszcze raz” jednak nic już nie powiedział po upomnieniu brodatego czarodzieja.

- A jeśli on współpracuje z panem Grimem? Nie było by nam to na rękę. Oj wielce by to przeszkadzało. On ma klucz do wrót i nawet jeśli sam nie umie go zamontować, to ktoś mu pomoże. My nie mamy klucza, a to jest pewien problem... Ale nie martwcie się. - rzekł radośnie po czym dodał szeptem i zasłaniając twarz z jednej strony jakby ktoś za jego plecami miałby go podsłuchiwać. - Zapisałem sobie wymiary, więc i zapasowy uda mi się wyciąć.
Maluch nie był złą osobą, a do tego czasem bywał lekko rozkojarzony. Nawet nie pomyślał że mógł by oddać inne koło zębate, a mag nawet by się nie zorientował, samemu zachowując klucz.


_________________________
*Shaena rzuca wykrycie myśli
 
Kerm jest offline  
Stary 19-03-2013, 11:08   #24
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Najpierw usłyszeli kroki, a po chwili w wejściu do izby stanął Haffnar z typową dla siebie, obojętną na wszystko miną.
- Wybaczcie moi drodzy... - dał krok naprzód i wtedy coś w jego, a może pod jego szatą, zadzwoniło głośno. - Hmmm...? - popatrzył na bliżej niezidentyfikowany punkt na swojej szacie, po czym marszcząc brwi powtórzył to z każdym z przybyłych. “Któryś z tych pajaców przygotował tutaj zaklęcie...”.
- Czy czegoś się obawiacie moi drodzy? - zapytał tonem pasującym opiekunce dla dzieci. Rozejrzał się po regałach. “I dotykali moich klejnotów... MOICH!”. - Proszę nie bawić się magią w mojej pracowni. Nie dopóki sam nie pozwolę... Ale do rzeczy. - “bo te ludzie cuchną jak pole po wizycie stada kóz.”- Niewiele mogę wam powiedzieć o samych początkach plagi. - ruszył w kierunku kamiennego stołu. - Dobrze słyszycie, plagi. Zaraza... Brzmi jak katar wobec tego co się tutaj wyprawia. - pochwycił jeden ze zwojów, jednak nie leżący na stole, a mniejszy z szafki obok swego łoża. Zręcznym ruchem rozwinął go na stole.
- Hmmm... A tak. W Poddomie mieliśmy już szesnaście przypadków. Licząc dwa dzisiejsze, będzie osiemnaście. - “by po ulicach nie łazili jak prosiłem, to by byli zdrowi pewno”. - Pierwszy miał miejsce w domu rodzinnym Baargina Pękniętego Młota. Ale to nic dziwnego... Przyjął w progi kuzynkę, która przybyła tutaj z Aelin Culd, nim władze podjęły decyzję o zablokowaniu swobodnego dostępu do Poddomu. - wzruszył ramionami i parsknął pod nosem. “Ci lordowie to idioci... Prostactwo. Prawie jak powierzchniowcy.” - Zaś jeśli o Aelin Culd chodzi... Złoty Topór, będzie na ludzki. - spojrzał na Mata, który w jego oczach musiał wyglądać na najmniej kumatego z towarzystwa. - Miasto dość istotne na szlaku, na północy. To tam dowiedzieliśmy się o pierwszych przypadkach. Ale niewykluczone, że cholerstwo przylazło i jeszcze skąd indziej. Teraz Aelin Culd jest odcięty, przynajmniej od ścieżek na południe, a plaga zbiera tam swoje żniwo jak... - “Psia mać, Haff, przecież nie znasz się na rolnictwie.”- Zbiera je duże. - wydukał ostatecznie. - Pytania?

Obojętna mina Haffnara musiała zrzednąć, gdy wyczuł zawirowania w przepływie Splotu i zauważył, że kryształy i kamienie ruszano.
- Przezorny zawsze ubezpieczony. - Shaena odparła lekkim tonem na pytanie o obawy.
Jakby nie było magia i tak ją otaczała, wpływając na nią nieustannie przez cały czas. To zdecydowanie ułatwiało podtrzymywanie wykrycia myśli w taki sposób, by krasnolud nie wyłapał go natychmiast.
~ Powinnaś bardziej uważać. Zorientuje się. ~ strofowała ją Astra.
~ Ciii, nie przeszkadzaj. Wykręcę się. ~ odparła czarodziejka na szybko, by skupić się dokładnie na rozróżnieniu słów gospodarza od jego myśli i nie palnąć gafy.
- Zablokowanie swobodnego dostępu do Poddomu nie wydaje się takim głupim pomysłem. Rozumiem, że jego powodem było rozprzestrzenianie się zarazy gdzieś dalej? - Shaena przyglądała się Haffnarowi z niejakim rozbawieniem - Wygląda na to, że cokolwiek to jest, uderza dość... losowo? Próbowaliście to leczyć? I zwyczajnie, i magicznie? Jakkolwiek?
~ Dziwne to. ~ mruknęła Astra, a Shaena całkowicie się z tym zgadzała.
- Ewentualnie zwyczajnie tutaj przewietrzyć. - Parsknął Mat na pytanie towarzyszki o próby leczenia plagi. - Świeże powietrze mogłoby pomóc... ale to tylko sugestia. - Tancerz wzruszył ramionami i rozejrzał się po laboratorium, ponownie próbując dostrzec coś niedużego, czego zmiany miejsca mag nie dostrzegłby od razu, a sprawiłoby mu później nieco kłopotu.
- Losowo...? - ni to stwierdził, ni to zapytał krasnoludzki mag, spoglądając w sufit. - Kierunek, z którego przybyło wydaje się częściowo określony. Aelin Culd leży na północy od Poddomu. Zatem tam szukałbym na waszym miejscu źródła... - “Na szczęście królowa nie przydzieliła mi tego samobójczego zadania.” - Tutaj możemy jedynie gdybać, kolejne ofiary zarazy miały kontakt z rodziną kobiety z Aelin Culd. A tamci z innymi... I tak dalej. Takie już ścieżki zarazy, pani Ardalan. - wzruszył ramionami.
- Mam na myśli to, że niektórzy zarażają się, idąc ulicą, a niektórzy nie, nieprawdaż? To wskazuje na pewną losowość... - uściśliła.
“Szybko wyciągasz wnioski smarkulo...”
- Nie powiedziałbym. Wszystkie ofiary, co stwierdziliśmy, miały kontakt bądź też przebywały w pobliżu zarażonych wcześniej. Trudno jest sprecyzować niekiedy, jak bliskie było to obcowanie... Ale raczej nie łapią tego jak kataru, od byle przeciągu. Niestety zbyt niewiele wiemy o początkach zarazy w Aelin Culd, by móc wysnuć jakiekolwiek wnioski co do miejsca narodzin plagi. Wydaje mi się, że to stanie się niedługo waszym zadaniem.
Dzielnie walczyła z cisnącym się jej na usta uśmiechem w reakcji na "smarkulę".
~ Co się głupio cieszysz, on ma dużo racji w tej kwestii. ~ rzuciła srebrnołuska z rezygnacją.
- Czyli podsumowując musimy po prostu znaleźć sposób, by wyjść z Poddomu i ruszyć ku Złotemu Toporowi. - z przekorną satysfakcją użyła ludzkiego tłumaczenia nazwy - Więc chyba pozostaje nam czekać na efekty działań pozostałych... - spojrzała po swoich towarzyszach, ciekawa, czy ktoś ma coś jeszcze do powiedzenia.
“Naprawdę tacy zostają wśród ludzkiej rasy czarodziejami? Niosącymi mądrość i światłość wśród chaosu... Naiwniaczka.”
- Tak, tak.
Shaena już, już prawie, już ciut... miała na końcu języka coś w stylu “Tak, Haffnarze, zdolnymi czarodziejami!”, już prawie otworzyła usta, ale wściekły syk w jej umyśle przywołał ją do porządku i zdmuchnął nawet uśmiech z jej twarzy.
~ Shaeno, opanuj się. To jest poważna sprawa. Krasnoludy umierają, zaraza panoszy się pod ziemią, a Ty się zwyczajnie bawisz w najlepsze. Jako twoja opiekunka i mentorka ostrzegam, że możesz sobie przez to napytać biedy. I pół biedy, że sobie, ale przy okazji tym wszystkim, z którymi podróżujesz. ~
Czarodziejka posłusznie spoważniała i uspokoiła rozchwiane emocje, nauczona doświadczeniem tego, że Astra jednak często miewa rację.

Haffnar zbliżył się, jakby niechętnie, do kufra leżącego w nogach jego łoża i otworzył go, sapiąc lekko pod ciężarem wieka. Przyjrzał się wnętrzu, po czym wydobył z niego zwój o poszarpanych krawędziach.
- Jeśli chodzi o drogę na północ... Prócz niewielkich posterunków kolejną, większą osadą jest jedynie Aelin Culd. To mapa, jeśli będzie wam potrzebna. - ułożył zwój na stole.
“Długo masz zamiar kontynuowac tę dziecinadę kobieto?”- usłyszała tym razem w myślach Haffnara, który popatrzył przy tym w kierunku Torsta.
- Jeśli macie inne pytania, postaram się udzielić na nie odpowiedzi. Jednak pamiętajcie, że nie posiadam wielu z nich.
Dziewczyna była prawie pewna, że pytanie było celowe i umyślnie skierowane w jej stronę. Czyli pewnie wiedział, może nawet wiedział od początku i pogrywał sobie z nią, tak jak ona chciała pogrywać z nim. Chyba faktycznie powinna być ostrożniejsza.
- Dziękujemy. Mapa z pewnością się przyda.
- Mam chyba ważniejsze pytanie, czy do tej pory zarażały się wyłącznie krasnoludy, czy inne rasy też są podatne na to choróbsko? - Co prawda większość ich małej wyprawy stanowiły krasnoludy, ale gdyby plaga atakowała jedynie umysły brodaczy, mogłoby to zostawić mu jakieś światełko w tunelu.
- O! Mapa! W końcu! Tyle nam obiecywano tę mapę, a tu nigdzie nie było. - ucieszył sie gnom na siłę starający się dopchać do stołu z owym pergaminem. Nie było to łatwe, a nawet gdy i to mu się udało, musiał stać na palcach, by cokolwiek zobaczyć. - Wychodzi na to, że zarazić się można poprzez styczność z zarażonymi, tak więc jak mój genialny umysł już to sugerował przed Wrotami, wypadałoby zainwestować w jakieś maski ochronne przed wdychanym powietrzem. Niestety jest to dość drogie, toteż, trzeba by było skombinować jakąś tańszą wersję. Wiecie o co mi chodzi? Znaczy, czyli o taką, na którą nas będzie nie dość że stać, choć to problemem zdaje się nie być, zwłaszcza że ponoć nagroda nasza może wynosić górę złota naszej wagi... Skoro o tym mowa, wychodziłoby na to, że jestem najbardziej pokrzywdzony, gdyż nie ważę sporo, chyba żebym założył cały kombinezon i wypakował swój ekwipunek na wagę, ale czy to by było uczciwe? Zresztą zbroja niejednego z nas zdaje się być cięższa od całej mojej postury, ale mniejsza o to, bo przecież chciwy nie jestem, tylko małe niedociągnięcie w takim rozumowaniu widzę. Większym problemem zdaje się być czas, gdyż i nawet dekadzień mogłoby zająć stworzenie takich ochronnych zabezpieczeń, to też proponuję byśmy od teraz nosili chusty na ustach zamoczone w jakiejś chemicznej substancji nie przepuszczającej zarazy. Z tego co wiem alkohol znacznie odkaża rany, pozytywnie wpływając zarówno na te wewnętrzne jak i zewnętrzne, toteż sądzę, że moczone w spirytusie chusty zapewnią nam dobrą ochronę przed podzieleniem losu berserkerów. Hi hi hi - zaśmiał się najmniejszy z wyprawy, wyobrażając sobie wiecznie pijane społeczeństwo brodaczy. Spoważniał po chwili, bowiem niewiele to by się od stanu rzeczywistego różniło. - No i dotyk. Odradzam chodzenia z gołymi dłońmi i bezpośredniego kontaktu z czymkolwiek. I częste kąpiele wielce by przydatne były. Czy byłbyś w stanie przekazać takież instrukcje swym braciom? I siostrom? Znaczy innym krasnoludom. Ale tak się mówi o ziomkach, prawda? - zakończył Rafunk wpatrując sie w maga.
Shaena przypatrywała się maluchowi i przysłuchiwała jego słowom z istną fascynacją. Rzadko kiedy spotykała kogoś kto mówił więcej od niej. A szczególnie już tak bardzo dużo więcej.

- Czy ktoś spróbował pozaznaczać na mapie miejsca, gdzie pojawiła się ta zaraza? - spytał Torst, gdy Rafunk przestał ich zalewać potokiem słów.
Haffnar przez całą tyradę wpatrywał się w Rafunka jak w szaleńca.
- Taaak... Przekażę twe sugestie dalej. Ale mieszkańcy już na własną rękę podjęli pewne... Kroki. - wywracając oczyma, spojrzał na Torsta. - Wiemy, że do Aelin Culd zaraza przybyła. Nie zrodziła się tam, gdyż kilku uciekających do Poddomu braci wspominało o uchodźcach z jeszcze odleglejszych czeluści, którzy tracili rozum. Niestety, nikt ścieżki wam nie nakreśli. Chyba, że kapłani przysłani przez królową. Ale przepadli... Widzicie, ja miałem opanować sytuację tutaj. A wasi poprzednicy zbadać zarazę i probować ją leczyć. Wiem jedynie, iż drugi z nich wymaszerował z Aelin Culd. Wspaniałomyślny jednak nie był na tyle, by napisac w liście, gdzie dokładnie udaje się dalej. - z ponurą miną ułożył dłoń na mapie, wskazując palcem Aelin Culd. - Musicie ruszyć tutaj. To jedyne miejsce, gdzie mogą czekać odpowiedzi na inne pytania. Może ktoś z mieszkańców będzie wiedział, co kapłan postanowił dalej?[/i]
Ostatecznie Haffnar zatrzymał wzrok na zakapturzonym człowieku.
- Zaś co do ofiar tego ohydnego brzemienia... Nie nosi go nikt prócz mych braci. Przynajmniej aż do tej pory nie trafił się żaden umierający gnom. - popatrzył wymownie na Rafunka. - Licho swojego nie weźmie...
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - mruknął ironicznie Torst. - Pozostaje nam tylko poczekać na resztę drużyny i ruszać w drogę.
- Mniej więcej, miło że póki co dopada tylko krasnoludy, przynajmniej jak wszyscy popadacie, będzie miał was kto wynieść... wytargać na linach się znaczy. - Parsknął Mat, faktycznie nie miało sensu dłużej tu zagrzewać miejsca.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”

Ostatnio edytowane przez sheryane : 19-03-2013 o 21:49.
sheryane jest offline  
Stary 26-03-2013, 15:41   #25
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=G6antggGlH8[/MEDIA]

Zgromadzenie Lordów

Grupa przewodzona przez Hadriana ruszyła w ślad lorda i jego świty przez wielkie wrota zwieńczone posągami przodków. Atmosfera między jej członkami była wyraźnie napięta, gęsta rzec można tak bardzo iż zatrzymała by w locie ciśnięty topór.
Sam Hadrian spoglądał spode łba na braci Holderhelk, nie śpiesząc się zanadto ku skrytemu za przejściem i długim korytarzem wnętrzu kongresu. I chyba nikt się temu nie mógł dziwić. Po drugiej stronie czekało go nie lada wyzwanie- rozmowa z obecnymi lordami, oby przychylnymi koronie, przekonywanie ich i z pewnością setki słownych utarczek. Prze chwilę pożałował, iż nie pozwolił bliźniakom załatwić sprawy po swojemu, u wejścia tego miejsca określanego mianem "chwalebnego".
Swym niepewnym krokiem Hadrian poprowadził towarzyszy przez skąpany w półmroku tunel, u kresu którego czekała na nich wielka, owalna sala. Rzędy wykutych w skale siedzisk wznosiły się wysoko w górę i mimo, że w tej chwili większość była pusta nie trudno było zrozumieć jak wiele krasnoludzkich głów ma wpływ na losy królestwa. Niskie, gniewne głosy których echo dało się słyszeć jeszcze w tunelu zamilkły, a dziesiątki par oczu spoglądały spod krzaczastych brwi na grupę krasnoludów jaka niespodziewanie wtargnęła na obrady.
Hadrian rozejrzał się dookoła z miną skazańca, ostatecznie zawieszając spojrzenie na lordzie Grimie i jego świcie, którzy wspinali się po schodach na podwyższenie służące a mównicę.
- Grim z klanu Wirującego Młota pragnie przemówić przed zgromadzeniem!- huknął podeszły wiekiem krasnolud, bez pardonu zajmując miejsce na mównicy.
- W temacie?- po sali rozszedł się wątły, drżący a mimo to stanowczy głos. Dopiero teraz Hadrian jak i jego towarzysze zauważyli zgarbionego, pomarszczonego krasnoluda zasiadającego na trybunie, wprost przed mównicą. Nie jeden rzekłby śmiało - oto stał przed najstarszym zipiącym krasnoludem, zniszczonym przez niejedną beczkę piwa i gorzałki, mordobicia i ciężar obowiązków. Na jego pomarszczonej, pokrytej głębokimi jak szrama po cięciu ostrzem bruzdami twarzy dało dostrzec się cień malunków, które w latach młodości na pewno były powodem do dumy. Oczy zaś, skierowane jakby w pustkę, przesłaniały bielma.
- Zdrady, lordzie protektorze! Zdrady królestwa, próby obalenia porządku oddanego nam przez przodków i zniszczenia tej chwalebnej instytucji!
Wśród zasiadających na trybunach reprezentantów klanowych przemknął tuzin szeptów, które zsumowane razem przypominały syknięcie wielkiego węża. Hadrianem wstrząsnął dreszcz.
- To kłamstwo!- wrzasnął młodzik.
- Prawo głosu ma tylko osoba na mównicy, bądź reprezentant klanowy z trybun.- stwierdził do ogółu lord protektor, nadstawiając lewe ucho. - Mówcie lordzie Grim, jednak oby było warte to przerwy nad przyjętym dzisiaj tematem obrad.
- Psia jucha, gadam przecie! Zdrada, hańba!
- W czyjej osobie?
- Królowej i jej kundli!
- Cóż to za wymysły, do kurwy nędzy!
- jeden z brodaczy na trybunach poderwał się na nogi uderzając okutą w stal dłonią o kamienną ławę przed nim.
- Nie udzieliłem głosu reprezentantowi Skruszonej Skały.- w głosie słabym dało się odczuć reprymendę, na co pieniacz niemal się skulił. Trzeba było przyznać, ze stary posłuch to miał...
- Mówcie jaśniej lordzie Grim... To bardzo nieostrożne słowa.
- Nasza wspaniała królowa-
nasączył te słowa jadem.- Postanowiła zamknąc nas tutaj, pośród zarazy jaka trawi trzewia królestwa. Niechybnie po to, by ukatrupiła i nas! Po co zapytacie się? Aby zapewnic koronę kolejnemu maminsynkowi ze swego klanu! Co więcej, przysłała tutaj tego szczyla, co ledwie przestał srać do kąta, bez naszej zgody namiestnikiem czeluści go ogłaszając. Do tego doszło, że koronie pozwolimy przeskakiwać nad wolą Zgromadzenia?! Po moim trupie, kurwa mac! Dokonuje się tutaj wybebeszenie nas, w pełnej tego słowa mocy! - na dodanie mocy swym słowom uderzył pięścią w mównicę.
Tym razem głosy pośród trybun stały się wyraźniejsze i bez trudni rozpozna się w nich dało oburzenie. Wcześniej zaintrygowane spojrzenia, jakie towarzysze Hadriana czuli na karku teraz świdrowały ich z potęgą śruby wkręcanej rękami giganta.
- Spokój! Spokój mówię!- jak nakazał lord protektor tak też się stało.- Chłopcze... Podejdź do mównicy.- polecił spoglądając w sufit.
- Czuję, że nie da się już tego odkręcić...- mruknął pod nosem gładkomordy krasnolud, zerkając na swych towarzyszy.- C'ath, zechcesz mi towarzyszyć?
Niepewnym krokiem młodzik zbliżył się do mównicy, gromiąc spojrzeniem lorda Grima, stojącego tuż obok.
- Hadrian z klanu Rozpalonej Kuźni. Namiestnik Czeluści z woli królowej.- przemówił twardo, nie zważając na pomrukiwania oburzonych lordów.
- Zatem to co rzekł lord Grim jest prawdą chłopcze? Królowa wydała edykt bez narady ze Zgromadzeniem?
- Tak lordzie protektorze... Wierzę jednak. Nie! Ja to wiem. Zrobiła to aby królestwo i swych poddanych, także lordów chronic przed obłędem. Któż nie postradałby rozumu, nie poddał się lękowi w obliczu zarazy tak straszliwej?
- Nazywasz nas tchórzami gołodupcu?!
- krzyknął ktoś z trybuny.
- Cisza! Głos ma Rozpalona Kuźnia. Rozumiesz chyba jednak chłopcze, że prawa jakie w spuściźnie od przodków otrzymaliśmy mają właśnie na celu powstrzymanie chaosu? Spójrz dookoła... Jak jednym gestem królowa, którą teraz tutaj reprezentujesz zamęt wywołała. Czy masz dowody by słowom lorda Grima zaprzeczyć? By uspokoić swych braci i siostry, iż królowa świętego porządku nie chce zmienić?
- Wszyscy dobrze wiemy jaka jest to jędza!
- warknął nagle lord Grim rozglądając się po trybunach. - Ilu z nas, w trakcie elekcji padło ofiarą jej zapędów? Jej intryg? Komu diamentami zapłaciła, komu ziemię przekazała, kogo ośmieszyła i ilu na ścieżkę potępionych wysłała by koronę w łapska złapać?! Czy głębinowy mór nie jest okazją idealną...
- Lordzie Grim! Zamilczże bo będę zmuszony was usunąć z obrad!

Hadrian rozejrzał się dookoła w milczeniu, biorąc przy tym głęboki oddech. Jego towarzysze jedynie mogli się domyślać jak wielce przytłoczony sytuacją czuje się teraz ten młody krasnolud, który nigdy do polityki przyuczany nie był.
- Jak moja ciotka koronę otrzymała... Nie wiem. I po szczerości wiedzieć nie chcę, bowiem nie dla polityki mnie tutaj przysłano. Nie po to bym jarzmo nad lordami trzymał a wszystkimi siłami przywrócił ład i porządek królestwu i bezpieczeństwo mieszkańcom czeluści. Zapytam jedynie, czy oskarżenia padające z wściekłych ust lorda Grima nie padały z tej mównicy setki razy, ilekroć ktoś nowy na tronie zasiadał? Wybić konkurentów mówicie...- spojrzał na jednego z krasnoludów na trybunach. - Czy kiedy wasze wykopy sięgnęły Smoczych Pieczar królowa nie posłała znacznych posiłków na odparcie smoczej poczwary? Jeśli dobrze pamiętam klan Srebrnej Tarczy był konkurentem królowej w wyborach. - spojrzał w inne miejsce trybun.- Kolejnym przykładem niech będzie historia klanu Tęgich Pięści, którym pomogła siłami królewskim w eksploracji północnej, kiedy wyczerpały się wasze kopalnie. Świadectw jej działania w trosce o dobro królestwa, o zachowanie jego siły i bezpieczeństwa wymienić mogę wiele, wy lordowie zapewne jeszcze więcej!
- Co za pierdolenie, byś moją żonkę nim połechtał!
- wyśmiał Hadriana Grim.- Nie dajcie się zaślepić bracia! Upierdolmy mu łeb, tu i teraz. Pójdźmy razem na Wrota i odbierzmy co naszym być powinno!
- Cisza.- rozkazał protektor.- Czy reprezentanci gotowi są zając stanowisko w sprawie?
Tym razem do wnętrza sali wlała się nie wiadomo skąd całkowita cisza. Każdy brodacz spoglądał na swego sąsiada, to na Hadriana i lorda Grima.
- Nie ma zatem co gęby suszyc próżną gadaniną. Historii naszej nie zapisali wielcy mówcy. Karty jej splamione są krwią wylaną za honor, prawdę i chwałę narodu. Nich i tym razem zdecyduje topór.
- Ha! Aż mnie świerzbi! Pokażesz młokosie co umiesz na arenie!
- Lordzie protektorze, moim prawem jest wystawić czempiona.
- Owszem, jesteś w stanie przywołać takiego?
- W takim razie i ja swego wystawię, a topory i tak skrzyżujemy. I będę posyłał nowych, póki twój ostatni przydupas się nie wykrwawi!
- Hadrianie z Rozpalonej Kuźni...
- zaskrzeczał protektor.- Ilu masz przy sobie pomagierów?
Hadrian blady jak wapienna skała zerknął za siebie.
- Czterech, lordzie protektorze. Gotowych walczyć za prawdę.
- Niech się zatem stanie... Pięć pojedynków zadecyduje o mocy królewskiego nadania. Jeśli przyjdzie Ci dotrwać kresu tej próby w oczach naszych zostaniesz Namiestnikiem Czeluści. Niech chwała będzie prawu przodków!



+-+-+


-Czuję, że przyjdzie wam zbierać moje truchło...- mruknął niezadowolony Hadrian, w czasie kiedy jeden z przydzielonych krasnoludów pomagał mu zakładać zbroję. Nieco za tęgą jak na pozbawionego brody grotołaza, który do wojaczki skory nigdy nie był.
Cała czwórka oczekiwała rozpoczęcia walk, z których ta Hadriana miała być ostatnią, w niewielkim pomieszczeniu u szczytu mostu przewieszonego nad zdawałoby się bezkresną przepaścią. Arena w kształcie okręgu, otoczona ośmioma wielkimi kolumnami była właśnie szykowana do batalii. Rozpalano pochodnie, sprawdzano czy krata umieszczona nad otworem w jej centralnej części gotowa jest na przyjęcie okutych w ciężkie pancerze śmiałków. Niepokoić mógł fakt, że uginała się ona znacznie nawet pod pracującymi na niej brodaczami, którzy z aprobatą machali głowami tak, jakby balansowanie na granicy wytrzymałości było efektem pożądanym.
-Thoriku, jeśli łaska... Nie wyczerp całej cierpliwości Srebrnobrodego tak by przed moją walką okazał łaskę. I błagam was wszystkich, nie dajcie się zabić. - na jego twarzy pojawił się grymas, kiedy giermek zacisnął mocno jeden z rzemieni zbroi. - To dopiero początek podróży i strach mi pomyśleć cóż się stanie z naszymi braćmi jeśli zawiedziemy. Nawet takimi jak lord Grim.- spojrzał w stronę mostu, przez arenę na pomieszczenie w oddali gdzie szykowała się świta Wirującego Młota. - Zawsze był pieniaczem jednak ostrożnym w tak wielkich osądach... A może i jego dopadł mór? Jak sądzicie?




Czarująca gościnność


Wydawało się, że Haffnar z niejaką ulgą rozstał się z ciekawskimi czarodziejami i uszczypliwymi komentarzami Mata. Z uśmiechem na twarzy, trudnym do określenia - czy był to kpiący czy też zwyczajnie serdeczny- wyprowadził ich ze swej pracowni, prowadząc w głąb posiadłości.
- Dopóki nie powróci Hadrian możecie zatrzymać się tutaj. Dom ten pełen jest pustych izb, gdzie spokojnie nabierzecie sił przed dalszą drogą, a będzie ona mordercza, przynajmniej dla tych, którzy nie przywykli do podziemnego klimatu.- zerknął zadowolony na Mata. - Nie przyjmę odmowy, nie godzi się byście szwendali się po ulicach Poddomu, kiedy panuje tam zaraza. Yaeron poda wam strawę i trunki. Oczywiście z powierzchni, tak by nie ryzykować waszego zdrowia.

Izba zaoferowana przez Haffnara znajdowała się w głębi posiadłości wyrwanej z posiadania surowym skałom. Pustka panująca w posiadłości wydawała się wręcz nienaturalna, budząca pewien niepokój. Po cóż samotny czarodziej zajmował tak wielką przestrzeń i co więcej trwonił ją. Świadczyć to mogło albo o jego wybujałym ego, bądź też o lęku przed samą zarazą i chęci odcięcia się od potrzebującego ludu. A być może było zwyczajną głupotą?
W przestronnym pokoju znajdowało się kilka łóżek, również "skalnych", pod którymi można było rozpalić węgle, tak by chłód skał otaczających gości z każdej strony nie doskwierał w trakcie odpoczynku. Drewniany stół, pokryty warstwą kurzu i zdobione krzesła znajdowały się w jej centrum, raczej nie przygotowane jeszcze na właściwe przyjęcie gości czy obiecanej strawy. Dla magów pocieszeniem mógłby być jednak dwa regały pełne ksiąg, których też od dawna nikt nie zaszczycił dotykiem, zaś ich wypisane pismem runicznym tytuły przykuwały spojrzenie.
Kilka długich chwil minęło, nim Yaeron pojawił się z jedzeniem - rondlem gorącej, kwaśnej w zapachu zupy pełnej mięsa, kaszy i posiekanej cebuli. Z wysiłkiem ustawił go na stole i czmychnął czym prędzej, posyłając zalęknięte spojrzenie ludzkiej czarodziejce. Wiadomo do czego wiedźma była zdolna?
Nim ktokolwiek dokończył swoją porcję parującej polewki, stało się coś nietypowego, a przynajmniej niespodziewanego.
Zajadająca ostrożnie zupę Shaena drgnęła, upuszczając łyżkę zdawało by się bez powodu, a jej spojrzenie z miejsca padło na drzwi.
- Słyszeliście to? Coś tam się dzieje...
Smoczyca na jej ramieniu warknęła zaniepokojona strosząc łuski na grzbiecie niczym kot, na co czarodziejka natychmiast poderwała się z miejsca. Słowami i gestami poruszyła splot Mystry, za którego sprawą drzwi wejściowe w jednej chwili przykryła półprzeźroczysta, jasna powłoka, która zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
- Ktoś nadchodzi.- powiedziała z trwogą, jaką jej towarzysze poczuli sekundę później. Tutaj, pośród jeszcze chwilę temu tak żałośnie pustych korytarzy usłyszeli uderzenie wielu ciężkich buciorów, zbliżających się ku nim.
-Musimy stąd jakoś wyjść. Nie sądzę, by mieli pokojowe zamiary. - nakazała pozostałym.
~ Szukaj wyjścia, kochana. ~ posłała myśl Astrze.




=-=-=-=-=
Nasłuchiwanie:
Trost: 12 - niepowodzenie.
Matrim: 7 - niepowodzenie
Shaena: 18 - zdany [efekty konsultowane z Kaylą]
Rafunk:6- niepowodzenie
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 26-03-2013 o 16:03.
Mizuki jest offline  
Stary 26-03-2013, 16:21   #26
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Czarodziejce nie podobał się specjalnie pomysł przebywania tutaj do powrotu Hadriana. Czuła się trochę jak w więzieniu. Ani wyjść, ani nic dotknąć, ani użyć zaklęcia. Pełne pychy zachowanie krasnoludzkiego gospodarza nie poprawiało jej nastroju. Nie nastrajało pozytywnie i sprawiało, że zarówno dziewczyna, jak i jej smocza przyjaciółka miały nerwy napięte niczym postronki. Na wzmiankę o morderczym podziemnym klimacie, Shaena wykrzywiła usta w parodii uśmiechu. Nie było w tym ani odrobiny wesołości. Mordercze podziemia na zawsze miały budzić w niej tylko jedno wspomnienie.

Dziewczę miało nadzieję, że posiłek pozwoli im nieco odpocząć od wymuszonej uprzejmości i ciągłej analizy nowych informacji oraz zachowania gospodarza. Powoli zaczynała się relaksować, zajadając zupę, ale odległy hałas sprawił, że natychmiast ponownie skupiła się na otoczeniu. W pierwszej chwili nie była pewna, czy to przypadkiem nie tylko złudzenie. Wydawało się bowiem, że nikt inny tego nie słyszał. Po chwili jednak była pewna, że naprawdę coś słyszała. Trudno było ocenić, co się dzieje, ale wyraźnie szło to w ich kierunku. Pośpiech i odgłos ciężkich kroków nie zwiastowały nic pozytywnego. Zresztą Haffnar nie zapowiadał, aby ktokolwiek miał im przeszkadzać. Z kolei dla niektórych byli zwykłymi intruzami w sercu krasnoludzkiego królestwa.

Shaena nie czekała na cud czy objawienie. Nie było czasu na to. Miniaturka srebrnego smoka wzbiła się pod sufit ledwie myśli czarodziejki do niej dotarły. Z ich obu to Astra dysponowała lepszymi, bardziej czułymi zmysłami.
- Jeżeli jest tu jakieś inne przejście, to na pewno nie skrywa go magia. - poinformowała pozostałych.
~ Nie każda ukryta ścieżka, musi być magiczna. ~ mruknęła smoczyca, kołując pod sufitem i zaglądając w każdy dostępny zakamarek.
~ Wiem. Dla takich jak ja nie byłaby wtedy ukryta... ~ skomentowała Shaena, podchodząc do drzwi i nasłuchując.

Trzepoczące skrzydła małej smoczycy tworzyły srebrzystą mgiełę wokół jej smukłego ciała, gdy zawisła w powietrzu przy regałach pełnych ksiąg.
~ Shaeno, tu coś jest. ~ przesłała podopiecznej, wyciągając łeb ku meblom.
Czarodziejka odeszła od drzwi i zaczęła przyglądać się regałom. Milczała chwilę, wymieniając informacje z Astrą.
- Mamy tu drugie wyjście. Astra czuje tam świeży powiew wiatru. - wyjęła na próbę kilka ksiąg, poszukując czegoś, co poruszy ukryty mechanizm i otworzy tajemnicze drzwi - Rafunku, Ty jesteś w tym najlepszy. Jestem pewna, że znajdziesz sposób, by nas stąd wydostać. - uśmiechnęła się czarująco do malucha, z całego serca wierząc, że kto jak kto, ale on poradzi sobie z taką drobnostką.
- Nie lubię nikogo poganiać, ale mamy mało czasu. - dodała, oglądając się za siebie, ku drzwiom.

=-=-=-=-=-=
Astra - przeszukiwanie - 15
Astra - spostrzegawczość - 27
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 26-03-2013, 21:02   #27
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Haffnar był z jednej strony bardzo gościnny - zaoferował im kwaterę tudzież posiłek. Z drugiej strony - sam nie raczył się nimi zajmować, a wyznaczony dla nich pokój nie widział sprzątaczki od ładnych paru lat. Podany posiłek również pozostawiał wiele do życzenia.
Jako że nie wiadomo było, kiedy będą mieli kolejną okazję na zjedzenie tego, co przyszykuje kto inny, nie wypadało jednak narzekać.
Afreeta nieco kręciła nosem, częstując się kawałkiem mięsa, który Torst dla niej wyciągnął z garnka, ale jednak zjadła wszystko. Najwyraźniej również doszła do wniosku, że trzeba jeść, co jest i póki jest.
~ Jadałam lepsze rzeczy ~ powiedziała. ~ Ale na bezrybiu... Eh... Daj jeszcze kawałek ~ dodała.

Pragnienie Afreety nie zostało jednak spełnione.
Podniesionego przez Shaenę alarmu nie wolno było zlekceważyć, tym bardziej że po chwili Torst również usłyszał czyjeś kroki. Zbliżające się coraz bardziej. I bynajmnie nie należące do jednej osoby.

- Albo szukają Haffnara - powiedział - albo też nas. Bez względu na wszystko lepiej byłoby, gdyby nas tu nie spotkali. Albo będą mieli jakieś wątpliwości do nas, jako do nas, albo oberwiemy jako goście i zaufani Haffnara.

Tylne wyjście.
Nie da się ukryć, ze to dobry pomysł.
Na miejscu Haffnara, który zdaje się nie cieszył się zbytnią popularnością, Torst załatwiłby sobie takie. Ale czy Haffnar, choć zarozumiały, był dosyć mądry, by przewidzieć taką możliwość?
Sądząc po słowach Shaeny - był na tyle przewidujący i drugie wyjście istniało.

- Przez chwilę można ich powstrzymać - powiedział Torst - ale to by nie zrobiło dobrego wrażenia. Lepiej zniknąć bez śladu.

Podszedł do regałów z książkami, ale nie zdołał znaleźć nic. Żadnego przycisku czy dźwigni.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-03-2013, 14:56   #28
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Rafunk spojrzał zdziwiony na krasnoludzkiego maga. Rafael... Cóż za piękne imię. Takie dostojne, poważne. Godne maga. Taaaak z całą pewnością godne maga. No więc skoro jestem szanowanym magiem wśród dumnych i honorowych krasnoludów czemuż miałbym nie przyjąć tak wspaniałego podarku jakim było nowe miano. Taaak, Rafunk Rafael Alehandro Tortes Ukar Johzyn Skrobek Igor Elmo, Popraniec armii nieokiełznanej ilości elektronów i Wielki wynalazca przerwy trzeciośniadaniowej, Drugi z żyjących pośród maszyn, Ocalały z wielkiego resetu, Żelazny gnom II brzmiało o wiele patetyczniej i poważniej niż samo Rafunk Alehandro Tortes Ukar Johzyn Skrobek Igor Elmo, Popraniec armii nieokiełznanej ilości elektronów i Wielki wynalazca przerwy trzeciośniadaniowej, Drugi z żyjących pośród maszyn, Ocalały z wielkiego resetu, Żelazny gnom II. Przeszło gnomowi w ułamku sekundy przez jego dziwnie skomplikowany umysł. Uśmiech wielki zagościł na jego ustach, a oczy wdzięcznością kipiały. Zapewne brodacz zastanawiał się, co też ten kurdupel śmieje się jak głupi jakiś czy co, jednak nawet myśl to nie przyszło mechanikowi. Wciąż zadowolony z sytuacji i nią przejęty, wyciągnął jedno z kół zębatych i podał je wyciągającemu dłonie Haffnarowi.
- Proszę bardzo. Tylko ostrożnie z tym cudeńkiem. Co prawda jest to tylko koło zębate i zapewne trudno było by je zniszczyć w banalny sposób... - rzekł jednak im dłużej się przyglądał krzepkiemu ludowi, zaczął wierzyć, że rzeczy dla niego niemożliwe, nie dla wszystkich takimi są. - Nawet jeśli nadkruszycie jakiegoś zęba pojedynczego nie będzie miało to wielkiego wpływu na cały mechanizm. A przynajmniej w pierwszych dniach jego działania. Pod warunkiem, że nie będzie działać za często. No ale nie martwmy się. Zresztą ufając znacznie w moje umiejętności sądzę, że byłbym w stanie odtworzyć mechanizm. Znaczy brakującą część mechanizmu. Tak! Bo wielkich drzwi to nawet ja nie jestem w stanie na nowo zbudować Tak więc nie niszczcie ich, bo może się jeszcze przydadzą. Taak. O czym ja to mówiłem? - zadumał się przez chwilę... - Opowiecie historię tego miasta? - spytał się niewinnie, jednak później wielce żałował swej ciekawości.

Gnom nie zdawał sobie sprawy, że przez przypadek oddał nie to koło zębate które powinien. Jednak jego roztargnienie nie pozwoliło mu zauważyć w czas swej pomyłki.

***

Ufał Shaenie, zarówno w sprawie usłyszanych kroków, jak i pewności istnienia tajemnego przejścia. Jednak dziwił się czemuż to mieli niby uciekać? Przecież byli długo wyczekiwanymi gośćmi honorowego maga Haffnara, oraz wysłannikami królowej mającymi rozwiązać sprawy nękające biednych krasnoludów. No przecież nic im nie groziło, zaś czarodzieje zachowywali się jakby obława na nich się rozpoczęła. Jakby psy już spuszczono, zaś kroki nadchodzących istot należały do oszalałych barbarzyńców chcących wypić krew z żył magunów i wyssać szpik z kości ugoszczonych. Rafunk był niemal pewien, że oto nadbiegają służący obciążeń ciężkimi płytami zastawionymi wykwintnymi daniami, może nawet wędzonym knurem z jabłkiem w pysku, gdyż polewka jaką im podali była zapewne przystawką czy... pierwszym... daniem. Jednakże... Rafael - och jakże to imię pięknie spływało z języka i dźwięcznie brzmiało w mych uszach - nie miał zamiaru sprzeczać się z czarownikami. Zapewne oni mogli się obawiać jakichś stosów czy kij wie co, nie Rafunk. Ot to co nie. On nie był niczemu winien. Lecz gnom nie chciał by widzieć wystraszonych mordek swych współtowarzyszy. Zwłaszcza te brodate mogły by wyglądać tak nietuzinkowo, że aż strach podążyć ich spojrzeniem i tokiem myślenia, by samemu się nie przerazić.

Rafunk podrapał się po brodzie, po czym to samo zrobił z głową, mimo protestów Pana Romana. Chrząknął dwa razy przyglądając się pokaźnej biblioteczce.
- Zapewne jakieś okropnie nudne tomiszcze uaktywni mechanizm otwierający owe tajne przejście - rzekł zadumany.
- Torscie? Czy mógłbyś wybrać księgę, która najbardziej by cię zainteresowała lub zaciekawiła? - rzekł poważnie patrząc na krasnoluda, jednak gdy ten przeszukawszy regał niczego nie znalazł, gnom zamyślony oparł się o jedną z półek. Wtem jedna ze ścian obłożonych księgami odsunęła się gwałtownie odsłaniając niewielki wydrążony tunel z niezgrabnymi schodkami prowadzącymi w dół. Rafunk, wpierw niczego nie świadomy, przez przypadek przycisnął niewielką wypukłość w najbliższej półce która to zapewne uruchomiła mechanizm.
- Ha! Znalazłem! Wiedziałem, że znajdę. No bo przecież tak prosty mechanizm nie mógł powstrzymać inżyniera takiego jak ja. Tak więc zapraszam za mną - rzekł z dumą w głosie schodząc pierwszy w dół.

Rzut na przeszukiwanie 33
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 28-03-2013 o 15:00.
andramil jest offline  
Stary 02-04-2013, 15:13   #29
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Posiadłość Haffnara

Towarzysze Rafunka nieśmiało ruszyli jego śladem, po nierównych, stworzonych ręką zalanego w sztok kamieniarza schodach. W momencie kiedy ich twarze zalała panująca na nich ciemność usłyszeli mało cierpliwie dobijanie się do drzwi za swymi plecami.
-Zamknięte!- ryknął ktoś wściekle.
- Przecie to nie Wrota! Rozpierdolić w drzazgi!
Tak szybko jak padły te słowa w ruch wzięto toporzyska, które wgryzały się w drewniane drzwi niczym wygłodniały podróżnik w smakowitą pieczeń.
Żadne z "uciekinierów" nie mogło mieć wątpliwości- ich bliżej niezidentyfikowani prześladowcy szybko ruszą za nimi, bowiem o ile tajne przejście otworzono na czas, w ciemności i pośpiechu trudno było marzyc o odnalezieniu mechanizmu, który je zamknie.
Rafunk całym zajściem jakby dalej mało przejęty, mrucząc coś niezrozumiale pod nosem poprowadził ich w dół, przez niegościnne szczególnie dla wyższych schody. Po plecach wszystkich przelał się zimny dreszcz, kiedy echo przyniosło charakterystyczny dźwięk, a raczej jego brak. Wściekłe rąbanie ustało, zaś uderzenia ciężkich butów stał się znacznie wyraźniejsze. Może właśnie ten fakt wpłynął na brak ostrożności ze strony gości Haffnara? Tajne przejścia mają to do siebie, iż ich właściciele niespecjalnie lubią się nimi dzielić z przypadkowymi gośćmi i zabezpieczają je na taki wypadek.
Jeden ze stopniu zapadł się z cichym trzaskiem pod stopą gnoma, na co ten syknął głośno i rzucił się do przodu. Ściany w jednej chwili zadrżały jakby je sam Moradin młotem zdzielił. Stary, od lat nieuruchamiany mechanizm ostrzegł większość członków grupy na czas. Mat, chwytając pod rękę Shaenę natychmiast poszli w ślady Rafunka, skacząc do przodu nad zapadniętym stopniem, zaś kiedy już wyczyn ten miał powtórzyć Torst... Schody pod jego stopami zwyczajnie osunęły się w dół, spychając czarodzieja w niezmąconą ciemność. Echo uderzenia - jakby workiem kości o kamień - i głośne jęknięcie czarodzieja dały pewność towarzyszą, że przeżył upadek. W następnej chwili wrota nieznanej czeluści zatrzasnęły się, całkowicie zagłuszając głos Torsta.
-Szybciej, szybciej skurwysynu! Znajdźcie tego gnoma!
Głosy nie były już słabym echem. Ich prześladowcy zbliżali się, w licznej grupie. Musieli ruszać...

Na pewnym etapie marsz ciasnym do granic możliwości tunelem zaczął doskwierając nawet Rafunkowi. Tarł głową o sklepienie, łokcie zaś przez cały czas zetknięte były ze ścianami. I tak było mu wygodniej niż ludziom za jego plecami. Ci bowiem już niemal musieli się czołgać, z twarzami otulonymi przez kłęby starego jak sam Poddom kurzu, wzbijanego w powietrze przez ruch drobnych stópek Rafunka.
Gnani głosami zza pleców, ogarnięci dławiącym kaszlem dotarli wreszcie do niewielkich drzwi- zwieńczenia ich ucieczki w nieznane. Różowogrzywy gnom pchnął wrota, na co te jęknęły niczym przypalany ogniem niewolnik.
Oczom śmiałków ukazał się kolejny, tym razem mniej klaustrofobiczny, piwniczny tunel. Powietrze tutaj wydawało się gęste od zapachu pleśni i stęchlizny, wydobywającego się zapewne z worków i beczek o podejrzanej zawartości, jakie wyłoniły się z mroku w świetle pochodni. Te, po najdrobniejszym ruchu zajęły się ogniem jakby na rozkaz, oświetlając dalszą drogę.






Torst Glorson

Lewy bark i ręka paliły żywym ogniem, po tym jak przyjęły na siebie cały impet upadku. Z pewnością utrudniało to czarodziejowi odzyskanie koncentracji i orientację w nowej, mało kolorowej rzeczywistości. Przed sekundą grunt pod jego stopami zniknął jakby tknięty magiczną różdżką, a uczucie nieważkości dalekie było przyjemności- szczególnie kiedy osuwał się w głąb ciemnej otchłani.
Wspierając się o wilgotną, lepką wręcz ścianę Torst powstał na nogi. W tym samym momencie mrok dookoła rozproszyło słabe światło pochodni zawieszonej pod sklepieniem.
Blask odsłonił przed jego oczyma wnękę ścienną, wewnątrz której znajdował się kamienny sarkofag opisany runami: Korthel, syn Gardadiela. Lord Ognistej Rzeki.
Dopiero po chwili Torst dostrzegł kolejny runiczny zapis, nad wnęką przed którą właśnie stał.

- Ty, który śmiałeś wejść na ścieżkę poległych staniesz się ich zdobyczą-



W tym momencie czarodziej usłyszał od lewej dźwięk, który w normalnych okolicznościach wziąłby niechybnie za wycie wiatru... Tylko skąd przeciąg tak głęboko pod ziemią? Pomijając groźbę płynącą ze słów zapisanych nad sarkofagiem zapomnianego lorda.
Utkwił swoje spojrzenie w długim, wypełnionym kolumnami korytarzu, z którego to wydobył się żałosny dźwięk.



Arena

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=lZFaSyAXS3w[/MEDIA]

Storn jako pierwszy wyszedł na płytę areny by walczyć za królową i misję, jaką z jej polecenia nieśli wraz z Hadrianem. Bez większego przejęcia wpatrywał się w barczystego krasnoluda o siwej, splątanej w warkocz brodzie. Krępy i odziany w płytową zbroję z przyłbicą ozdobioną postawionymi na sztorc rogami wyglądał... Komicznie. Jedynie zacięta mina awanturnika, który nie jedno manto zebrał jak i spuścił dawała Stornowi do myślenia.
- Argaris Wirujący Młot!- wrzasnął lord Grim w kierunku zawieszonej na jednej ze ścian loży, gdzie zajmował miejsce lord protektor wraz z pomocnikiem (młody krasnolud zapewne opisywał ślepcowi przebieg walki).
Siwobrody przelał zawartość kufla do rozwartej mordy rozlewając kilka zdrowych łyków po brudnej i tak brodzie, po czym beknął głośno ciskając naczyniem o podłogę.
- Tobie tyż radze, golnij se chłystku! Bo kidy ci już młotem popiszcze, to ni bedom w stanie rozpoznać która dziura w tym czerypie to gymba!
Pobratymcy za plecami wojownika wybuchnęli gromkim śmiechem, poklepując go po ramionach. Storn uśmiechnął się zaczepnie, splunął w dłonie i chwycił za rękojeść młota podrywając go na bark.
- Będziesz tam się kurwa piwskiem pasł aż ci odwagi doda, czy ruszysz ten zakuty w chujo-hełm łeb na pole?
Śmiech ucichł w jednej chwili, Argaris zaś chwycił za tarczę i posapując cicho ruszył na arenę.
- Walka trwa do momentu poddania się, utraty przytomności bądź życia przez jednego ze śmiałków!- przemówił drżącym głosem lord protektor. Żaden z konkurentów nie zwracał jednak na to specjalnej uwagi. Ich spragnione widoku krwi spojrzenia skrzyżowane były ze sobą niczym miecze gladiatorów. Obaj przypominali dwa, wściekłe ogary które jedynie czekają na komendę by posilić się mięsem przeciwnika.
- Niech wygra lepszy!
Nim echo słów lorda umilkło przykrył je zgrzyt stali i szczęk obijanej tarczy. Storn prężąc swe mięśnie wymachiwał młotem okładając Argarisa z każdej strony i z podziwem przyglądając się kolejnym wgnieceniom w jego zbroi. Ubity jak armatnia kula Wirujący Młot został jednak niedoceniony... Okuta w stal postać w jednej chwili przypuściła odwet, jakby niewzruszona potężnymi ciosami, rozbitym na miazgę łukiem brwiowym czy trawionym przez ból ramieniem, w którym utrzymywała tarczę.
Niczym błyskawica wykonał unik spod młota Storna, zakręcił się niczym tancerz na pięcie i uderzył swym młotem po łuku prosto w łokieć Holderhelka. Staw gruchnął głośno wyrywając z gardła Storna nasączony bólem krzyk, który zniknął w potężnym wyciu jakie wydobyło się z bojowego młota Argarisa. Oszołomiony wojownik odskoczył do tyłu ledwie trzymając się na drżących nogach.
- Trzunchasz si jak dziewoja co pierwszy raz pałę wziła w siebie!- ryknął Wirujący Młot rzucając się do szarży. Pewność siebie pogrzebała jednak jego nadzieję na szybki, kończący walkę atak. Storn zbił w locie atak, uderzając rękojeścią swego oburęcznego młota w odsłoniętą twarz. Z rozsmarowanego nosa wystrzelił w powietrze strumień krwi, zaś kolejny cios zadany obuchem w korpus odebrał dech pyszałkowi. W tej chwili wydawało się, że wynik walki nie jest jeszcze przesądzony. Zalany juchą Argaris sapał głośno, ledwo widząc równie umęczonego Storna.
- Miazga to twój nowy przydomek skurwielu!- ryknął Holderhelk przypuszczając atak z wielkim kafarem uniesionym nad głową. Cios został jednak udaremniony za sprawą sfatygowanej tarczy. Wirujący Młot ugiął w tym samym momencie kolana i przemycił cios pod uniesioną tarczą. Wyjący potępieńczo młot uderzył z dołu w żuchwę Storna, wbijając dolną szczękę głęboko w podniebienie. Z nosa pomagiera Thorika trysnęła obficie krew, oczy zaś zgasły... Storn padł jak kłoda plecami na ziemię, z twarzą zdeformowaną przerażającą siłą i zalaną przez czerwień.
- Tak kuńczom zdrajcy!- rzucił w kierunku Hadriana i jego przyjaciół Argaris, spluwając mieszanką śliny i własnej krwi na ciało Storna.
Rozpalona Kuźnia zamarł w bezruchu, blady jak trup. Jego dłonie zacisnęły się mocno na przedramieniu stojącej obok C'ath.
- On... On nie...Nie żyje?- wymamrotał pod nosem.
- Zatłukę cię jak kuuuuundla, jak powinna zrobić twa matka ulicznica!- Thorik nie czekał na znak lorda protektora, nie zważał na brata, który właśnie wyciągał ramiona by go powstrzymać ani na srogi krzyk Rudej. Zaciskając dłonie na toporze wbiegł na arenę, z spojrzeniem pełnym obłędu.
- Następny, ha! Weź ze sobą resztę, dam wam wszys...- nim Wirujący Młot dokończył, topór Holderhelka odnalazł lukę w płytach zbroi, wgryzając się w ciało. Thorik chwycił w dłoń ramię, w którym jego przeciwnik dzierżył śmiercionośny młot, i wyrywając swój topór z rany natychmiast zadał kolejny cios- tym razem okaleczając przeciwnika na całe życie. Znieruchomiałe przedramię, wraz z młotem upadło w kałużę krwi.
W tym momencie Throik naparł cały ciałem na swego przeciwnika powalając go na ziemię, by następnie zalać gradem ciosów. Właściwa walka dobiegła już końca, kapłan stał się rzeźnikiem odłupującym od truchła kolejne, soczyste porcje. Jego twarz zakrywały plamy krwi Wirującego Młota, tak samo jak topór i całe ramię.
- Thoriku! Thoriku! Na brodę Moradina opamiętaj się, idzie następny!- wrzasnął Hadrian, gotów wtargnąć na plac boju gdyby nie silne ramiona C'ath. Byc może Ruda jako jedyna zrozumiała, że Thorika dopadła zaraza gorsza od tej, z którą mieli walczyć. Nieuleczalna na śmiertelnie niebezpieczna...
W momencie kiedy kapłan oderwał ogarnięte wściekłością spojrzenie od zmasakrowanych zwłok było już za późno. Topór kolejnego reprezentanta Wirującego Młota rozpoczął swój morderczy taniec, z gracją skrytobójcy wślizgnął się pod brodę Thorika i skrócił go o głowę.
- Dość, powiadam dość!- wrzasnął Hadrian, wytężając płuca. Jego oczy poczerwieniały i zalśniły od łez. Stanowczym ruchem zerwał uścisk C'ath wbiegając na ring, zaś oddany mu topór i tarczę zrzucając w przepaść.
- Dość tego szaleństwa! Krwi, okrucieństwa, bratobójczej walki! - pod nogi Hadriana przeturlała się głowa Thorika. - Królowa wysłała mnie tutaj bym walczył z zarazą, nie z niezadowoleniem lordów! I na Moradina, kowala dusz przysięgam że tylko w tej sprawie swym toporem ruszę!- w kącikach ust krasnoluda pojawiła się spieniona ślina. Szybko wydobył zwój z sakwy przy pasie, po czym podarł go na strzępy. - Na nic mi ten tytuł jeśli tutaj mnie i mych przyjaciół zarżnąć chcecie! Nikt z was z zarazą walczyć nie chce, chcecie uciekać! A tych, którzy odwagę znaleźli, na własne zdrowie nie baczyli takim losem nagradzacie?! - wskazał na głowę kapłana pod swymi stopami. - Macie czego chcieliście lordzie Grim. Wola Zgromadzenia górą... Jeśli chcecie otwórzcie wrota. Krew wszystkich naszych sióstr i braci będzie na waszych rękach, a bogowie sprawiedliwość na was sprowadzą. W tym życiu bądź kiedy kres jego nadejdzie.
Salę sparaliżowała cisza. Nawet wojownik, który właśnie poddał Thorika dekapitacji stał wpatrzony w Hadriana, z rozwartymi ustami i toporem zwieszonym wzdłuż ciała.
- Klan Rozpalonej Kuźni odstępuje od walki.- przemówił w końcu lord protektor, powstając z siedziska.- Lordzie Grim, oto wasza sprawiedliwość. Nacieszcie się nią... Nadszedł czas by opatrzeń rany i zając się poleg...
- Pierdole to! Pierdolę Zgromadzenie, królową i ten świstek!- warknął lord Wirującego Młota ruszając pędem na plac boju. - Chce twojej krwi! Wykrwawię cię jak prosię Hadrianie! Z twojej czaszki zrobię nocnik, do którego srać będą moi potomni!
Sparaliżowany wybuchem lorda Hadrian jedynie przypatrywał się, jak ten mija kolejnych swych sługusów, wojownika na arenie i z szaleństwem wpisanym na twarzy rzuca się do jego własnej szyi.

=-=-=-=-=-=
Refleks:
Rafunk -18
Matrim- 25
Shaena- 18
Trost- 13
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 02-04-2013 o 16:45.
Mizuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172