Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2013, 22:02   #29
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Siedzieli przy ognisku. Było ich czterech, gdyż dwójka z nich spała. Gore i Methodius spali płytko w prowizorycznym szałasie ogrzewanym przez przyjemnie rozświetlający ciemność ogień. Budowla z gałęzi i mchu dawała schronienie i pewne poczucie bezpieczeństwa. Bardzo słabe i dość iluzoryczne na dodatek. Siergiej opiekał nad ogniem mięso piżmowca, którego grupie udało się upolować. Proclus i Vladimir rozmawiali cicho o tym jak warto wykorzystać skórę zdobycznego zwierzęcia. Sokołow jadł mięso rozmyślając właśnie nad przeszłością. Pamiętał jak polował na piżmowce. I bynajmniej nie robił tego ze względu na skórę czy mięso, a ze względu na piżmo. Ponoć było wykorzystywane do produkcji perfum...

- Dla bezpieczeństwa wyjaśnię wam parę formacji, w których poruszać się będziemy. Mimo iż teraz nie kojarzycie takich szyków jak tyraliera, klin czy diament niedługo poznacie je bardzo dobrze. - powiedział zaciekawiając resztę Siergiej.

- Po co nam to? Póki co przeżyliśmy i bez tego... - odpowiedział Proclus patrząc zdziwiony na byłego policjanta.

- Póki co nikogo nie spotkaliśmy. - odparł na to Siergiej. - Musimy być gotowi na spotkanie ludzi. Niekoniecznie przyjaźnie nastawionych...

- Borodin dobrze prawi. - dorzucił swoje Sokołow. - Świat się posypał i teraz każdy walczy o przeżycie. Musimy być gotowi do walki czy też ucieczki w odpowiednim momencie.

- Otóż to. - rzucił Borodin. - Zaczniemy od klina... - rozpoczął swój wywód nie wiedząc jak niedługo będą zmuszeni z niego skorzystać.

***


Klin to szyk bojowy w kształcie trójkąta. W zamierzchłych czasach stosowany głównie przez kawalerię. Kawalerzyści tworzyli ciasny klin i nacierali w sam środek linii wroga w ten sposób przełamując jego szyk. W czasach późniejszych wykorzystywany przez różne jednostki wojskowe - w tym siły specjalnie. Siergiej wspominał coś o amerykańskich Navy Seals, brytyjskim SAS, norweskim MJK, polskim Gromie czy - w końcu - ojczystym dla grupy oddziale Zenit. Formacja klina daje możliwość szybkiego przegrupowania się i uformowania szyku do ataku, obrony lub odwrotu. Borodin wspominał, że najważniejsze tutaj są zachowanie odstępów i pilnowanie swoich sektorów.

Przypominając sobie nauki przyjaciela Afanasij nie mógł się nadziwić ile ten wie o wojsku i różnych jednostkach. Sam był co prawda policjantem z przeszkoleniem wojskowym, ale za tym musiało stać coś więcej. Może ojciec będący byłym wojskowym, a może Siergiej nie mówił im całej prawdy? Nie. To nie to.

Mimo iż byli osłabieni - przez brak jednego z nich i ranę nogi drugiego - każdy był czujny niczym polujący drapieżnik. Strzelec mógł się kryć wszędzie. Jego maskałat i umiejętności w posługiwaniu się broniąc wcale nie ułatwiały grupie marszu. Afanasij w każdym momencie był gotowy do rzutu w bok, padnięcia na ziemię, czy też szukania bezpiecznej kryjówki. Jak się okazało nie musiał robić niczego z wymienionych opcji.


Gdy na horyzoncie pokazały się pierwsze budynki nikt nie tracił swojej czujności. Widoczna była jedna, główna ulica. Jej stan - jak to bywało w osławionym mieście duchów - pozostawiał wiele do życzenia. Pierwsze sześć budynków nie nadawało się do jakiegokolwiek użycia. Ruiny, bez okien, drzwi, częściowo pozawalane. Nie były nawet dość stabilne aby oprzeć się działaniu sił natury, a co dopiero utrzymać ludzki ciężar. Lekka ekscytacja udzieliła się prowadzącemu rannego Preclusowi, ale Afanasij szybko zareagował upominając towarzyszy. Znali się i mogli na sobie polegać. Wiedzieli nawet jakim tempem iść aby nie pojawił się pot, który momentalnie by na nich zamarzł. Wiedzieli o sobie bardzo dużo i znali swoje możliwości. W tym piekielnym chłodzie nie mogli sobie pozwolić na żaden błąd. Nie po tym jak przeszło rok męczą się w tym lodowym piekle...

Za rzędem ruin pokazały się budowle już bardziej stabilne. Tak samo jak ruin była ich szóstka. Pierwszy z budynków wyglądał naprawdę porządnie. Miał wzmacniane drzwi i duże frontowe okna zabite dechami. Afanasij przypomniał sobie, że jest to tutejszy komisariat. Znaczy był na długo przed wybuchem bomb. Pokazując ręką na budynek Sokołow spojrzał na Siergieja. Ten pokiwał głową i ruszył w tamtym kierunku. Dobył karabinu i jako pierwszy wszedł do środka. Gdy wszyscy byli w środku niemal od razu poczuli miły wzrost temperatury. Nie tak duży, ale odczuwalny. Miły.

Siergiej zdecydował się przy wejściu zostawić Proclusa z rannym Methodiusem podczas, gdy pozostała trójka sprawdzi cały budynek. On miał karabin, Afanasij nóż, a Vladimir jakiś pokaźny brzeszczot. Sokołow zastanawiał się jak Bezrukov nim się posługiwał. Sprawdzając wszystkie pomieszczenia okazało się, że budynek ma ich kilka. Były to stare biuro, pomieszczenie z kratami wyglądające na cele, korytarz, zbrojownia, zejście w dół schodami i stary schron. Poza tym było wyjście na dach. Najważniejszego odkrycia grupa dokonała w korytarzu, gdzie też stały spore sanie. Co one tutaj robiły? Ktoś musiał tutaj zatem być gdyż wyglądały na używane. I ten ktoś musiał mieć zwierzęta, które je pociągną...


Siergiej po powrocie do czekającej dwójki zdecydował, że skryją się w zbrojowni. Miejsce wyglądało na bezpieczne. W korytarzu były małe okienka przez które mogli zostać ostrzelani. Sami nie mieli wiele, ale dobrym pomysłem było tu na pewien czas zostać. Musieli przeszukać to miejsce...

- Vladimir zostań z rannym. Proclus stań u wyjścia z gabinetu i obserwuj. W razie czego alarmuj resztę. - powiedział Borodin.

- A ty i Afanasij? - zapytał Methodius Kharlamov wykrzywiając usta w grymasie bólu.

- My się rozejrzymy. Przetrzepiemy to miejsce jak się da. Wierzę, że sporo tu znajdziemy. Ktoś tu chyba mieszka, ale już niedługo. Od teraz my tu pomieszkamy. - odparł Siergiej pokazując myśliwemu na drzwi.

- Mamy sporo do przejrzenia. - powiedział Sokołow zostawiając na miejscu rzeczy wyciągnięte z plecaka. - Wolne miejsce może się przydać.

***

Podczas oględzin okazało się, że najpewniej ktoś tutaj niedawno był. Ktoś znaczy snajper, który zabił Gore. Afanasij poznał po znalezionych na miejscu dwóch wnykach - zupełnie takich samych jakie wyrwali na trasie. Poza pułapkami na zwierzęta było sporo innych łupów. Oczy Siergieja zaświeciły, gdy znalazł dobrą dubeltówkę z amunicją, parę filetów wilczego mięsa i garść kartek z jakimiś notatkami. Afanasij też nie próżnował. Znalazł siekierę, dwa ciepłe kożuchy z niedźwiedziej skóry, książkę "Oprawianie zwierzyny łownej", trzy garnki, patelnie, zapalniczkę na naftę i kiełbasę z niedźwiedzia. A tego było jeszcze więcej! Kolejne znaleziska takie jak raki śnieżne, 4 pary palet śnieżnych, 3 długie liny do wspinaczki i łuk z tuzinem strzał jedynie uświadczyły szabrującą dwójkę, że nie są tutaj sami. Póki co mieszkańca nie było w domu, ale jak wróci będą gotowi. Oj będą... Za Gore.

Po powrocie do reszty od razu fanty zostały rozdzielone. Zagryzając dobrą syberyjską dziczyzną każdy cieszył się z nowych rzeczy. No poza Siergiejem, który pilnował aby nikt ich nie zaszedł. Musieli być czujni. Nie posiadający palet śnieżnych Proclus i ranny Methodius zostali o nie uzupełnieni. Ranny czuł się coraz gorzej więcej wychodząc bliżej wyjścia i otwierając dwa małe okienka reszta zaryzykowała i rozpaliła ogień. Za materiał posłużyły im sanie, z których nie skorzystają - podobnie jak ich oprawca... Afanasij wypolerował siekierę po czym ogrzał ją na ogniu. Gdy była dostatecznie gorąca kazał trzymać rannego. Jego pieczona rana nie krwawiła już. Stracił dużo krwi. Po dobrym, porządnym, wtórowanym tłumionym krzykiem Methodiusa, przyspieszonym zakrzepnięciu rany Afanasij zmienił mu opatrunek. Wykorzystał do tego chustę, którą najpierw delikatnie osuszył przy ognisku. Aby za bardzo nie zadymić pomieszczenia ogień został zgaszony, a Methodius ze świeżym opatrunkiem poszedł spać. Nie było z nim dobrze. Najbliższe godziny będą decydujące dla jego być albo nie być...

Reszta zabrała do zbrojowni pozostałą część sań. Siedzieli jedząc mięsiwo. Proclus znalezione mięso wilka, Vladimir i Siergiej dokończyli upolowanego rysia, a Afanasij rozkoszował się suchą kiełbasą z niedźwiedzia. Linę dostali Sokołow, Proclus i Siergiej. Swoje palety na raki śnieżne zamienił myśliwy. Zdecydował się też przywłaszczyć sobie 8 strzał dając Proclusowi drugi łuk i 4 strzały. Zapalniczkę na naftę dostał Vladimir, podobnie jak został wybrany do niesienia garnków i patelni. Te niedługo mogły okazać się przydatne. Kożuchy z niedźwiedzia dostali ranny Methodius i Vladimir. Siekierę póki co zabrał myśliwy. Z rzeczy po Gore ubrał czapkę uszatkę, zabrał sobie zapalniczkę, nowy pas i race. Resztę schował wiedząc, że niedługo mogą okazać się przydatne. Jak wszystko z resztą.

Ekipa musiała wypocząć jednak zawsze ktoś stał na warcie. Miał nasłuchiwać wejścia, od którego byli oddaleni o długość korytarza. Wartownicy zmieniali się co 2 godziny i warty nie dotyczyły rannego. W razie czego warta budzi resztę. Nieźle. Ich szanse na przeżycie wzrosły. Nieznacznie, ale zawsze… Afanasij wziął pierwszą wartę i zdecydował się przejrzeć notatki znalezione przez policjanta. Jak się okazało było tam całkiem sporo informacji o tym mieście. Wystarczyło tylko je poznać…
 
Lechu jest offline