Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2013, 16:37   #26
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
-Ach.. Jeden z moich ulubionych klientów. Słyszałem pogłoski, że ostatnio katedra nekromancji ma jakieś kłopoty? Współczuję. Mam nadzieję, że to tylko...- rzekł cichym acz wesołym głosem czerwony mag.- ...chwilowe trudności.

Akormyr przyzwyczaił się już, że niemal każda rozmowa zaczynała się od stwierdzenia tego stanu rzeczy.

Mag natomiast kontynuował głośniej swój wywód. -Wiesz czego się nauczyłem, siedząc tyle lat w enklawie? Że... Nauka Sztuki i potęga samej magii, są przeceniane. To co pragniesz zdobyć poprzez przeglądanie zakurzonych tomów i lata doskonalenia rzemiosła o wiele szybciej zdobywa się poprzez trafne decyzje związane z handlem. Wystarczy wiedzieć co chcą jedni i co mogą zaoferować drudzy. Po czym połączyć obie sprawy i pobrać prowizję za swe starania. Tylko tyle i aż tyle, prawda?

Akormyr po części podzielał tą opinię. Bycie pośrednikiem w dobrej umowie zawsze wiązało się z zyskiem. Drow zawsze starał się pośredniczyć w różnych zakupach dóbr dla jego domu z enklawy i nigdy nie wychodził na tym źle. Uważał też jednak, że pewne przełomy w dziedzinach magicznych, zwiększają wiedzę i osobistą potęgę bardziej niż jakakolwiek ilość złota.

Ychtarion nachylił się ku drowowi i szepnął.- Na przykład obecnie Dom Tormtor zamierza zakupić aż dwadzieścia thayskich golemów. Szkoda, że inne Domy nie idą w ich ślady, prawda? Choćby Shi'quos. Jestem pewien, że ktoś kto nakłoniłby decydentów tego Domu do tak intratnej transakcji, mógłby... sam przy okazji zarobić, nieprawdaż? Głos rozsądku powinien być właściwie doceniany.

-Ychtarionie. Powinieneś wiedzieć, że drowy to nie ludzie. Główne katedry w takim domu jak mój, muszą mieć golemy wykonane własną ręką. Inaczej byłaby to ujma dla ich prestiżu. Być może jednak któraś z pomniejszych katedr zachciałaby je nabyć lub jeden z jej członków. Golemy innej katedry mogą nie być przeznie mile widziane i zdecydują się nabyć coś neutralnego.-odpowiedział szeptem po czym obaj magowie odeszli na stronę.

-Ja sam uważam to durne idealizowanie dumy, za cechę która bardziej szkodzi, niż pomaga.- odparł Ychtarion nalewając wina.- Nie uważasz, że tak duży zakup wykonany przez najważniejszy Dom w wmieście nie powinien być... kubłem zimnej wody dla pozostałych ? Nie należy nigdy być na końcu stawki w wyścigu zbrojeń.

To ostrzeżenie, cenne znak że coś się zbliża.

-Świadczy to o nadchodzącym zagrożeniu. Więc w pewnym sensie masz rację. Być może główny Dom wie coś, czego inne jeszcze nie wiedzą. Skoro zdecydował się na taki ruch, ma swoje powody. Nawiasem mówiąc skoro przechodzimy do przyjacielskich porad czy Thay ma trudności w nawiązaniu jakiś kontaktów handlowych? Być może jakieś rasy, grupy czy organizacje nie chcą handlować z ludźmi. Natomiast z drowami zwłaszcza z Shi'quos już tak. Naturalnie kontakt nie byłby oficjalny, co tłumaczyłoby dyskrecję ale i niższą cenę. Oznakowane inaczej i wyprodukowane z doradztwem z pierwszej ręki oraz cichym pośrednictwem mogłoby otworzyć nowe rynki. Podobnie mogłoby być też z rasami z którymi pewni przełożeni nie chcieliby handlować. Jednak pewni przedsiębiorczy magowie już tak.- Akormyr rozmawiał bardzo dyskretnie z Ychtarionem, ściszony głos i baczna obserwacja wynikały nie tyle z tematu rozmowy co przyzwyczajenia.

-Nie... Nie wydaje mi się by istniały jakieś rasy z którymi Thay chciałoby handlować, a nie mogło. Poza... drowami oczywiście. Twój Dom, Godeep i Eilservs... mają opory przed handlem z Thay. Nie potrafią odróżnić dumy od interesu, a przecież to dwie różne sprawy. Nie muszę lubić waszej kultury, bądź mieć szacunku dla waszej rasy, by handlować. Niestety wy drowy, wszystko komplikujecie.- westchnął smętnie Ychtarion. Uśmiechnął się ironicznie.- To takie smutne prawda? Poza tym... Czy twój Dom przypadkiem też nie unika rozwoju i sprzedaży swej magii? Nie wydaje mi się byście byli dobrymi handlowcami, tak jak Godeep.

Wy jesteście za tani, a katedry zbyt podzielone i dumne. Mając tylu magów, powinniśmy być potentatami w mieście. Niewykorzystany potencjał, jestem zbyt nisko by to zmienić. Potrzebuje sukcesu jak przełom z golemami, wtedy na fali wznoszącej mogę rzucić pewne propozycje. Enklawie by się to nie spodobało...

-W każdym domu o wszystkim decyduje góra. Wiadomo kim jest nasza matka opiekunka. By otworzyć nasz dom na handel z Thay czy w ogóle kimkolwiek, musiałby nastąpić zmiany. Nie mówię tu o niej ale o tym kto stoi w jej hmmm cieniu-powiedział niemal ze śmiechem.- To dawałoby niezwykłe możliwości, jest jednak również prawie nie możliwe.

Przynajmniej nie dla samotnego drowa.

-Rozumiem twoje kłopoty przyjacielu, ale też i ty musisz zrozumieć moje motywacje. Jeśli... Tormtor wypowie wojnę, to Thay stanie u jego boku, a ja... stanę po stronie enklawy. Teoretycznie. Wszak nikt do wojny domowej nie dąży, prawda?- odparł z uśmiechem Ychtarion.- Nie słyszałeś może takich pogłosek? To całe zbrojenie jednego domu, te... konszachty które obserwujemy z enklawy są niepokojące. Wojna to dochodowy interes, ale tylko wtedy gdy nie stoi się na polub bitwy.

-Pogłoski, wiesz jak z nimi jest. Podział w mieście jest oczywisty. Po jednej stronie Godeep i Eilservs być może Xaniqos. Dwa pierwsze są na siebie skazane a łączy ich niechęć do Thay. Ostatni przyłączyłby się do spisku gdyby miał spore szanse powodzenia. Przeciw nim stoją Tormtor, Despana i Alavel. Vae zyskali sporo z rąk głównego domu w poprzedniej wojnie. Sądzę, że bliżej im do nich niż do Godeep i tych fanatyczek. Mój Dom jak wiadomo nie jest specjalnie uduchowiony, bliżej nam zapewne również do grupy rządzącej obecnie. Jednak co warte podkreślenia, rozkazuje człowiek z Cienia a on może chcieć położyć łapę na wiedzy enklawy czy bibliotekach Vae. Na jego etapie, tylko te kąski mogą być smaczne. Wiesz przecież Ychtarionie, że konflikty między domami szlacheckimi i wymiana sztyletów w cieniu to u nas normalna praktyka. Na tych liniach moim zdaniem dochodzi do cichych konfliktów. Jednak wojna domowa? Miasto odrobiło tę lekcję to nic przyjemnego, jeśli żadna ze stron nie zyska olbrzymiej przewagi nie dojdzie do niej. Eliminacja domu który byłby skrajnie wyczerpany i słaby z jakiś powodów to raczej maksimum. Cenię sobie nasze relację, zatem szepnę ci co myślę o zbrojeniu się głównego domu. Na moje oko obawiają się czegoś z zewnątrz.

-Mam taką nadzieję, bo w przypadku wybuchu wojny domowej...- zerknął w stronę swej łysej przełożonej.-Soltica będzie narzekać, a kto będzie wysłuchiwał jej narzekań? Skromny sługa w mej osobie. Eeeeech... ta baba jest gorsza od każdej kapłanki Lolth. Czarnoskóre przynajmniej mają klasę, której Soltice najwyraźniej brak. Miejmy nadzieję, że to się zmieni z następnym transportem towarów.

-Zmieni, nie wygląda jakby miała się zmienić. Tak to jest ze skromnymi sługami, trzeba wysłuchiwać żali zrzędliwych przełożonych.- uśmiechnął się od ucha do ucha. Sam wiedział o tym najlepiej.

-Ktoś ma przybyć, ktoś ważny...A przecież starego Balchizara nie zmienią. Staruch niemal przyrósł do swego stołka. Być może więc wymienią Solticę lub mnie. Tak czy siak, dla mnie zysk. Bez obrazy, ale... Erelhei-Cinlu to nie miejsce jakie wymarzyłem sobie na emeryturę. Brak słońca potrafi być jednak dokuczliwy.- wyjaśnił Ychtarion, trącając wskazującym palcem swój nos.- Ale ode mnie tego nie słyszałeś. Ani nikt w enklawie nie potwierdzi tego.

Po czym spytał.- A u was? Nie szykują się zmiany na jakichś stanowiskach? Już najwyższy czas na to, by któryś z mistrzów... nie dożył następnego dnia.

-Mój się nie zmieni, prędzej zawali się Erelhei-Cinlu. Co do zmian wśród innych mistrzów, twój nos dobrze ci mówi. Zmiany w moim odczuciu nastąpią od obecnych rozgrywek zależy, na jakim stanowisku. Mam nadzieję, że nie padnie na ciebie jeśli chodzi o wasze zmiany. Zręcznie grasz, Enklawa ma pożytek, a grunt jest niepewny. Gdyby jednak do tego doszło, szepnij zmiennikowi o naszych dobrych relacjach. Soltica to urzędnik może góra uważa, że to nie będzie wystarczać w nadchodzących dniach. Zapewne rozumieją jak wyjątkowa jest zgoda na istnie Enklawy, Lolth rzadko na takie rzeczy pozwala. Widać matrona Tormtor i jej rozmach w zmianie miasta ją przekonały. Przy władzy kapłanek jednak, wszystko jest niepewne to nie magokracja sam rozumiesz. Wystarczy, że inicjator pomysłu zszedłby z tego świata. Miasto stałoby się dla was, nieprzyjemne.

-Dobrze znamy zagrożenia... Jednakże obecnie wizje magokracji nie są dla nas zbyt optymistyczne. Obecnie … kto mógłby stanąć na czele takiej magogracji, magowie Shi’qous?- Ychtarion wzdrygnął się na samą myśl. - Ty może i jesteś nastawiony pozytywnie do enklawy, ale... reszta magów ma odmienne zdanie. Lepsza teokracja z Tormtor niż magokracja pod przywództwem twego Domu.

-Czy ja coś mówiłem o tak dalekich krokach. Chciałem jedynie wspomnieć o specyfice położenia Enklawy. W interesie Enklawy jest zróżnicowanie miasta. Na szczycie Tormtor i ich kapłanki. W innych domach, zaś im mniej kapłanek tym lepiej dla was. Magowie dla władzy zrobiliby wiele, nawet ci najgorsi. Stalibyście się języczkiem uwagi teoretyzując naturalnie.

- Cóż... Naiwne myślenie, nawet jak na ucznia czarodzieja. Naiwne, acz ambitne.- zaśmiał się Ychtarion. -My już jesteśmy języczkiem uwagi. Tak jak Verdaeth trzyma w enklawie tego napuszonego idiotę Gordiusa, by irytować Eclavdrę, tak... sama enklawa jest przeciwwagą dla twojego Domu. Grupka potężnych magów dorównujących najsilniejszym czarodziejom Shi’quos stojąca po stronie Domu Tormtor w przypadku każdego konfliktu... to nieoceniony w swej przydatności oręż. Sądzę że i następczyni Verdaeth, o ile się taka znajdzie, również nie zmieni status qou tego związku. Uśpiona Smoczyca wszak usuwa fanatyczki ze swego domu.

-Obecnie, żadne zmiany nie są możliwe. Każdy mag który twierdzi, że w smak mu rządy kapłanek kłamie lub jest tchórzem. Jedno jednak to myśleć swoje, co innego znać swoje miejsce.

-Ponoć ponoć...- uśmiechnął się ironicznie Ychtarion, podczas gdy wybuchy i eksplozje przerwały ich rozmowę.

Akormyr skierował się do okien by zobaczyć co wywołało takie zamieszanie.
Był w dużym szoku wielkie szlamy, niszczyły bez pardonu magazyny w dwóch miejscach. By potem skierować się na miasto. Chciał przenieść się z pomocą magii do dzielnic Godeep. Tam poszuka jakiejś okazji dla siebie, może uda się pomóc w walce "handlarzom" jak sam nazywał najbogatszy dom. Zdobędzie czyjąś przychylność, przyjaciół nigdy za wiele. Może zaś nadarzy się inna okazja, Akormyr narzekał na spore braki w gotówce i przedmiotach. Zamieszanie było w końcu duże.
 
Icarius jest offline