Jack niewiele sobie pospał tej nocy. Chociaż cienie rozpłynęły się w mroku i nikt nie wprosił się w gościnę, to nigdy nie było wiadomo, czy przypadkiem tamci nie zmienią zdania i jednak nie złożą wizyty.
Okazali się na tyle kulturalni, że nie zakłócili ciszy nocnej i w odwiedziny przyszli dopiero rankiem. Co prawda mogliby poczekać, aż 'gospodarze' zjedzą śniadanie, no ale i tak było to lepsze, niż przeszkadzanie komuś we śnie.
- Jack - przedstawił się. - Poszukiwacz przygód. W tej chwili przynajmniej.
- Nie zabiliśmy go - nawiązał do wypowiedzi Wyrma. - Problem polega jednak na tym, że to chłopaczek nieznany nikomu z tamtych. Chociaż, nie da się ukryć, ma powiązania z jednym z ludzi zajmujących się tym procederem. Synalek pewnego kupca, jak powiedziałeś.
- Mam wrażenie, że dla tych, których szukamy, on jest nikim i zapewne nie zrobi na nich wrażenia to, że jest w naszych rękach. Mimo wszystko możesz go dostać, ale pod jednym warunkiem. Wybierzemy się z tobą i twoimi ludźmi. Mamy pewne porachunki z tamtymi. I chcielibyśmy odszukać parę osób. |