Immi przystanął na chwilę przy Lornie, dając jej odrobinę czasu, żeby ochłonęła. Gestem przekazał jej, by siedziała cicho, jednocześnie wsłuchując się w odgłosy dochodzące zza drzwi.
O ile dobrze pamiętał, byli tam tylko martwi hibernaci i nic więcej... No chyba, że nie byli tak całkiem martwi. To by znaczyło, że z Lorny marna lekarka.
Interesujące.
Podszedł do drzwi i odsunął je lekko, tworząc szparę przez którą mógłby poświecić i zajrzeć do pomieszczenia. Zobaczy się, co tam tak hałasuje. Na podorędziu trzymał pistolet, zawsze też mógł wymierzyć solidnego kopa, by odepchnąć ewentualnego natręta i zamknąć mu drzwi przed nosem. Czuł się więc dość bezpiecznie.
__________________ Cogito ergo argh...! |