Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2013, 19:26   #154
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Przepis na: Gwałt.
(Czyli o cienistym kompanie)

- Kimkolwiek był, nie jest nawet apetyczny z wyglądu. - skomentowała niebieskoskóra przeciągając się. Ona mogła tu spać i na ziemi. Jeżeli Kiro jest w stanie zrobić jej symulację Valahii na zawołanie, to powinna być w stanie podróżować nawet po pustyniach. Pochyliła się i ucałowała dzieciaka w czoło. - Proszę. - rzuciła mrugając okiem.
- Cóż, jeżeli go nie zrozumieli to najpewniej nie wiedzieli czy jest groźny czy też nie. - stwierdziła w miarę logicznie. Było to jednak mało prawdopodobne. - Cóż...myślę, że wystarczy po prostu sprawdzić aby się przekonać. Najpierw jednak odwiedziłabym świątynię. W razie gdyby cień był zagrożeniem wolę mieć przynajmniej zdrowe nogi. - ból był zwykle informacją, że ciało nie funkcjonuje poprawnie. Shiba nie miała zamiaru zrywać sobie mięśni próbując kopnąć jakieś dziadostwo z kuźni.
- Istnieje większe prawdopodobieństwo na pułapki i zabezpieczenia w świątyni niż... kwik... w kuźni. -zauważył ryjec, a Krio otworzył usta. - Głodny...jestem... -wymamrotał, jak gdyby chciał by Shiba go karmiła... cóż widać chłopak oczekiwał wielu nagród za wysiłek jakim było czarowanie.
- Zdam się na twój instynkt. - stwierdziła po zastanowieniu Shiba. - Ale jeżeli napadnie nas armia golemów, nie dostaniesz dzisiaj kolacji. - zaśmiała się niebieskoskóra.
Następnie klepnęła Kiro w ramię. - Racje powinny być popakowane w torbach. Znajdź sobie jakąś i zjedz. Nie mam zamiaru nic gotować w tym momencie. No chyba, że dzisiaj dalej nie idziemy? - spytała spoglądając na resztę zgromadzenia.
- Ty tu dowodzisz. -zaśmiał się Maded, a Krio zrobił urażoną minę. - Ale plecak jest daleko... za daleko... -stwierdził machając w jego stronę bezradnie ręką, niczym człowiek który po ułożeniu się na kanapie zdaje sobie sprawę iż pilot jest za daleko.
- To naucz się telekinezy. - zaproponowała mu zsuwając go na ziemię i wstając. - W takim razie moja propozycja: Idziemy zbadać kuźnię a Kiro pilnuje pierdół. Zobaczymy kim jest cień a potem idziemy spać. - zaproponowała zastanawiając się lekko. - W sumie nie jestem pewna gdzie jesteśmy bezpieczniejsi. W jaskini czy na szalonej ziemi. To miejsce tylko wygląda tajemniczo. - stwierdziła ostatecznie. Jakby nie było, krasnoludy opuściły te jaskinie w celu szukania surowców, a nie z powodu pojawienia się demonów czy innego tałałajstwa. Powinno tu być w miarę bezpiecznie.
- Kwik, to może ja tez zostanę... kwik? -zapytał z nadzieja w głosie Ryjec, zaś Madred dźwignął się z ziemi. - Niech prosiak zostanie, dość wrażeń mu na dziś. -zaśmiał się wesoło naukowiec i zarzucił plecak na metalowe ramię. - No to wsio. -rzucił ruszając w stronę kuźni.
Dziewczyna przytaknęła ruchem głowy i ruszyła z mechanikiem.
Do kuźni daleko nie było, co akurat przy stanie nogi niebieskoskórej było dużą zaletą. Była to potężna kamienna budowla, wzmacniana stalowymi płytami. Potężne drzwi, były zaryglowane grubymi sztabami, zaś runy świeciły się lekko dając ostrzeżenie tym którzy władali starożytną mową.
- Dasz radę zrobic coś z tymi magicznymi zabezpieczeniami? Czy będzie trzeba wysadzać ściany? -zagadął technokrata, strzelając kostkami metalowych palców.
- Hmm...krasnoludzkiej magii to ja nie znam. Chyba łatwiej zrobić nowe drzwi. - przytaknęła dziewczyna stukając w bramę. Nigdy nie studiowała obcej magii, co najwyżej podstawy zaklęć klejnotów oraz niedawno, białą. Zastanowieniem wyjęła księgę.
- Nie zaszkodzi spróbować.
Shiba wyszeptała kilka słów po czym stało się wielkie nic. Zaklęcie krasnoludów wręcz zaśmiało sie jej w twarz, jednak dziewczyna na wszelki wypadek spróbowała jeszcze raz. Tym razem było już lepiej, poświata run jak gdyby osłabła, a ostatnią magiczną formułą sprawiła że te zniknęły. Aczkolwiek czuła że wraz z wcześniejszym używanie mocy na leczenie, był to jej limit na ten dzień, jeżeli chodzi o czary.
- Fajna sztuczka, aczkolwiek magia to wielka nieprzydatna kupa bzdur przy technice. -mruknął naukowiec, a jego potężne metalowe ramię, poczęło zdejmować metalowe sztaby, by potem silnym pchnięciem otworzy drzwi.
W dwójkę bohaterów uderzyła fala stęchłego powietrza, które pierwszy raz od setek lat mogło wydostać się z ciemności kuźni. Mrok jaki panował w budynku, był lekko niepokojący, a świadomość tego że jakiś cień, został zamknięty w miejscu pełnym broni tez pocieszająca nie była.
- Masz pochodnie? - rzuciła pytająco. Wiedziała, że w kuźni coś ma być, takoż nie chciała w mrok wchodzić. Nie była pewna jak dosłowne było określenie "cień".
Z małym przekonaniem schowała księgę i ułożyła dłoń na safai, przechylając się dla przeniesienia środka ciężkości. - Witaj. - rzuciła w cień. Może coś na nią wyskoczy, może coś odpowie... - W sumie chyba najlepiej, jakby nic tam nie było.
- Coś tam mam. -stwierdził naukowiec i począł grzebać w torbie,z wewnątrz kuźni dobiegł zaś dziwny głos. - W końcu postanowiliście otworzyć brodacze...- słowa drażły lekko jak gdyby wypowiadał je duch, lub inna niematerialna istota.
- Przepraszamy za wtargnięcie, ale wygląda na to, że krasnoludy cię porzuciły. - odpowiedziała w eter dziewczyna. - Jesteśmy podróżnikami. To miasto zostało porzucone lata, jeżeli nie wieki temu. - poinformowała go kobieta bez większych zmartwień.
- Najpierw mnie zamykacie, a teraz staracie się omamić kłamstwami... -zasyczał głos a coś zdawało się poruszyć w cieniach w głębi przybytku. - Myślicie, że niezdawałbym sobie sprawy jak długo tu jestem zamknięty? -dodał jeszcze, a Madred rozpalił podchodnie, która rzuciła trochę światła na sytuację, jednak nie odsłoniła żadnej istoty, cień po prostu cofnął się jak gdyby głębiej.
- Myślę, że on nie ma formy. - powiedziała Madredowi. - Na wszelki wypadek nie drażnij go światłem. W sumie nawet jak ma oczy, to nie będzie chciał na nie spojrzeć po takim czasie.
Shiba odsunęła się od Madreda, aby światło pochodni wzrosło. - Czy wyglądamy jak krasnoludy?
-... -najpierw odpowiedziała dość wymowna cisza, dopiero po chwili głos dodał. - Ciężko określić... mogliście ogolić brody dla niepoznaki... -zauważył tajemniczy cień, o dziwo całkowicie normalnym głosem, dopiero po chwili jego eteryczna natura wróciła. - Nie zwiedziecie mnie po raz drugi!
- To nie tak, że mamy potrzebę cię niepokoić. - zauważyła w końcu niebieskoskóra. - Będziesz miał coś przeciw, jeżeli zbadamy i ewentualnie skorzystamy z kuźni?
Jakoś nie miała ochoty na walkę z nieznanym stworzeniem, które najpewniej przez te wszystkie wieki zbzikowało.
- Nie.... wiesz przez te wieki...emm...znaczy te kilka dni w których udało się wam mnie tu przetrzymać uczyniłem to miejsce moją siedzibą! Na nic wasze pułapki i podstępy teraz to moja kuźnia! -odparł początkowo mocno wypadając z roli cień.
- Wchodzimy, powoli. - uczucie bezpieczeństwa narastało w sidhe. "cień" wydawał się być słabym stworzeniem. - Masz świetną okazję aby wrócić na powierzchnię. Nie chcesz z niej skorzystać? Krasnoludów już nie ma. Nic ci nie zrobią. - powtórzyła kobieta powoli wchodząc z dłonią na safai-lasce.
- Ani kroku dalej, bo za siebie nie ręcze! -zagrział cień... po chwili jednak chyba się złamał. - Dobra dobra, przyznaje zamknęli mnie tu jak idiotę na nie wiem ile setek lat i wiecie trochę wstyd teraz wracać, zwłaszcza że nie wykonałem zadania... -stwierdził głos, a ciemność zafalowała formując powoli ludzką sylwetkę. Mężczyzna który pojawił się w zasięgu światła pochodni, zdawał się byc uformowany z różnych odcieni czerni, od tej niemal czerwonej aż po najgłębszy mrok. Jego długie włosy falowały lekko wbrew zasadą wszelakiej grawitacji, zaś goły tors prezentował piękną rzeźbę ciała. Z twarzy osobnik był trochę elfi, spiczaste uszy, cwany uśmieszek i lekko spiczaste zęby. Białe małe punkty będące oczyma wpatrywały się w Shibe i Madreda z lekkim zaciekawieniem, a czarne bandaże stanowiły spodnie, które zakrywały to co dość istotne dla mężczyzn bywa. W dłoniach natomiast osobnik trzymał specyficzny oręż, dwa długie czarne kije, zakończone ostrzami po obu stronach, niczym dziwaczne kosy. Ponadto oba pręty połączone były cienistym łańcuchem.


- To tak właściwie który mamy rok?- zapytał normalnym głosem cienisty osobnik.
- 707 od kanonizacji Papuru do stanu boskiego. - odpowiedziała Shiba bez zastanowienia. Odcięta od świata Valahia miała swój własny kalendarz. Po chwili zmrużyła jednak oczy.
- To może być jednak niegłupie aby zostać pod światem. - stwierdziła w końcu. - Świat napadła nieznana zaraza. Ludzie tracą możliwość myślenia i kontrolę nad sobą. Szaleją z nieznanych przyczyn w masowych ilościach.
-Świat szaleje? Za moich czasów spotykałem wielu szalonych ludzi, w negatywny jak i pozytywny sposób, ale nigdy nie zwaliśmy tego chorobą. -stwierdził osobnik podrzucając wesoło kosą. - Siedzę tu tak długo, że aż zmieniliście kalendarz czy co? -zapytał wielce zdziwiony, jednak wtedy Madred podał mu datę według kalendarza obowiązującego na kontynencie, zaś cień wybałuszył oczy. - 250 lat tutaj siedziałem!?! W sumie mogłem sie domyślić po burczeniu w brzuchu... -dodał po dłuższej chwili zastanowienia.
- Hmm...to w sumie jesteś interesujący. Co ty na mały układ? - uśmiechnęła się Shiba. - Ja zrobię ci jedzenie, a ty opowiesz nam swoją historię...i pozwolisz obecnemu tutaj Madredowi splą...zbadać kuźnię. - lepsze rozbicie pełnego obozowiska niż obżeranie się racjami na przewóz. W końcu i tak dzisiaj tu nocują.
- A umiesz gotować? -zapytał cień opierając broń na ramieniu. - W ogóle co tu robicie i jak się nazywacie?
- Podróżujemy szukając lekarstwa na naszą definicję "szaleństwa" i zapewniam, że jest ona daleka od bycia pozytywnie walniętym. - przyznała niezbyt rozbawiona Shiba. - Jestem kucharzem z zawodu i księciem z urodzenia. Zresztą, jedzenie samo ci powie, gdy go spróbujesz.
- Przecież masz cycki, jak możesz być księciem? -stwierdził zdumiona istota nie zważając na Madreda myszkującego po kuźni. - Za moich czasów kobiety były księżniczkami...
...Racja. Zapomniał się.
- Zwał jak zwał. Chyba nie myślisz, że jednoręka księżniczka w opresji chodzi po jaskiniach? - zaczęła się tłumaczyć, nie chcąc zmieniać od razu formy. - Znam się na szermierce i w ogóle... - może chociaż jej się ujść za chłopczycę czy coś w tym stylu.
- Czy znasz szermierkę to się potem przekonamy.- zaśmiał się Cień i podszedł do dziewczyny kładąc rękę na jej ramieniu. Dłoń była niezwykle lekka i zimna. - Jestem Kaze, chodźmy coś zjeść w takim razie.
Dziewczyna przytaknęła ruchem głowy po czym zabrała Kaze do obozu, zostawiając Madreda w kuźni.
Instruowanie Ryjka jak rozpalić ognisko na lodowej pustyni nie było tak proste, jednak w końcu się powiodło. Reszta poszła płynnie i po chwili jedzenie było gotowe. Udało się nawet rozbudzić Kiro...aby go poinformować, że gdyby chciał to może wstać coś zjeść.
No cóż, mięsne potrawki na miodzie piechotą nie chodzą.
- Czym ty właściwie jesteś? Drowem? Johnem? - zapytała żartując lekko. W pewnym momencie zdała sobie jednak sprawę, że nie rozumie własnego żartu. Czemu "Johnem"? To nie ma najmniejszego sensu.
- Najprościej mówiąc jestem cieniem. -stwierdził mężczyzna biorąc duża porcję potrawy i pochłaniając ze smakiem w mgnieniu oka. - Naprawdę dobre! Masz więcej?- to pytanie padło nim jeszcze Shiba zdążyła nałożyć sobie jedzenia, cóż w końcu Kaze nie jadł od dosłownych wieków. - Nie znam nikogo innego takiego jak ja... -stwierdził patrząc na swoją dłoń. -[|I] Po prostu pewnego dnia obudziłem sie w siedzibie jednej z szkół zabójców na zlecenie, taki jak teraz, bez wspomnień, bez niczego.[/i] -mówiąc to Kaze zacisnął i rozprostował palce zamyślony. - Nie muszę jeść, nie muszę spać, chyba nawet oddychać nie muszę. -stwierdził lekko przygnębiony tym faktem... a może po prostu melancholijny ze względu na wspomnienia które wracały do niego z dawnych lat?
- ...czyli w praktyce nie musisz nawet żyć. - dokończyła Shiba. To było nieco intrygujące. Osoba pozbawiona czegokolwiek, od rodziny po potrzebę jedzenia, pozbawiona była jakiegokolwiek odgórnego powodu aby robić czy walczyć o cokolwiek. Cień wydawał się postacią niezwykle tragiczną mimo iż w teorii miał potencjał do osiągnięcia czegokolwiek. - Wysłano cię tutaj z zleceniem na czyjąś głowę? - spytała. - Krasnoludzi opisali cię jako "cień którego nikt nie zrozumiał."
- I przez długo nie żyłem. -skitował Kaze. - Ale gdy znajdujesz sobie cel, masz po co żyć i do czego dążyć, nadajesz swej drodze wartość. -stwierdził patrząc w górę na sklepienie jaskini. - Dlatego pilnowałem by zawsze mieć zlecenia na czyjąś głowę, póki wiedziałem, że ktoś czeka aż wykonam swoje zadanie miałem w życiu jakiś cel. - cień westchnął nakładając sobie kolejną porcję jadła. - Tak z krasnoludami to była dziwna historia. Wiesz ich kultura różni się od ludzkiej, przybyłem tutaj zabić człowieka a nie brodacza. Jednak ich technika zaskoczyła mnie, pułapki jak i spryt mojego celu uniemożliwiły mi zabicie go. Krasnolud zaczęły mnie przesłuchiwać i nie były wstanie pojąć idei skrytobójstwa. Z jednej strony było to dla nich złe, wszak odbierałem życia. Z drugiej jednak prowadziło do tego co najbardziej kochali - złota. Dla tego zamknęli mnie w kuźni, bo uważali że nie moga mnie zabić, wszak wykonywałem swoją pracę, ale też nie mogli puścić wolno bo próbowałem zabić.- wyjaśnił wskazując pewien paradoks swego uwięzienia. - Co ciekawe, pozbawili mnie tym życia, bo straciłem cel.
Krasnoludzi brzmieli dość intrygująco. Jest to ciekawy system wartości w którym chciwość została wypchnięta pod kategorię cech neutralnych zamiast przywdziewania roli grzechu.
Jeżeli ktoś działa na szkodę innym ale robi to w celach poprawienia swojego bytu, czy jest to czyn uzasadniony? Zgodnie z pojęciami, zbrodnia zasługuje na karę.
- Pamiętasz jeszcze na kogo polowałeś? Nie podróżuję na aż tak długo, ale przeczuwam, że twój cel wcale nie musi być jeszcze martwy. - stwierdziła niepewna siebie Shiba. - Aczkolwiek nie masz rzeczywistego powodu aby na niego dłużej polować. Dlaczego nie dołączysz do nas? Chcemy uratować świat przed niewyjaśnioną zarazą czy też klątwą której natury można co najwyżej odgadywać. Po tak długich wakacjach, zostać bohaterem to zawsze jakaś opcja, nie?
- Na pewno nie żyje, ludzie nie potrafią zniwelować upływu czasu. -westchnął cień, po czym wyszczerzył swoje kiełki - Ale to wcale nie kończy mojego zadania, miałem zabić tego osobnika by nie miał potomstwa... a skoro zapewne takowego sie dorobił, to muszę zabić jego dzieci. -odparł Kaze z wesołym uśmiechem. - Nie jestem bohaterem, jestem zabójcą, takich jak ja zakuwa się w dyby a nie obrzuca kwiatami. Chociaż z drugiej strony jestem wam coś winien za uwolnienie mnie. -stwierdził osobnik i podrapał się ostrzem swej broni po karku. - Co powiesz na układ? Będę wam pomagał, ale jeżeli po drodze dowiem się gdzie moge znaleźć dzieci mego byłego celu, to będzie to dla mnie celem priorytetowym i się nimi zajmę, potem zaś wrócę. Co ty na to? -po tych słowach złapał talerz Krio, który przysnął w trakcie jedzenia i pochłonął całą zawartość.
- Brzmi uczciwie...ale w takim razie tym bardziej nalegam o podanie opisu i imienia twojego celu. - stwierdziła niebieskoskóra. - Przynajmniej będziemy wiedzieli, czego szukać. Choć to w sumie bez sensu. Jakby nie było chcesz polować na dzieci nieodpowiedzialne za czyny ich ojca w celu wykonania zlecenia faceta który pewnie również nie żyje, z powodu zlecenia za które już nie dostaniesz zapłaty. - Brzmiało to wyjątkowo bezsensownie. Z drugiej strony być może cień po prostu nie chciał utracić swojego jedynego punktu zaczepienia z tym światem?
- Zabójca nigdy nie zdradza imienia swej ofiary. -odparł puszczając dziewczynie oczko. - Nierozumiesz jak wielki to ma sens? Dzieci, jego dzieci przez te setki lat, miały napewno kolejne potomstwo, krzyżowali sie i żenili, dając całą gamę tych których miałem powstrzymać. Nie będe wstanie zabić wszystkich jakbardzobym się nie starał... a to znaczy że będę miał cel do końca swej egzystencji... w końcu mam po co tak naprawdę żyć. -stwierdził wyciągając się na lodowej powierzchni.
Shiba zaprzeczyła ruchem głowy.
- Berdnie. Wmawiasz to sobie nie chcą tolerować rzeczywistości. W dodatku twoje dane najpewniej nie mają już znaczenia. Nazwiska się zmieniają, wygląd różni. Nigdy nie będziesz pewny, czy faktycznie znalazłeś swoją ofiarę czy po prostu zamordowałeś niewinną osobę. - Cień o ile był potencjalnym sprzymierzeńcem o tyle wydawał się dość chętny do kolejki po szaleństwo. - W świecie na górze zdrowie umysłu jest niezwykle istotne. Tego typu brednia wydrąży w tobie słabość przez którą stracisz zmysły. Porzuć tego typu nastawienie nim sobie zaszkodzisz. No chyba, że chcesz skończyć jako szaleniec mordujący wszystkich naokoło bez celu dla samej idei.
- Powiedz mi... -zaczął cień, a jego głowa nagle zanurzyła się w ziemi, by niczym opar wynurzyć się z jednego z cieni koło Shiby. Strużka oplotła ją, niczym waz, jednak dając dużo luzu, widać, że Kaze chciał się tylko popisywać. - Co ty możesz wiedzieć o utracie zmysłów? -wyszepał głos wprost do jej ucha. - Czy to ty przez setki lat tkwiłaś w ciemności? Czy to ty żyjesz niewiedząc dla czego? Naprawdę sądzisz, że masz prawo mówić mi co jest słuszne a co nie? -wypytywał się cień swym eterycznym głosem docierającym jakgdyby bezpośrednio do mózgu dziewczyny.
- Czy dotarł do ciebie sens mojej wypowiedzi? Jeżeli tkwiłeś wieki w jakiejś zasranej kuźni na pewno jesteś na skraju utraty zmysłów, to logiczne. Jeżeli tam, na górze, istnieje nieznana zaraza której celem jest pozbawienie wszystkich granic. Myślisz, że ile czasu będzie się w stanie jej sprzeciwiać z takim nastawieniem? - Spojrzała na jego cieniste kończyny zmrużonymi oczyma. - Nie mam nic przeciw sprzymierzeńcom, ale nie chcę ciągać za sobą osób, które w dowolnym momencie mogą skoczyć mi do gardła nie orientując się co się dzieje. - Kolejny Calamity. Jakiś tam cel życia, jakaś tam ścieżka która prowadzi prosto na śmierć. Jakiś tam bezsens. - Miałeś tyle lat, aby popełnić samobójstwo. Nie zdecydowałeś się, ale pierwsze co planujesz po wyjściu na wolność, to sprowadzenie na siebie obłędu?
- A skąd pewność że tacy jak ja moga na nią zachorować? Kto jest łatwiejszym celem na zarazę, ten który wie do czego dąży, czy Ci którzy idą przez życie tylko po to by dotrwać do jego końca?-dopytywał się cień, który chyba za wszelką cenę starał się odrzucac argumenty Shiby.
- Do której grupy należysz? - zapytała - Czy aby twój cel nie jest przypadkiem po prostu kłamstwem, aby ukryć życie dla życia? - wiedziała, że dla Kaze będzie to najpewniej bolesne. Z jakiegoś jednak powodu starała się go zjednać z rzeczywistością. - Zresztą cel celu nie równy. Człowiek który siedzi w domu sadząc kwiatki w ogrodzie planując piękny ogród jest dużo mniej narażony od najemnika na wiecznej wojnie.
Pod koniec tej wypowiedzi jej głos lekko się zawahał.
Właśnie?
Czy aby przypadkiem szaleństwo nie polega na bezgranicznym oddaniu się celowi swojego życia? -...W sumie życie bez celu powinno być...znacznie bezpieczniejsze. Nie masz wtedy nad czym oszaleć. Rozumiesz? Nie okłamuj sam siebie i idź w przód. - końcówka jej myśli wydostała się przez usta.
- Jesteś pewna? -twarz Kaze pojawiła się tuż przed Shibą, tak, że jego oczy wwiercały się spojrzeniem w nią, a ich czoła opierały się na sobie. - Mówisz o tym szaleństwie, a spotkałaś już jakiegos szaleńca? Jacy oni byli, wydawali się mieć cel, szukać go? A może właśnie były to osoby które nie wiedziały co ze sobą zrobić, zagubione tak bardzo, że aż szalone? -zapytał szczerząc zęby zabójca. - Powiedz mi kiedy będe bezpieczniejszy, powiedz mi to z pewnością w głosie. Nie po to tak długo trzymałem się swej marnej egzystencji, by teraz umrzeć przez złe rady. Czy jestes w stanie być pewna swych słów? -dopytywał się cień, wpatrzony w Shibę.
"Pewna?" Czy przy jej kontaktach z szaleństwem mogła być pewna? Mogła. Nie powinna ale z tą determinacją...chyba była w stanie być pewna swoich własnych przekonań.
Zacisnęła zęby zirytowana naruszeniem jej strefy osobistej. Białe kły zabłysnęły przed Kazem.
Największym szaleńcem jakiego znała była jej siostra. Ale jaki był jej cel? Nie była tego nigdy do końca pewna. Jej załoga była nieokiełznana ale ona sama...ona sama do czegoś raczej dążyła. Nie walczyła z nim bezmyślnie. To na pewno.
Z jakim jeszcze szaleńcem miała kontakt pierwszego stopnia?
Hana.
Kobieta, która starała się zrobić wszystko aby spełnić zasady swojego "bractwa" swoje hipokratyczne "ideały" wedle których żyła. Oddała im się do stopnia w którym stanowiła niebywałe zagrożenie dla wszystkich.
- Tak. - wysyczała agresywnie do Kaze.
- Lubie ogniste. -zaśmiał się cienisty człek, po czym cmoknąłusta Shiby i rozwiał się, pojawiając się znowu na ziemi obok niej. - Skoro tak mówisz, to póki co odpuszczę sobie ganianie za dzieciakami, chyba że któryś sam się nawinie. Wróce do tego jak już najdziemy lekarstwo na zarazę.- zaśmiał się facet o czarnym poczuciu humoru i ciele. - To gdzie idziemy tak właściwie?
- Czy...on...Cie...pocałował...? -zapytał Krio obserwując całą sytuację z poziomu podłoża. - Ja...też...chcę...! -dodał niczym dziecko któremu ktoś ukradł najfajniejsza zabawkę.
Dziewczyna zirytowana splunęła na ziemię.
- Tak zrobił to. I za karę przez tydzień nic nie będzie jadł. - skomentowała "ogniście" niebieskoskóra chcąc się odgryźć Kazemu jednocześnie zapeszając zapały Kiro.
- Dzisiaj nigdzie. Drużyna musi odpocząć. Jutro z rana badamy tutejszą świątynie a następnie wychodzimy na powierzchnię szukać miasta. Choć pewnie znowu nie tak od razu, po sprawdzeniu świątyni trzeba będzie sprawdzić mapę i powyznaczać pojedyncze cele na drodze. - westchnęła dziewczyna zajmując się organizacją. No cóż, przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę. Resztę w sumie mogłaby pominąć...ale jakoś obawiała się, że dużo by ryzykowała podróżując bez myślenia w przyszłość.
- Z twoich słów wynika, że nie macie pojęcia o tunelach co? -zapytał z uśmieszkiem Kaze. - Inaczej od razu powiedziałbyś mi który tunel wybierzecie... -dodał mrużąc oczy najwyraźniej dobrze się bawiąc.
- Mówimy o zapomnianym od wieków mieście. Nad nami stoi Witlover. Miasto ludzi. Mimo to nikt nie wie co tu się znajduje. Znaleźliśmy je przypadkiem. - odpowiedziała mu dziewczyna spokojnie. - Jeżeli wiesz coś konkretnego z chęcią wysłucham. Np. od czego była ta przedziwna świątynia i dokąd prowadziły te drogi? Znając życie sporo się zmieniło, ale zawsze poprawisz nam orientację.
- Z wielka chęcią. -stwierdził Kaze podrywając się do pozycji siedzącej. - Te tunele to labirynt, bez konkretnej wiedzy zgubicie się i umrzecie z głodu. -dodał z uśmiechem po czym puścił oczko dziewczynie. - A więc... buziak, ale taki pożądny i będę waszym źródłem informacji. -dodał robiąc przysłowiowy dziubek, a jego oczy śmiały się podle.
- Śmierć głodowa to zawsze jakaś opcja. - odpowiedziała Shiba przeciągając się. - Rozumiem presję życia w samotności parę wieków, ale zajmij się tym jak już będziemy w jakimś mieście. - spławiła chłopaka niezbyt przekonana do męskich przedstawicieli niesprecyzowanej rasy bez pochodzenia.
Kaze mruknął coś pod nosem, na temat tego że za jego czasów dziewuszki były chętniejsze po czym rzucił niedbale. - Daj jakąś mapę i pokaże gdzie chcecie się dostać.- zaś gdy te słowa zawisły w powietrzu Shiba zauważyła coś jeszcze, talerz z ostatnią niedojedzoną porcją mięsa zaczął lekko drgać i powoli, niczym ślimak przesuwać się w stronę Krio, który leżał z ledwo uchylonymi oczyma.
"...Serio...?" Przed Shibą stanęło niebywałe pytanie. Kiro ma taki potencjał magiczny czy może po prostu znał już telekinezę ale o niej zapomniał? Cokolwiek by to nie było ponownie ją zaskoczył.
Dziewczyna podeszła do konia i z jednej z torb wyjęła mapę świata, następnie rzuciła ją Kazemu. - Idziemy do góry przeznaczenia. Po drodze przyda się gdzieś jakiś postój.
- Tą góre to już w moich czasach znali. -stwierdził cień i złapał mapę przyglądając się jej uważnie. - Najłatwiej będzie dostać się do Lukrozu, stamtąd już niedaleko... -stwierdził obserwując kartograficzny skarb. - Czyli najlepiej będzie wybrać tunel ukryty pod świątynią krasnali, aczkolwiek pewnie zabezpieczyli go pułapkami nim wyruszyli. -stwierdził oglądając mape dokładnie.
- Hmm...czyli właściwie to samo co planowaliśmy. - Stwierdziła Shiba. Co prawda bardziej ją interesowało splądrowanie świątyni niż szukanie w niej tuneli ale...na jedno wychodzi. I tak by się pewnie na nie natknęli. Wystarczy być ostrożnym i dadzą radę. Być może Madred będzie nawet w stanie rozpracować część z pułapek.
- Do starych wróżek dalej tak trudno się dostać? -zapytał Kaze odrzucając Shibie mapę i dłubiąc cienistym pazurem w zębach.
- Nie jestem stąd, więc nie mam pojęcia. - westchnęła Shiba. - Właściwie moja wiedza o kontynencie jest strasznie ograniczona. Byłeś kiedyś u wróżek? Niby tam zmierzamy, ale mamy potwornie mało informacji.... - Jak do tego doszło? Zaskakującym było jak mało uwagi niebieskoskóra przykuła do technicznej strony jej zadania. Widać styl bezmyślnego parcia w stronę celu dominujący w oryginalnej drużynie udzielił się jej.
- Kiedyś próbowałem ale mi się nie udało do nich dostać. Trzeba przejść przez szereg różnych testów, a przynajmniej było trzeba. Ponadto z tego co wiem, wiedźmy są bardzo enigmatyczne w swych radach. -odparł Kaze wesoło się uśmiechając.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Będziesz miał szansę na rewanż. - spostrzegła wzruszając ramionami, następnie położyła się na ziemi. - Wyruszamy jutro. I niech żadnemu nie przyjdą do głowy jakieś głupie pomysły.
Przy szczęściu może da radę obudzić się przed resztą i zająć medytacją...Chyba trochę nadużywa bożej łaski.
 
Fiath jest offline