Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2013, 22:29   #25
Yaneks
 
Yaneks's Avatar
 
Reputacja: 1 Yaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputację
Hans
- Nas, mości panie nieznajomy, nic tu nie przygnało. Żyjemy tu sobie spokojnie, dostatnio. Mamy to, czego brakuje wielu. Wie pan, o czym prawię? O spokoju. Niezmąconym, cichym spokoju. Nie jesteśmy już młodzikami, swoje w życiu zwojowaliśmy. Twierdzi pan, że umie posługiwać się mieczem. Gwarantuję, że choćby tu, w Grunheim, nawet w najbardziej zapyziałej, brudnej alejce, znajdzie się brudny bezdomny co pokaże, w jakim błędzie pan jest. Dobry miecz się liczy - powiedział, wysuwając lekko swój miecz z pochwy leżącej na ławie obok. Przez krótki moment zdołałeś dostrzec pięknie inkrustowaną rękojeść i fragment lśniącej klingi. - Tak samo jak wprawna dłoń. Walcząc z gracją i wprawą, władając wspaniałą bronią, znajdzie pan śmierć szybciej, niż by się panu wydawało. Będąc wprawnym szermierzem wyróżnia się pan, a świat nie znosi wyjątków. Niech więc pan nie chwali się, że umie posłużyć się mieczem, bo zaraz znajdzie się dziesięciu chętnych do udowodnienia, że jest inaczej. Inna rzecz, skoro pan raczy pytać o ciekawe zajęcia w nudnym Grunheim, wprawny szermierz zawsze jest w cenie. Nie ten adres jednak pan obrał. My rąk walką nie brudzimy, ani swoich, ani cudzych. Skoro ciekaw młody towarzyszu jesteś tutejszych zajęć i obyczajów, to z pewnością swoją mową oczarujesz niejednego szlachcica, a oni tu wszyscy, jak zresztą wszędzie, knują swoje występki przeciwko drugim. Z pewnością zechcą skorzystać z pańskich usług. A teraz, jeśli pan pozwoli... - zakończył, spoglądając za Ciebie. Obejrzałeś się, i zobaczyłeś dwie kobiety stojące za Tobą. Ich ubiór wskazywał jednoznacznie na zawód, jaki pełniły.
- Jesteśmy tu niemal codziennie, panie nieznajomy. Młodej krwi zawsze chętnie doradzimy, karczmarza niech się pan nie obawia zapytać o Heinricha Braustera.
Dwóch mężczyzn wstało od stołu, i udało się schodami na górę karczmy. Zostałeś sam, pośród pijanej gawiedzi drącej się wniebogłosy, z resztą piwa w ręce. Przez chwilę zastanawiałeś się nad słowami niejakiego Heinricha Brauster. "Niech się pan nie chwali, że umie posłużyć się mieczem". Dlaczego ten człowiek uważał, że może Cię pouczać? W gruncie rzeczy... Widać było po nim, że ma w sobie chyba trochę krwi elfów, a one uwielbiają wszystkim przekazywać swe "bezcenne" rady dotyczące życia, śmierci, i ewentualnych stanów pośrednich - agonalnych.
Po kilku minutach do karczmy wszedł krasnolud Helvgrim, sam, bez niziołka. Ten drugi musiał zgubić się gdzieś w mieście. Khazad wyglądał na zasmuconego, i wyraźnie się nad czymś zastanawiał. Wyraźnie Cię nie zauważył, gdyż od razu wyciągnął ze swego tobołka topór w stanie wyraźnie wskazującym na wysoki stopień zmasakrowania, i zaczął go dokładnie oglądać.

Helvgrim
Podbiegłeś do niziołka rad, że w końcu udało Ci się odnaleźć Rondelka.
- Czego chce, nie widzi, żem zajęty? Da mię spokój...
To nie był Rondelek. Po chwili przyglądania się tej dziwnej istocie... To nawet nie był niziołek! W stercie śmieci grzebał ludzki chłopiec. Mógł mieć najwyżej dwanaście wiosen, i wyraźnie nie podobało mu się Twoje towarzystwo. Rad nie rad, musiałeś poddać się w poszukiwaniach przyjaciela, i wrócić do karczmy w nadziei, że nie spotkało go jakieś nieszczęście. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Miałeś teraz więcej czasu, by zapoznać się ze swoim nowym nabytkiem - krasnoludzkim toporem.
Gdy wszedłeś do karczmy, zacząłeś oglądać topór w świetle lamp wiszących na ścianach. Widoczne były na nim nieznane Ci runy, jednak ich moc musiała ulecieć wraz ze zniszczeniem broni. Trzon topora uchował się w nienaruszonym stanie, jednak głownia wraz z ostrzem była spękana, a w jednym miejscu wyżłobiona praktycznie do połowy całej broni.
Dłuższa analiza run, inkrustacji i ogółem całej broni pozwoliły stwierdzić Ci, że te runy nigdy nie działały. Nie były one nawet runami. Były to znaki namalowane farbą, która pod wpływem wieku zaczęła się już łuszczyć. Sam topór, chociaż niegdyś dobrej jakości, był kompletnie bezużyteczny. Cóż, tym razem Ci się nie poszczęściło. Może jednak uda się opchnąć to żelastwo jakiemuś ludzkiemu kolekcjonerowi...
Wyrwałeś się z letargu i dostrzegłeś, że od dłuższej chwili przygląda Ci się Hans - młodzian, którego poznałeś pod bramą.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Tłum w karczmie nieco przerzedził się. Została najwytrwalsza garstka mieszczan, godnie ubranych i niegodnie pijanych. Nie znaczy to, że nie było tłoczno. Ciągle wchodzili i wychodzili, raz czyści i trzeźwi, drugi raz brudni od piwa, jadła, i kompletnie pijani. Spotkanie w drugiej izbie najwyraźniej nadal trwało, gdyż drzwi nadal były zamknięte.
Karczmarz bez przerwy podawał gościom jadło i napitki, od czasu do czasu zagadując niezbyt ciekawe, podejrzane postacie. Chyba poczuł się zobowiązany przez złotnika Helvgrima. A może po prostu udawał, by wydusić z uczciwego krasnoluda więcej pieniędzy?
 
Yaneks jest offline