Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2013, 20:56   #158
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Brutale w obozie szaleńców

- Dzięki ziom. Naprawdę uratowałeś mi dzisiaj dupę. Nie zapomnę ci tego - rzekł Przydupas do Khaliego, siadając na jakimś metalowym złomie wielkości drewnianej skrzyni, po czym splunął na bok resztkami zaschniętej krwi i pomacał się po pustym oczodole. - Teraz widzę dlaczego kapitan Czarnoskóry przyjął cię do drużyny. Dobry z ciebie koleś i do tego cholernie silny. Myślisz że mógłbyś mnie kiedyś nauczyć walczyć tak jak ty?
- Wiesz nie da się nauczyć walki w dwa dni. -stwierdził Khali siadając obok faceta. - To wymaga czasu i dużo poświęceń, ale kto wie, może czegoś Cie tam kiedyś nauczę. -stwierdził puszczając wesoło oczko do przydupasa. - Ale na pewno nie techniki łapania strzał, bo do tego potrzeba obydwu oczu. -zaśmiał się wojownik ze wschodu, który niezbyt zdawał sobie sprawę na ile można sobie pozwolić w rozmowach międzyludzkich.
- Wystarczy mi obrotowe kopnięcie i możliwość przywalenia mojemu kapitanowi jeśli znowu zacznie świrować - oświadczył mięśniak z uśmiechem i obrócił swoją czapeczkę tak aby zasłaniała utracone oko. - Wiesz, czuję się już lepiej. Może zaczniemy przeszukiwać te graty w poszukiwaniu jakichś łupów.
To powiedziawszy Przydupas spróbował wstać i utrzymać równowagę. Ciągle kręciło mu się w głowie, jednak chciał pokazać że nie jest tak słaby na jakiego wygląda w porównaniu do siłaczy, magów i potworów z którymi przyszło mu podróżować.
Mężczyzna lekko zachwiał się, ale utrzymał równowagę, następnie powolnym krokiem wraz z roześmianym Khalim ruszyli na poszukiwanie łupów. Przede wszystkim zdobyli oni, strzelby oraz pistolety, którymi posługiwały się kobiety harpie. Te mniejsze pistolety, miały magazynki zdolne pomieścić po osiem pocisków, zaś siła rażenia nie była imponująca, ot dobra broń by ukryć ją pod pazuchą.
Strzelby to jednak było już coś, zresztą o ich sile przekonał się przydupas na własnej skórze. Mimo, że broń mogła oddać tylko cztery strzały, a następnie należało ją przeładować, to siła była imponująca, wystarczająca by jednym strzałem zabić lub poważnie okaleczyć rosłego męża.
W obozie natomiast odnaleźli oni jeszcze kilka ciekawych skarbów. Pierwszym jakże ważnym, była skrzynka z amunicją. Drewniane pudło w którym leżały pociski do obu rodzaji broni, przydupas i Khali szybko rozdzielili je na różne grupy i policzyli dokładnie (aczkolwiek kilka razy zgubili się przy większych liczbach).
Po za amunicją znaleźli jeszcze jeden ciekawie wyglądający pistolecik.


Broń o pięciu lufach, bardzo mała i lekka, jej zasięg zapewne nie był wielki, ale wypalenie z pięciu luf naraz musiało dawać niezłego kopa.
Ponadto znajdowało się tu trochę złota, rozrzuconego po podłogach namiotów, i skrzynie z niezidentyfikowanymi zapasami jadła. To jednak śmierdziało i lepiej było go nie próbować.
- Nie jest tego dużo, ale zawsze coś - stwierdził Przydupas, biorąc do ręki jedną ze strzelb. - Duzi faceci potrzebują dużych spluw. Te małe pistoleciki zostawimy... temu no... Billowi... czy jak mu tam było. Trochę niezręcznie wyglądał z tym swoim karabinem.
Po chwili mięśniak postanowił zawołać jeszcze do Elathorna stojącego do tej pory na uboczu.
- Hej, ty tam! Lodowy gościu! Chcesz dostać coś z łupów!?
- Nie. - odparł krótko, tworząc sobie przy tym coś na kształt lodowego krzesła na którym zasiadł.
Po kilku minutach grupie z obozu szaleńców udało się dostrzec zbliżającego się rycerza, podtrzymywanego przez wielkoluda. Obaj wyglądali na mocno pogruchotanych, chociaż to Calamity mimo zażytej leczniczej mikstury był w gorszym stanie. Zaś gdy powoli przekraczali bramę obozu, natychmiast podbiegł do nich Przydupas by sprawdzić czy nie potrzebują pomocy.
- Co tam u was? Skopaliście zadki tym dziwadłom? - powitał murzyn swego kamrata.
- Aye, kapitanie! Posłaliśmy ich prosto na dno! - Przydupas odpowiedział mu bezzwłocznie, stając niemalże na baczność przed swym dowódcą. - Ale nie ukrywali w obozie żadnych skarbów. To wszystko co udało nam się znaleźć.
Mięśniak wskazał ręką na kupkę broni palnej, jednocześnie podrzucając w dłoni niewielką sakiewkę ze złotem.
- Więc co robimy dalej, kapitanie?
- A co mówili Bałwan i Psychol? Oni są tu mądralami - odrzekł Gort.
- Bałwan? - zapytał zbity z tropu Przydupas, po czym spojrzał w kierunku Elathorna. - W sensie że on?
- Miałem dla niego inną ksywkę, ale Puszka powiedział że jest uw... uwł... że mu się nie spodoba - zakończył trochę kulawo pirat. - Więc muszę wymyślić mu jakąś inną.
John pojawił się dokładnie w miejscu w którym zniknął Max po zakończeniu swojego zadania. Jakimś cudem udało mu się zdążyć, Anonim słusznie podejrzewał że jeśli ktokolwiek będzie zdolny by dotrzeć na czas to właśnie jego starszy brat. Był naprawdę zmęczony jednak zmusił swoje nogi do posłuszeństwa i ruszył z powrotem do obozu szaleńców chcąc spotkać się z Bellą. Droga zajęła mu nieco dłużej niż miało to miejsce w przypadku Gorta i Cala, zjawił się więc w chwilę po nich od razu kierując się do miejsca w którym ostatnio widział dziewczynę
Rycerz przysiadł ciężko na jakimś płaskim kawałku złomu, po czym od razu chwycił się za ranę. Spojrzał na nią nieco zdumiony, że przeżył pomimo takich obrażeń. Jednak bardziej niż zdumienie odczuwał radość, że los dał mu kolejną szansę. Rufus był potężnym przeciwnikiem, czego zresztą dowiódł. Calamity zastanawiał się także gdzie popełnił błąd. Może go zlekceważył? A może dzierżyciel Pożądania okazał się lepszym szermierzem? Jednego bowiem był pewien, musi stać się silniejszy. A przy następnym starciu nie pozwoli mu nawet dobyć broni, a gdy już będzie leżał wbiję go w podłogę jego własnym pojazdem!
Właśnie... rycerz powoli tracił nad sobą kontrolę, co też zaczęło go martwić. Czy to mogą być objawy szaleństwa? Zbrojny, już wcześniej zauważył, że czuł się i zachowywał nieco inaczej, po za tym nigdy nie zdarzało mu się wpaść w szał podczas walki. Musiał na siebie bardziej uważać
- Strasznie cisi jesteście jak na mądralińskich. Blondas zawsze lubił dużo sobie pogadać - stwierdził Gort spoglądając to na Johna, to na Elathorna. - Wiem, że ten koleś na moto-czymś-tam pojechał w stronę tuneli, więc jak tylko Puszka sobie odpocznie, to idziemy za nim. Wasza sprawa czy chcecie iść z nami, czy nie.
Po tym oświadczeniu wielkolud postanowił przyjrzeć się metalowej kobiecie, którą dokładnie opukał ze wszystkich stron, niczym małpa która próbuje zrozumieć do czego służy piekarnik.
- Więc to jest ten "ktoś" którego miałeś uratować? - zapytał w końcu Johna, dalej z zainteresowaniem oglądając robota. - Co chcesz z nią teraz zrobić? Oddać na złom?
- Nie jestem jakąś atrakcja turystyczną by mnie tak opukiwać! -metaliczny głos wydobył się z ust dziewczyny, która oplotła sie rękoma niczym dziewczyna, która ktoś przyłapał na wyjściu z kąpieli. - Zabieraj te paluchy!
Rycerz z niemałym trudem podniósł się.
- Gdzie moje... maniery... - rzekł zbrojny, zginając się do ukłonu wstając wcześniej, niemal zamiatając swoją łapą podłoże. - Zwą mnie... Calamity lub też “Puszka” jak raczy zwać mnie mój towarzysz. Proszę mu wybaczyć, gdyż niecodziennie widuję się niewiastę o takiej urodzie jak panienka. - Calamity miał w planie nieco załagodzić niezręczną sytuację komplementem, kłaniając się pomimo drżenia nóg i wyczerpania.
 
Tropby jest offline