- Ktoś tam jest. Ben szeptem dał odpowiedź Henderson i wskazał kciukiem na zaplecze. Plecami zapierał drzwi, tak na wszelki wypadek, jeśli ktoś lub coś chciałoby wejść do środka. - Trudno powiedzieć czy to złodzieje czy trupy. Ktokolwiek zabił tego faceta w drzwiach wciąż może tu być... możemy tu odpocząć i pomyśleć co dalej, ale jak mamy tu zostać to wolałbym wiedzieć co jest na zapleczu. Szczerze powiem że nie lubię niespodzianek. Benjamin uśmiechnął się nerwowo. - To co Henderson, sprawdzimy to?
Kobieta skrzywiła się. - Otwórz drzwi, wchodzę. Ustawiła się naprzeciwko drzwi i wyjęła rewolwer.
Ben wyjął szybko latarkę i włączył ją po czym zwrócił się do Zack’a. - Zostań tu, ok? Jeśli będzie coś nie tak to na pewno usłyszysz... jakby co to wiej co sił w nogach. Ben uchwycił mocniej pistolet i otworzył drzwi... najciszej jak się dało, najciszej jak potrafił. Henderson ruszyła przodem z wyuczoną precyzją. Benjamin wypuścił powietrze z płuc i ruszył za nią w głąb ciemnego pomieszczenia. Krok miał pewny, naśladował ruchy Henderson, choć zachowywał się trochę filmowo... to jednak wiedział co robi. |