Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2013, 15:41   #25
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=G6antggGlH8[/MEDIA]

Zgromadzenie Lordów

Grupa przewodzona przez Hadriana ruszyła w ślad lorda i jego świty przez wielkie wrota zwieńczone posągami przodków. Atmosfera między jej członkami była wyraźnie napięta, gęsta rzec można tak bardzo iż zatrzymała by w locie ciśnięty topór.
Sam Hadrian spoglądał spode łba na braci Holderhelk, nie śpiesząc się zanadto ku skrytemu za przejściem i długim korytarzem wnętrzu kongresu. I chyba nikt się temu nie mógł dziwić. Po drugiej stronie czekało go nie lada wyzwanie- rozmowa z obecnymi lordami, oby przychylnymi koronie, przekonywanie ich i z pewnością setki słownych utarczek. Prze chwilę pożałował, iż nie pozwolił bliźniakom załatwić sprawy po swojemu, u wejścia tego miejsca określanego mianem "chwalebnego".
Swym niepewnym krokiem Hadrian poprowadził towarzyszy przez skąpany w półmroku tunel, u kresu którego czekała na nich wielka, owalna sala. Rzędy wykutych w skale siedzisk wznosiły się wysoko w górę i mimo, że w tej chwili większość była pusta nie trudno było zrozumieć jak wiele krasnoludzkich głów ma wpływ na losy królestwa. Niskie, gniewne głosy których echo dało się słyszeć jeszcze w tunelu zamilkły, a dziesiątki par oczu spoglądały spod krzaczastych brwi na grupę krasnoludów jaka niespodziewanie wtargnęła na obrady.
Hadrian rozejrzał się dookoła z miną skazańca, ostatecznie zawieszając spojrzenie na lordzie Grimie i jego świcie, którzy wspinali się po schodach na podwyższenie służące a mównicę.
- Grim z klanu Wirującego Młota pragnie przemówić przed zgromadzeniem!- huknął podeszły wiekiem krasnolud, bez pardonu zajmując miejsce na mównicy.
- W temacie?- po sali rozszedł się wątły, drżący a mimo to stanowczy głos. Dopiero teraz Hadrian jak i jego towarzysze zauważyli zgarbionego, pomarszczonego krasnoluda zasiadającego na trybunie, wprost przed mównicą. Nie jeden rzekłby śmiało - oto stał przed najstarszym zipiącym krasnoludem, zniszczonym przez niejedną beczkę piwa i gorzałki, mordobicia i ciężar obowiązków. Na jego pomarszczonej, pokrytej głębokimi jak szrama po cięciu ostrzem bruzdami twarzy dało dostrzec się cień malunków, które w latach młodości na pewno były powodem do dumy. Oczy zaś, skierowane jakby w pustkę, przesłaniały bielma.
- Zdrady, lordzie protektorze! Zdrady królestwa, próby obalenia porządku oddanego nam przez przodków i zniszczenia tej chwalebnej instytucji!
Wśród zasiadających na trybunach reprezentantów klanowych przemknął tuzin szeptów, które zsumowane razem przypominały syknięcie wielkiego węża. Hadrianem wstrząsnął dreszcz.
- To kłamstwo!- wrzasnął młodzik.
- Prawo głosu ma tylko osoba na mównicy, bądź reprezentant klanowy z trybun.- stwierdził do ogółu lord protektor, nadstawiając lewe ucho. - Mówcie lordzie Grim, jednak oby było warte to przerwy nad przyjętym dzisiaj tematem obrad.
- Psia jucha, gadam przecie! Zdrada, hańba!
- W czyjej osobie?
- Królowej i jej kundli!
- Cóż to za wymysły, do kurwy nędzy!
- jeden z brodaczy na trybunach poderwał się na nogi uderzając okutą w stal dłonią o kamienną ławę przed nim.
- Nie udzieliłem głosu reprezentantowi Skruszonej Skały.- w głosie słabym dało się odczuć reprymendę, na co pieniacz niemal się skulił. Trzeba było przyznać, ze stary posłuch to miał...
- Mówcie jaśniej lordzie Grim... To bardzo nieostrożne słowa.
- Nasza wspaniała królowa-
nasączył te słowa jadem.- Postanowiła zamknąc nas tutaj, pośród zarazy jaka trawi trzewia królestwa. Niechybnie po to, by ukatrupiła i nas! Po co zapytacie się? Aby zapewnic koronę kolejnemu maminsynkowi ze swego klanu! Co więcej, przysłała tutaj tego szczyla, co ledwie przestał srać do kąta, bez naszej zgody namiestnikiem czeluści go ogłaszając. Do tego doszło, że koronie pozwolimy przeskakiwać nad wolą Zgromadzenia?! Po moim trupie, kurwa mac! Dokonuje się tutaj wybebeszenie nas, w pełnej tego słowa mocy! - na dodanie mocy swym słowom uderzył pięścią w mównicę.
Tym razem głosy pośród trybun stały się wyraźniejsze i bez trudni rozpozna się w nich dało oburzenie. Wcześniej zaintrygowane spojrzenia, jakie towarzysze Hadriana czuli na karku teraz świdrowały ich z potęgą śruby wkręcanej rękami giganta.
- Spokój! Spokój mówię!- jak nakazał lord protektor tak też się stało.- Chłopcze... Podejdź do mównicy.- polecił spoglądając w sufit.
- Czuję, że nie da się już tego odkręcić...- mruknął pod nosem gładkomordy krasnolud, zerkając na swych towarzyszy.- C'ath, zechcesz mi towarzyszyć?
Niepewnym krokiem młodzik zbliżył się do mównicy, gromiąc spojrzeniem lorda Grima, stojącego tuż obok.
- Hadrian z klanu Rozpalonej Kuźni. Namiestnik Czeluści z woli królowej.- przemówił twardo, nie zważając na pomrukiwania oburzonych lordów.
- Zatem to co rzekł lord Grim jest prawdą chłopcze? Królowa wydała edykt bez narady ze Zgromadzeniem?
- Tak lordzie protektorze... Wierzę jednak. Nie! Ja to wiem. Zrobiła to aby królestwo i swych poddanych, także lordów chronic przed obłędem. Któż nie postradałby rozumu, nie poddał się lękowi w obliczu zarazy tak straszliwej?
- Nazywasz nas tchórzami gołodupcu?!
- krzyknął ktoś z trybuny.
- Cisza! Głos ma Rozpalona Kuźnia. Rozumiesz chyba jednak chłopcze, że prawa jakie w spuściźnie od przodków otrzymaliśmy mają właśnie na celu powstrzymanie chaosu? Spójrz dookoła... Jak jednym gestem królowa, którą teraz tutaj reprezentujesz zamęt wywołała. Czy masz dowody by słowom lorda Grima zaprzeczyć? By uspokoić swych braci i siostry, iż królowa świętego porządku nie chce zmienić?
- Wszyscy dobrze wiemy jaka jest to jędza!
- warknął nagle lord Grim rozglądając się po trybunach. - Ilu z nas, w trakcie elekcji padło ofiarą jej zapędów? Jej intryg? Komu diamentami zapłaciła, komu ziemię przekazała, kogo ośmieszyła i ilu na ścieżkę potępionych wysłała by koronę w łapska złapać?! Czy głębinowy mór nie jest okazją idealną...
- Lordzie Grim! Zamilczże bo będę zmuszony was usunąć z obrad!

Hadrian rozejrzał się dookoła w milczeniu, biorąc przy tym głęboki oddech. Jego towarzysze jedynie mogli się domyślać jak wielce przytłoczony sytuacją czuje się teraz ten młody krasnolud, który nigdy do polityki przyuczany nie był.
- Jak moja ciotka koronę otrzymała... Nie wiem. I po szczerości wiedzieć nie chcę, bowiem nie dla polityki mnie tutaj przysłano. Nie po to bym jarzmo nad lordami trzymał a wszystkimi siłami przywrócił ład i porządek królestwu i bezpieczeństwo mieszkańcom czeluści. Zapytam jedynie, czy oskarżenia padające z wściekłych ust lorda Grima nie padały z tej mównicy setki razy, ilekroć ktoś nowy na tronie zasiadał? Wybić konkurentów mówicie...- spojrzał na jednego z krasnoludów na trybunach. - Czy kiedy wasze wykopy sięgnęły Smoczych Pieczar królowa nie posłała znacznych posiłków na odparcie smoczej poczwary? Jeśli dobrze pamiętam klan Srebrnej Tarczy był konkurentem królowej w wyborach. - spojrzał w inne miejsce trybun.- Kolejnym przykładem niech będzie historia klanu Tęgich Pięści, którym pomogła siłami królewskim w eksploracji północnej, kiedy wyczerpały się wasze kopalnie. Świadectw jej działania w trosce o dobro królestwa, o zachowanie jego siły i bezpieczeństwa wymienić mogę wiele, wy lordowie zapewne jeszcze więcej!
- Co za pierdolenie, byś moją żonkę nim połechtał!
- wyśmiał Hadriana Grim.- Nie dajcie się zaślepić bracia! Upierdolmy mu łeb, tu i teraz. Pójdźmy razem na Wrota i odbierzmy co naszym być powinno!
- Cisza.- rozkazał protektor.- Czy reprezentanci gotowi są zając stanowisko w sprawie?
Tym razem do wnętrza sali wlała się nie wiadomo skąd całkowita cisza. Każdy brodacz spoglądał na swego sąsiada, to na Hadriana i lorda Grima.
- Nie ma zatem co gęby suszyc próżną gadaniną. Historii naszej nie zapisali wielcy mówcy. Karty jej splamione są krwią wylaną za honor, prawdę i chwałę narodu. Nich i tym razem zdecyduje topór.
- Ha! Aż mnie świerzbi! Pokażesz młokosie co umiesz na arenie!
- Lordzie protektorze, moim prawem jest wystawić czempiona.
- Owszem, jesteś w stanie przywołać takiego?
- W takim razie i ja swego wystawię, a topory i tak skrzyżujemy. I będę posyłał nowych, póki twój ostatni przydupas się nie wykrwawi!
- Hadrianie z Rozpalonej Kuźni...
- zaskrzeczał protektor.- Ilu masz przy sobie pomagierów?
Hadrian blady jak wapienna skała zerknął za siebie.
- Czterech, lordzie protektorze. Gotowych walczyć za prawdę.
- Niech się zatem stanie... Pięć pojedynków zadecyduje o mocy królewskiego nadania. Jeśli przyjdzie Ci dotrwać kresu tej próby w oczach naszych zostaniesz Namiestnikiem Czeluści. Niech chwała będzie prawu przodków!



+-+-+


-Czuję, że przyjdzie wam zbierać moje truchło...- mruknął niezadowolony Hadrian, w czasie kiedy jeden z przydzielonych krasnoludów pomagał mu zakładać zbroję. Nieco za tęgą jak na pozbawionego brody grotołaza, który do wojaczki skory nigdy nie był.
Cała czwórka oczekiwała rozpoczęcia walk, z których ta Hadriana miała być ostatnią, w niewielkim pomieszczeniu u szczytu mostu przewieszonego nad zdawałoby się bezkresną przepaścią. Arena w kształcie okręgu, otoczona ośmioma wielkimi kolumnami była właśnie szykowana do batalii. Rozpalano pochodnie, sprawdzano czy krata umieszczona nad otworem w jej centralnej części gotowa jest na przyjęcie okutych w ciężkie pancerze śmiałków. Niepokoić mógł fakt, że uginała się ona znacznie nawet pod pracującymi na niej brodaczami, którzy z aprobatą machali głowami tak, jakby balansowanie na granicy wytrzymałości było efektem pożądanym.
-Thoriku, jeśli łaska... Nie wyczerp całej cierpliwości Srebrnobrodego tak by przed moją walką okazał łaskę. I błagam was wszystkich, nie dajcie się zabić. - na jego twarzy pojawił się grymas, kiedy giermek zacisnął mocno jeden z rzemieni zbroi. - To dopiero początek podróży i strach mi pomyśleć cóż się stanie z naszymi braćmi jeśli zawiedziemy. Nawet takimi jak lord Grim.- spojrzał w stronę mostu, przez arenę na pomieszczenie w oddali gdzie szykowała się świta Wirującego Młota. - Zawsze był pieniaczem jednak ostrożnym w tak wielkich osądach... A może i jego dopadł mór? Jak sądzicie?




Czarująca gościnność


Wydawało się, że Haffnar z niejaką ulgą rozstał się z ciekawskimi czarodziejami i uszczypliwymi komentarzami Mata. Z uśmiechem na twarzy, trudnym do określenia - czy był to kpiący czy też zwyczajnie serdeczny- wyprowadził ich ze swej pracowni, prowadząc w głąb posiadłości.
- Dopóki nie powróci Hadrian możecie zatrzymać się tutaj. Dom ten pełen jest pustych izb, gdzie spokojnie nabierzecie sił przed dalszą drogą, a będzie ona mordercza, przynajmniej dla tych, którzy nie przywykli do podziemnego klimatu.- zerknął zadowolony na Mata. - Nie przyjmę odmowy, nie godzi się byście szwendali się po ulicach Poddomu, kiedy panuje tam zaraza. Yaeron poda wam strawę i trunki. Oczywiście z powierzchni, tak by nie ryzykować waszego zdrowia.

Izba zaoferowana przez Haffnara znajdowała się w głębi posiadłości wyrwanej z posiadania surowym skałom. Pustka panująca w posiadłości wydawała się wręcz nienaturalna, budząca pewien niepokój. Po cóż samotny czarodziej zajmował tak wielką przestrzeń i co więcej trwonił ją. Świadczyć to mogło albo o jego wybujałym ego, bądź też o lęku przed samą zarazą i chęci odcięcia się od potrzebującego ludu. A być może było zwyczajną głupotą?
W przestronnym pokoju znajdowało się kilka łóżek, również "skalnych", pod którymi można było rozpalić węgle, tak by chłód skał otaczających gości z każdej strony nie doskwierał w trakcie odpoczynku. Drewniany stół, pokryty warstwą kurzu i zdobione krzesła znajdowały się w jej centrum, raczej nie przygotowane jeszcze na właściwe przyjęcie gości czy obiecanej strawy. Dla magów pocieszeniem mógłby być jednak dwa regały pełne ksiąg, których też od dawna nikt nie zaszczycił dotykiem, zaś ich wypisane pismem runicznym tytuły przykuwały spojrzenie.
Kilka długich chwil minęło, nim Yaeron pojawił się z jedzeniem - rondlem gorącej, kwaśnej w zapachu zupy pełnej mięsa, kaszy i posiekanej cebuli. Z wysiłkiem ustawił go na stole i czmychnął czym prędzej, posyłając zalęknięte spojrzenie ludzkiej czarodziejce. Wiadomo do czego wiedźma była zdolna?
Nim ktokolwiek dokończył swoją porcję parującej polewki, stało się coś nietypowego, a przynajmniej niespodziewanego.
Zajadająca ostrożnie zupę Shaena drgnęła, upuszczając łyżkę zdawało by się bez powodu, a jej spojrzenie z miejsca padło na drzwi.
- Słyszeliście to? Coś tam się dzieje...
Smoczyca na jej ramieniu warknęła zaniepokojona strosząc łuski na grzbiecie niczym kot, na co czarodziejka natychmiast poderwała się z miejsca. Słowami i gestami poruszyła splot Mystry, za którego sprawą drzwi wejściowe w jednej chwili przykryła półprzeźroczysta, jasna powłoka, która zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
- Ktoś nadchodzi.- powiedziała z trwogą, jaką jej towarzysze poczuli sekundę później. Tutaj, pośród jeszcze chwilę temu tak żałośnie pustych korytarzy usłyszeli uderzenie wielu ciężkich buciorów, zbliżających się ku nim.
-Musimy stąd jakoś wyjść. Nie sądzę, by mieli pokojowe zamiary. - nakazała pozostałym.
~ Szukaj wyjścia, kochana. ~ posłała myśl Astrze.




=-=-=-=-=
Nasłuchiwanie:
Trost: 12 - niepowodzenie.
Matrim: 7 - niepowodzenie
Shaena: 18 - zdany [efekty konsultowane z Kaylą]
Rafunk:6- niepowodzenie
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 26-03-2013 o 16:03.
Mizuki jest offline