Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2013, 10:17   #119
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
- Dowiedz się, co robiła w tym samochodzie.

- Transportowali ją z pistoletem przy głowie, co do cholery miała robić? - Beniaminek na początku niezbyt zrozumiał o co właściwie chodzi dowódcy. Zrozumiał w następnej sekundzie i ledwie powstrzymał się przed odwinięciem mu w pysk. - Walczyła ze mną w Warszawie. To mój człowiek, jeden z najlepszych. Nie wiem co insynuujecie, sierżancie Gwiazda, ale uważajcie, żeby nie powiedzieć słowa za dużo.

- Rozumiem, Beniaminek - pokiwał głową Gwiazda. - Zaufanie do swoich żołnierzy to podstawa. Skoro je masz, to mi wystarczy. Ręczysz za nią swoim słowem i to mi wystarczy.

Pokiwał głową zmęczony.

- Weźmiemy ją ze sobą - zdecydował.

- Dzięki. - Mazur skinął głową i wrócił do oddziału.

Od długiego, forsownego biegu, płuca paliły go jak wściekłe, a mięśnie nóg zdawały się boleśnie ściągać, jakby były za krótkie w stosunku do szkieletu, do którego je przyczepiono. Liczne obtarcia piekły jak cholera, a na domiar złego w czasie ucieczki gdzieś zgubił ostatnią paczkę papierosów. Był poddenerwowany, i chyba zbyt pochopnie wściekł się na Gwiazdę - dowódca był młody, ale też bardzo szybko się uczył. Może nawet nie miał nic złego na myśli, a nawet jeśli, to była to można było mu wybaczyć ostrożność... w sumie od tego miejsca niewiele to już Mazura interesowało - grunt, że szybko sobie to wyjaśnili.

Tunia nie sprzedała się Niemcom - to było dla niego poza wszelką wątpliwością. Jednak nadal pozostawała cała masa pytań. Co się stało w Warszawie? Niemcy nie porwali jej sprzed willi. Gdyby tak było oznaczałoby to, że jakiś oddziałek gestapo cały czas ich obserwował, pozwalając do woli buszować i zabijać w ściśle tajnej bazie, tylko po to by potem porwać pojedynczego członka oddziału. Bez sensu. Nawet gdyby przegapili ogon. Nawet gdyby jakieś wiadomości posiadane przez Tunię miałyby wagę państwową... to byłoby za subtelne, zupełnie nie w ich stylu. Do tej pory Beniaminek uważał, że ranna Tunia z powodu jakiegoś zagrożenia, nie mogła czekać na Doktorka i odjechała sama. Ten scenariusz też miał mnóstwo dziur, choćby z powodu naprawdę kiepskiego stanu dziewczyny.

Było też inne wyjaśnienie... uwzględniające interwencję dziwacznych sił, działających wokół tego pieprzonego siedliska szatana. W tej dziedzinie można było snuć właściwie dowolnie asurdalne domysły, które jednak do niczego nie prowadziły.

Koniec końców jednak w tym, że niespodziewanie natknęli się na Tunię, całą i zdrową, w przypadkowym, leśnym transporcie upatrywał boskiej interwencji. Interwencji w której mechanizmy nie warto się wgłębiać, a jedynie być za nią wdzięcznym i wykorzystać na chwałę Boga i Ojczyzny.

Z takim oto wnioskiem końcowym swoich rozważań usiadł pod drzewem opodal opatrującego dziewczynę Doktorka i omawiając w myślach litanię do wszystkich świętych, skupił się na starannym oczyszczeniu swojej broni.

Obrót, ruch do tyłu, ruch do przodu, obrót ryglujący - wszystko niemal bez dżwięku. Świeżo naoliwiony, czterotatktowy zamek znów chodził jak marzenie, a litania zawiesiła się gdzieś na Świętym Patryku, kiedy Tunia w końcu otworzyła oczy.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline