Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2013, 22:15   #127
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
- Wasza wysokość rzekł wytwornie Buttal składając dworski pokłon: - Wybacz że ośmielamy się niepokoić twa osobę, lecz jak poświadczy twój szambelan moi towarzysze przybyli jako słudzy twego dworu, złożyć raport o stanie walk w mieście i konieczności wprowadzenia stanu wyjątkowego, gdyż setka bandytów południowej głownie proweniencji wpadła zbrojnie na posterunek twej straży. Osobniki przed drzwiami, mimo anonsu twego urzędnika i wysokich stopni oficerskich przybyłych, obiły trzonkiem halabardy kapitana twych pograniczników. Stąd to niecne zamieszanie. Ja zaś, za pozwoleniem, pozwolę sobie odpowiedzieć na pytanie które przed chwilą zadałeś. Tak, zna mnie twój doradca, choć nie znałem go z persony, Próbował mnie kupić a co zapewne ustali śledztwo, sadzę że również nasłał owych zbójów na strażnicę, celem przejęcia poczty. Za twym pozwoleniem Panie, Buttal Resnik , kurier najwyższego zarządcy Hejm Mynt Dimzada Belegarda - to powiedziawszy Resnik skłonił się ponownie, po czym prostując chwycił list po czym podał go ww wyciągniętej dłoni.

Jarl spojrzał z lekką konsternacją to na krasnoluda, to na swojego doradcę, po czym ostrożnie przyjął kopertę:

- Dimzad... ?- władca miasta uniósł lekko brwi:- Dawno nie miałem z nim kontaktu. Myślałem że ma mi coś za złe, albo inną głupotę... Ale mniejsza, zapoznam się z listem. Colonesku niepewnie uniósł dłoń: -Tak, sierżancie?

-Czy mógłbyś panie zrobić coś z tymi idiotami przed drzwiami? Oni wciąż tam się biją, a znając Striełoka oraz Torrgiego, to zaraz zaczną tego żałować... Sigmund zaś wodził chłodnym wzrokiem pomiędzy Buttalem, Jarlem a kopertą w ręku władcy: -Panie, nie czas na to... Nasi goście czekają na uzgodnienie szczegółów umowy handlowej...

Dopiero teraz kurier dostrzegł kilku ludzi w bogatych szatach, stojących obok pustego tronu i szeptem wymieniających uwagi. Co jakiś czas któryś z nich łypał to na Buttala, to na plecy Srebrnej Tarczy.

- Wybacz panie, lecz mistrz Belegard twierdził że jest to sprawa najwyższej wagi. I wybacz mi moja śmiałość czy zechciałbyś najpierw porozmawiać z kapitanem Striełokiem i sierżantem ? Oni potwierdza me słowa, Torgi zresztą też, ma jego pieniądze.

Sigmund gwałtownie pobladł: -Panie, są sprawy ważniejsze niż...

-Nie ma niczego ważniejszego niż starożytne sojusze i bezpieczeństwo moich ludzi- Jarl odepchnął ze swojej drogi doradcę i ruszył w stronę drzwi:

- SPOKÓJ Krzyk władcy był wystarczającym powodem do zaprzestania walki. Dla wzmocnienia efektu Jarl uderzył jednak na odlew gwardzistę który miał pecha zatoczyć się w jego stronę z halabardą w ręku:

- Co tu się dzieje?!

-My... - strażnik, który wcześniej zamachnął się na Striełoka zebrał z podłogi hełm: - Miał pan ważne spotkanie, panie. Mieliśmy zakaz... Em...

Gwardzista zaniemówił kiedy Ulryk zbliżył się do niego powoli: -Powiedz mi, przyjacielu... Czy ktoś ci nasrał do łba?

-S... Słucham... ?! Nie!- poprawił się szybko- Nie, sir!

-Więc nie pomyślałeś że grupa prowadzona przez ochmistrza, sierżanta straży, kapitana sił granicznych oraz krasnoludzkiego posła jest dość ważna, żeby ją jednak przepuścić?!

Mężczyzna pobladł i wymamrotał coś pod nosem: -Słucham?

-Pan Sigmund...

-Głośniej proszę!-

Pan Sigmund powiedział że jak kogoś wpuścimy to przypłacimy to gardłem!

-Południowcy...- westchnął Jarl, kręcąc głową: - Sami idioci... Striełok!

Kapitan jeźdźców zasalutował, mimo krwi lecącej z rozbitego nosa: -Melduje się!

-Przestańcie salutować, człowieku i zbierzcie swoich ludzi. Ponoć macie coś ważnego do powiedzenia.... Em?- władca zamarł, widząc Torrgę. Nieco zdezorientowany nagłym przerwaniem walki krasnolud cały czas trzymał w żelaznym uścisku dwóch strażników, skutecznie utrudniając im oddychanie -A to kto... ?- zapytał Jarl, patrząc na Torrgiergo jak na jakieś egzotyczne zwierze. Cóż, Torrga był nietypowy nawet jak na krasnoluda.

- To panie jest Torga, mój przyjaciel i zbrojna straż - zapewnił Buttal dodając - a także światek korupcyjnych skłonności twego doradcy. Był również światkiem ataku bandytów. No właściwie wszystkich trzech ataków bandytów. Torgi, puść panów.

Torrga łypnął na swoje pracodawcę i niechętnie puścił obu mężczyzn, pozwalając im tym samym niezgrabnie opaść na podłogę. Następnie poprawił brodę i błędnym spojrzeniem powiódł po całej sali. Jego zamroczony wzrok zogniskował się jednak na Sigmundzie:

-Ej... To ten patałach co chciał ci spławić złotem...

Doradca Jarla poczerwieniał: -Oszczerstwo!
-Hmmm...- sam władca spokojnym krokiem ruszył w stronę tronu, jestem nakazując iść za sobą. W drugiej ręce trzymał otworzony już list.

Buttal kiwnął towarzyszowi głową. Nie ma to jak odezwać się w porę. Tylko ten cały doradca był lekko wkurwiający. Normalnie dostałby w papę ale kurier uznał że to nie było by dyplomatyczne. W papę da mu się później. Tymczasem uznając że póki się nie dowie co właściwie jarl wyczytał w liście milczenie jest złotem ruszył za nim. Wyszeptał cicho do idącego obok Torgiego: - Nie sprawiali problemu?

- Gnojki sprzed drzwi? - obejrzał się jeszcze na wstających z ziemi gwardzistów i wzruszył ramionami: - Hołota w zdobnych pancerzach. Gdyby byli warci tyle ile ich wyposażenie, mielibyśmy problem. Na szczęście gówno potrafią...


Idący obok Striełok uśmiechnął się lekko. Sigmund zaś pośpiesznie ruszył w stronę przedstawicieli kompanii południowych z południa i wymienił z nimi szeptem kilka uwag. Kiedy Jarl usiadł na tronie, jeden z nich podszedł do niego i skłonił się: -Panie, przerwaliśmy nasze negocjacje... Nasz ekonom wyliczył...

-Wasz ekonom. To kluczowe słowo- mruknął Ulryk, nie odrywając się nawet od lektury list - Pozwólcie że nasza "negocjacje" zaczekają. Teraz chce pomówić o bezpieczeństwie mojego miasta z tymi, którzy tego bezpieczeństwa strzegą. Co ciekawe, najwyraźniej z większością ostatnich zajść w mieście, powiązany jest pan Buttal, kurier który niósł do mnie ten list...

Władca podniósł wzrok na krasnoluda i odłożył list na kolana -Proszę, wyjaśnijcie mi, powoli i szczegółowo, co to za piekielne zamieszanie? I mam na myśli wszystkie zajścia, nie tylko to mordobicie pod drzwiami.

Striełok rzucił okiem na Buttala: -Chyba ty zaczynasz...

- Oczywiście Panie - zaczął Buttal - pozwól że ja rozpocznę gdyż opowieść ta zaczyna się na naszym szlaku. Jadąc dyliżansem zostaliśmy napadnięci w pewnej karczmie. Kilku bandytów, nic czego nie da się usunąć na szybko. Gdy właśnie zabieraliśmy się do wywalenia zwłok do środka wtargnął oddział strażników który pobił karczmarza i próbował nas zastrzelić. Okazało się że to kolejna banda bandytów co potwierdzić może pan Striełok który nas ocalił

- Jakim cudem mogliście wziąć bandytów za straż... ?

Striełok uśmiechnął się krzywo: -Jakimś cudem zdobyli stare mundury pograniczników, oddane do przetopienia- wyjaśnił - Musieli mieć kontakt z którymś z kwatermistrzów zamkowych, bo każda z kolczug znalezionych na tych trupach była dostarczona do zbrojowni...


Jarl ponuro pokiwał głową: -Rozumiem... Co było dalej, panie Buttal?

Sigmund zaniepokojony patrzył to na kuriera, to na władcę.

- Później dotarliśmy do miasta i pożegnawszy się z kapitanem udaliśmy do zamówionej oberży. Już po piętnastu może minutach wbiegł do mnie Torgi mówiąc że ktoś dał mu monetę za sprowadzenie mnie na rozmowę. Zszedłem, zabierając krócicę i sadzając kolegę przy barze w ramach obstawy. Zastałem tam tego tu - tu nastąpiło kiwnięcie w stronę doradcy - który najpierw obraził mój honor proponując łapówkę a później moja godność oferując mi równowartość trzech moich dniówek. Chciał bym zgubił lub zjadł ten list. Zasugerowałem by spierda...znaczy się , przepraszam, poszedł sobie. Wtem rzucił żebym uważał bo mogą mnie znowu napaść. Ciekawe skąd wiedział o poprzednim napadzie, że o tym w której karczmie się zatrzymam nie wspominając.

Jarl spojrzał na swojego doradcę, unosząc brew:

-Co ja słyszę...

-Panie, to oszczerstwa!- krzyknął mężczyzna, drżącym głosem.- Próbują obarczyć mnie winą za swoją niekompetencje!

-Doprawdy?- władca spojrzał na Torrgiego - Panie Torrga, czy to mojego doradcę widział pan wtedy w karczmie?

-No tak, to on. Nawet miał te sam złom na palcach- wojownik wskazał głową na upstrzone złotem dłonie Sigmunda- Śmieci, pokryte pirytem...


Sam Sigmund zaś poczerwieniał na twarzy: -Kłamstwo!

-Doprawdy?- Ulryk spojrzał chłodno na doradcę: - Nie żebym sugerował coś niepochlebnego o inteligencji obecnego tu pana Torrgi, ale wątpię żeby jego prostolinijny umysł zdolny był do tak rozbudowanych kłamstw...

Torrga zmarszczył brwi: -Że niby co... ?

- Znaczy się ze jesteś na pierwszy rzut oka bardzo honorowy - podpowiedział mu cicho Buttal, po czym kontynuował - w każdym razie olałem kwestię i poszedłem omówić się na wizytę. Twoi profesjonalni urzędnicy Panie, szybko zrozumieli ciężar mojej sprawy i umówili mnie już na dziś wieczór. Odwiedziłem grzecznościowo faktora po czym poszedłem się przejść. Nagle dostrzec dało się pożar, wszyscy pobiegli w tamta stronę. Wtem napadło mnie trzech jakichś nieudolnych pajaców. To było żałosne więc ich zabiłem. Wtedy ostatni z nich podjął próbę strzelenia mi w plecy z czegoś na kształt balisty. Na szczecie pojawił się Torgi szukający mnie...lub lepszego piwa, zapomniałem spytać. No wiec kiedy padli martwi zaczęliśmy wrzeszczeć: Straż pomocy, straż! Praworządnie i uczciwie. I tu pragnę zaznaczyć ze humanitarnie urąbałem im łby by nie skrzywdzić przypadkowych ludzi strzelając w wąskiej uliczce- zapewnił bardzo z siebie i swojej moralności dumny Resnik

-Yhm...- Srebrna Tarcza bezwiednie przygładził wąs i przeniósł wzrok na sierżanta - Colonesku?

- Pożar został wyraźnie wywołany rozmyślnie. Ktoś wrzucił pochodnię do magazynku należącego do Hejm Mynt, zwykle trzymano tam proch lecz z nieznanych mi powodów, magazyn był pusty... Sami bandyci zaś, jak podkreślił Buttal, byli istnymi nieudacznikami...- odchrząknął.- Biorąc pod uwagę późniejsze wydarzenia, mogę sądzić że pożar miał odciągnąć uwagę świadków od zamachu...

- Dlaczego był pusty to nie wiem, może popyt wzrósł albo co, na pewno ostatnio mnóstwo broni poszło do tych tam, alaminco, dalaminiasco czy jak im tam. Tych co tam maja tych strzelców z głupimi kapelusikami. W każdym razie trafiliśmy na przesłuchanie. Ja sobie poteoretyzowałem, Torgi wymusił piwo i trafiliśmy do areszty prewencyjnego, by ochronić populacje miasta przed kolejnymi stratami. Sierżant zaoferował ze spróbuje wyjaśnić co i jak a nas mógłby ktoś sprzątnąć w karczmie. Jasne że by się to nie stało, ale pewnie chciał delikatnie dać do zrozumienia ze mu się nie chce znowu na patrol iść nas zgarniać stojących nad stertą trupów - pokiwał mądrze głową kurier.

Colonesku skrzywił się:

-Na posterunek napadła banda rębaczy przebranych za strażników. Ogłuszyli posterunkowych, mnie wepchnęli do izolatki. Potem, próbowali wyciągnąć Buttala oraz Torrgiego z celi, ale najwyraźniej słabo wyszła im gra aktorska - sierżant podrapał się po policzku - Niestety, problemem okazali się ich koledzy...

-Ilu? -Pięćdziesięciu- wtrącił Striełok- Może więcej... Potrzebowałem pułkowych kanonierek żeby powstrzymać ten pieprzony szturm na posterunek. Nie obawiali się niczego. Po prostu rozpętali bitwę na środku miasta. Za mojego życia nigdy nie widziałem takiego rozbestwienia się miejscowej hołoty...

-Ani ja...- jarl spojrzał ponuro na trzymany w ręku list - Chcecie coś dodać, panie Buttal... ?

- Nie, chyba nie - rzekł po chwili zastanowienia Buttal - to chyba wszystko co istotne.
 
vanadu jest offline