Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2013, 12:11   #30
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Posępny krasnolud nie czekał długo, dopił piwo i ruszył szybkim krokiem z karczmy w towarzystwie Hansa. Człowiek szedł u boku Helvgrima i przeżuwał coś nieustannie, pluł przy tym i krzywił twarz. Helv nosił się z zamiarem pytania co tak Hansowi nie smakuje i po co to je, ale nieobecność Niklausa skierowała myśli khazada ku innym sprawom. We dwóch opuścili karczmę 'u Krępego' i poszli w stronę targowiska. Ulice były już prawie puste o tej porze, tylko w bocznych alejkach widać było że podejrzane persony przemieszczają się i załatwiają podejrzane interesy. Patrole straży miejskiej skutecznie wypędzały wszelakiej maści złodziejaszków i przemytników. Wystarczy że strażnicy pojawili się gdzieś a robiło się głośniej w okolicy, dało się słyszeć szybkie kroki i odgłosy niezadowolonych kotów kiedy obcy przebiegali tyłami domostw. Tak działała straż, nikogo nie zaczepiała, nikogo nie aresztowała... wystarczało że pojawiła się aby po chwili w danym miejscu robiło się cicho i spokojnie.

Po drodze, Hans i Helvgrim, zostali dwukrotnie zatrzymani przez patrole straży. Zaciekawieni milicjanci, kiedy zdali sobię sprawę że zatrzymana dwójka szuka przyjaciela, puszczali ich bez słów a i starali się być pomocni... a to tylko dlatego że sami nie chcieli szukać po nocy obcego w alejkach. Dawali kilka rad, rzucili nazwami miejsc do których niziołek mógł się udać, obiecali że będą mieli oczy szeroko otwarte... ich pomoc była bez wartości.

Człowiek i krasnolud dotarli wreszcie do targowiska. Szli właściwie bez słów, Helvgrim nie miał wielkiej ochoty na dywagację, a chyba i Hans coś nie był w sosie... choć oczka mu się szkliły po wypiciu pewnie kilku kufelków. W khazadzkiej normie było to niczym, zatem Hans jak najbardziej nadawał się do pomocy, pracy czy walki... przecie jak tu pomagać, walczyć czy pracować bez kilku kufelków jasnego pełnego? To się przecież nie godzi by bez napitku tyrać.

Na targowisku było gwarno. Mieszkańcy i przyjezdni zakończyli na dziś już swą pracę i sprawunki, zatem nocni mieszkańcy targu rozpoczeli swoją ucztę. Szczury i myszy, latające wokół targowiska kruki i czające się na obrzeżach placu koty. Teraz one wszystkie wskrzesiły gwar targowiska. Zwierzęta walczyły ze sobą o ochłapy. Bezpańskie psy goniły koty, te zaś puszczały się pędem za szczurami. Szczury walczyły między sobą a ich pisk był donośny. Od czasu do czasu jeden z nocnych lataczy osiadał na ziemi by uszczknąć jakiś kąsek, krakał wtedy głośno, szczególnie kiedy jakiemuś kocurowi się poszczęściło i dopadł kruka w swe pazury. Gdzieś przy zachodniej ścianie targowiska, do pracy szykowała się grupa szczurołapów, mdłe światło latarni, sieci, klatki, bosaki i inne narzędzia potrzebne w ich profesji... nie sposób było ich pomylić z kimś innym.

Helvgrim i Hans weszli na plac przez nikogo niezatrzymywani... jedynie szczury uciekały im spod nóg i wbiegały szybko do kanałów. Helvgrim zatrzymał się i rozejrzał... w końcu spojrzał na Hansa i powiedział.

- Tutaj zaczniemy. Niklaus na pewno na targowisko dotarł, ważne gdzie później się udał. Te ulice i tamte już sprawdziłem wcześniej... Helv wskazał ręką na północną stronę od market placu... ale trza by to raz jeszcze przejrzeć wszystko. Lepiej razem się trzymajmy, wolniej to nam pójdzie, ale nie chciałbym później szukać jeszcze ciebie herr Hans. Helvgrim ruszył przed siebie i po chwili dodał. Albo żebyś ty szukać mnie miał... chociaż khazadzi się nie gubią. Ruszajmy raźno.
 
VIX jest offline