Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2013, 18:24   #160
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Blackskin’s Brutes

Droga zniszczeń


Minęło półtora tygodnia od kiedy drużyna opuściła wysypisko. Droga przez tunele handlowe była przeprawa banalnie wręcz prostą, Gort usunął każdy zawał, a kilka zabłąkanych potworów było niczym dla ostrza Calamitiego i pięści herszta załogi pirackiej. Przez ten czas nowi członkowie drużyny mieli dużo czasu by w miarę poznać resztę i zżyć się z nimi, co ciekawe imię Przydupasa dalej pozostało wielką niewiadomą.
Rany jakie bohaterowie odnieśli na wysypisku już dawno zagoiły się, w przypadku Calamitiego trwało to najdłużej, a niezwykle pomocne w leczeniu było fachowe podejście Belli do tematu. Dopomogła ona magiczną miksturę za pomocy igły i nici i pozszywała rycerza, jednak wielka blizna została na jego torsie przypominając o porażce jaką odniósł w wieży semaforowej.
Khali dużo czasu spędzał z jednookim bandziorem ucząc go swych sztuczek, przydupas mimo, że nie był wielce pojętny i inteligentny to nadrabiał to entuzjazmem, chciał pokazać , że nie jest tylko zbędnym balastem w tej drużynie.

Jednak ostatnie dni nie były jedynie sielankowym marszem. Gdy poszukiwacze lekarstwa na zarazę opuścili tunele odkryli jak wielkie żniwo zbierała choroba. Wszystkie miasteczka do których trafiali były opustoszałe lub tez zniszczone. Roślinność gniła na polach, a tutejsza pustynia rozrastała się wręcz coraz bardziej. Wszędzie widać było ślady koczowników a ciała martwych walały się przy drogach i w ruinach mieścin.
Kilka razy grupa natknęła się na podróżujących szaleńców, byli oni silniejsi niż zwykli ludzie, zdawało się że nie czuli bólu. Oczywiście wieśniacy uzbrojeni w sierpy i widły nawet wzmocnieni szaleństwem nie byli żadnym wyzwaniem, jednak strach pomyśleć co by się działo gdyby osobnicy tacy jak członkowie drużyny oszaleli.

John zauważył natomiast ciekawą zależność. Jego wprawione w wyłapywaniu szczegółów oko dało mu sporo do myślenia. Otóż każdy z szaleńców różnił się. Niektórzy krzyczeli bez celu, inni natomiast nawiązywali tylko do jednego konkretnego tematu –jak gdyby mieli na jego punkcie obsesję. Cel bełkotu zależał od osoby, chociaż w wypadku chłopów dotyczył najczęściej pieniędzy i innych rzeczy których prostemu ludowi brak.
Niektórzy szaleńcy wyrażali, tak jak naukowcy na wysypisku, chęć do wzajemnej współpracy, aczkolwiek byli też tacy którzy wybijali siebie nawzajem niczym dzikie zwierzęta.
Była to kwestia warta przemyślenia.

Kolejnym problemem i to poważniejszym były kończące się zapasy. Na chwile obecną jedzenia starczyć mogło na niecały dzień, a aktualne warunki pogodowe, czyli ponure dni, zimne noce i piasek szeleszczący pod nogami wcale nie poprawiały humoru. W zniszczonych miastach niełatwo było odnaleźć cokolwiek zdatnego do spożycia, a zresztą niewiadomo było czy żywność jest bezpieczna, wszak zaraza mogła przenosić się też przez nią.
Gdy słońce wschodziło już wysoko na niebo ślady odciśnięte na piasku wskazywały że drużyna dotarła do wioski takiej samej jak wszystkie poprzednie.


Zniszczone budynki, martwa cisza i smród śmierci. Muchy bzyczały cicho nad martwym cielskiem dwóch do połowy przegnitych krów, a ciemne chmury na niebie wisiały ciężko nad okolicą zwiastując nadejście burzy.
- Czyli jak zawsze, rozdzielamy się i szukamy czegoś ciekawego tak?- rzucił Khali i ruszył w jedna z uliczek a inni powoli zaczęli rozchodzić się na wszystkie strony by przeczesać miasto.
Gort przechodząc się między zniszczonymi domami nie wiedząc dla czego przypomniał sobie jeden z dawnych sztormów. Może to przez te burzowe chmury? Wilkowi morskiemu powoli zaczynało brakować morza, chciał wrócić już do swej załogi i ponownie wypłynąć w poszukiwaniu skarbów i sławy.
Mięśniak kopnął ze znudzeniem jakiś kawałek starej dechy, gdy w kolejnym zniszczonym domostwie nie znalazł nic ciekawego. A drogi słuchaczu kopnięty kawałek chyba postanowił odpłacić mu za ból, bowiem to co za chwile miało wskazać, mogło zaboleć bardziej niż jakiekolwiek kopnięcie. Deska podskoczyła bowiem na kamieniu i z cichym stukiem oparła się o gruby pal wbity w ziemię. Wzrok Gorta zaczął ze znudzeniem iść w górę tego dziwnego słupa – który przypominał mu maszt. Jednak z każdym krokiem oczy Czarnoskórego rozszerzały się bardziej a żeby zaciskały w wściekłości, a kostki trzeszczały gdy zaciskały się jego pięści. Zdziwienie, złość i bezsilność wypełniły lwie serce wojownika mórz w jednej chwili gdy tylko zobaczył trzy osoby przybite do pala. Zaschnięta krew pokrywała ich wiszące bezwładnie ciała, wyschnięta skóra i spierzchłe usta skatowanych błagały o chociaż krople wody. Przebite grubymi metalowymi prętami dłonie wyglądały jak gdyby zaraz miały urwać się pod ciężarem ciał trójki nieszczęśników.
Ale tym co wprawiło Gorta w ta mieszaninę uczuć było to… iż to trójka osób z jego załogi wisiała na palu!


Dwóch z nich było zwykłymi majtkami na statku ale kobietą na środku słupa nie był nikt inny niż Leonore Clarke- medyk na statku Czarnoskórego. A teraz cała trójka wydawała się być martwa. Pod ich ciałami widniał zaś krwawy napis.

-
Każdy kto wkroczy na teren wielkiego Shuu podzieli ten los.


~*~

W momencie gdy Gort wpadł na słup ze częścią swej załogi John i Elathorn spotkali się na jednym z rozdroży tuz przed sporej wielkości piaskowa górą. Obaj mieli puste ręce jeżeli chodzi o znaleziska.
- Sprawdźmy jeszcze za pagórkiem i starczy. –padła luźna propozycja i obaj mężczyźni wspięli się na piaskowa górę, by sprawdzić czy nie kryją się za nią jakieś domostwa. Gdy dwaj mężczyźni stanęli na pagórku widok zaparł im dech w piersiach, bowiem kto by się spodziewał… statku zatopionego w piasku?



Okręt był zniszczony, a kilka ptaków urządziło sobie gniazda tak gdzie kiedyś był maszt. Brakowało wielu części i wydawało się jak gdyby była to jedynie część dawnego pojazdu morskiego. Zamazany napis na dziobie był ciężki do doczytania ale na pewno zaczynał się literami „Bl
Co ciekawe w dziurze w lewej burcie dało się dojrzeć światło, a cienie podpowiadały że ktoś znajduję się wewnątrz okrętu.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline