Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2013, 13:25   #35
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
Part 2
Wtem, jak gdyby z podziemi, wyrósł Torrens. Rozejrzał się spokojnie wokół, najwyraźniej nie do końca pewny co robić. Potarł tył głowy, zauważając zmianę jaka zaszła w Strifie.

- A kim ty możesz, być jeśli można spytać? - rzucił, ciekaw, w kierunku czegoś co przybrało formę Jeźdca. Lub go opętało, w tym przeklętym miejscu nigdy nie możnabyło być pewnym.

Zupełnie zaskoczony Rayner, natychmiast spojrzał w jego stronę.

- Jak...to Kim ? Jestem...Strifie... Byliśmy razem Ja, Ty i Jednorożec, pamiętasz ? Czy możliwe że byś zapomniał, coś co działo się przed chwilą... Naje...Najebałeś się może piwem lub innym alkoholem...? - ostatnie zdanie dodał, nie pewnie.

Igneus zaśmiał się głośno, rubasznie.

- A, faktycznie! Strife! Mam potworną pamięć do twarzy, wiedziałeś? - w dalszym ciągu śmiejąc się, rzucił w jego stronę małą kulkę - Łap!

- Słabą...Do twarzy...? - Nim się Rayner zorientował, leciało coś w jego stronę, jedak ze względu na jego “niezdarność, nie zdołał jej chwycić...

- Ray... to jest Torro! Mój towarzysz, miły gość więc także staraj się być miły. I powiedz mu jaka jest sytuacja aby uniknąć nieporozumień.. - Odezwał się w myślach Strife, zazenowany refleksem duszka.

Torrens, w dalszym ciągu uśmiechając się, rzucił do Strife’a

- Nie podniesiesz? W końcu to dla ciebie.


- Witajcie. - zielonooki młodzieniec podszedł do grupki, która z każdą chwilą rosła i była teraz główną pozostałością po niesamowitym tłumie jaki znajdował się tu jeszcze kilka minut temu. najrywaźniej pozostali wzięli się już do pracy nad danym im zdaniem, cokolwiek to znaczy.

- Macie jakieś pomysły o co mogło jej chodzić? - zapytał chwilę poźniej, zaś jego szaty miały tak oczywisty wzór, że nawet Strife zaczynał kojarzyć że najpewniej jest on kapłanem jakiegoś Bóstwa.

Torrens, nawet nie odwracając się, powiedział miłym głosem.

- Toczymy tu prywatną rozmowę. Odejdź. - z jego dłoni wypadło jeszcze kilka kulek, które zaczęły toczyć się w różne strony po podłożu - Oj! Niezdara ze mnie! - rzucił, wybuchając ponownie rubasznym śmiechem.

Raynera zaczął coraz podejrzliwiej spoglądać na Torrensa, teraz miał ciało, więc miał też możliwość, starał się spojrzeć w jego myśli. Kiedy spojrzał w to, wręcz poczuł się dziwnie... Nie znał tego odczucia, ale naturalnie przekazał Je swojej “drugiej” świadomości.

~ Miły... Torrens...Prawda...? -

- “Uaaa... Kozackie!” - rzucił w myślach, widząc obraz.

A chwile później, przesłał do jego umysłu, wiadomość od Strifera. A następnym ruchem ręki starał się pozbyć ze swojego otoczenia wszystkie kulki (za pomocą telekinezy) Miał dziwne przeczucia co do nich

- Wybacz... Ale muszę... wejść głębiej... - Wtedy też, starał się narzucić mu swoją wolę i wejść głębiej w jego umysł.

- Ekhem... - szatyn zwrócił na siebie uwagę raz jeszcze, najwyraźniej nie miał zamiaru odejsć stąd bez tego, czego pragnął.

- Witam. - przywitał się raz jeszcze, oczekując czegoś, co można nazwać pozytywną reakcją.

- Witam.- powiedział krótko znudzony Makai. - Zadanie które nam zlecono jest banalnie proste. Naprawdę nie rozumiesz?-zdziwił się chłopak.

- Jesteśmy więc podobni - szatyn odparł uroczo dziecinnemu geniuszowi.

- Zadanie polega na tym aby znaleźć swój test. A łatwo można wywnioskować że poprzednie piętra były do tego wskazówką.-zauważył szarowłosy geniusz.

- Yo Ray... oddaj mi ciałko. Chce pogadać z tym gościem! - Zarzucił niecierpliwie Strife.

~ Będę...Potrzebował go jeszcze chwilę... Ale mogę CI chwilowo odstąpić zdolność mówienia... Mam dziwne podejrzenia co do.... Torrensa... nie można mu ufać... Jest dziwny... Bardzo... Nawet jak na wasze standardy

-“Hohoo! Ciekawie się robi! Może to je jakiś demon?! Zresztą nie ważne, odstąp mi gęby!” -

Dopusczony do mowy Strife zakomunikował.

- Jestę Duchę, zjem wam duszę! - Zarechotał dziwacznie po czym dodał. - Pa El Torro ja latam! Zajebiste nie? - Dorzucił, po czym zwrócił się do osobnika w dziwnej szacie. - Wiesz... gdybym wiedział, nie latałbym tutaj teraz, a poszedł odszukać “takowego”. Ekhem... Nazwywam się Strife i jestem Jeźdzcem apokalipsy. Najsilnijeszym i najprzystojniejszym ze wszystkich! - rzekł z dumą, zmieniając parę faktów.

Torrens westchnął delikatnie. Czuł napór na swój umysł, ale na razie się nim nie przejmował. W końcu... koszmary w jego głowie były nie dla każdego. A może pokazać mu parę wspomnień, dla zabawy?

- W końcu jesteś z powrotem. Przekaż koledze żeby przestał grzebać mi w głowie. Mogę się zrobić nieprzyjemny, jeśli nie przestanie. A, i jeszcze że jest kiepskim aktorem. - odwrócił się w stronę nowo przybyłego - Kolor zielony irytuje mnie, zwłaszcza w ostatnim czasie. Odejdź. Teraz. - powiedział, spokojnie.

~ Musisz uważać... Z całą pewnością... Nie , nie podoba mi się to, musimy być ostrożni, wszystkie istoty tej rasy które spotkałem, z całą pewnością były łagodne i sympatyczne, ten jest inny nie pasuje do wzorca, to utrudnia sprawę...

- Czyżby wasz jeździec był opętany? - szatyn wyraźnie ożywił się i zamierzał wykorzystać to, że wszyscy skupili się na latającym Strifie, zamiast na nim. Jego wielka laska, która najwyraźniej pełniła rolę elementu obrządków religijnych zatańczyła w jego rękach młynka, dając upust radości z tego faktu.

-”Wiesz Ray... widziałem takie kreatury które nie miały żadnych wzorców. Odpowiadałem im strzałami w mordę, dlatego oddawaj mi już ciało abym mógł zareagować odpowiednio. Prosiem?” - rzekł w myślach.

~ Właściwie... myślałem, że lubisz latać... To uczucie które Ci towarzyszy, myślałem że będziesz tak zafascynowany że zapomnisz o takich drobnostkach jak ciało... Przeliczyłem się ?

- Kombinerki. - Odpowiedział mu neutralnym tonem Strife.

- Odpowiem... Twoim językiem... Dasz rade oguszyć tego kapłana... ? Myślałeś o Nim jak o duchownym, prawda ? Może weźmiemy jego ciało... ?

- Wał korbowy... - Dorzucił, po czym westchnął. - Dobra znudziło mi się, o czym mówiłeś? I oddawaj ciało... -

- Pomożesz mi... zdobyć Ciało tego kapłana... Zamiast z... Chwila... Spojrzał w stronę kapłana, po czym zaczął z krzywym uśmiechem czytać jego myśli

- Zaraz Je odzyskasz... Obiecuję

- No to mamy deal... - odrzekł i gdyby mógł wzruszyłby ramionami Jeździec.

- Auu... - wystękał, podnosząc się do pionu. - No troszke mam w głowie hajla wajla, ale jest w porząsiu. - Zakomunikował, jakby ktoś go w ogóle o coś pytał.

- On mi pomaga, ja odwdzięczam się tym samym - odpowiedziała cierpliwie spoglądając w kierunku swego gościa.

- Czyli jednak byleś opętany! - szatyn zawołał w kierunku Strife’a z nieukrywaną radością.

- Taa, śmiechłe... - Burknął jeździec, masując się po karku. - El Torro... co to za kulki? - Zapytał podnoszac jędną i oglądając ją z każdej strony.

Torrens uśmiechnął się.

- Zabezpieczenie. Gdyby duszek postanowił czegoś spróbować. - potarł tył głowy. - Ignorowanie pewnych ludzi może być niebezpieczne. Zastanawiam się tylko czy to głupota, czy brawura, hmm? - rzucił do szatyna z podejrzaną słodyczą w głosie.

- Patrząc na was to głupota. -odparłMakai słodko jak zawsze.

- Słowa słowa słowa... AA! jestem mONdry a wy nie AAA! Słowa słowa... stul ten ryj w końcu. - Zesłosćił się Strife.

- Jesteś nieuprzejmy.-zauważył naukowiec.- Zazdrość to paskudna cecha.-dodał jeszcze kiwając głową załamany nad poziomem intelektualnym rozmówcy. Strife nie odpowiedział, tylko zacżął reką gestykulować gderanie, wydając z siebie nieme “Ple ple ple”

-Tak. Zdecydowanie głupota. - westchnął Igneus - Hej! - rzucił w kierunku “Kapłana” - Jestem bardzo zirytowany twoją postawą. A teraz, jest jakiś szczególny powód dla którego mielibyśmy wysłuchać choć słowa z twojego bełkotu? A może powinien... - nie dokończył myśli.

- Nie wiem czy zauważyłeś, ale przeszkadzam tylko jednej osobie w tym zgromadzeniu. - powiedział nieco rozbawiony szatyn, zas jego niebieskie oczy spoglądały teraz w jedynego agresora w swym otoczeniu. Torrens mógł być pewien, że wzrok właśnie przeszywa go na wylot. Poczuł dziwny chłód na jego ciele

- Aye. - odpowiedział mu miło Torrens. -Strife, będziesz miał coś przeciwko jeśli pozbawię tego insekta życia? - rzucił wyraźnie ignorując bruneta.

- TYLKO jeżeli zrobisz to bez hałasu i zamieszania, jak już wspominałem wcześniej lubię to miejsce i nie chce być ścigany przez chuj wi co w tej metropoli. - wypowiedział się Jeździec, puszczając oczko Torrensowi.

- Jesteś irytujący.-stwierdził Makai w stronę rozmówcy Strife. - Bardzo głośny.-dodał przerzucając stronę w nostesie na tą na której miał zapisane informacje o władcy magmy. - Rozumiem, że niektóre kompleksy z dzieciństwa i szerokopojętej przeszłości na to wpłynęły, ale chciałbym uniknąć bójek w moim towarzystwie. - stwierdził geniusz przeciągając się.

- Wolałbym uniknąć konfliktów z miejscowym prawem... chyba że naprawdę zostanę do tego zmuszony. - rzucił do Strife’a, po czym odwrócił się do Makaia - Mój drogi, jeśli mógłbym spytać, jak doszedłeś do tych budujących wniosków? Prócz tego, nie używałbym słowa bójka. Raczej egzekucja. - rzucił do niego, spokojnie.

- AAAA widzisz! Dlatego spokojnie El Torro. Z tymi słowami Strife klepnął Torrensa w plecy.

- Myślę że wykorzystał strarożytną sztukę. - szatyn zaśmiał się, zaś jego zielone oczy przeliczyły wszystkie znajdujące się w okolicy kulki.

- Logikę. - wytłumaczył po chwili.

- Trafna uwaga. - Makai popchnął kółka swego pojazdu w stronę duchownego.-Chcesz przejść wyżej? Na kolejne piętro?

Strife mignął i pojawił się obok kapłana i Makaia.

- No to mamy ten sam cel drodzy państwo... - Oparł dłonie na kaburach. Nie dlatego że chciał kogoś zastrzelić, po prostu tak mu było wygodnie.

- Nie, mamy te same priorytety, cele inne.-poprawił strzelca Makai, niczym matka malutkie dziecko.

Torrens, również zbliżając się do grupy, prychnął cicho. - Naszym celem jest dotarcie na szczyt. Nasze powody do tego mogą być różne, nasze cele po tym, również. A zatem, nasze cele są zbieżne. Jeśli zaś mówić że każdy z nas chce dotrzeć do szczytu, co jest naszym priorytetem, a jednocześnie każdy z nas chce dotrzeć do tego szczytu w innym celu, to z całą pewnością nie masz prawa nauczać innych o logice. - rzucił Igneus. Powoli przypominały mu się czasy jego młodości, i studiów filozoficznych.

- Kto powiedział że niby chce dotrzeć na szczyt? -zdziwił się Makai.- Nie najlepszy z Ciebie teoretyk ale doceniam że się starasz.-stwierdził Makai i rzucił Torrensowi chrupka, tak jak wcześniej Striferowi.

- W tej wieży istnieją ci, którzy nie prą tylko przed siebie niczym stado bawołów - szatyn wspomógł geniusza swoją wypowiedzią. Najwyraźniej był prawie pewien, że uda mu się wykluczyć z grupy największego swym ciałem przedstawiciela takowej.

- Owszem.-poprał go krótko Makai. - Aczkolwiek ja muszę tutaj coś załatwić, ale co ciekawe to jednocześnie pozwoli mi chyba przejść dalej, więc jeżeli chcesz możesz pomóc.-stwierdził do kapłana.

Torrens uśmiechnąl się do tej dwójki.

- I wy ośmielacie się mówić o logice? Żałosne. Jeśli faktycznie waszym celem nie jest dotarcie na szczyt, nie mielibyście powodu do dążenia w wzyż. Jeśli jednak wy pragniecie udać się wyżej, waszym celem jest szczyt. Nawet jeśli jest on tylko celem będącym środkiem do innego celu. Każda rzecz do której dązymy jest celem.

-...- odparł wymownie Makai.

- Jak sądziłem od początku. Brak odpowiedzi. - dalej się uśmiechał - Szkoda. Liczyłem na jakiś kontargument. Widać byłem zbyt optymistyczny w ocenie twojej osoby. Przez moment sądziłem że nie mam do czynienia z ćwierćinteligentnym troglodytą. - wzruszył ramionami w rezygnacji.

- A myślałem że ja jestem tępy... - Pacnął się w głowę Strife. - Idziemy na szczyt, kto i po co, chuj mnie to boli. Naprawde jest sens to rozdrapywać? Torro, proszę zajmijmy się tym co trzeba. - Rzekł, z uspokajającym gestem.

Makai z wolna uniósł twarz, majestatycznie i perfekcyjnie wyrażając nią obojętność wobec słów olbrzymiego mężczyzny. - Ćwierćinteligentnym? Ciekawe stwierdzenie. -zauważył ale w prawny obserwator mógłby zauważyć, że kartka na której były informacje o mężczyźnie tytułującym sie Torens, nagle poczerniała i zniknęła po chwili całkowicie zdezintegrowana. - Nawet bardzo!-ucieszył się Makai. - Czyli jak rozumiem jeżeli udowodnię iż jestem inteligentniejszy od Ciebie, sprowadzi Cię to do rangi poniżej troglodyty. -uśmieszek Makai rósł z każda milisekundą. - A jak zapewne wiesz Panie świecący wielka madrością, w społeczeństwie troglodytów panuje prosta hierarchia. Ci którzy mają zdolności przywódcze jak i jakiekolwiek myślenia, stoją na szczycie drabiny... reszta jest ich niewolnikami. -Dwukolorowe oczy Makai spojrzały w twarz Torensa. - Czyli jeżeli udowodnię iż jestem osobnikiem o wyższym poziomie inteligencji staniesz sie moim sługą, czyli wreszcie spełnisz swoje ambicje -ktoś lepszy będzie myślał za Ciebie. -mówiąc to chłopak przysunął się na wózku trochę bliżej. - Wielka broda mająca dodać charakteru, strój który wskazać ma na liczne podróże i peleryna, atut tych którzy chcą by uważano ich za ważnych. -zaczął wymieniać chłopak wskazując poszczególne elementy ubioru Torensa. - Atrybuty pokazujące jak niski jesteś, rzeczy którymi starasz się poprawić swój autorytet, strój którym ukrywasz swoją służalcza natórę.-Makai oparł się wygodnie o oparcie wózka. - Jednak słowa są zwierciadłem osobowości, tonem i siłą głosu starasz się by inni nie zauważyli tego jak cichy i małoważny jesteś naprawdę. -dodał swym nudnym i monotonnym głosem. - Nie umiesz dostrzec odpowiedzi w ciszy, chcesz by wszędzie bylo Cie pełno, chcesz by oczy innych od razu padały na Ciebie. Czas więc byś nauczył sie doceniać co znaczy cisza. -zakończył wesoło i odwrócił wzrok. W tej samej chwili też struktura powietrza dookoła głowy Torensa zmieniła się, nikt nie mógł oczywiście tego zauważyć, jednak fale dźwiekowe dookoła jego głowy zmieniły swoja strukturę. W prosty sposób ale jak że skuteczny Makai sprawił że nieważne co Torrens powie... nikt nic nie usłyszy nawet sam czerwonowłosy nie będzie wiedział że coś powiedział.

Torrens miał plan by odpowiedzieć... ale z jakiegoś powodu z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Spróbował jeszcze raz, ale widać coś było nie tak. Wzrószył ramionami. Wtem spod jego stóp wyskoczyły litery. Magmowe litery. Na stópkach. Zaczęły błyskawicznie maszerować, i układać się w zdania.

- Twój żałosny trik mający uniemożliwić mi odpowiedź, czyni twą porażkę jeszcze bardziej oczywistą. - jedna z literek zaczęła się wspinać na Makaia, z wyraźnym zamiarem zaatakowania go. Jednak literka po prostu zgasła i rozpadła się nim nawet zbliżyła się do chłopaka. - Ci o niższej intelingencji służą tym o wyższej? Zabawne. Czy zatem czyni to ciebie, który nie zdołał odpowiedź na me argumenty w dyskusji mym sługą? - literki zaczęły tańcować dookoła, przytakując mu z wielką energią - Nie wiem do jakich głupców jesteś przyzwyczajony, ale ja dysponuję intelektem. Kto wie, może i przewyższającym twój.

Nagle było *PUFF* i miedzy nimi pojawił się Strife, dzierżąc swoje pistolety wymierzone ku górze. - Drogie panie... my tu gadu gadu, a pewne dziecko jest w opałach... więc jak chcecie poodgryzajcie sobie tutaj głowy albo mi pomóżcie coś z tym zrobić. A więc? - Ślepia Strife’a spoglądały to na Torrensa to na Makai’a. W dodatku jego ton był niezwykle powazny.

Makai spojrzał na literki a potem na Torrensa i roześmiał się głośno, otarł nawet pojedyńczą łze śmiechu który wypłynęła spod jego okularów. - Przecież my nawet nie prowadziliśmy dyskusji! -stwierdził rozbawiony. - Pasterz nie może rozmawiać z owcami. Co najwyżej pokazywac im drogę. -rozbawiony lekko kiwnął głową by Torrens znowu mógł mówić. - Ta wieża jest naprawdę zabawna. -chłopak zaśmiał się i podjechał do Strifera. - Skoro mowa o dziecku mogę pomóc, dzieci powinny być pod opieką. - stwierdził już poważniej. - Gdzie jest?- po tych słowach zwrócił się do kapłana. - Jeżeli pozwolisz najpierw zajmiemy się dzieckiem, a potem testem. Dobrze?

Literka wykonały jeszcze jeden triumfalny gest, a następnie rozpadły się, rozpływając się po całym bruku.

- Twoje poczucie wyższości może doprowadzić kiedyś do twej śmierci... ale podejrzewam że będzie to opowieść na inny dzień. - rzucił do Makaia, spokojny i opanowany. Lata kontrolowania własnego szału pozwalały mu na wielką kontrolę nad resztą uczuć. Z jego twarzy nie można było odczytać żadnych emocji - Powaga w twym głosie jest czymś czego nigdy nie spodziewałbym się usłyszeć, Jeźdzce. Mam wobec ciebie dług, możesz więc liczyć na moją asystę.

- Właściwie to mogę wam pomóc. - kapłan odpowiedział lakonicznie, najwyraźniej kłótnia między geniuszem a potomkiem lawy bawiła go na tyle, że tworzenie prostej wypowiedzi stawało się trudne. Wyglądało na to, że coś mu się udało, ot, miła odmiana.

- Strife, gdzie powinniśmy się udać? - zapytał gdy tylko zdał sobie sprawę że czegoś brakuje niemal tak, jak “brak norka u krawczyków”.

Strife uśmiechnał się za maską, odczuwając jakby ulgę. Nawet okazało się że Makai nie jest tylko jeżdząca maszyną do liczenia. Zakręcił pistoletami na palcach i schował je do kabur.

- Ray mówi że to niedaleko stąd w jakimś budynku. - Mówiąc to wskazał palcem kierunek. - Mam zamiar zapierdalać jak dziki więc nadążajcie... - dodał. Wychodziło na to że los niewinnych żyjątek wcale nie jest mu obojętny, tak jak wczesniej wspominał o “Collateral Damage”.

- Możesz mnie popchnąć? -zapytał Makai jeźdzca. - Wtedybylibyśmy tam równie szybko a ja bez problemu zlokalizuje dziecko.

Jeździec apokalipsy bez słowa obszedł wózek Makai’a i złapał za uchwyty. - Trzymaj się. - rzekł gotowy do startu.Z wózka nagle wyrosły pasy bezpieczeństwa które oplotły Makaiego, a on ze swej kulistej kieszeni wyjał kask motocyklisty . - Gotowy!

Szatyn podrzucił coś, co pierwotnie wydawało się pełnić rolę krzyża, czy też innego rodzaju magicznej laski, by wylądować na niej chwilę później. Pod powierzchnią prowizorycznej deski surfingowej pojawiła się droba ilość wody, która przyśpieszała go do rozsądnego poziomu.

Torrens stał w spokojnu, gdy powierzchnia u jego boku pękła. Z pod niej wychynął potężny rumak, bez trudu przewyższający Igneusa wzrostem. Poklepał go spokojnie po szyi, a z jego grzbietu wyrosło siodło. Wojownik dosiadł wierzchowca, wyraźnie nie raniony przez jego intesywną temperaturę. - Gotów. - rzucił do reszty.

Strife jeszcze podał Makaiowi lalkę - Trzymiej. - Po tych słowach jego nogi nieco ugieły się, następnie wystrzelił jak z procy.

- STOP THE ROCK CAN”T STOP THE ROCK AGAIN! -Wrzeszczał lecąc ku celu.

Ray był niezwykle zdziwiony tymczasową współpracą wszystkich człowiekiem ludzi i tych którzy człowiekiem ludzi nie są. Jednak Strife... Pomieszał trochę słowa Raynera.

- Dziecko... Piętro... czerwono białe... inne... Jedno ciało... Wejść może... znaleźć tutaj... Innym... piętrze... uwięziona... Czerwono białe istoty, ładne...Brak wyjścia... Wyjaśnić, raz... jeszcze... Budynek... Nowe ciało... mniej ważne... priorytet... Inne piętro... chwycie lalkę... pokaże wam...Bez ciała... Dotyk... przesyłać obraz... prosta rozmowa.... Nie problem... Skomplikowane, naczynia... wymaga...

-Niechodzi przypadkiem o szpital? -zapytał Makai gdy pędził na wózku popychanym przez Strifea. Cóż mowa duszka była tak błacha i miałka, że nawet Makai miał problem ze zrozumieniem tego co czasem dziwna istota chciała przekazać. Będzie musiał kiedyś porządnie nauczyć go mówić.

- Szpital ? Nie...Piętro... Czerwono białe istoty, człowiekiem ludzi samotna... Uratować... Pomysł ? Nie łatwe, ciało... poczekać... nie potrzeba... wpierw pomoc... Chyba... że... pomoc... W szpital, portal - Starał się wyjaśnić używając, na wszystkie możliwe sposoby.
- Człowiekiem ludzi inwalida miałpa, rozumie ? Pomoc... Słowa... Może przekazać, pozwalasz ?
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline