Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2013, 15:00   #45
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Redd się ockną. Ostatnim co pamiętał było jak prowadził ludzi korytarzami. Po chwili wróciły wspomnienia do momentu jak kazał rannym zostać z tyłu i dać się opatrzyć Almie. Dobra, czyli oberwał. I to mocno, skoro urżnęło mu kawał pamięci. A mimo to czuł się lekki i potężny. Hehe... musieli w niego pakować stymulanty niczym wężem ogrodowym. To tylko jeszcze dodawało powagi jego ranie i, pomimo żrącej go ciekawości jak tym razem oberwał, pozostał na miejscu i nawet nie próbował się podnosić. Sam zbyt wiele razy powtarzał rannym młodzikom, że mają spokojnie leżeć na łóżku i żreć kaszkę przez rurkę póki medycy nie powiedzą, że może przestać, a mu jeszcze żaden medyk nie pozwolił. Redd nie chciał być hipokrytą. Stan ciała zbadał napinając kolejne mięśnie. Wyrobił tę metodę koło siedmiu lat temu. Nie boli? Znaczy, że jest w porządku. Boli? Znaczy, że tam się dostało. Nie można napiąć mięśni? Znaczy, że ma się protezę, albo, we wczesnej fazie, że straciło się kończynę lub władzę nad nią, w późniejszej, mogło też znaczyć, że ma się protezę. Nie wiedział która z tych opcji tyczy jego lewej ręki. Obrócił głowę w prawo
- Hej. Gwardzisto, zidentyfikuj się.
- Szturmowiec Tomas Guts, sir. - odrzekł mężczyzna ze straskanym kulą obojczykiem.
- Który mamy dzień tygodnia?
- Trzeci. Zaatakowano nas cztery dni temu.
- Rozumiem. Jakie mieliśmy straty?
Kolejne minuty zeszły Mardockowi na wydobywaniu informacji których mu brakło, trwało to póki nie przyszedł jeden z młodszych medyków na obchód, by zobaczyć, czy wszystko w porządku z rannymi.
Wtedy dopiero Redd dowiedział się o tym ile mu wymieniono
- Medyku.
- Tak, sir?
- Jak będziecie mieli chwilę to prosił bym aby poinformować Almę Volodyjową, że się ocknąłem.
Medyk kiwnął głową i wyszedł kontynuuojąc obchód.


- Mardock!
- Hej Yeva. - przywitał się Redd z dziewczyną która stanęła w drzwiach sali. Kolejną godzinę wypytywał ją o szczegóły akcji. Pamięć powoli wracała, prowadzona słowami pół-Vostoryanki.
- Hah! - zaśmiał się uradowany gdy usłyszał jak został ranny
Alma niedowierzająco gapiła się na Mardocka
- I ty się z tego cieszysz? Mogłeś zginąć! To cud, że tak się nie stało.
- Pamiętasz co mówiłem o śmierci?
- Że się jej nie boisz, ale teraz...
- Teraz przeżyłem trafienie krakgranatem! - przerwał jej napalony jak od dawna nie był. Koc, pod którym leżał, zaczął poddrygiwać w rytm jego śmiechu. - To dopiero coś!
- Faceci... - rzuciła rozbawiona już Alma.
- Blizny wojenne to swego rodzaju trofea. Każdy wojownik szczyci się nimi, bowiem są dowodem jego odwagi wobec przeciwności losu. - rozległ się hardy głos.
Niesamowitym było, że kapelan Drustar potrafił poruszać się cicho, kiedy nie nosił swojego potężnego pancerza. Potężnie zbudowany kleryk miał na sobie prostą szatę misjonarską. Rozejrzał się po sali.
- Imperator z wami bracia i siostry. - powiedział do wszystkich obecnych - Przychodzę dzisiaj do was z sakramentem spowiedzi. - oznajmił - Jestem tutaj aby wysłuchać waszych trosk i pomóc wam oczyścić umysły i serca.
Magnus poczekał jeszcze chwilę i podszedł do najbliższego łóżka, na którym leżał pokiereszowany żołnierz któremu urwało obie nogi poniżej kolan. Teraz miał bioniczne protezy, jednak jeszcze nie były w pełni sprawne. Magnus przysunął sobie taboret, zasiadł na nim i pochylił się nad rannym. Złożył dłonie w aquilę, odmówił krótką modlitwę i szeptem zaczął rozmawiać z kaleką. Podobna sytuacja zdarzyła się przy pozostałych posłaniach. Drustar rozmawiał, wysłuchiwał, pouczał i pocieszał. Na koniec spowiedzi kładł dłoń na czołach rannych żołnierzy i prosił Świętego Drususa o wstawiennictwo u Imperatora za tych dzielnych wojowników. Kiedy w końcu doszedł do łóżka na którym spoczywał Mardock, usiadł i skinął głową mu i sanitariuszce.
- Witajcie moje dzieci... jak się miewa nasz sierżant?
- Cieszy się jak gołowąs co dostał swój pierwszy karabin - zakpiła Alma na tyle cicho by słów nie rozróżniał nikt poza obecną trójką, podczas gdy Redd podziwiał swoją pierwszą protezę
- Niech się cieszy i dziękuje Imperatorowi że to tylko był krak. - mruknął Magnus - W Koronus swego czasu na planecie Mercatis pewien misjonarz przeżył postrzał z autodziałka. Od tego czasu musiał być na “ty” z techkapłanami... ale żyje i pewnie szaleje gdzieś teraz na polach bitew tu w Calixis.
- Hah. - zaśmiał się Mardock - Wspaniałe uczucie móc się, w miarę, porównywać z takimi postaciami. Choć mnie uratowała tarcza. Inaczej zostały by same strzępy i najwyżej przerobiono by mnie na serwoczaszkę, gdyby uznano, że jestem godny.
- Tarcza to bardzo dobra rzecz. Podróżowanie u boku Rogue Tradera dużo mnie nauczyło odnośnie improwizowania i używania tego co jest pod ręką. - misjonarz zacisnął dłoń w pięść - Nie wiem czy u was Cadian używa się powszechnie tarcz. Jeżeli będzie okazja warto poprosić o wydanie kilku. Doskonale się sprawdzają w prawie wszystkich warunkach.
- Musicie pamiętać, ojcze, że podczas szturmu chaosytów mieliśmy sporo szczęścia, że tylko ja oberwałem krakgranatem, ale zarówno heretycy jak i xenos często mają broń analogiczną do naszych krakgranatów zdolną, bez problemu, przebić tarczę, a gwardzista za nią często zapomina o tym i nawet nie próbuje szukać osłony. Wielu moich ludzi ginęło w ten sposób, niezależnie jak namiętnie im tłumaczyłem i jak gorzko opieprzałem.
- To prawda... przeciwko tarczownikom używa się takich rzeczy... i mało który wojownik ma kolejną okazję, aby nauczyć się na polu bitwy jak się przed nimi chronić.
Kapelan pokiwał głową po czym ściągnął brwi.
- Dosyć tego gadania. Cały blok szpitalny przede mną, a ja się z wami dzieci zagaduję.
Drustar przeprowadził dla Redda rytuał spowiedzi. Postanowił jednak że skoro jest okazja to i Alma powinna się wyspowiadać. Wielu żołnierzy chichotało kiedy kapelan wstając od łóżka rannego sierżanta jakby w ostatniej chwili sobie przypomniał i z głośnym “moment moment” zwrócił się do sanitariuszki. Mówiąc szeptem wyspowiadał i ją. Dopiero wtedy ruszył dalej z wydobywaniem z ludzi grzechów i oczyszczanie ich poprzez zadanie bezkompromisowych pokut.
 
Arvelus jest offline