Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2013, 17:43   #2
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Woń stęchlizny walczyła o palmę pierwszeństwa z odorem fekaliów. Półmrok pomieszczenia rozświetlała tylko końcówka świecy. Ogarek dopalał się i mężczyzna czuł rozczarowanie... Siedzący na przeciwko nie poruszał się od jakiegoś czasu. Może liczył, że jakoś uda mu się wyplątać, może był znacznie słabszy niż się wydawał, może góra mięśni skrywała zajęcze serce? Szkoda, umierajac zawsze mieli tyle do powiedzenia, tak chętnie opowiadali o tym jak to chcą zmienić swoje życie i że po prostu muszą dostać swoją kolejną, nawet już ostatnią, szansę... Krew wolno ściekała po nodze krzesła, wypełniała szczelinę w deskach podłogi i gromadziła się w zagłębieniu przy oknie. Zwabione zapachem krwi szczury nerwowo krążyły pod ścianami bojąc się jednak wejscia w mizerny krąg światła...
- Dobranoc baronie. Do zobaczenia w piekle.


Prawie świtało, kiedy Markus wszedł do "Szynku u Mortimera" i zamówił piwo, a w zasadzie coś, co ten szlachetny trunek miało imitować. Przez dłuższą chwilę starał się zrozumieć bełkot mężczyzny przy sąsiednim stoliku starającego się coś wytłumaczyć swojemu równie pijanemu kompanowi... Niedosyt dzisiejszej nocy nie dał się jednak zalać jednym piwem i Markus szybko opróżnił kolejny kufel. Kolejna noc czatowania na złodzieja zakończyła się niczym - podzielił się swoimi uwagami z barmanem, który był rad, że ktoś o tej porze jest w stanie mówić, a nie tylko bełkotać. Rozmawiali o wszystkim i niczym jednocześnie przez kilka godzin, do czasu kiedy słońce przedarło się przez brudne okna do wnetrza szynku. Znacznie bardziej, niż wynikało to z ilości wypitego sikacza, zataczając się Markus znalazł się na zewnątrz i zaczął iść w kierunku domu, czy może raczej miejsca, które za dom obecnie mu służyło...

Uliczka była jedną z tych, w których należało się pokazywać tylko w towarzystwie dobrego noża, a najlepiej - nie pokazywać wcale. Markusa zdziwiło więc, że pojawiła się tutaj para młodocianych strażników miejskich. No, chyba, że wysłali ich po odbiór jakichś "dowodów sympatii"... Zamierzał ich minąć i podążyć we własnym kierunku, niestety to, co wziął za zmieszanie i zaskoczenie jego widokiem było przygotowaniem do ataku... To było zaskakujące, bardzo zaskakujące. Markus znalazł się na kolanach i bez broni. Znaczy właściwie bez broni, bo młodziki nie pomyślały o sztylecie w bucie. Mężczyzna jednak był ciekawy dalszego rozwoju wypadków. Dowodzący tą cała młodocianą bandą tłuścioch szybko wyłuskał sprawę:
- Markus nie utrudniaj. Bo utrudniasz. Utrudniasz kurwa jak nikt. Powiesz nam gdzie macie następne spotkanie, kto jest kretem i cię puszczamy.
- Bbrmb - wybełkotał Steintenberg ni to usiłując wstać ni to usiąść - Zarasz... - potrząsnął głową, jakby się chciał otrzeźwić równocześnie analizując to co powiedział grubas. Nic tu kurwa nie pasowało. Straż od zawsze prowadziła jakieś śledztwo, ale dobrze opłacana prowadziła je z dala od organizacji, o której zdawała się wiedzieć niewiele. Skąd u licha ci wiedzieli, że on należy do organizacji? Co jeszcze wiedzieli? Oczywiście mógł ich zaatakować, ale to zupełnie nie dawało żadnych informacji... Czy straż miała kreta wśród nich? Raczej nie - wtedy wiedzieliby kto jest kretem. Chyba, że...
- Eeeehm. To jest jakiś układ. - zdobył się na wyraz pijackiego zamyślenia na twarzy - W sumie to mieli płacić, a nie płacą, więc co mi tam... Gość przedstawił się jako Bruczkin, czy Puczkim - troche sepleni i to pewnie nie jest jego prawdziwe nazwisko - zauważył inteligentnie rozglądając się po obecnych i starając się ocenić jak duże zagrożenie stanowią - dość wysoki, dobrze zbudowany, chyba łysy, ale zawsze miał kaptur, wiec nie jestem pewny... burrp... nosi gęstą brodę, ale na prawym policzku ma bliznę, którą stara się tą brodą ukryć... E, no w zasadzie, to chętnie bym wyrównał z niektórymi rachunki... Mogę pracowac też dla was... Nawet za darmo, takie męty i szumowiny należy niszczyć i chętnie wam w tym pomogę...
- Morda w kubeł. Gadaj o co pytam, a nie rozwijaj mi tu swoje sympatie i antypatie. Nie mam czasu na gadki szmatki. Konkrety, albo poszerzenie uśmiechu...
- Oh, pan strażnik zły... - wydawało się oczywiste, że ci tutaj nie wymyślili całej akcji sami tylko dostali ścisłe instrukcje, wiedzieli kogo mają pytać i o co mają pytać. Ciekawe ile wiedzieli i od kogo?
- Stul pysk. Gdzie i kiedy następne spotkanie.
Markus przełknął nerwowo ślinę udając przestrach i myślenie.
- W opuszczonym domu przy starym moście, jutro, o pierwszej nocnej wahcie. Byłem z nimi dla kasy, więc teraz to mnie to wisi... Na spotkanie więc pewnie się znacząco spóźnię... - wydusił z siebie zmyślone miejsce i czas.Jedno i drugie było jednak prawdopodobne. Tłuścioch uśmiechnął się kącikami ust, przez chwilę wydawał się niepekonany, ale później pogardliwy uśmiech wypłynął szerzej na pysk. Obrócił się i mijając stojącą za nim dwójkę rzucił krótkie "Zabijcie go".
- Ej! Nie tak się kur... - zaczął Markus usiłując zebrać się do pionu. Strażnicy otoczyli go chyba nie do końca wiedząc jak zaatakować kogoś kto jest na ziemi. Błąd. Pięść mężczyzny zatoczyła półkole i wylądowała w kroczu stojącego za Markusem, który w następnej chwili skulił się i wyciągnął rękę po upuszczony miecz. Panowie nie byli wyzywającym przeciwnikiem i przez chwilę Steintenberg zastanawiał się co jest grane. Grubas zniknął z pola widzenia licząc na to, że młodzi dadzą sobie radę, albo poświęcając ich na ołtarzu ratowania własnej dupy... Przez chwilę Markus tańczył dając tamtym czas na spierdolenie gdziekolwiek. Jednak młodziaki mieli w głowie ideały albo głupotę i chcąc nie chcąc - Markus musiał trzech zarżnąć. Czwarty zaczął spierdelać i mężczyzna nawet zaczął za nim biec, po czym udał, że się wywraca... Niech szczyl ma satysfakcję... Tłuścioch i tak go widział; zresztą nie tylko on wie, w czym Markus siedzi... "Cholera, skąd straż ma tak dokładne informacje i dlaczego nagle zaczęła się tym interesować???" - pomyślał Markus przeszukując zwłoki. - "Coś tu śmierdzi na milę. Szlag jasny, i jeszcze nie mają przy sobie nic użytecznego..." Z koszuli jednego z zabitych zrobił prowizoryczny bandaż i zebrał swoją broń. Wychodziło na to, że trzeba uważać.
 
Aschaar jest offline