Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2013, 09:31   #92
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
- Gdzie kurwa z psem! - ryknął osiłek, który przynajmniej w założeniach powinien był chronić Ostrego. Powinien, bo zapijaczona morda i podbiegnięte krwią oczęta były żywym dowodem na to, iż dniówka jego ma się już ku końcowi. Nie mniej jednak przybycie „chłopaków Rudego” nie przeszło niezauważone i koleś musiał podjąć „interwencję”. Spoglądał z wyrzutem na Alexa, któremu trudno było rozeznać, czy pijus mówi o wilczurze, czy o będącym na usługach Straży Klausie. Profilaktycznie minęli go szybko zmierzając do dziupli Ostrego i wnet stanęli przed tym, który tej nocy miał być dla nich ostatnią deską ratunku...

Weszli z buta, na pewniaka. Wesołe „Puk, puk” Alexa nie rozśmieszyło nikogo. Szczególnie nie dwóch osiłków, którzy zerwali się z miejsc które asekuracyjnie zajmowali po obu stronach drzwi. Powstrzymał ich pewny, pokojowy gest Ostrego. I słowna postawa Alexa, który najwidoczniej nie miał wobec ich szefa złych zamiarów. Albo przeciwnie, widok „Rzeźnika”, który już nawet nie krył się z tym, że szuka okazji do bitki. Nie zmieniało to faktu, że Ostry powstrzymał swoich trepów.

- To nasi! - pewnie było to solidne naciągnięcie faktów, ale dwóm silnorękim starczyło. Pewnie na koniec dniówki nie chciało im się bić. Tym bardziej, że „goście” mieli przewagę liczebną. Dwaj osiłkowie oklapli obserwując wyłącznie „chłopaków Rudego” czujnym, pozbawionym emocji wzrokiem. Gdzieś z tyłu doszły w końcu posiłki i w korytarzyku przed dziuplą Ostrego zrobiło się ciasnawo. „Przypalanka” zamykający zwartą kolumnę kompanów zamknął za sobą drzwi do pokoju Ostrego przepraszając tych, którzy się nie zmieścili krótkim – Wypierdalać! Szef Was nie potrzebuje.

Już to starczyło by za pretekst do bójki, gdyby nie fakt, że jego słowa potwierdził pomruk bardziej zorientowanych. Przyjaciół jednak z pewnością swoją bezpośredniością sobie nie zaskarbił. Trudno...

- Chłopaki świętej pamięci Rudego! No proszę! Czemu zawdzęczam tak liczną wizytę? I gdzie …. reszta? - Ostry nie ruszył się zza biurka a jego złe oczęta uśmiechały się wesoło. Wesołek może z niego był, ale poza tym znany był z bezwzględności i tego, że pamięta. Raz czy dwa weszli w rewir i musieli później solidnie się z tego mu tłumaczyć. Ale też po prawdzie raz czy dwa robili coś razem. Opłaciło się wszystkim.

- To jest kurwa reszta. Pozostali już... nie przyjdą. - Alex bezceremonialnie sięgnął po stojący na stole gąsior i powąchawszy napił się obficie podając go dalej, druhom. Potrzebowali tego. Tyle że więcej.

- Smutne. - Ostry na zasmuconego nie wyglądał, ale może to była wina tego gównianego, kosego uśmiechu, który wiecznie szpecił mu pysk nadając ostre rysy. Nic z niczego się nie bierze, ksywki wśród „dobrych ludzi” również.

- No my też pogrążyliśmy się w żałobie. By jednak odejście tak wielu ludzi nie pozostało bez sprawiedliwej odpłaty … - Alex położył nacisk na słowie „sprawiedliwej” dla wzmożenia efektu. Wiedział że pamiętliwy skurwiel to doceni. - … potrzebujemy pomocy.

- Nie chcecie mnie wciągnąć w te swoje brudne gierki? … - spytał specjalista od czystych interesów obserwując „chłopaków Rudego” z uśmiechem na twarzy. Coś w jego spojrzeniu bardzo, ale to bardzo się Klausowi nie podobało.

- Nie kurwa. Gdzieżbym kurwa śmiał!? Mamy Haka i Hydermana na karku. Musimy gdzieś się przespać, odpocząć i ułożyć jakiś plan... podziękowań. Potrzebujemy na razie mety. Odwdzięczymy się... - Alex nie lubił prosić, ale z drugiej strony układności nigdy za wiele. By podkreślić swą chęć do kompromisu wyciągnął w kierunku Ostrego pustawego już gąsiora. Przepili obaj...

- To by się dało zrobić, choć przyznam szczerze wydaje mi się, że mogę pomóc wam bardziej...


***

- Poszli do Ostrego! Do jego jebanego pałacu! - Megg wyrwała się trzymającemu ją pod ramię karkowi wykrzykując informację z zaciśniętych ust.

- Wiesz po co? - Hyderman nie uniósł wzroku znad gry, która ostatnio przybywszy z Arabii, zyskiwała w mieście coraz więcej zwolenników. Starannie rzeźbione figury zdawały się małymi arcydziełami. Gówno musiało sporo kosztować.

- Może poszli się pomodlić? - buńczucznie strzeliła po babsku, otwartą dłonią w biceps osiłka, po czym wyszczerzyła się i siadła na jednym z kilku wolnych krzeseł.

- Co chcesz za tę informację? - Hyderman był pragmatykiem. Znał życie. Nic darmo...

- Banda Kurgana mocno się zawęziła. Jestem ja i Mały. Potrzebujemy by ktoś nas przygarnął. Może znalazło by się u ciebie coś do roboty dla naszej dwójki? - Megg znała życie w mieście. Wiedziała, że samotne polowania w mieście skończą się dla nich szybciej niż później. Hyderman mógł być gwarancją na jakiś czas. Było o co walczyć. Hyderman podniósł zadumanty wzrok znad szachownicy unosząc w górę w dwóch tłustych paluchach białego piona. Megg zaś nie tracąc rezonu dodała – No, ale wpierw chciała bym zobaczyć ciała tych skurwieli od Rudego. Zabili moich kamratów, ale twojego człowieka. To czyni nas sprzymierzeńcami...

Hyderman pokiwał głową w zadumie. Decyzję podjął szybko...


***

- Są w „Pałacu Jebania”. Dogadują się chyba z nim! Zajebali Kosego, naszych chłopaków i spierdolili... - Mały nie był duży. Stąd wzięło się jego przezwisko. Jednak mikry wzrost nigdy nie stanowił dla niego problemu. Teraz spoglądał w górę, na Haka i jego najbliższą świtę, bez cienia strachu. A przecież gdyby stał tam krasnolud to i do niego Mały musiał by zadrzeć głowę.

- Skąd wiesz? - jeden z przybocznych się wyrwał przed swego szefa. Nikomu to nie przeszkadzało.

- W „Gońcu” pisali... - odszczeknął Mały wywołując powszechną wesołość. Mogło skończyć się źle, bo ośmieszony wstał, ale reszta go powstrzymała.

- Zbierz ludzi, trzeba to skończyć! - Hak nie słynął z cierpliwości. A kiedy podjął już decyzję, działał szybko...


***

Izba była ogromna. Zwłaszcza że mieściła się w piwnicy. Jednak jej wyposażenie nie budziło wątpliwości. Ściany zasłaniały stojaki na wszelki wymysł ludzkiej technologi ćwiartowania, miażdżenia i kłucia ciał o sprzecznych interesach. Oraz zasłaniania wrażliwych części ciał. Od pełnych, choć pamiętających lepsze czasy pancerzy, poprzez kolcze zbroje aż po skórznie, które nie miały na sobie śladu pleśni, którą w piwnicy było czuć wyraźnie. Ktoś musiał dbać o to miejsce i zgromadzony tu sprzęt. To dawało do myślenia.

Podobnie do myślenia dawały solidne łoża, które szybko znalazły uznanie w oczach zmęczonych „chłopaków Rudego”. Jak i przygotowana na stole strawa. Piwniczka była meliną jak się patrzy i aż żal było, że Ostry nie przysłał kilku dziewczyn z góry, do swoich „lochów”. Odpoczynek jednak był tym, czego potrzebowali najbardziej. Gościnność Ostrego też dawała do myślenia.

Najbardziej jednak do myślenia dał im szczęk zasuwy, który rozległ się po tym, jak rozeszli się po piwnicy szukając dla siebie fantów by w pełni skorzystać z oferty Ostrego.

Zasuwy, którą zamknięto dębowe wrota piwniczne grzebiąc ich w lochach pod burdelem Ostrego...




.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline