Jakub rozejrzał się po okolicy. Raz jeszcze zlustrował obsadę, którą obdarzył go namiestnik. Im dalej w głąb ciemnych uliczek się posuwali, tym większe miał wrażenie, że jego eskorta wcale mu nie pomaga, a wręcz przeciwnie.
Rycerz splunął na bok i ruszył w stronę, z której dobywał się głos ostrzonej broni.
- Dobrzy ludzie, nie jestem stąd. I wbrew temu co możecie sądzić, nie łączy mnie z królem nic więcej niż ci tutaj - Wilfgrey postąpił kolejny krok, jakby chciał znaleźć się jak najdalej od swej prowizorycznej ochrony. - Powtórzę raz jeszcze, szukam ludzi gotowych się stąd wyrwać. Nie służę żadnemu lordowi i nie żądam tego od was. Nikt nam nie dał Smoczej Skały, sami ją sobie wzięliśmy.
Gdybym znalazł się na waszym miejscu, nie chowałbym się w najciemniejszych częściach miasta. Na pewno nie kiedy, tuż obok bogatsi wystawiają huczne uczty. Być może macie przynajmniej tyle odwagi, by ruszyć za człowiekiem, który wykarmił wasze kobiety i dzieci? |