Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2013, 12:07   #4
vena
 
vena's Avatar
 
Reputacja: 1 vena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodze
Pierwsza myśl jaka przyszła Marice do głowy była głupia. To przez ten palec, który facet przyłożył do ust nakazując milczenie. Był długi i delikatny. "To jakiś muzyk" - pomyslała. Tak, to była naprawdę głupia myśl zważywszy, że w drugiej dłoni facet trzymał sztylet. Dopiero kiedy błysnął złowrogim blaskiem Marika nagle oprzytomniała.

Krzyknęła odruchowo i rzuciła się do ucieczki. Tylko cudem wyrwała się z naprawdę mocnego uchwytu dłoni kopiąc i waląc pięściami na oślep. Facet zaklął. Chyba kopnęła go w goleń. Dzięki temu zyskała minimalną przewagę. Niemal frunęła gnając na tyły domu. Tam wskoczyła do dołu wykopanego tuż przy ścianie. Nie był to zwykły dół. Odsłaniał okienko do piwnicy o szerokości bioder. Jedynie na zimę zasłaniany był wielką klapą metalową, żeby uchronić piwnicę przed zasypaniem śniegiem, czy też zalaniem topniejącą wodą. Marika chwytając wystającą cegłę wśliznęła się do piwnicy nogami wyginając sprawnie plecy.

To było jedno z ćwiczeń, które narzucił jej ojciec. "Musisz wiedzieć jak i gdzie uciekać w razie czego" mówił "I musisz robić to szybko i sprawnie". Tak właśnie to zrobiła i to zobaczył jej prześladowca. Zaklął siarczyście. Nie miał szans, żeby przecisnąć się przez tą szparę. Zawrócił pędem do domu.

Marika w panice ominęła worki z ziemniakami, beczki z ogórkami i kapustą, półki z przetworami. Nawet nie spojrzała na przydatne do różnych celów łopaty, widły i kilofy. Przeskakując co drugi schodek pomknęła do góry. Wypadła na korytarz. Miała nadzieję, że facet nie zdążył wejść do mieszkania.

Kusza wisząca na ścianie była zawsze gotowa do strzału a miejsce, w którym wisiała bardzo dokładnie przemyślane. Marika szarpnęła za broń w momencie kiedy mężczyzna stanął w drzwiach. Uśmiechnął się paskudnie. Głupia dziewczyna. Myśli, że zdąży załadować kuszę... To był jego ostatni w życiu błąd.

Marika odwróciła się z kuszą w chwili kiedy zabójca ruszył z uniesionym nożem. Chłodno wycelowała i uwolniła bełta. Mężczyzna zachwiał się zaskoczony, spojrzał na sterczący z piersi niewielki fragment bełta, potem w przerażone oczy dziewczyny i runął na ziemię dopychając bełta do końca, ostatecznie. Na podłodze zaczęła rozlewać się plama krwi.

Jeszcze przez chwilę Marika stała z wycelowaną kuszą, która automatycznie załadowała kolejnego z trzech bełtów. Dopiero po dłuższym czasie zobaczyła, że kusza drży. Właściwie to drżały jej ręce. Opuściła broń i oparła się plecami o ścianę. Odpoczywała. Miała kompletną pustkę w głowie. Nie była morderczynią. Nie miała tego we krwi. To czym się zajmowała, owszem, nie było święte, ale jednak zabijanie kogoś z zimną krwią to dla niej nowe doświadczenie. Nowe, ale zaskoczona Marika stwierdziła sama dla siebie, że nie spanikowała, na chłodno kalkulowała swoje szanse. No i ta adrenalina... Mocne wrażenie. Uśmiechnęła się nieco do siebie, zaskoczona własnymi myślami.

Nie pamięta jak długo siedziała na podłodze oparta plecami o ścianę. Ocknęła się kiedy usłyszała na ganku chichot przyjaciółek. Śmiały się z czegoś, ale nagle ucichły kiedy zobaczyły otwarte na oścież drzwi. Ostrożnie zaglądnęły do środka.
- Bogowie!
Jula i Sylwia... Najmilsza rzecz jaką Marika mogła teraz zobaczyć.

- Tak więc ktoś dybie na moje życie. - zakończyła swą opowieść Marika. - No i teraz muszę się pozbyć trupa, ale zrobię to w nocy.
- Oczywiście pomożemy ci!
Zabrały się do pracy. Z piwnicy wytaszczyły wózek na kółkach i zapakowały do niego trupa. Nakryły go brezentem i wyjechały jak najdalej od domu. Wyrzuciły go do rowu i ułożyły tak jakby spał zapity w trzy mordy. Wyglądał dobrze i dziewczyny zaczęły nawet żartować.

Kiedy wróciły do domu chwyciły za wiadro wody, szmaty i szczotki i zaczęły myć podłogę. Nawet nie myślały, że krew jest z rodzaju tych trudnych plam. Kiedy skończyły z przyjemnością wszystkie wskoczyły do balii z gorącą wodą i zanużyły się w kąpieli odpoczywając i plotkując o facetach. Jedynie Sylwia po strasznych przeżyciach z przed kilku lat nie do końca jeszcze potrafiła przełamać swoją niechęć do płci przeciwnej. Ale nad tym by ją przywrócić do normalności pracowała Jula z Mariką w sposób delikatny i systematyczny. Popijając wino omawiały różne sprawy. Marika poprosiła przyjaciółki o pilnowanie domu na czas jej nieobecności i odwiedzanie jej rodziców, którzy mieszkali poza granicami miasteczka. Oczywiście poprosiła też o podlewanie jej ukrytego przed ciekawskimi ogródka na tyłach domu. Nikt nie miał prawa tam zaglądać.
- A ja myślałam, że porządnie się wyśpię przed podróżą - zaśmiała się smutno Marika i zabrała się za pakowanie i przygotowywanie do drogi.

Kiedy gotowa stanęła przed przyjaciółkami te z powagą i uznaniem pokiwały głowami. Tak. Marika wyglądała dobrze. Założyła wygodne spodnie w mnóstwem ukrytych kieszeni i kloszowaną tunikę z szerokim kapturem, która wyglądała jak sukienka do kolan. Ona również zaopatrzona była w "setki" kieszeni i skrytek. Wszystkie zakamarki stroju zawierały "niezbędnik" Mariki, o którym dziewczyna nigdy nikomu nie mówiła. Nawet w mocnym skórzanym napierśniku ukrytym pod tuniką były tajne kieszonki. W cholewkach butów, karawaszach, pasie ukryte były sztylety, którymi po mistrzowsku władała. Do pasa przytroczyła swój ukochany miecz wykuty przez ojca-kowala. Swoje wspaniałe rude włosy, które zwracały uwagę mężczyzn i zazdrosnych kobiet splotła w warkocz i upchała pod tunikę. Do plecaka wrzuciła też notes, w którym szyfrem zapisywała najważniejsze rzeczy. Nikt nie znał owego szyfru. Był wymyślony osobiście przez nią samą i wyglądał jak runy. Rzecz nie-do-odszyfrowania.

Na koniec Marika zeszła do piwnicy i podziękowała Bogom za lenistwo. Tak. Za lenistwo. Już dawno miała założyć kratę w okienku, ale ciągle to odkładała. Ciągle miała wątpliwości czy jest tam potrzebna. Ostatecznie jeszcze nikt nigdy nie zakradł się jej do piwnicy oprócz kotów i jakiegoś chytrusa szopa. No i proszę, okienko przydało się. Poza tym tajne drzwi prowadzące do... i tak nikt ich nie znajdzie. Zasłaniała je szafa ze sprytnym mechanizmem. Zostawiła okienko zasłonięte tylko szeroką deską, którą można było wypchnąć od wewnątrz.

Teraz naprawdę była gotowa. Wyściskała się z przyjaciółkami i ruszyła na umówione miejsce spotkania. Do bramy dotarła już całkowicie spokojna choć czuła, że chętnie przespałaby się te parę godzin w wygodnym łóżku. Stała tam już jakaś dziewczyna. To dobrze. Zawsze to jakieś towarzystwo. Marika westchnęła, uzbroiła się w miarę przyjazny uśmiech i podeszła.
 
__________________
Człowiek jest na tyle cywilizowany na ile potrafi zrozumieć kota.

Ostatnio edytowane przez vena : 06-04-2013 o 19:34.
vena jest offline