Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2013, 13:43   #129
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Gregor westchnął delikatnie. Ta wizyta zaczynała się dobrze...
- Gregor Eversor. Mam ważną sprawę do omówienia z Komendantem, Sierżancie. I gdybym nie miał prawa tutaj być, nie zostałbym wpuszczony, nieprawdaż? - dodał, z delikatnym sarkazmem w głosie.

-Idioci na dyżurce wpuściliby tu pewnie każdego, jeśli tylko błysnąłby im w oczy listem, odznaką wyciętą w tekturze lub fałszywym rodowodem wskazującym że komendant Strakken jest ich siódmą wodą po teściu.- kobieta spojrzała wrogo na Eversora, i sama jej uwaga nieproszonym gościem na placu, sugerowała że dzieje się coś dużego.- Upoważnienie albo przepustkę poproszę.

Eversor westchnął ciężko. Sięgnął do kieszeni, wyjmując odznakę Birka.
- Mistrz Carney Birk, z Katedry Magii Bojowej, poinformował mnie że ta oto odznaka - zaprezentował ją kobiecie - upoważnia mnie do spotkania z Komendantem. Chciałbym z nim omówić pewną sprawę. I tak dla wyjaśnienia - spojrzał na kobietę bardzo pustymi oczami - preferowałbym uniknąć konfliktów. Nie skończy się to dobrze dla żadnej ze stron.

Sierżant spojrzała to na odznakę to na Gregora z twarzą wyrażającą nie tyle zaniepokojenie, co podejrzliwość. Nie zwróciła większej uwagi na delikatną groźbę mężczyzny, w przeciwieństwem do dwóch towarzyszących jej funkcjonariuszy.

Pierwszy z nich wystąpił o krok, kładąc dłoń na rękojeści miecza.

-Czy ty właśnie grozisz oficerowi straży?!

-Spokój, McMardo.

-Ale pani sierżant...

Kobieta spiorunowała go zimnym spojrzeniem.

-Czy ty właśnie podważasz mój rozkaz? Kiedy mówię spokój...- zebrani dookoła strażnicy odsunęli się nieco, słysząc głos pani oficer.- ...to ma być spokój, rozumiemy się... ?

Jej głos był niewiele głośniejszy od szeptu.

Gregor wzruszył ramionami.
- Nie grożę nikomu. Stwierdzam fakt. - westchnął cicho - Ludzie zrobili się strasznie nadwrażliwi od mojej ostatniej wizyty. - potarł tył głowy, w delikatnym zamyśleniu - Uniwersytet chce uzyskać pomoc straży. Gdybyśmy chcieli konfliktu, na pewno nie wysłaliby mnie, samego. - uśmiechnął się złośliwie - Chyba że wolicie byśmy wykonywali waszą pracę za was?

-Bylibyśmy panu za to niezwykle wdzięczni, gdyby wykonał pan tą pracę, jednocześnie robiąc to właściwie.

Cholera, to był już drugi raz od czasu wejścia na komendę, gdy ktoś niespodziewanie odzywał się za plecami Gregora, prawie go tym zaskakując. Po tym, jak pani sierżant uniosła dłoń w spokojnym salucie, a jej podkomendni wyprężyli się jak na musztrze, mag wiedział już kto za nim stał.

Kiedy obrócił się, zobaczył szpakowatego mężczyznę około czterdziestki, ubranego w pełny pancerz oraz płaszcz straży. Patrzył na Eversora z góry, jednak nie z powodu poczucia wyższości a z grzbietu pstrokatego wierzchowca.



-W czym mogę panu pomóc, panie... ?

- Eversor. Gregor Eversor. - zaprezentował się mag z delikatnym ukłonem. - Komendant Strakken, jak mniemam? Przychodzę z planem i propozycją wspólnej akcji Uniwersytetu i Straży. Jeśli, oczywiście, mogę zająć moment pańskiego czasu...?

-Chwilowo nie, chyba że owa sprawa polega na tym, że któryś z magów coś spieprzył i za chwilę na całe miasto spadnie deszcz ognia oraz żab. Wierz mi albo nie, oba już nas spotkały...- komendant obejrzał rozmówcę od stóp do głów i zmarszczył lekko brwi.- Chociaż w sumie nie wyglądasz jak typowy pomyleniec z Uniwersytetu... Kto cię tu w ogóle przysłał?

Gregor uśmiechnął się delikatnie.
- Za dużo ulic i pól bitewnych przeżyłem by móc pozwolić sobie na beztroskę moich kolegów. - powiedział, jak gdyby stwierdzając fakt - A jeśli chodzi o to kto mnie przysłał... Carney Birk, jeśli mamy być techniczni. Plan jest mój, choć posiada jego pełną aprobatę.

-O. To zmienia postać rzeczy.- komendant uśmiechnął się lekko.- Birk jest jedynym magicznym postrzeleńcem z którego zdaniem się w pełni liczę. Skoro wysłał cię do mnie, znaczy że nie zirytujesz mnie samym sposobem bycia...

Komendant zsiadł z konia, podał lejce jednemu ze strażników i odesłał go. Rzucił okiem na stojącą obok złotowłosą funkcjonariuszkę.

-Sierżant Windrunner, patrol konny jest w pełni sprawny. Proszę zakończyć inspekcję za mnie i za kwadrans zdać mi raport. Pomówię z naszym gościem.

Kobieta zasalutowała i odeszła, rzucając jeszcze okiem na Gregora.

-Mam nadzieję że pani sierżant nie okazał się byt agresywna na pana widok...- Strakken uśmiechnął się lekko.

Gregor odwzajemnił uśmiech.
- Niespecjalnie. Zresztą, sierżanci nie powinni być zbyt łagodni. To nie przystoi randze. Chciałem również podziękować za wysłuchanie mnie, Komendancie.

-Nie pieprzcie, Eversor, tylko mówcie o co wam chodzi bo jak sami widzicie...- mężczyzna rozłożył bezradnie ręce.- Mam sporo na głowie. Największa akcja na taką skalę od dwóch lat. Mobilizacja wszystkich funkcjonariuszy terenowych. Więc najzwyczajniej w świecie mówcie i znikajcie stąd.

Eversor uśmiechnął się szeroko. Komendant mu się podobał.
- By powiedzieć krótko: Dostawy do Uniwersytetu są celem ataków. Dzieje się to zbyt często by można to było uznać za przypadek. Chcę przeprowadzić akcję która to zakończy. - odetchnął głęboko, przygotowując się do przejścia do szczegółów. - Skoordynowana akcja. Magowie wojenni Uniwersytetu uderzyliby na kilka wskazanych przez Komendanta celów. Coś wartego uwagi szefów, coś co jednocześnie pomoże panu. Jednocześnie rozpuści się plotki, jakoby Król miał dać Uniwersytetowi wolną rękę w kwestii rozwiązania problemu przestępczości, biorąc pod uwagę ataki na nasze dostawy. Zasugeruje im się również że Uniwersytet przestanie mieszać się w ich sprawy jeśli sami pozbędą się problemu. - wzruszył ramionami - Tak przynajmniej przedstawia się plan w skrócie. Co pan sądzi, Komendancie Strakken?

Mężczyzna już w połowie wykładu Gregora zaczął uśmiechać się. Pod koniec z trudem powstrzymywał wybuch śmiechu, który w końcu przerósł go po pytaniu maga.

Po dłuższej chwili opanował się, przejeżdżając dłonią po twarzy.

-Jesteś w środku przygotowań do zorganizowania ataku na pięć największych magazynów Madawy w mieście, a ty godzinę przed akcją przychodzisz proponując mi zbrojne wsparcie magów w zamian za sianie dezinformacji?!

Zaśmiał się, gorzko.

-Cholera, nie mogłeś przyjść dzień wcześniej... ?

Gregor skrzywił się z irytacją.

- Faktycznie, niefortunne. Gdybym wiedział, przyprowadziłbym ze sobą oddział. Taka doskonała okazja... - westchnął cicho - A z planem nie mogłem przyjść wczoraj, istnieje dopiero od paru godzin. - zaśmiał się cicho pod nosem. - W każdym razie, by pokazać że nie żartujemy... - ukłonił się delikatnie - Ofiarowuję swoje skromne usługi. W ramach gestu współpracy, przed samym rozpoczęciem akcji. Mam doświadczenia w walce, więc gwarantuję swą przydatność. Szczegóły dalszej współpracy możemy omówić później.

-Świetnie... Braki mam w oddziale uderzeniowym na magazyn w dzielnicy Rzemieślniczej, więc prawdopodobnie udasz się właśnie tam. Mam nadzieję że fakt że będziesz musiał przyjmować rozkazy od sierżant Windrunner nie będzie dla ciebie problemem.- Strakken zaśmiał się cicho.- A co do współpracy, brzmi to dobrze. I nie martw się. Ta akcja nie jest pierwszą ani ostatnią na taką skalę...

Gregor ukłonił się lekko.
- Nie mam nic przeciwko osobowości pani Sierżant. Jak długo jest ona kompetentnym dowódcą. - zawahał się przez moment - Czy oczekujecie żywych więźniów, Komendancie? Przyznaję, specjalizuję się bardziej w eliminowaniu ich, niż braniu żywcem.

-Cóż, ja osobiście wolałbym wybić wszystkich i spalić magazyny z narkotykiem do gruntu, ale niestety, budynki muszą zostać całe. No i prawa więźniów, jeśli jakiś się podda, nie zabijać.- wzruszył ramionami i uniósł dłoń do ust.- Sierżant Windrunner!

Po kilkunastu sekundach kobieta zmaterializowała się obok Gregora.

-Tak, sir?

-Oto i nasze wsparcie, a wasz nowy podkomendy.

Sierżant Windrunner bardzo powoli przekręciła głowę, patrząc na Greogra.

Westchnęła cicho.

-Sssłodko...

Mag uśmiechnął się krzywo. Zanosiło się na zabawne popołudnie.

- Proszę się nie martwić, droga pani Sierżant. Jestem dalece lepszym żołnierzem niż mówcą. - rzucił spokojnie, choć z delikatną nutką kpiny Gregor. - Wiadomo z kim będziemy mieli do czynienia? - dodał już całkowicie poważnym tonem - Plany budynku również byłyby przydatne, choć można się obyć bez nich. - skrzywił się delikatnie - Odrobinę szkoda że nie możemy ruszyć budowli. Ten typ najlepiej wywabiać z kryjówek dymem i ogniem.

-Kiedy zajmiemy pozycje, zostanie pan poinstruowany.- stwierdziła rzeczowym tonem.- A jeśli idzie o przeciwników, wątpię żeby ktokolwiek miał z nimi problemy. Zwykłe, uliczne zakapiory, najpewniej naćpane madawą której pilnują. Może być i więcej niż nas, ale po naszej stronie będzie element zaskoczenia i lepsze wyszkolenie.

Dała dłonią Gregorowi znać, żeby ruszył za nią.

-Ten paradny pancerz o cały pański rynsztunek bojowy?

Gregor uśmiechnął się delikatnie

- Ciężki pancerz utrudnia rzucanie zaklęć, ku mojemu wielkiemu żalowi. Nie będzie przeszkodą. Chciałbym jednak spytać, jaką rolę przewiduje Sierżant dla mnie w natarciu? Na czele, czy też raczej wsparcie magią z dystansu? Jestem kompetentny w obu, więc zależy to od pani taktyki.

-Wszystko będzie zależało od sytuacji na miejscu, więc bądź gotów na wszystko.- zwolniła i zatrzymała się przed drzwiami od zbrojowni.- Nie chcę tłumaczyć się potem komendantowi czemu zginąłeś, więc weź co uznasz za stosowne. Potem oddasz... Kiedy skończysz, wróć na plac.

Gregor skinął głową, wchodząc do pomieszczenia. Rozejrzał się szybko po zbrojowni, znajdując parę przydatny przedmiotów. Na początek, puklerz. Zamontował go błyskawicznie na swojej lewej ręce, mocując go dokładnie. Jednocześnie, wyjął dwa pistolety. Zazwyczaj nie cenił broni palnej, była zbyt niecelna, i zajmowała mnóstwo czasu przeładowywaniem, ale pistolety były doskonałe do szturmów.

Wracając na plac, rozważał swoją pozycję. Eversor nie był altruistą. Ale rachunek strat i kosztów świadczył na jego korzyść. Wiedział że da mu to dodatkowe punkty u komendanta. A bandyci... nie stanowili wielkiego zagrożenia.

Docierając do sierżant Windrunner, zasalutował krótko, i rzucił spokojnie.

- Do pani dyspozycji, Sierżancie.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline