Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2013, 15:13   #29
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Posiadłość Haffnara

Towarzysze Rafunka nieśmiało ruszyli jego śladem, po nierównych, stworzonych ręką zalanego w sztok kamieniarza schodach. W momencie kiedy ich twarze zalała panująca na nich ciemność usłyszeli mało cierpliwie dobijanie się do drzwi za swymi plecami.
-Zamknięte!- ryknął ktoś wściekle.
- Przecie to nie Wrota! Rozpierdolić w drzazgi!
Tak szybko jak padły te słowa w ruch wzięto toporzyska, które wgryzały się w drewniane drzwi niczym wygłodniały podróżnik w smakowitą pieczeń.
Żadne z "uciekinierów" nie mogło mieć wątpliwości- ich bliżej niezidentyfikowani prześladowcy szybko ruszą za nimi, bowiem o ile tajne przejście otworzono na czas, w ciemności i pośpiechu trudno było marzyc o odnalezieniu mechanizmu, który je zamknie.
Rafunk całym zajściem jakby dalej mało przejęty, mrucząc coś niezrozumiale pod nosem poprowadził ich w dół, przez niegościnne szczególnie dla wyższych schody. Po plecach wszystkich przelał się zimny dreszcz, kiedy echo przyniosło charakterystyczny dźwięk, a raczej jego brak. Wściekłe rąbanie ustało, zaś uderzenia ciężkich butów stał się znacznie wyraźniejsze. Może właśnie ten fakt wpłynął na brak ostrożności ze strony gości Haffnara? Tajne przejścia mają to do siebie, iż ich właściciele niespecjalnie lubią się nimi dzielić z przypadkowymi gośćmi i zabezpieczają je na taki wypadek.
Jeden ze stopniu zapadł się z cichym trzaskiem pod stopą gnoma, na co ten syknął głośno i rzucił się do przodu. Ściany w jednej chwili zadrżały jakby je sam Moradin młotem zdzielił. Stary, od lat nieuruchamiany mechanizm ostrzegł większość członków grupy na czas. Mat, chwytając pod rękę Shaenę natychmiast poszli w ślady Rafunka, skacząc do przodu nad zapadniętym stopniem, zaś kiedy już wyczyn ten miał powtórzyć Torst... Schody pod jego stopami zwyczajnie osunęły się w dół, spychając czarodzieja w niezmąconą ciemność. Echo uderzenia - jakby workiem kości o kamień - i głośne jęknięcie czarodzieja dały pewność towarzyszą, że przeżył upadek. W następnej chwili wrota nieznanej czeluści zatrzasnęły się, całkowicie zagłuszając głos Torsta.
-Szybciej, szybciej skurwysynu! Znajdźcie tego gnoma!
Głosy nie były już słabym echem. Ich prześladowcy zbliżali się, w licznej grupie. Musieli ruszać...

Na pewnym etapie marsz ciasnym do granic możliwości tunelem zaczął doskwierając nawet Rafunkowi. Tarł głową o sklepienie, łokcie zaś przez cały czas zetknięte były ze ścianami. I tak było mu wygodniej niż ludziom za jego plecami. Ci bowiem już niemal musieli się czołgać, z twarzami otulonymi przez kłęby starego jak sam Poddom kurzu, wzbijanego w powietrze przez ruch drobnych stópek Rafunka.
Gnani głosami zza pleców, ogarnięci dławiącym kaszlem dotarli wreszcie do niewielkich drzwi- zwieńczenia ich ucieczki w nieznane. Różowogrzywy gnom pchnął wrota, na co te jęknęły niczym przypalany ogniem niewolnik.
Oczom śmiałków ukazał się kolejny, tym razem mniej klaustrofobiczny, piwniczny tunel. Powietrze tutaj wydawało się gęste od zapachu pleśni i stęchlizny, wydobywającego się zapewne z worków i beczek o podejrzanej zawartości, jakie wyłoniły się z mroku w świetle pochodni. Te, po najdrobniejszym ruchu zajęły się ogniem jakby na rozkaz, oświetlając dalszą drogę.






Torst Glorson

Lewy bark i ręka paliły żywym ogniem, po tym jak przyjęły na siebie cały impet upadku. Z pewnością utrudniało to czarodziejowi odzyskanie koncentracji i orientację w nowej, mało kolorowej rzeczywistości. Przed sekundą grunt pod jego stopami zniknął jakby tknięty magiczną różdżką, a uczucie nieważkości dalekie było przyjemności- szczególnie kiedy osuwał się w głąb ciemnej otchłani.
Wspierając się o wilgotną, lepką wręcz ścianę Torst powstał na nogi. W tym samym momencie mrok dookoła rozproszyło słabe światło pochodni zawieszonej pod sklepieniem.
Blask odsłonił przed jego oczyma wnękę ścienną, wewnątrz której znajdował się kamienny sarkofag opisany runami: Korthel, syn Gardadiela. Lord Ognistej Rzeki.
Dopiero po chwili Torst dostrzegł kolejny runiczny zapis, nad wnęką przed którą właśnie stał.

- Ty, który śmiałeś wejść na ścieżkę poległych staniesz się ich zdobyczą-



W tym momencie czarodziej usłyszał od lewej dźwięk, który w normalnych okolicznościach wziąłby niechybnie za wycie wiatru... Tylko skąd przeciąg tak głęboko pod ziemią? Pomijając groźbę płynącą ze słów zapisanych nad sarkofagiem zapomnianego lorda.
Utkwił swoje spojrzenie w długim, wypełnionym kolumnami korytarzu, z którego to wydobył się żałosny dźwięk.



Arena

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=lZFaSyAXS3w[/MEDIA]

Storn jako pierwszy wyszedł na płytę areny by walczyć za królową i misję, jaką z jej polecenia nieśli wraz z Hadrianem. Bez większego przejęcia wpatrywał się w barczystego krasnoluda o siwej, splątanej w warkocz brodzie. Krępy i odziany w płytową zbroję z przyłbicą ozdobioną postawionymi na sztorc rogami wyglądał... Komicznie. Jedynie zacięta mina awanturnika, który nie jedno manto zebrał jak i spuścił dawała Stornowi do myślenia.
- Argaris Wirujący Młot!- wrzasnął lord Grim w kierunku zawieszonej na jednej ze ścian loży, gdzie zajmował miejsce lord protektor wraz z pomocnikiem (młody krasnolud zapewne opisywał ślepcowi przebieg walki).
Siwobrody przelał zawartość kufla do rozwartej mordy rozlewając kilka zdrowych łyków po brudnej i tak brodzie, po czym beknął głośno ciskając naczyniem o podłogę.
- Tobie tyż radze, golnij se chłystku! Bo kidy ci już młotem popiszcze, to ni bedom w stanie rozpoznać która dziura w tym czerypie to gymba!
Pobratymcy za plecami wojownika wybuchnęli gromkim śmiechem, poklepując go po ramionach. Storn uśmiechnął się zaczepnie, splunął w dłonie i chwycił za rękojeść młota podrywając go na bark.
- Będziesz tam się kurwa piwskiem pasł aż ci odwagi doda, czy ruszysz ten zakuty w chujo-hełm łeb na pole?
Śmiech ucichł w jednej chwili, Argaris zaś chwycił za tarczę i posapując cicho ruszył na arenę.
- Walka trwa do momentu poddania się, utraty przytomności bądź życia przez jednego ze śmiałków!- przemówił drżącym głosem lord protektor. Żaden z konkurentów nie zwracał jednak na to specjalnej uwagi. Ich spragnione widoku krwi spojrzenia skrzyżowane były ze sobą niczym miecze gladiatorów. Obaj przypominali dwa, wściekłe ogary które jedynie czekają na komendę by posilić się mięsem przeciwnika.
- Niech wygra lepszy!
Nim echo słów lorda umilkło przykrył je zgrzyt stali i szczęk obijanej tarczy. Storn prężąc swe mięśnie wymachiwał młotem okładając Argarisa z każdej strony i z podziwem przyglądając się kolejnym wgnieceniom w jego zbroi. Ubity jak armatnia kula Wirujący Młot został jednak niedoceniony... Okuta w stal postać w jednej chwili przypuściła odwet, jakby niewzruszona potężnymi ciosami, rozbitym na miazgę łukiem brwiowym czy trawionym przez ból ramieniem, w którym utrzymywała tarczę.
Niczym błyskawica wykonał unik spod młota Storna, zakręcił się niczym tancerz na pięcie i uderzył swym młotem po łuku prosto w łokieć Holderhelka. Staw gruchnął głośno wyrywając z gardła Storna nasączony bólem krzyk, który zniknął w potężnym wyciu jakie wydobyło się z bojowego młota Argarisa. Oszołomiony wojownik odskoczył do tyłu ledwie trzymając się na drżących nogach.
- Trzunchasz si jak dziewoja co pierwszy raz pałę wziła w siebie!- ryknął Wirujący Młot rzucając się do szarży. Pewność siebie pogrzebała jednak jego nadzieję na szybki, kończący walkę atak. Storn zbił w locie atak, uderzając rękojeścią swego oburęcznego młota w odsłoniętą twarz. Z rozsmarowanego nosa wystrzelił w powietrze strumień krwi, zaś kolejny cios zadany obuchem w korpus odebrał dech pyszałkowi. W tej chwili wydawało się, że wynik walki nie jest jeszcze przesądzony. Zalany juchą Argaris sapał głośno, ledwo widząc równie umęczonego Storna.
- Miazga to twój nowy przydomek skurwielu!- ryknął Holderhelk przypuszczając atak z wielkim kafarem uniesionym nad głową. Cios został jednak udaremniony za sprawą sfatygowanej tarczy. Wirujący Młot ugiął w tym samym momencie kolana i przemycił cios pod uniesioną tarczą. Wyjący potępieńczo młot uderzył z dołu w żuchwę Storna, wbijając dolną szczękę głęboko w podniebienie. Z nosa pomagiera Thorika trysnęła obficie krew, oczy zaś zgasły... Storn padł jak kłoda plecami na ziemię, z twarzą zdeformowaną przerażającą siłą i zalaną przez czerwień.
- Tak kuńczom zdrajcy!- rzucił w kierunku Hadriana i jego przyjaciół Argaris, spluwając mieszanką śliny i własnej krwi na ciało Storna.
Rozpalona Kuźnia zamarł w bezruchu, blady jak trup. Jego dłonie zacisnęły się mocno na przedramieniu stojącej obok C'ath.
- On... On nie...Nie żyje?- wymamrotał pod nosem.
- Zatłukę cię jak kuuuuundla, jak powinna zrobić twa matka ulicznica!- Thorik nie czekał na znak lorda protektora, nie zważał na brata, który właśnie wyciągał ramiona by go powstrzymać ani na srogi krzyk Rudej. Zaciskając dłonie na toporze wbiegł na arenę, z spojrzeniem pełnym obłędu.
- Następny, ha! Weź ze sobą resztę, dam wam wszys...- nim Wirujący Młot dokończył, topór Holderhelka odnalazł lukę w płytach zbroi, wgryzając się w ciało. Thorik chwycił w dłoń ramię, w którym jego przeciwnik dzierżył śmiercionośny młot, i wyrywając swój topór z rany natychmiast zadał kolejny cios- tym razem okaleczając przeciwnika na całe życie. Znieruchomiałe przedramię, wraz z młotem upadło w kałużę krwi.
W tym momencie Throik naparł cały ciałem na swego przeciwnika powalając go na ziemię, by następnie zalać gradem ciosów. Właściwa walka dobiegła już końca, kapłan stał się rzeźnikiem odłupującym od truchła kolejne, soczyste porcje. Jego twarz zakrywały plamy krwi Wirującego Młota, tak samo jak topór i całe ramię.
- Thoriku! Thoriku! Na brodę Moradina opamiętaj się, idzie następny!- wrzasnął Hadrian, gotów wtargnąć na plac boju gdyby nie silne ramiona C'ath. Byc może Ruda jako jedyna zrozumiała, że Thorika dopadła zaraza gorsza od tej, z którą mieli walczyć. Nieuleczalna na śmiertelnie niebezpieczna...
W momencie kiedy kapłan oderwał ogarnięte wściekłością spojrzenie od zmasakrowanych zwłok było już za późno. Topór kolejnego reprezentanta Wirującego Młota rozpoczął swój morderczy taniec, z gracją skrytobójcy wślizgnął się pod brodę Thorika i skrócił go o głowę.
- Dość, powiadam dość!- wrzasnął Hadrian, wytężając płuca. Jego oczy poczerwieniały i zalśniły od łez. Stanowczym ruchem zerwał uścisk C'ath wbiegając na ring, zaś oddany mu topór i tarczę zrzucając w przepaść.
- Dość tego szaleństwa! Krwi, okrucieństwa, bratobójczej walki! - pod nogi Hadriana przeturlała się głowa Thorika. - Królowa wysłała mnie tutaj bym walczył z zarazą, nie z niezadowoleniem lordów! I na Moradina, kowala dusz przysięgam że tylko w tej sprawie swym toporem ruszę!- w kącikach ust krasnoluda pojawiła się spieniona ślina. Szybko wydobył zwój z sakwy przy pasie, po czym podarł go na strzępy. - Na nic mi ten tytuł jeśli tutaj mnie i mych przyjaciół zarżnąć chcecie! Nikt z was z zarazą walczyć nie chce, chcecie uciekać! A tych, którzy odwagę znaleźli, na własne zdrowie nie baczyli takim losem nagradzacie?! - wskazał na głowę kapłana pod swymi stopami. - Macie czego chcieliście lordzie Grim. Wola Zgromadzenia górą... Jeśli chcecie otwórzcie wrota. Krew wszystkich naszych sióstr i braci będzie na waszych rękach, a bogowie sprawiedliwość na was sprowadzą. W tym życiu bądź kiedy kres jego nadejdzie.
Salę sparaliżowała cisza. Nawet wojownik, który właśnie poddał Thorika dekapitacji stał wpatrzony w Hadriana, z rozwartymi ustami i toporem zwieszonym wzdłuż ciała.
- Klan Rozpalonej Kuźni odstępuje od walki.- przemówił w końcu lord protektor, powstając z siedziska.- Lordzie Grim, oto wasza sprawiedliwość. Nacieszcie się nią... Nadszedł czas by opatrzeń rany i zając się poleg...
- Pierdole to! Pierdolę Zgromadzenie, królową i ten świstek!- warknął lord Wirującego Młota ruszając pędem na plac boju. - Chce twojej krwi! Wykrwawię cię jak prosię Hadrianie! Z twojej czaszki zrobię nocnik, do którego srać będą moi potomni!
Sparaliżowany wybuchem lorda Hadrian jedynie przypatrywał się, jak ten mija kolejnych swych sługusów, wojownika na arenie i z szaleństwem wpisanym na twarzy rzuca się do jego własnej szyi.

=-=-=-=-=-=
Refleks:
Rafunk -18
Matrim- 25
Shaena- 18
Trost- 13
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 02-04-2013 o 16:45.
Mizuki jest offline