Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2013, 20:13   #29
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Zaproszenie jakie otrzymała kapłanka było... nieoczekiwane. Kto o jej pozycji mógł się spodziewać takiego wyróżnienia? Kto mógł otrzymać taką szansę, a przynajmniej mieć możliwą do spełnienia nadzieję? Większość, jeżeli nie wszystkie, kapłanki siedzące na tym samym szczeblu hierarchii co ona zrobiłoby wiele, aby otrzymać takie zaproszenie... a i część tych, co znajdowało się wyżej.
Neevrae natomiast widziała komplikacje, które to za sobą niosło.
Sam ten zaszczyt jakiego doświadczała mógł, i zapewne tak się stanie, zwrócić uwagę na tę kapłankę, która wcześniej nie liczyła się w walce o władzę. Czemu Opiekunka zdecydowała się wybrać właśnie ją i wrzucić pomiędzy lepsze, bardziej wpływowe drowy? To, co niecodzienne interesuje bardziej, szczególnie jeżeli może z tego wyniknąć coś naprawdę intrygującego... niestety zainteresuje także osobę, której uwagi Neevrae nie pragnęła.
Nie było jednak wyboru, prawda?

***

Ciało Neevrae otaczała suknia z pajęczyny, delikatne białe nici mocniejsze niż stal i delikatniejsze niż jedwab. Strój oplatał jej piersi, ciasno, wraz szyją. A choć brakło dekoltu, i tak niezbyt ukrywał kształtny biust drowki. Plecy ich brzuch były odkryte, a niżej suknia ścieliła się aż do ziemi niczym tren. Jedynie rozcięcie z boku, pozwalało czasem odkryć zgrabną łydkę, a nawet udo.
Odpowiednia kreacja na kameralne przyjęcie u Mevremas...

***

Zaproszenie do komnat Matki Opiekunki było wyróżnieniem. Było też okazją do zobaczenia najbardziej wyrafinowanego przyjęcia, jak i najbardziej wyuzdanego. Komnata w której się odbywało była mniejsza niż te z przyjęcia Xaniqos. Za to bardziej piękna...Ściany z czarnego marmuru przecinały złote linie tworząc abstrakcyjne wzory przypominające sieć. Stoliki były wykonane ze smoczych kości pokrytych kolorową emalią. Podłogę zaścielały różnokolorowe poduszki... niemalże ją zakrywając. Na stolikach stały różnego rodzaju wina i inne trunki, oraz owoce z powierzchni. A także fajki wodne. Kilkanaście palących się różnokolorowych kadzielnic wypełniało pomieszczenie narkotyczną mgiełką wprawiającą znajdujące się w nim drowy lekkie rozluźnienie, jak i podniecenie.
Nagie drowy... Przyjęcie musiało trwać już chwilę zanim tu Neevrae przyszła, przez co... pośród poduszek w wyuzdanych pozach splatały się czarnoskóre białowłose ciała, próbując różnych kombinacji.
Tam w pobliżu balkonu, z leniwym uśmieszkiem siedziała naga Malady z szeroko rozwartymi nogami, pozwalając innej drowce składać lubieżny chołd poprzez dociskanie głowy do jej podbrzusza. Niewiele dalej Moliara na wpół senna pozwalała się zapładniać jakiemuś młodemu drowi, podczas gdy dwie niewolnice dostarczały jej dodatkowych doznań z lubieżnym oddaniem pieszcząc jej nagi biust.
Niektóre splatające się ze sobą grupki drowów, tworzyły wyuzdaną kombinację kończyn, głów ust i pośladków. I trzeba było się skupić na nich przez chwilę, by dostrzec kto kogo i jak bierze w posiadanie.
Najzabawniejszym jednak widokiem były siostry, Hallara i Angayane, całujące się nawzajem z wielką namiętnością... w swe podbrzusza... i pojękując cicho. Jak widać, czasami wielka nienawiść może doprowadzić, do chwilowych objawów odmiennego uczucia.
Neevrae nie dostrzegła jeszcze Matrony, ani... ku swej uldze Iliavary. Choć pewnie byłoby ciekawostką, kogo ta kapłanka zabawiałaby na orgii urządzanej przez Matkę Opiekunkę, albo kto zabawiałby ją.

Neevrae nie pomyliła się co do przyjęcia. Sceny, które zobaczyła nie zadziwiły ją, a jedynie potwierdziły przypuszczenia, chociaż... Nie widziała nigdzie Ilivary, a to nie był dobry znak. Jeżeli nie została ona zaproszona to nie wróżyło dobrze Neevrae. Kapłanka mogła sobie wyobrazić jaka będzie reakcja siostry, kiedy ta dowie się o jej uczestnictwie. A dowie się na pewno... zależy tylko kiedy, a skoro nie znalazła się tutaj...
Roztrząsane jednak tego nie miało sensu. Nic nie można było poradzić.
Neevrae rozejrzała się po zajętych sobą drowach, a dwie siostry będące aktualnie w polu zainteresowania Ilivary najwyraźniej dobrze bawiły się ze sobą razem. Jakiekolwiek by nie były ich relacje w tym momencie najpewniej zeszły na dalszy tor.
Kapłanka Aleval lawirowała między złączonymi w różnych pozach i konfiguracjach drowami uśmiechając się do siebie i przy okazji próbując wypatrzeć Mevremas. Sądziła też, że samo przyjęcie prędzej czy później, nawet bez jej starań, ją dopadnie....
Na razie dopadały ją zawroty głowy związane z narkotycznymi oparami. Ciało ogarniało rozluźnienie, jak i podniecenie wywołane po części ziołami, po części obrazami.
W końcu ktoś do niej podszedł, młody przystojny półdrowi niewolnik. Uśmiechnął się ciepło, ale kapłanka bardziej zwróciła uwagę na idealną rzeźbę mięśni jego hebanowego brzucha i ten tego... fakt, że krótka spódniczka którą nosił, nie ukrywała pewnych wzniosłych faktów.
Lecz zamiast zaciągnąć ją na miękki stos poduszek, delikatnie zaprowadził ją do komnaty oddzielonej satynową zasłoną. Tam było duże łoże, niewątpliwie stworzone do działalności innej niż spanie. Dwójka przystojnych drowów, śliczna kobieta oraz przystojny mężczyzna.
Oraz Mevremas, jej półprzeźroczysta szata była złotego koloru...i choć otulała perfekcyjne ciało kapłanki całkowicie, nie ukrywała żadnych szczegółów jej urody.
-Jeszcze będziesz miała okazję się zabawić... Porywam cię na chwilę.- rzekła z uśmiechem Matka Opiekunka przyglądając się z zadowoleniem kreacji drowiej kapłanki.
Neevrae zaiste dopadł zaszczyt, za który obawiała się, że będzie musiała zapłacić. Na razie jednak znajdowała się na przyjęciu dla wybranych zorganizowanym przez samą Mevremas, a do tego znajdowała się przy niej...
Kapłanka ukłoniła się Matce Opiekunce swojego Domu w duchu będąc pocieszoną, że najwyraźniej wedle Mevremas kreacja w jaką Neevrae odziała się była zadowalająca.
- Dziękuję za zaproszenie, Matko Opiekunko, jestem zaszczycona. - kapłanka zastanawiała się przy okazji, jaki był powód przyprowadzenia jej tutaj...
Mevremas ujęła Neevrae za dłoń i pociągnęła w kierunku kolejnych drzwi, uśmiechając się lubieżnie i chichocząc wesoło. Za kolejnymi drzwiami, była toaletka zastawiona perfumami, duże łóżko...poduszki na podłodze, oraz niewielki stoliczek z owocami i winem.
Matka opiekunka zamknęła drzwi na rzeźbioną w dziwne runy zapadkę, aktywując kolejne magiczne znaki na ścianach. Przesunęła dłonią po pośladku Neevrae idąc w kierunku toaletki.- Możesz zacząć się już rozbierać do naga.
Słowa Mevremas nie pozostawiały wielkiego wyboru, nieprawdaż? Neevrae zaczęła poluzowywać swoje mało zakrywające ubrania, po czym pozwoliła, aby opadły na podłogę. Została całkowicie naga, tak jak sobie życzyła tego jej Matrona.
Mevremas wróciła z perfumami w kryształowej fiolce, z uśmiechem przyglądała się ciału Neevrae. Musnęła opuszkami palców jej piersi i brzuch i pośladki.-Interesujące... masz się czym pochwalić, czym kusić. Czujesz zaszczyt, czy strach stojąc przede całkowicie goła?
Po tym pytaniu zaczęła obchodzić Neevrae spryskując ją zapachem perfum.
Przez sekundę Neevrae zastanawiała się czy Ilivara, aby na pewno chciała znaleźć się w takiej sytuacji...
- Czuję oba. - odpowiedziała wodząc wzrokiem za Mevremas - Nie każdy może dostąpić tego, ale też w każdej sytuacji może czaić się zagrożenie.
-Dyplomatyczna odpowiedź... i kłamliwa... prawda?- szepnęła jej do ucha Mevremas znajdując się akurat za jej plecami. Kapłanka poczuła jak...coś przywiera do jej pleców, coś miękkiego i ciepłego...Domyśliła się, że czuje dotyk piersi Matrony, która musiała bezszelestnie zrzucić tkaninę ze swego ciała. Przytulona matka opiekunka muskała wargami szyję Neevrae, a dłońmi pocierała jej piersi mówiąc.- Nasze zapachy muszą się zmieszać Neevrae... detal. Ale ważny. Przyciągnęłam cię tutaj w ważnej sprawie, domyślasz się jakiej?
Neevrae nie chciała zdradzać swoich przypuszczeń co do powodu spotkania, jak i nie zwykła dzielić się z innymi myślami. W sumie... który drow zwykł?
- Nie mam pewności co do tego, Matko Opiekunko. - przymknęła na moment oczy poruszona delikatnie zabiegami Mevremas - Ale w jakiś sposób może się w tym kryć moja siostra.
-Jesteś spięta. Pewnie nie przywykłaś do takiej bliskości innej kobiety. Ciekawe czy z mężczyzną też czułabyś się... nieswojo.- Mevremas droczyła się z nią. Widać lubiła wprowadzać innych w stan niepewności. Dłoń Matki Opiekunki zsunęła się w dół dotykając wrażliwych na pieszczoty obszarów podbrzusza Neevrae. Podczas gdy druga muskała piersi.- Mylisz się głuptasku. To nie ma nic wspólnego z nią. Tylko z tobą. Wiesz, że mam nad tobą władzę, prawda?Ale to złudna iluzja, bowiem opiera się na mej roli i twej pozycji. Musisz mnie słuchać i robić co każę, ale... nie bardzo chcesz. To zrozumiałe, nie jesteś dość od otwarta, a narkotyki z kadzielnic cię nie dość zmiękczyły... Ale, wracając do sprawy.- musnęła językiem szpiczaste ucho kapłanki szepcząc.- Zdecydowaliśmy się zainteresować sprawami derro. Zezwolono ci nawiązać kontakt z nimi. To twoja szansa... nie zawal jej.
Neevrae wiedziała, że powrót do sprawy derro musi kiedyś nastąpić, jednak... nie było to coś, czego szczególnie pragnęła. Drowka zadrżała delikatnie z powodu pieszczot Mevremas. Narkotyki z kadzielnic nie uczyniły tyle, ile najwyraźniej mogły i być może czyniły niektórym. Była za krótko wystawiona na ich działanie?
Odezwała się cicho:
- ... co chcesz, abym uczyniła, Matko Opiekunko?
-Nawiąż z nimi kontakt ostrożnie, powiedz że jesteśmy otwarci na współpracę.- szeptała cicho Mevremas swych słodkim jak miód głosem. Wiele drowów uległo już tej słodkiej pieśni, temu syreniemu zewowi.-Dostaniesz opiekuna, który będzie pilnował przebiegu twej działalności. Nie musisz wiedzieć teraz kto to będzie. Sam się do ciebie zgłosi.
Palce Matrony sprawnie pieściły ukryty zakątek Neevrae... Nie mogła być jej pierwszą.
-Nikomu jednak nic nie mów. Oficjalnie, nic nie wiemy o derro i ich planach. To delikatna ...sprawa... rozumiesz?
Mruknęła sprawnie masując piersi kapłanki i muskając biodrami jej pupę.
- ... tak... - wyszeptała czując, że Mevremas dopina swego. Neevrae mogła teraz poczuć na własnej skórze umiejętności swojej Opiekunki i musiała przed sobą przyznać, że jej się to podobało... Zamknęła oczy na chwilę i skierowała dłonie do tyłu kładąc je na podbrzuszu Mevremas, głaszcząc i schodząc niżej z pieszczotami.
Ślicznotka była skuteczniejsza, niż zapachowe narkotyki.
-Zadziorna być potrafisz...-szepnęła cicho Mevremas, całując policzek i kącik ust Neevrae. Zadrżała też, bowiem palce kapłanki dotarły do celu i przekonały się, że ta sytuacja najwyraźniej pobudza i Matronę. Mimo że ta udawała opanowaną.
Z ust Matki Opiekunki wydobył się pomruk, gdy mówiła.- Zaskoczyłaś mnie, gratuluję... Myślałam że uda mi się cię speszyć.
Neevrae nie miała zbytnio czasu na dumę. Mevremas nie speszyła jej, a tylko pobudziła do działania. Kapłanka odwróciła się delikatnie natrafiając na spojrzenie Matki Opiekunki Domu Aleval. Nie przerywając pieszczot zaczęła składać delikatne pocałunki na policzku kobiety kierując je w stronę jej ust.
Dwa kobiece ciała splotły się ze sobą i upadły na poduszki wyścielające podłogę. Usta kapłanki przywarły do ciepłych ust Mevremas Czy miała świadomość że całuje jedną z najbardziej pożądanym drowek Erelhei-Cinlu? A może po prostu sama poczuła pociąg do tej kobiety.
Ukrytą gdzieś w sercu fascynację, przekuła na zaćmiewającą umysł żądzę. Ocierając się swym biustem o jej pełne piersi, Neevrae smakowała nowe doznania. Całkiem odmienne od tych które znała, ale równie... przyjemne. Tak jak pieszczoty zgrabnych dłoni Matrony na swych pośladkach.
-Skoro już zaczęłyśmy tak... to musimy dokończyć, prawda?- szepnęła Matrona i po chwili żarliwiej pocałowała usta swej... podwładnej.
Jako nic nie znacząca kapłanka została zaproszona na przyjęcie zarezerwowane dla tych, których wybierze Matka Opiekunka, a teraz leżała złączona z nią na poduszkach, otrzymując przyjemność od drowki, za której pocałunek niektórzy daliby się zabić.
Neevrae nie przerywając namiętnego pocałunku błądziła po nagim ciele Mevremas, jakby sprawdzając grunt, jedną dłonią szukając wrażliwych punktów tej kobiety, zaś drugą drażniąc szczyt piersi.
Gdyby była w stanie logicznie myśleć, to by przeraziła się faktem, jak potężną manipulatorką jest Mevremas.
Nic dziwnego, że wszyscy uważali ją za bardzo groźną. Potrafiła bowiem omotać myśli każdego, z kim się spotykała sam na sam. Tak jak teraz. Dłonie Mevemras pieściły czułe miejsca na ciele Neevrae, usta Matki Opiekunki muskały szczyty piersi.
A sama Mevremas wydawała pomruki i jęki pod dotykiem Neevrae. Była jej nauczycielką. Pokazywała młodej kapłance, jak sprawić przyjemność innej kobiecie. I jak ją otrzymać. Splecione razem w miłosnych zapasach, całujące z zapałem swe usta i rozpalone pieszczotami...czciły swymi działaniami zupełnie inną boginię, może Sune... a może Sharess.
Takiego przebiegu przyjęcia Neevrae nigdy nie spodziewałaby się, a jednak się to działo. Wygięła się pod wpływem tych pieszczot doznawanej od władczyni Domu Aleval. Otrzymując to, o czym wielu mogło tylko marzyć.
Zaczęła namiętnie całować szyję Opiekunki, schodząc z pocałunkami w dół, na chwilę zatrzymując się na piersiach, po czym kontynuując wędrówkę niżej, zahaczając o te miejsca, które najbardziej reagowały na jej dotyk.
Jęki i drżenie mówiły jej jedno. Miała władzę. Trzymała w szponach rozkoszy najpotężniejszą kobietę swego Domu, mimo że to jej głowa wylądowała między udami Mevremas.
Matrona wiła się jak piskorz, jej zgrane ciało lśniło od potu. A oddech się urywał.
Rozkosz całkowicie zawładnęła Matką Opiekunką.
Neevrae nie przerywała pieszczoty, a dłonie błądziły po pośladkach Opiekunki. Sama była spocona i podkręcona, chociaż to Mevremas teraz doznawała największej rozkoszy. Było to zabawne, że właśnie szeregowa kapłanka, bez większych osiągnięć, żyjąca w cieniu siostry w pewien sposób zawładnęła jedną z najpotężniejszych drowek całego Erelhei-Cinlu.
Widziała jak czara ekstazy przelewa się wywołują nagły głosny jęk Mevremas i wygięcie się w łuk jej ciała. Drowka drżała mając przymknięte oczy, po czym opadła na poduszki bez sił.
Głaszcząc po włosach Neevrae Mevremas rzekła.- Szybko się uczysz. Twój brat dobrze mi doradził, by cię sprowadzić.
Neevrae oddychała głęboko, drżąc leciutko. Rileyn doradził? Kapłanka zakładała, że zapewne ma to związek z Ilivarą, ale pozostawiła kwestię na później. Przesunęła delikatnie palcami po brzuchu Opiekunki i wysapała:
- Staram się...
Dłoń Mevremas uchwyciła podbródek Neevrae i poprowadziła jej twarz ku swym ustom. Młoda kapłanka przesunęła się posłusznie ku górze i pocałowała Mevremas... a może to Mevremas pocałowała ją ? Tak czy siak ich wargi ocieraly się, a języki pieściły lubieżnie.
Zaś po tym pocałunku Matka Opiekunka rzekła.- Postaraj się, a daleko zajdziesz... choćby do tego pokoiku następnym razem. A teraz... hmm...to było bardzo przyjemne i możesz o tym opowiadać, pomijając szczegóły na temat derro. Nie poprawiaj za bardzo włosów. Niech goście wiedzą co się stało. Niech myślą, że nie było tu nic poza Matroną uwodzącą kochankę.
Kolejny delikatny pocałunek i kolejne słowa. -A teraz... idź, baw się, pij...smakuj dowolnej rozkoszy na mym przyjęciu. Zasłużyłaś sobie na ten zaszczyt.

***

Neevrae wiedziała już wcześniej, że zaproszenie na przyjęcie Matrony było wielkim zaszczytem, ale jak w takim razie mogła nazwać to, czego dane jej było doświadczyć za zamkniętymi drzwiami pokoiku? Kapłanka nie poprawiała się zanadto, jak i chciała tego Mevremas. Wmieszała się między rozbawione drowy będąc pewna, że jej mała schadzka z Matką Opiekunką zostanie szybko dostrzeżona, a wieści o tym dotrą do kogo trzeba.
Neevrae nie była osobą, która powinna zostać zaproszona. Neevrae nie była osobą, którą powinna wybrać Mevremas na kochankę.
Wystarczyło tylko poczekać.


Sporo czasu upłynęło od ostatniego spotkania Neevrae z Rileynem. Wedle słów Mevremas to właśnie ten czarodziej przyczynił się do odwołania swojej siostry z wygnania. Jeszcze nie będąc świadoma jego wkładu kapłanka założyła sobie, że będzie musiała spotkać się ze starszym bratem, a teraz już wiedziała, iż rozmowa z nim jest konieczna.
Napisała krótkie zaproszenie, które kazała przekazać Rileynowi:

“Drogi Bracie,
Z powodu mojej nieobecności już dłuższy czas nie było nam dane się spotkać. Skoro powróciłam pragnę zobaczyć się z tobą. Zapraszam cię wieczorem 15 Eleais do moich komnat, abyśmy mogli nadrobić ten czas.
Neevrae Aleval”


***

Rileyn zjawił się w wyznaczonym terminie, bez uprzedzenia. Ale czy musiał? Neevrae wszak nie potrzebowała otrzymać odpowiedzi od niego. Znała go na tyle by wiedzieć, że się zjawi na pewno.
I rzeczywiście przybył, zjawiając punktualnie. Zapukał, czekał aż mu otworzy. Uśmiechnął się lekko na jej widok, co na jego ponurym obliczu było rzadkim zjawiskiem.- Cieszę się że cię widzę w dobrym zdrowiu wielebna kapłanko.
Neevrae odwzajemniła uśmiech. Rileyn stał za odwołaniem kapłanki z wygnania, co zapewne było podyktowane innymi czynnikami, niż zwykłą sympatią do młodszej siostry,
- Również dobrze cię widzieć, drogi bracie. - wskazała Rileynowi jeden z foteli ustawionych przy stoliku, na którym postawione były dwa kielichy oraz butelka wina - Mam nadzieję, że tobie także dopisuje dobre zdrowie.
-To zależy... Nie wiem co planuje Magini, a jeszcze te czystki. Niedawno zaatakowano głównego archiwistę Domu, ale to chyba już wiesz, prawda?- odparł z cierpkim uśmiechem drow siadając.- A jak tam u ciebie? Słyszałem, że dwa razy spotkałaś się z Matroną, to... intrygujące. Sądziłem, że po powrocie o tobie nie usłyszę. Ponoć... spędziłaś z Matką Opiekunką... wiesz.
Wcześniej Neevrae także sądziła, że będzie raczej ostatnią osobą, o której się usłyszy... Kapłanka uśmiechnęła się do brata.
- Miłe chwile. Tak. - potwierdziła siadając - Więc już się wieści rozniosły? Zastanawiałam się jak szybko przemkną one po Domu.
- Kto chciał usłyszeć, ten usłyszał.- stwierdził enigmatycznie brat.
- Zakładam. - stwierdziła krótko - Coś zdążyło ulec zmianie w Domu podczas mojej nieobecności? Słyszałam o tych... czystkach, ale nic konkretnego.
-Miasto było raczej spokojne podczas twego wygnania. Małe roszady tu i tam, kilka trupów. Nic niezwykłego.- odparł z uśmiechem Rileyn nalewając wina.- Ostatnio się ożywiło. Tormtor coś knują, Vae i Despana planują, ale ja się od takich spraw trzymam z daleka. To domena naszej... siostry.
- Nasza siostra także cieszy się dobrym zdrowiem, jak mniemam? Mam tylko nadzieję, że nie byłeś niepokojony w trakcie mojego wygnania.
-Mam pewnie kilka blizn na plecach.- odpowiedział Rileyn ponuro, upił nieco wina.- Nasza kochana siostrzyczka, tęskniła za tobą i... pocieszała się mną. Ma się dobrze, o czym pewnie się przekonasz, wkrótce.
- Och, w to nie wątpię i mam wrażenie, że możemy się obie spotkać szybciej, niż sądziłam. Wypatruję tej chwili z niecierpliwością. - uśmiechnęła się krzywo - Doszły mnie słuchy jakoby postanowiła wmieszać się w relacje rodzinne Opiekunki Świątyni...
-Ambicji Ilivarze nigdy nie brakowało. Nie wiem czy jednak nie wplątała się w grę która ją przerośnie... Na razie jednak, radzi sobie całkiem dobrze.- i sądząc po minie, Rileyna to martwiło.
- Nie brakowało. - przyznała - Co jednak próbuje osiągnąć i jakimi drogami? - Ilivara musiała być w swoim żywiole walki o władzę, ale to da pozostałej dwójki rodzeństwa mogło wróżyć problemy.
-Nie mogę określić szczegółów, ale chyba gra na dwa fronty próbując szczuć siostry na siebie. Co akurat nie jest trudnym zadaniem. Nie wiadomo którą popiera w tym sporze, ale knuje z obiema.- wyjaśnił Rileyn i dodał ciszej.- Możliwe też że z obiema sypia, ale... tu już pewności nie mam.
- Zaiste ambitnie, czyli w jej stylu. - zastanowiła się - I gra w tę grę o własnych siłach, bez żadnego dodatkowego wsparcia?
-Jest popierana przez wiele pomniejszych kapłanek. Możliwe że ma po swej stronie także... Kapitana straży naszego Domu.- szepnął cicho Rileyn.- Ale to chyba jej jedyny ważny sprzymierzeniec.
Neevrae uniosła brew.
- Kapitana straży? Gdzie w tej rozgrywce byłby zysk dla niego?
-Nie wiem... Ale na razie zyskuje w jej alkowie. - uśmiechnął się cierpko Rileyn.
- Zawsze jakiś zysk. - zamilkła na moment - Próbowała także ciebie wciągnąć w te zmagania?
- Powiedzmy, że... przedstawiła argumenty nie do odparcia, bym jej pomógł w tym i owym.- rzekł w odpowiedzi Rileyn, wyraźnie niechętny wdawaniu się w szczegóły.- Chcesz się zaangażować w pomoc Ilivarze?
- Najpierw musiałabym porozmawiać z naszą siostrą, prawda? - uśmiechnęła się cierpko - Nie wiem co się bardziej opłaci, a na razie z tego co widzę to ona mąci w tym kotle, nie jestem tylko pewna czy wie, co robi. Ambicja ambicją, ale w niektórych momentach przyda się opanować. Tańczy między siostrami, ale słyszałam też, że także między nimi, a ich matką?
-Na razie radzi sobie. Póki co Opiekunka świątyni nie widzi w niej zagrożenia dla swych interesów.- odparł drow, dopijając kielich wina i nalewając sobie kolejny,- Nie pijesz? Chcesz mnie rozpić i wykorzystać?
Na jego obliczu pojawił się ironiczny uśmieszek.
Neevrae zaśmiała się cicho.
- Rozgryzłeś mnie. To aż tak widoczne? Muszę w takim razie popracować nad tym planem.... - nalała sobie trochę wina - Widzę jednak, że ostatnie bóle głowy, o jakie przyprawiła cię twoja druga siostra nie zabiły twojego humoru. - upiła łyczek zastanawiając się - Niemniej jeżeli Ilivara będzie szerzyła niezgodę między matką a córkami może to wywołać odpowiedź Opiekunki Świątyni, a ta nie będzie przyjemna.
-Miejmy nadzieję... I trzymajmy się z dala od jej planów.- rzekł w odpowiedzi czarodziej. Spoglądnął na siostrę dodając.- Dobrze ci było w Icehammer?
- Icehammer to wielki grobowiec. - skrzywiła się - Wygnanie, prawdziwe wygnanie. Z dala od życia Erelhei-Cinlu i jego spraw. Dzień ciągnął się za dniem... - zerknęła na brata - ... ale zakładam, że ty miałeś swój udział w moim powrocie, prawda?
-Uznałem, że nie docenisz cudownego daru jakim jest ponura sztuka krasnoludów.... i święty spokój.- rzekł ironicznie czarodziej.
- Święty spokój jest bezcenny acz w zbyt dużej dawce zabójczy. Zaczynasz upodabniać się d miejsca, w którym przebywasz. To niebezpieczne. - upiła kolejny łyk - Czy jeszcze coś cię kłopotało bracie, prócz oczywiście naszej siostry?
-Raczej nie... Wiesz...Aleval nie słynie z potęgi magii. A ja jako nie wplątany w te całe szpiegowskie intrygi, miałem spokój.- odparł Rileyn wzruszając ramionami.-Więc nie narzekam. No... może jakaś ładna drowka, by się przydała do łóżka. Niewolnice bywają nudne.
Kapłanka uśmiechnęła się słodko.
- Cieszy mnie to. Przynajmniej nic więcej ważnego nie sprawia ci problemów. - odstawiła delikatnie kielich - Skoro miałeś spokój, to nie wiesz nic konkretnego o tych ostatnich czystkach?
-Nie... I mnie to cieszy. Bo skoro nic nie wiem, to pewnie mnie nie obejmą.-odparł dość wesoło Rileyn.
Neevrae uśmiechnęła się delikatnie.
- Bezpieczne podejście, bracie. - zamyśliła się upijając powoli troszeczkę wina - Zastanawiam się wciąż nad naszą siostrą. Skoro możliwe, że szczuje obie córki Opiekunki Świątyni na siebie, to dlaczego one na to przystają, skoro Ilivara tak z nimi pogrywa. Nie mogą być przecież nieświadome tej gry.
-Nie wiem...ale siostrzyczka ma bardzo śliski języczek, a poza tym...- Rileyn napił się wina dodając.- Nie można wierzyć plotkom. Nie można im ufać do końca, tak jak ja... mam zaufać, że poszłaś na przyjęcie Xaniqos z Shi’natarem dla jego towarzystwa ? Wątpię.
- Nie mogłam opuścić takiej okazji, prawda? Niecodziennie zdarza się takie wydarzenie w końcu. - powiedziała po czym dodała ciszej - Obie twoje siostry postanowiły wziąć w nim udział.
- Przyjęcie Xaniqos... Warto było?- spytał Rileyn żartobliwie.- Zakładam, że nie tak owocne, jak te u Matrony Aleval. Ani nie tak... ciekawe.
- Na pewno nie tak ciekawe. - uśmiechnęła się nieznacznie - Miało swoje momenty, niekoniecznie zależne od Xaniqos i przewidziane w programie... chociaż nie wiem czy pocieszyły one gospodarzy.
-Mówisz o tych... stworach? Ależ to nie miało nic wspólnego z przyjęciem i trudno uznać, za atrakcję.- stwierdził po namyśle brat.
- Dla niektórych zaangażowanych w walkę z tym, co przetoczyło się przez miasto i skutkami tego, pewnie zajmowało wysoką pozycję zdarzeń tamtego wieczoru. - wzruszyła ramionami - Słyszałeś coś konkretniejszego o tym?
-Niewiele... Łatwo się domyślić, kto te potworki przysłał prawda?- spytał retorycznie czarodziej.
- Nie trzeba się mocno wysilić. - mruknęła - Zapewne zmotywowało to Eilservs... - zerknęła na brata - Czystki w domu, szlamy paradują przez miasto, Ilivara tańczy między córkami Opiekunki Świątyni... Zaiste w dobrym momencie powróciłam. - uśmiechnęła się krzywo - Erelhei-Cinlu powitało mnie szczodrze.
-Oby nie zażądało równie obfitej zapłaty za swe bogactwa.-odparł ponuro Rileyn dopijając wino. Wstał nieco chwiejnie.- Cóż... chyba nie powinienem cię już bardziej męczyć swą obecnością siostrzyczko. Jestem pewien Ilivara wymęczy cię za mnie z nawiązką.
- W to nie wątpię, bracie. W to akurat nie wątpię. - powiedziała wstając. Spojrzała na brata i uśmiechnęła się radośniej - Dojdziesz sam do komnat, mam nadzieję?
- Chyba jeszcze dojdę bez problemu, a jeśli zechcesz je zwiedzić podczas mej obecności w nich... czuj się zaproszona wielebna Neevrae.- rzekł kurtuazyjnie czarodziej kłaniając się nisko.
- Zapamiętam. - stwierdziła krótko rozbawiona sytuacją - Wracaj bezpiecznie więc i uważaj na siebie... nie tylko podczas drogi powrotnej.
-Zawsze na siebie uważam siostrzyczko.- rzekł cicho Rileyn zamykając za sobą drzwi.

***

Rileyn miał rację. Icehammer nie chroniło już Neevrae przed Ilivarą, a spotkanie obu sióstr było nieuchronne, z czym młodsza kapłanka już się pogodziła. Taniec starszej siostry pomiędzy córkami Thaula'ur był występem godnym oglądania, ale niekoniecznie przyłączenia się do niego. Neevrae zastanawiała się, czy ta kapłanka nie przyjęła zbyt wiele na siebie i czy dotrwa ona przynajmniej do końca jednego obrotu. Czy powinno to martwić samą Neevrae? Czy nie byłoby lepiej, gdyby Ilivara poległa w zmaganiach, do których sama się pchała? Co by było, gdyby jednak wyszła z nich zwycięsko? Co to znaczyłoby dla jej młodszej siostry i starszego brata?
Kłopoty. Ilivara zawsze oznaczała kłopoty.
Neevrae uśmiechnęła się do siebie upijając trochę wina. Czyż nie brakowało jej wrażeń podczas pobytu w Icehammer, czyż nie chciała wyrwać się z jego monotonii i odnaleźć na nowo życie? Teraz miała szansę sprawdzić, czy miasto duergarów jej nie rozleniwiło...
Zaiste, Erelhei-Cinlu powitało szczodrze.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 06-04-2013 o 22:16.
Zell jest offline