Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2013, 21:15   #40
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Violet
Sektor D5

Znowu znalazła się w innym miejscu, zupełnie różnym od piasku areny po którym stąpała przed chwilą i od czegokolwiek co w życiu widziała, zdążyła się już jednak przyzwyczaić do nagłych zmian otoczenia, rozejrzała się więc tylko próbując dociec jakie tym razem zadanie zostanie przed nimi postawione. Minęła dobra chwila nim zdała sobie sprawę że to nie tak, że tym razem jest inaczej i chyba nikt niczego na razie od nich nie chce. Podpatrując Strifea zamawiającego piwo sama również postanowiła skorzystać z terminala, niezbyt wprawnie jej to szło, ale wreszcie i ona otrzymała swoją porcję sałatki z dziwacznych, a jednak smakowicie wyglądających roślin i szklankę orzeźwiającej lemoniady, a przynajmniej czegoś bardzo do niej podobnego. Wreszcie upragniona chwila spokoju. Przeżuwając powoli przyglądała się miastu. Nie wyglądało na ogarnięte wojną, wybuchy nie niszczyły budynków, a ciała nie walały się po ulicach, nie było więc źle. Sielankę zakłóciło nagłe pojawienie się rudowłosej kobiety w białym stroju. Czyżby to ona miała dla nich zadanie? Nie, miała tylko doprowadzić rannych do porządku. Co dziwne zachowywała się jakby się znały, chociaż Violet była pewna że nigdy wcześniej jej nie spotkała. Nie pojmowała dlaczego miałaby być dla pielęgniarki „ważna”, ale zdecydowanie nie protestowała przeciwko jej zabiegom, jej sierść szybko odzyskała blask, a grzywa została idealnie ułożona. Nic więc dziwnego że kiedy klacz opuściła pojazd na jej pysku gościł szeroki uśmiech.

Kobieta z olbrzymiego ekranu powiedziała, że znajdują się na piątym piętrze, Violet więcej nie było trzeba, doskonale wiedziała jakie ma zadanie i jak się za nie zabrać. Przez chwilę stała jeszcze oszołomiona ilością i różnorodnością istot przemieszczających się wokół, zdążyła nawet zobaczyć jak Strife nawiązuje nową znajomość. Potem tak jak pokazał jej jeździec przełączyła Kieszeń w tryb widoczny, kolejnym poleceniem schowała swoją torbę, ba nawet odczytała wiadomość od Lucy. Była z siebie naprawdę bardzo zadowolona, obsługa Kieszeni szła jej wprost wyśmienicie, teraz pozostawało już tylko jedno.
-Wskaż drogę.- powiedziała, a kula posłusznie spełniła jej polecenie. Przestudiowawszy mapę ruszyła do celu, chyba nikt nie zwrócił uwagi na jej odejście.

W miarę jak się zbliżała okolica robiła się delikatnie mówiąc „nieciekawa”, na szczęście póki co nikt się nią nie przejmował. W pewnym momencie jej uwagę przykuła tablica ogłoszeń. Niewiarygodne! Pięćset miliardów nagrody. Ciekawe czym ten osobnik zasłużył sobie na to by ktoś zaoferował tak astronomiczną sumę za jego głowę i jak potężny musiał być? Czy byłby w stanie zmierzyć się z… Potrząsnęła głową, tak naprawdę wcale nie chciała wiedzieć. Właśnie wtedy ktoś za jej plecami się odezwał.
-Hm? Ambitny?... Myślisz że interesuję się tymi ogłoszeniami?- zapytała odwracając się by zobaczyć z kim ma do czynienia, gotowa natychmiast zareagować.



Ubrana w czerwień dziewczyna o błękitnych włosach zdawała się być posiadaczem owego głosu. - Właściwie to czemu by nie? - spytała się, zaś jej złote oczy skierowały się w kierunku należącego do kucyka ryjka. Dopiero teraz Violet mogła ujrzeć gładką cerę rozmówczyni, oraz ładnie zaakcentowane usta. Jeśli chodzi o wygląd, to jakby to powiedział Strife: “Niżej tylko lepiej”.
- Pieniądz zawsze służy, a ty na zamożną nie wyglądasz - dodała po chwili jakby na swoje usprawiedliwienie.
Dziewczyna nie wyglądała na groźną niemniej jej obecność w takim miejscu wydała się jednorożcowi podejrzana, toteż postanowiła zachować czujność.

-Czemu by nie?- powtórzyła jak echo- Może temu że wydają się niezwykle silni nawet na pierwszy rzut oka? Nie pożądam pieniędzy na tyle by ryzykować dla nich życie- tu ponownie zerknęła na wizerunki- tfu skazywać się na pewną śmierć. Są inne sposoby żeby zarobić. A teraz wybacz muszę już iść.- ponownie wywołała mapę sprawdzając położenie poszukiwanej przez siebie osoby.

- No cóż - westchnęła dziewczyna oddalając się od kucyka, który jednak nie był tak słodki jak się wydawało na pierwszy rzut oka. Nie dość, że morderczyni sprawdzała nagrody za głowy jakichś psychopatów, to jeszcze gdy tylko blondwłosa dziewczyna odezwała się w jej kierunku, ta niemalże zignorowała ją, wykonując mniej niż zwyczajowy “small-talk”.
Samica poruszała się w sobie bliżej znanym kierunku, zatrzymując się w końcu przed starym barem: “Na skraju raju” - dumnie głosił szyld. Z wnętrza dochodziły najróżniejsze krzyki, śmiechy, a nawet jęki i płacze, jednak Violet nie zamierzała się zlęknąć, wręcz przeciwnie - wkroczyła do przybytku z siłą znacznie większą niż wskazywało na to jej ciałko.



Jedna przedstawicielka płci pięknej kontrastowała z resztą tego miejsca. Przede wszystkim była czysta... Ba, je zapach zdawał się być całkiem przyjemny dla otoczenia, niemal tak samo jak delikatna, nieco podniosła atmosfera, którą roztaczała wokół jej stolika. Siedziała sama, najwyraźniej na kogoś czekała, kieszeń zaś potwierdzała przypuszczenia Violet - to właśnie był adresat przesyłki.

Dziewczynka została z tyłu, może klacz niepotrzebnie niepokoiła jej obecność i dziwne pytanie, zadane jakby tamta uważała pokonanie osobników z ogłoszeń za prosty sposób na zdobycie pieniędzy na swoje wydatki. Nieważne, bo właśnie dotarła do celu, odnalazła adresata niecodziennej przesyłki którą niosła przez piętra.
-Kieszeń: wyjmij jabłko.- rzuciła cicho do urządzenia, a kiedy owoc znalazł się już w jej dłoni podeszła do stolika zajmowanego przez znajomą Lucy.
-Witam, nazywam się Violet. Lucy prosiła mnie żebym ci to dostarczyła.- powiedziała pokazując kobiecie przedmiot swojego zadania.

- Ohh... Dziękuję. - pośrednia znajoma uśmiechnęła się, widząc że ta, na którą widocznie oczekiwała, nadeszła.
- Jestem Maria Steelguard, miło mi. - przemówiła po chwili zastanowienia. Jej ręka w wolnym geście uniosła się w kierunku jabłka - najwyraźniej czekała na wyraźne pozwolenie rozmówcy.
Violet skinęła kobiecie głową, w przeciwieństwie do Marii jej wcale nie było miło. Nie, oczywiście że nie z powodu tego spotkania, to miejsce w którym się odbywało zdecydowanie nie pasowało klaczy, wolałaby jak najszybciej wrócić w bardziej cywilizowane rejony, zatem kiedy tylko zorientowała się że jej rozmówczyni nie okazuje zdziwienia zdając się wiedzieć o co chodzi podsunęła owoc bliżej na otwartej dłoni.
-Proszę.
Maria przyjęła podarunek, który już pierwotnie należał do niej z uśmiechem na ustach, który przypominał ten, z jakim biblijny ojciec witał domniemanego marnotrawnego syna w jednej z przypowieści spływających z ust mesjasza. Jej dłoń szybko uniosła przedmiot do ust, nadgryzając jego kawałek.
- Ahh... Wspaniale smakuje - odpowiedziała rozbawiona miną, która zapewne zaraz wypłynie na twarz kucyka, który to nie miał jak zobaczyć wnętrzności owocu.
Faktycznie brwi Violet powędrowały do góry, gdy okazało się że jej przypuszczenia iż przedmiot, który transportuje jedynie wygląda jak jabłko wcale jabłkiem nie będąc najwyraźniej okazały się błędne.
- A więc to jednak był zwykły owoc? Mogłabyś mi wyjawić dlaczego Lucy chciała ci go przekazać?- zapytała, nie szczególnie licząc na jasną odpowiedź. Jednocześnie spróbowała wykryć swoją magią coś niezwykłego w nadgryzionym przysmaku.
- Kto powiedział, że to zwykły owoc? - rozmówczyni była wyraźnie zdziwiona teorią klaczy. Jej brwi uniosły się nieznacznie, idealnie naśladując zdziwienie Violet. Magiczny róg potwierdzał jej słowa, z pewnością nie był to zwykły owoc.

Posiadaczka fioletowej grzywy wzruszyła na te słowa ramionami, po czym zdecydowała się usiąść przy stoliku Marii.
- Nikt tego nie powiedział i jeśli mam być dokładna to również niczego innego na temat tego czym jest ten przedmiot i w jakim celu miałam ci go dostarczyć. - odparła- Mogę jedynie snuć na ten temat domysły. Lucy jest kowalem, myślałam więc że to jakiś jej wyrób jedynie ukryty pod postacią owocu, dlatego zdziwiło mnie że zamierzasz go zjeść. Teraz mam już pewność że to nie jest „zwykły” owoc, jednak nadal nie mogę pojąć na czym polega jego niezwykłość. Zechciałabyś zaspokoić moją ciekawość i wyjaśnić z czym mam do czynienia? Oczywiście jeśli to nie tajemnica.- zakończyła swoją małą przemowę, jej rozmówczyni nie mogła wiedzieć, że wypowiedzenie takiej ilości słów za jednym zamachem nie zdarzało się Violet często.

- Ahh, jeśli tego właśnie chcesz. - kobieta, która teoretycznie miała być ucieleśnieniem spokoju i dobrego wychowania zaśmiała się głośno, podrzucając jabłko do góry. Ostrze, które posiadała przy pasie błysnęło na chwilę, by znaleźć się w swej pochwie mrugnięcie oka później. Róg Violet przekazał jej informację, których z całą pewnością nie zyskałaby bez dostępu do jego nadnaturalnych zdolności. Ostrze wydawało się zatrważająco podobne do blondwłosej, którą spotkała pierwszego dnia swej podróży. Czuła, jakby Lucy była w tym pomieszczeniu, czy raczej - jakby cząstka jej duszy znajdowała się tutaj i właśnie rozcięła owoc.
W odczuciu klaczy całe pomieszczenie pokryło się czerwienią, zaś wszyscy stanęli w bezruchu,
- Rajski owoc. - powiedziała przedstawicielka stalowej gwardii. - Przy odpowiednim wykorzystaniu daje tak wiele - dodała po chwili uśmiechnięta.

Klacz wstała oszołomiona, odpowiedzi w tej formie zdecydowanie się nie spodziewała. Nagle poczuła co tak naprawdę może oznaczać powiedzenie iż ktoś „wkłada serce w swoją pracę”, wrażenie obecności Lucy było dojmujące. Wszechogarniająca czerwień i nagły bezruch robiły nie mniejsze wrażenie, nadal jednak nie przybliżały jej nawet o krok do zrozumienia, wręcz przeciwnie, pogłębiły jedynie zamęt w jej myślach. Rozglądając się niepewnie po zastygłych jak na fotografii postaciach sondowała otoczenie swoją mocą próbując choć częściowo pojąć zjawisko którego właśnie była świadkiem.

Poznanie fenomenu tego zjawiska było wyjątkowo trudne, zdawało się że rajska cząstka w jakiś sposób pozostawiała w ruchu tych bliskich jej osobliwemu charakterowi, przynajmniej jeśli element martwej natury mógł takowy posiadać, zabierając tą możliwość wszystkim innym.
- Ciekawe czemu Lucy wybrała właśnie ciebie? - Maria zapytała wyraźnie urażona tym faktem. Coś zdawało się nie pasować jej w klaczy, doszukiwała się w niej kogoś innego.
- Wiesz co tutaj się dzieje? - zapytała, zaś jednorożec z całą pewnością odnosił wrażenie jakoby ktoś czytał z niego jak z książki. Poznawał jego istotę, lub po prostu - przewidział to, co zamierzała powiedzieć. Jakby na zawołanie magiczny róg ukazał jej nieco inną wizję tego, co działo się wokoło, wedle której każda z istot, które zamarły w bezruchu była teraz oplątana przez czerwoną energię, zaś poruszająca się swobodnie dwójka była... pingwinami.



Czymś, co nie zgadzało się w swoistej wizji był również barman, który uśmiechał się znad polerowanej przez siebie szklanki, ta jednak nie reagowała na jego działanie. Gdy Violet mrugnęła alternacja rzeczywistości ustąpiła miejsca zatrzymanemu przez rajski owoc klubowi. Jedynie szklane naczynie ciągle było polerowane.

Coraz dziwniejsza sytuacja zaczynała wyprowadzać Violet z równowagi. Zatrzymanie czasu, czerwona energia, a na dodatek pingwiny, wszystko to wykraczało daleko poza zdolności jej zrozumienia wywołując uczucie zagubienia i braku kontaktu z rzeczywistością. Najgorszy jednak był wyraźny, zdaniem Violet, brak chęci Marii, a wcześniej także samej Lucy, do wyjaśnienia czegokolwiek w zrozumiały, dla nie obeznanego z podobnymi zjawiskami kucyka, sposób. Klaczy nie uśmiechało się pakować w coś czego nie potrafiła pojąć jako niczego nieświadomy pionek dwóch przyjaciółek.
-Nie mam pojęcia dlaczego wybrała właśnie mnie, ani DO czego mnie wybrała, nie mam też ochoty się przy tym wyborze upierać. Wiem tylko że chciała żebym ci pomogła, jeśli ci to nie odpowiada, w porządku. Nie zależy mi żeby należeć do pingwiniego klubu.- przedstawiła jasno swoje stanowisko.
Może powinnaś się z nią skontaktować i przedyskutować wasze wzajemne oczekiwania? Dzięki temu zapewne zdołasz uniknąć podobnych rozczarowań. Dziękuję za rozmowę i hmm… pokaz. - powiedziała i ukłoniła się Marii na pożegnanie.

- Żegnam więc. - członkini stalowej gwardii odpowiedziała, nie zamierzając nawet zatrzymywać przy sobie klaczy. Wzięła jeszcze jeden gryz rajskiego owocu, by zaraz po tym pstryknąć palcami.
Czas, przynajmniej o ile to on dokonywał alternacji tego, co przed chwilą widziała, wrócił do normalności, zaś czerwona energia zniknęła. Klacz bez problemu dotarła do klubowych drzwi, jednak moment w którym drzwi uchyliły się pod naciskiem jej ręki, przez ziemię przemknęło trzęsienie. Violet z trudem utrzymała się na nogach, czego nie można było powiedzieć o większości gości skraju raju. Gdy jednorożec spojrzał odruchowo w kierunku swego byłego już rozmówcy, jego miejsce było puste. Wyglądało, jakby Maria nigdy tutaj się nie pojawiła.
Do jej uszu doszło tak wiele dźwięków poszczególnych wybuchów, że ani ona, ani nawet jej róg nie potrafiły zlokalizować żadnej z nich. Jedyną wskazówką był dym, który unosił się z coraz większej ilości budynków w okolicy, oraz czerwona energia, która je oplatała...
 
Agape jest offline