- Co tam się dzieje, do cholery?! - warknął Harry. - Przepraszam... - Te słowa skierował do Lorny. - Kłopoty w tylu miejscach na raz. Niech to szlag. Tam jadowite futrzaczki, gdzie indziej trup, a tutaj ruszające się trupy. Niech to szlag - powtórzył.
- Mam nadzieję, że tym zombiactwem nie można się zarazić... - mruknął. - Jak coś wylezie zza tych drzwi, to strzelaj bez wahania. - Odstawił karabin strzelbę pod ścianę, przewiesił karabin przez plecy.
- Spróbuję to jakoś usunąć - wskazał na postrzelane truposze. - Tylko... Masz jakieś rękawiczki chirurgiczne czy coś takiego?
Zaczął ściągać z Immiego kamizelkę, którą miał zamiar wykorzystać zamiast ręcznika przy wpychaniu truposzy z powrotem tam, skąd wypełzły. |