Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2013, 23:08   #43
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Jackie przebierała swymi zgrabnymi nóżkami przez kolejne korytarze, mając nadzieję że zdąży na czas. Lecz w pewnym momencie co jakby “pykło”.
- Huh... nie dobrze... naprawdę zjebanie... - Przygryzła wargę wpatrując się w starszego pana. - Ty go załatwiłeś słodziaku? Wiesz... potrzebuje many by zabijać, a on mi ją zapewniał. - Rozłożyła ręce usmiechając się słodko, choć smugi krwi na jej twarzy nieco odejmowały jej uroku. - What should i do... what should i do... - Dopowiedziała z mocnym angielskim akcentem, przejeżdżając językiem po zębach Bez przerwy wpatrywała się nieprzyjemnie w Samuela, lub może nawet pożądliwie?
- Więc to ty byłaś jego sługą? Cóż za niewinnie wyglądająca osóbka - przemówił staruch, lustrując dziewczynę od stóp do głów. - Wiesz, też jestem magiem. Ponadto jak mniemam znacznie zdolniejszym od twojego mistrza. Mam też dla ciebie pewną propozycję.
Samuel zrobił kilka kroków w kierunku Jackie, jakby się jej w ogóle nie obawiał.
- Od urodzenia miałem duże zasoby energii magicznej, jak również umiejętności jej manipulacji. Sądzę że mógłbym spróbować zasilić i ciebie jeśli zgodziłabyś się ze mną sprzymierzyć.
Czerwonowłosa uśmiechnęła się upiornie, po czym powoli postąpiła w kierunku Samuela. Tuż przed nim obróciła się jak baletnica, i objęła go za szyję.
- Zapewnij mi dużo zabawy, a nie mam nic przeciwko. - Wyszeptała mu na ucho, muskając je delikatnie ustami.
- Ależ oczywiście młoda damo. Tam gdzie zmierzam będzie tyle zabawy, że wystarczy dla wszystkich - odrzekł żyd, uśmiechając się pod brodą, gdy nagle woda obok dwójki zafalowała gdyż z trumny Aleksandra wyłoniło się kilka człekokształtnych istot niosących ciało byłego mistrza Jackie w kierunku czarnoksiężnika niczym kanibale swoją najnowszą zdobycz.
- Radziłbym młodej damie odwrócić wzrok - stwierdził Samuel, wyciągając spod płaszcza skalpel. Następnie zaś jeden z homunkulusów podniósł rękę martwego maga i odwinął jego rękaw, ukazując trzy niewykorzystane zaklęcia rozkazu. - To nie będzie miły widok.
Czerwonowłosa zamrugała zdziwiona, po czym puściła starca i odwróciła się na pięcie.
- O... Aleks... - Podszedła do niego powoli i zmaterializowała jedne z swych nożyków. Z chirurgiczną precyzją machnęła, na jego rękę i odkleiła starannie kawałek skóry z zaklęciami.
- Tak się składa że jestem chirurgiem... - Uśmiechnęła się słodko, po czym dodała.
- Po za tym widok krwi to miód na moje serce, love - z tym samym uśmieszkiem, oblizała nożyk i go zdematerializowała.
- Widzę że zdolna z ciebie osóbka. Z pewnością znajdę dla ciebie miejsce w swoich planach - to powiedziawszy staruszek pogrzebał trochę w torbie którą miał pod płaszczem. Zastukało kilka fiolek z nieznanymi substancjami i po chwili Samuel wyciągnął w kierunku Jackie obie dłonie. Jedną z otwartym słoikiem formaliny w której miała zanurzyć odcięty fragment skóry swojego byłego mistrza i drugą w której połyskiwała szklana kula. Dało się odnieść wrażenie że wymiana która miała zaraz nastąpić przypominała swoisty rodzaj kontraktu. - Nie zamierzam jednak ograniczać twojej swobody. Nie jestem twoim mistrzem, więc nie mogę wydawać ci rozkazów, jednak jeśli pragniesz stać po mojej stronie w tej wojnie, to to magiczne urządzenie pozwoli nam utrzymać między sobą kontakt niezależnie od odległości.
- Interesujące doprawdy... - Rzekła wkładając odcięty kawałek skóry do słoika, a w dłoń biorąc kryształową kulę. Zaczęła oglądać ją z każdej strony. - Naprawdę interesting... Mów mi Jackie... a jak mam się do ciebie zwracać przystojniaku? - Rzekła nie odklejając wzroku od kulki.
- Na imię mam Samuel, ale możesz się do mnie zwracać jak tylko chcesz - przedstawił się czarnoksiężnik, odwracajac się od swej rozmówczyni. - Idę teraz na spotkanie z moim sługą. Możesz mi towarzyszyć jeśli masz ochotę poznać swojego partnera.
Wspierający się na lasce staruch począł iść w kierunku wyjścia z kanałów. Zamierzał jednak opuścić to miejsce możliwie z dala od budynku otoczonego przez żołnierzy zakonu. Poinformował przy tym Hetmana, że ma zamiar spotkać się z nim u stóp bloku na szczycie którego Samuel zostawił swą służącą.
Czerwonowłosa złapała go pod rękę i rzekła: - Mogę wziąć sobie te noże? - Tutaj wskazała palcem na plądrujących ciało Aleksa Homunkulusów. - Proszę? - Jej usta zacisnęły się w dzióbek i oparła głowę na jego barku.
- Zawsze byłem zbyt uległy wobec kobiet - stwierdził Samuel, po czym pstryknął palcami, a jeden ze sztucznych ludzi podążających za dziwnie wyglądająca parą podał dziewczynie noże z których korzystał jej mistrz.
- Mam nadzieję że ci się spodobają i szybko ci się nie znudzą - rzekł staruch niczym dziadek ofiarujący swej wnuczce najdroższe buty od Armaniego.


Jackie dziko pochwyciła sztylety i zakręciła nimi parę sztuczek w swych bladych paluszkach.
- Dziękuję! - Pocałowała go w policzek, po czym schowała oba sztylety za pasek. Znów wzięła go pod ramię towarzysząc mu do jego celu.

* * *

Mniej więcej pół godziny później Samuel wraz z Jackie wyszli przez studzienkę ściekową kilka przecznic od miejsca gdzie czarnoksiężnik stoczył swój magiczny pojedynek w wrogim mistrzem. Na powitanie zaś wyszła im Anita, która rzuciwszy spojrzeniem na obejmująca starucha dziewczynę, natychmiast zrobiła zdziwioną minę.
- Co to za lafirynda? - zapytała bardziej z ciekawością niź zawiścią, jednakże jej głos wydawał się chłodniejszy niż zwykle.
- Sługa mistrza którego zabiłem - oświadczył Samuel.
- Co!? - służąca wydała z siebie zdumiony okrzyk i przybrała bojową pozę, zaś w jej dłoniach ni stąd ni zowąd pojawiły się dwa srebrne sztylety. - Więc trzyma teraz pana jako zakładnika, tak!? Niech pan pozwoli mi się rozprawić z tą bezwstydnicą!
- Nie. Obiecałem że teraz ja będę ja zaopatrywał w manę, więc będzie walczyć po naszej stronie - odpowiedział uspokajającym głosem staruch.
- A-ale ona nie jest pana sługą! Nie może jej pan kontrolować! Skąd wiadomo że nie wbije panu noża w plecy przy pierwszej okazji? - Anita podejrzliwym wzrokiem lustrowała Jackie, gotowa w każdej chwili by zaatakować dziewczynę.
- Oh my... cóż za pogodna dziewczyna. - Odwzajemniła spojrzenie czerwonowłosa, wpatrując się w nią jak w obrazek. Wydawało się że wpadła w oko Jackie.
- Dopóki mam manę od Samuela i ludzi do zabijania będę potulna jak baranek, zapewniam cię sweetheart. - Z tymi słowami wtuliła się w rękę Samuela. - Twoja kobieta czy wnuczka mój drogi? A może służka? - Zapytała starca półszeptem.
- To ostatnie - odpowiedział Samuel. - Anito, jesteś nieuprzejma. Życzę sobie byście się dobrze dogadywały. W tej wojnie silni sprzymierzeńcy są na wagę złota, a czuję że Hetman nie poradzi sobie w walce z tak potężnymi sługami jakich widzieliśmy.
Służąca przytaknęła i schowała swoją broń. Następnie zaś sztywnym i jakby niepewnym krokiem podeszła do nowo poznanej dziewczyny i wyciągnęła w jej kierunku dłoń.
- Jestem Anita Zalewska, miło mi cię poznać - wymuszony uśmiech i pulsująca na skroni żyłka wskazywały na to że wypowiada te słowa co najmniej niechętnie. - Mój ulubiony kolor to czerwony. Lubię classic rock, ciasto truskawkowe i magię. Nie cierpię nudnych ludzi i zwykłego życia.
Widać pokojówka spełniała wszystkie polecenia swego pana znacznie dosłowniej niż powinna.
Jackie odstąpiła od Samuela i uścisnęła dłoń Anity, kontakt z jej delikatną skórą nieco przyspieszył jej rytm serca. Uśmiechnęła się jednak szczerze w przeciwieństwie do służki.
- Jestem Jackie, także mi miło. Mój ulubiony kolor to szkarłat. Lubię heavy metal oraz muzykę klasyczną, earl greya, autopsję i przemoc. Nie cierpię wrzasków i zwykłego życia. - Puściła oczko jednocześnie, niezbyt chętnie zwolniła uścisk dłoni.
- Samuelu wspominałeś coś o partnerze... raczysz mi powiedzieć coś o nim? - Z tymi słowami zaczęła krążyć dookoła, szukając bóg wie czego, z złożonymi dłońmi za plecami.
Szlachcic nie przybył na koniu, unosząc się w powietrzu. Pojawił się idąc nonszalancko ulicą, a w dłoniach trzymając buławę zdobioną klejnotami. Hetman szedł spokojnie. Także i widok Samuela wraz z jego towarzyszką ...i rudą paskudą, z którą miał nieprzyjemność się potykać pół godziny temu, nie poruszył go za bardzo. Szlachcic wsunął buławę za pas i wyciągnął nagle szablisko, stając w postawie szermierczej i krzycząc.- Odstąp Samuelu od tej rudej niecnoty... Toż to sługa, którego ubić trzeba!
- TY!? - Warknęła czerwonowłosa, jednak po chwili uspokoiła się. - No nic... nie dość że ucieka to w dodatku dalton... To jest czerwony wać chamie. - Wypowiadając te słowa złapała się za kosmyk włosów i wystawiła go przed siebie. Kto by pomyślał że przyjdzie jej teraz współpracować z kimś kto o mało jej nie zabił... i vice versa zresztą.
-Czyli te kłaki to kubła z farbą wkładasz ? O tempora, o mores!...- westchnął Hetman zerkając w niebo w teatralnym geście.-Tak koszmarna, że woli się przebierać za błazna, niźli prawdziwą twarz światu pokazać... cóż... prawdziwe włosy.
Podrapał się po podbródku przyglądając dziewczynie.-A może ty łysinę i świerzb pod peruką ukrywasz?
Po czym nie czekając na odpowiedź, spytał.-Samuelu odpowiedz wartko, co ona tu robi... i w dodatku jeszcze żywa ?
Jackie słysząc komentarze na temat swoich pięknych włosów poczerwieniała ze złości tak że niemal jej twarz zlała się z ich kolorem. Nie powiedziała nic tylko fuknęła, i odwróciła się do hetmana bokiem. - One są naturalne... you simpleton... - Burknęła cicho pod nosem.
Czarnoksiężnik odchrząknął, po czym wskazał otwartą dłonią dziewczynę.
- Jackie jest od teraz naszym sprzymierzeńcem. Właśnie zabiłem jej mistrza, a jak sam wiesz sługi nie potrafią przetrwać bez energii magicznej. Dlatego zaoferowałem jej współpracę w zamian za utrzymanie jej przy życiu do końca tej wojny, więc póki co nie musimy się niczego obawiać z jej strony. Ponadto obawiam się że w obecnej sytuacji połączenie sił może być naszą jedyną opcją.
- Widziałam waszą walkę ze szczytu tego budynku - wtrąciła się niespodziewanie Anita. - Nie ma mowy żeby którekolwiek z was dało radę pokonać w pojedynkę tamtego sługę-czarodzieja.
-Układanie się z czartem... Nie popłaca w ostatecznym rozrachunku, ale...- rzekł szlachcic chowając szablę do pochwy.Po czym zwrócił się do Anity.-Nieładnie to tak, nie doceniać moich możliwości. Niemniej... cóż to za sługa-czarodziej, o którym wspomniałaś ?
- Nie wiem, ale widziałam jak podczas pojedynku z jakimś greckim hoplitą zniszczyli cały Zamek Królewski, a potem zniknęli. Jak to się nazywało... - Anita zająknęła się próbując sobie przypomnieć właściwe słowo.
- Bąbel Rzeczywistości - dokończył za nią Samuel. - Choć lepiej brzmi angielska nazwa, Reality Marble. Tylko najpotężniejsi magowie potrafią zamanifestować swój wewnętrzny świat. Wymaga to ogromnych pokładów energii magicznej i dziesiątków lat praktyk. Ale kiedy już się kogoś w nim zamknie, to ucieczka staje się dla niego prawie niemożliwa. Czy hoplita przeżył to starcie?
- Owszem - przytaknęła pokojówka. - Choć wyglądał jakby był na skraju śmierci. Widziałam jak wcześniej dał radę zranić tamtego czarodzieja przy pomocy swojej włóczni.
- A więc mamy do czynienia z przeciwnikiem którego słabością jest bezpośrednia walka - stwierdził staruch, gładząc się po brodzie. - To działa na naszą korzyść. Choć nie można lekceważyć potęgi starożytnych magów. Jestem stuprocentowo pewny, że ten sługa jest znacznie starszy od waszej dwójki - zakończył Samuel spoglądając na Hetmana i Jackie. - Podobnie zresztą jak tamten hoplita. Choć wątpię czy prędko go zobaczymy.
-Na razie powinniśmy się przyczaić i wylizać rany. I następnym razem nie zdawać się na przypadek w pojedynkach. Dobór miejsca i taktyki do przeciwnika, będzie nieocenioną przewagą.- odparł szlachcic po namyśle.
- Aye... jeżeli mamy cokolwiek zabić to trzeba odpocząć. Jak tam oko? - Zerknęła na Hetmana wcale nie pytając o to z poczucia winy czy zmartwienia, ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.
Hetman pytanie dziewczyny zignorował po prostu, tak jak ją samą.
- Zgadzam się - przytaknął Samuel. - Mam także kilka eksperymentów do przeprowadzenia. Sądzę też że będę potrzebował co najmniej dnia przerwy aby odnowić moje zapasy energii magicznej.
- Hej, widziałam też twojego pupila! - zawołała nagle Anita, podchodząc do Jackie. - Niezły z niego słodziak. Myślisz, że mogłabyś go wysłać na Plac Zamkowy żeby wywęszył zapachy tamtej dwójki sług póki są jeszcze świeże?
- Basky come! - Z portalu obok dziewczyny wyłoniła się bestia, dziwnie zerkała na obecnych, szczególnie na Hetmana.
- NO! down boy... he’s our... “Friend” now. Sniff out some mongrels for mommy ok? And keep your distance if possible! - Mówiła do bestii przykucając, przed pyskiem. Ogar zamerdał ogonem, i liznął dziewczynę po twarzy. - Alright, go now! - Po słowach Jackie, Basky poleciał na plac zamkowy, wiedząc że ma tam isć tylko po “próbki” zapachu.
- Widzę to co on i na odwrót. Więc od razu bedę mogła się przyjrzeć naszym wrogom. - Wzruszyła ramionami na koniec wypowiedzi.
- Bardzo dobrze. W takim razie rozstała nam jeszcze jedna sprawa do załatwienia - Samuel skierował swe spojrzenie w kierunku studzienki ściekowej przez którą wyszli wraz z Jackie. Teraz zaś wyłonili się z niej biali ludzie niosący łupy jakie Samuel zdobył po wygranym pojedynku z Aleksandrem. Na całe szczęście zapadła już noc, więc nie było w pobliżu żadnych przechodniów których mógłby przestraszyć widok nagich stworów. - Hetmanie, mówiłeś że potrzebujesz broni. Czy pasuje ci może coś z tego? Jeśli tak to natychmiast rozpocznę ich zaklinanie aby dać ci przewagę w twoim następnym starciu.
-Ten karabinek... Może być przydatny.-rzekł w odpowiedzi szlachcic, biorąc broń i bez większego kłopoty wyjmując i wkładając do niej magazynek.
- No to ja wezmę to - rzekła Anita biorąc od jednego z homunkulusów zestaw noży do rzucania.[/i] - Ostrych zabawek nigdy za dużo.[/i]
- Świetnie - stwierdził Samuel, strzygąc wąsem w zadowoleniu. Ostatnie dwa rewolwery schował pod płaszczem, zaś sztuczni ludzie powrócili do kanałów gdzie ich miejsce, by dalej terroryzować każdego kogo spotkają i dostarczać swojemu mistrzowi rzetelnych informacji. - Nie chciałbym więcej kłopotać mojego przyjaciela, więc znajdziemy sobie jakiś tani motel na przenocowanie i jutrzejszy dzień przeznaczymy na zregenerowanie sił.
Staruch postąpił kilka kroków w stronę zaparkowanego cadillaca i wsiadł od strony pasażera, po czym otworzył drzwi kierowcy zapraszając Hetmana by usiadł za kółkiem.
- Wsiadajcie moi mili - rzekł do dwójki swych sprzymierzeńców. - Do świtu jeszcze daleko. Wiem że wy nie potrzebujecie snu, ale człowiek w moim wieku bez dobrego odpoczynku nie jest w stanie trzeźwo myśleć.
Szlachcic zajął miejsce za kierownicą pieszczotliwie przekręcając kluczyk w stacyjce. Tym hałaśliwym pudłom na kółkach daleko było do gracji koni, ale... miały swoje zalety.
- Uuu! Automobile z tych czasów mają tyle klasy! - Rzuciła podekscytowana Jackie wskakując do tyłu gdzie się rozsiadła z rozłożonymi rękoma na oparciu. Zaletą przejażdżki było jeszcze to że Anita pewnie bedzie siedzieć obok niej.
- Właściwie to fajnie że z nami jesteś - stwierdziła służąca, która po tym jak zajęła miejsce koło Jackie poczęła ostentacyjnie patrzeć przez szybę. Mogła to być oznaka zarówno zmęczenia, jak i tego że wciąż nie do końca ufała nowej towarzyszce. - Hetman to porządny gość, ale straszny z niego sztywniak. Mówienie do niego to jak rozmawianie z nauczycielem historii.
- Też jestem rada, po za tym jakoś mnie nie dziwi że ze szlachcica jest nudziarz. - Zachichotała jak damulka, przysłaniając usta dłonią.
-Panienka szlachcica nie widziała pewnie nigdy... Prawdziwi szlachcice, nie zadają się z tawernianymi dziewkami.- odgryzł się Hetman. Jackie zaś znów zarechotała, tym razem mniej kulturalnie, wystawiając swój nieprzyzwoicie długi język do Hetmana w lusterku samochodowym.
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 02-04-2013 o 23:12.
Tropby jest offline