Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2013, 08:31   #41
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Chłopak kiwną lekko głową w geście powitania po czym usiadł przy stole po turecku.
- Otrzymałem pewien dywan na początku mojej wyprawy. Pochodzi z mojego świata i powinien posiadać zdolność lewitacji czy też latania. Niestety nie wykazuje jej. - niebieskowłosy od razu mówił o co chodzi. Był w stanie zdać sobie sprawę że jest w jakimś sklepie toteż najpewniej nie ma tutaj powodów aby zachowywać się przyjacielsko. Interes to interes.
- Nie abym nie był w stanie naprawić go bez pomocy jakiegoś dziecka, ale Shao sugerował, że możesz być w stanie nam pomóc. Mam trochę tych...kredytów, jeżeli cię interesują.
- Shao? - zapytała wyraźnie zdziwiona sprzedawczyni. - Przecież przyszedłeś tutaj samotnie, może ci się wydawało? - dodała po chwili przyglądając się swemu przyszłemu klientowi. Wzięła lekki łyk herbaty, jakby miało to wpłynąć jakoś na jej zdolności koncentracji, czy też zwyczajnie ukoić nerwy... W końcu przebywanie pod jednym dachem z tym konkretnym półnagim chłopcem nie było łatwe.
Aladdyn wpatrywał się w nią mrugając co kilka chwil. Wreszcie w którymś momencie złapał swoją herbatę i wziął dość głęboki łyk. Ten palant Shao był duchem! Mógł chociaż powiedzieć a nie...
- Ehehe, Shao jest moim znajomym. Powiedział mi gdzie cie znaleźć. - wyjaśnił niebieskowłosy odkręcając nieco sytuację. - Kieszeń tryb: widoczny. - wymruczał po czym złapał urządzenie i zaczął próbować je otworzyć mrucząc komendy takie jak "dywan" "dywan jesteś w ręce" "dywan z kieszeni" "badziew" czy "dywanie pojaw się".
Urzędzenie zasypywane tak wielką ilością komend znalazło w końcu to, czego szukało, a tkanina pojawiła się na rękach Alladina.
- Wiesz, że nie musisz jej do tego pokazywać? - zaklinaczka westchnęła nie spoglądając nawet na przyniesiony jej przedmiot. Wzięła głębszsy łyk herbaty.
- Brakuje w nim magii - odpowiedziała krótko.
- Tyle sam wywnioskowałem. Jesteś może w stanie ją dostarczyć? - spytał uśmiechając się głupio do dziewczynki. W pewnym momencie szybko szepnął - Kieszeń tryb niewidoczny - tak jakby nic nigdy nie było.
- Jestem. - rozmówczyni odpowiedziała, starając się zrównać w farsie zaniżającej ich intelekt z chłopcem o długim, niebieskim warkoczu.
- Ekhem - zakaszlała głośno, dając wirtualny znak rozejmu między ich nieistniejącą zwadą. - Nie wiem tylko czemu miałabym to robić - odparła po chwili, w której napięcie zaczynało delikatnie rosnąć.
- Zapłacę oczywiście. Co innego? - spytał wprost Aladdyn. Tak przecież działają sklepy, prawda?
Osobiście chłopak nie odczuwał irytacji gospodarza domu czy też nie zwracał na to uwagi.
Był zainteresowany tym jak miasto mogłoby wyglądać oglądane od góry z latającego dywanu toteż twierdził, że może na to wyrzucić kredyty. Choć te dziwne owoce były dobre...ciekawe, czy zostanie mu reszta.
- Magię nie zawsze można zmierzyć kredytami. - sprzedawczyni odpowiedziała wyraźnie rozbawiona tym faktem. Uważnie obserwowała reakcję swego rozmówcy, wyraźnie zaciekawiona tym, czy zdoła on ujrzeć jej aluzję do umowy o wątpliwej legalności.
Aladdyn wzruszył ramionami.
- Dopiero tu wlazłem. Mogę zapłacić czymś innym...nie wiem, jakąś przysługą. Obić kogoś, wyjaśnić coś. Znam coś w stylu magii co pozwala mi poznać naturę rzeczy. - propozycje chłopaka były dość proste. W Agrabahu miast było niewiele, a każde było samo sobie państwem. Legalność czy prawo to określenia tego, kto miał najwięcej pieniędzy, więc kupował posłuszeństwo. Nie było to coś, co przez głowę Aladdyna przejdzie samo z siebie.
- A może twoja ręka? - zaśmiała się głośno, by po chwili wskazać na “obcy” element w ciele Alladyna.
“Nie podoba mi się” - zakomunikowała przedziwna istota. “Śmierci demonem” - dodała po chwilli, przesyłając tylko surowe informacje. Niebieskowłosy poczuł, że bliższa sferze strona ciała zaciska zęby.
Chłopak podrapał się w głowę.
- Nie dam sobie odciąć ręki za naprawę dywanu. To niedorzeczne. - stwierdził nieco zaskoczony taką propozycją.
"Jeżeli nie tak potężny jak Djinn, to może będziemy w stanie uciec, gdyby się wnerwił." odparł Aladdyn kuli. Zrobił to jednak w myślach, na spokojnie. "Ale chyba nie myślisz, że my musimy przed czymś uciekać. - Odczarowanie również nie wchodzi w grę. - dodał uśmiechając się, zrozumiał, że kobieta musiała wiedzieć o obecności kuli. Jaki inny powód miałaby aby prosić go o rękę? O rękę? Aaah! Chłopak dostał swojego rodzaju oświecenia, najpewniej okropnie błędnego.
- Przepraszam, ale jeszcze cię nie znam. Zresztą, od kiedy to kobiety składają tą propozycję?
Kobieta zaśmiała się głośno, pozbawiając swój wizerunek ułamka przyjemnych cech, które jeszcze posiadał. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że popełnia błąd, wykroczenie, które w języku francuskim, czy też w łacinie miałoby nazwę podobną do śmiertelnej choroby, czy czegoś niewybaczalnego: “Faux Pas”.
- Drogi chłopcze, pierwsza z twoich interpretacji była znacznie bliższa prawdzie. - domniemana zaklinaczka odparła z wyraźnym rozbawieniem.
- Oh. To dobrze. - powiedział Aladdyn, co zabrzmiało dwuznacznie. - Cóż, ręki nie oddam. Jak nie ma innej opcji to sam sobie poradzę.
- Ay, ay, wszyscy teraz się targują - zaklinaczka westchnęła głośno wyrażając swe niezadowolenie tym jakże prostym i powszechnie wiadomym dla wszystkich mieszkańców piątego piętra faktem.
- Zawsze możesz “obić mordę” tego kogoś - powiedziała, zaś przed jej ciałem pojawił się holograficzny ekran z głową krokodylego celu.


- Gdzie go znajdę? - spytał Aladdyn uśmiechając się lekko. Prorok wiedzy robi za zabójcę aby dostać ulepszenie do dywanu. Ciekawe to rzeczy potrafią się dziać w tym świecie. Choć może raczej tu chodziło o charakter Aladdyna. - Groźny jest? Wygląda. Nie, abym sobie nie poradził ale jednak.
- Oi, oi. Nie poznasz natury jego właśnie schronienia? - zaklinaczka zaśmiała się głośno, wpatrując się w holograficzny ekran.
- Na twoim miejscu wzięłabym jakieś wsparcie - dodała po chwili zastanowienia. - Nie wygladasz na zbyt silnego... - zakończyła z rozbawieniem, prowokując tym samym swego rozmówcę. Filiżanka poruszyła się powoli w kierunku jej ust, zaś wspaniały zapach dotarł do niej, powodując delikatny ruch nieco zadziornego nosa.
Aladdyn zaczął analizować siedzącą przed nim postać wzrokiem. W końcu zatrzymał się na jej klatce piersiowej. - A ty na zbyt dojrzałą. - odparł w końcu. - Jeżeli doniosę jego łeb to udowodnię swoje zdolności, prawda? Jeżeli nie chce mi mówić gdzie go znajdę, to wskaż mi gdzie szukać jego nory. To na tym piętrze? Nie widziałem tu jeszcze krokodyli...czy tam aligatorów...czegoś... - Czymś się różni krokodyl od aligatora? Nowe pytanie zrodziło się w umyśle Aladdyna który był pewien, że czymś się różnią. Być może później sobie przypomni.
*Plask*
Uderzenie otwartą dłonią było tak szybkie, że mimo swej nieopisanej stereotypowości stało się niemożliwym do zablokowania. Twarz Alladyna zdobiona była teraz odciskiem dłoni, degradując tym samym jego tożsamość do poziomu tego, co ludzie w najbliższym większości świecie nazywają “Aleją sław”.
- Poradzisz sobie - odparła krótko.
Aladdyn zaczął masować policzek z nadzieją, że ukoi to niewielki ból. Czuł jednak satysfakcję. Jak gdyby wygrał argument, czy coś w tym stylu.
- W takim razie chyba będę szedł? - stwierdził i podniósł się, aby obrócić się na pięcie i skierować do wyjścia. Miał od pogadania z Shao.
- Będę czekać. - zaklinaczka odpowiedziała, zaś niebieskowłosy odniósł wrażenie, jakoby jej słowa poklepały go po plecach, ku pokrzepieniu serca blondyna. Shao zgodnie z przewidywaniami czekał na niego przed budynkiem.
- Jak poszło? - zapytał spokojnie.
- Słabo. Spławiła mnie. - Odparł Aladdyn. Prawdą było, że chłopak doszedł do wniosku jakoby zlecenie mu czyjejś głowy na podstawie samego obrazka było po prostu rodzajem sformułowania "wypierdzielaj". Choć pewnie jeżeli natknie się na aligatora, to spyta go o zaklinaczkę. Niebieskołosy spojrzał się na Shao i ni stąd ni zowąd przytulił go. - Czemu mi nie powiedziałeś, że jesteś zaledwie duchem! Potępienie, żyć po śmierci. Ale nie bój nic, możesz mi towarzyszyć ile pragniesz! - odrzucił go równie nagle. - W końcu jestem Aladdyn, potomek rodu Cassima oraz przewodnik niewiedzących. Znajdziemy kiedyś twój cel, przez który nie odszedłeś do nieba. - była to nagła zmiana postawy i zdecydowanie nie pasowała do chłopaka. Choć w sumie przypominała i scenę z kulą, którą przyjął z radością. - Chociaż nie abym cię lubił czy cokolwiek w tym guście. - no to już bardziej po jego języku.
Niebieskowłosy założył ręce na biodrach i odezwał się do niego - Czas na plan B. Gdzie tu da się kupić zwoje z magicznymi komendami? Sam sobie oczaruję dywan.
- Zależy od tego, jak bardzo mają być złożone - domniemany duch odpowiedział całkowicie spokojnie, jakby słowa o jego poprzedniej śmierci odbijały się od nieistniejącego ciała.
- Eh...może poziom podstawowy na początek? Bądźmy rozsądni. - odparł Aladdyn nieco zażenowany. Właściwie nigdy nie używał magii samej w sobie, mimo że jego zdolności były jej pokrewne.
 
Fiath jest offline