Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2013, 12:48   #84
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Dziadostwo, nie kompani. - Jack przeklął i Glima, który zostawił drużynę, zamiast pomóc w wytropieniu łowców i uwolnieniu krasnoluda, i Drakonię, która przecież lepiej od niego widziała w ciemnościach. No i ona też wypięła się na wszystko i zamiast wziąć udział w pościgu została z tamtymi.
Niech to szlag.

Uderzył boki konia piętami. Wierzchowiec przyspieszył, a Jack, pochylony nad karkiem konia, baczył tylko, by nie zgubić śladów i nie zostać zmiecionym na ziemię przez jakiś zbyt nisko rosnący konar.
Jazda, na szczęście - bo zbytnią przyjemnością nie była - nie trwała długo.
Najwyraźniej szlak, którym można było się poruszać konno, kończył się na małej polance, skoro uciekinier raczył zostawić tu swego wierzchowca i ruszyć dalej pieszo. Jack nie miał zamiaru próbować być mądrzejszym, niż uciekający ławca, który z pewnością znał teren o niebo lepiej, niż on. Po co ryzykować życie, narażając się na upadek z konia i złamanie karku.
Jack zeskoczył z konia, rzucił wodze na najbliższy krzew i podążył za śladami w postaci połamanych gałązek. Drań nie wyruszył o wiele szybciej, więc nie mógł zajść zbyt daleko.
No i nie zaszedł. Po paru minutach Jack ujrzał uciekiniera, który najwyraźniej zmierzał do obozu łowców niewolników. A to mogło pokrzyżować wszelkie plany.
Uniósł kuszę.
Strzał... i ciche przekleństwo wyrwało się z ust Jacka. Bełt wbił się w pień tuż obok głowy łowcy. Ten nie był na tyle głupi by nie wiedzieć, co oznacza takie tępe stuknięcie. Obrócił się błyskawicznie i również strzelił.
Co nagle, to po diable.
Widać łowca nie znał tego powiedzenia, lub też zapomniał o nim. W każdym razie jego bełt również rozminął się z celem. Widząc mierne efekty swego strzału łowca ponownie rzucił się do ucieczki.
- Sukinsyn! - mruknął Jack. Uniósł rękę i wykonał palcami skomplikowany gest. - Radioj malforto!
Z dłoni Jacka wystrzelił świecący promień, który trafił prosto w plecy uciekającego. Ten zaplątał się nagle we własne nogi i oparł się o drzewo - całkiem jakby nagle odebrało mu siły.
- Mam cię! - syknął Jack, biegiem ruszając w stronę łowcy.

Plan był prosty. Obezwładnić drania, przeszukać i pozbawić nie tylko broni, ale i wszelkiego dobytku, a potem, pod groźbą miecza, zaciągnąć na polanę, przywiązać do grzbietu wierzchowca i zaciągnąć do chaty, na przesłuchanie.
Gdyby czasem łowca stawiał opór... Cóż. Trup jest mniej rozmowny, ale i mniej kłopotliwy. Najwyżej wylądowałby w krzakach.
 
Kerm jest offline