Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2013, 15:05   #136
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- No żesz kurwa twoja mać! - Estalijczyk zaklął szpetnie, o dziwo nie w swoim ojczystym języku, tylko słowami godnymi żołnierza imperialnej armii. Widać tak było szybciej i dobitniej.

Ramirez stał nad zwłokami usieczonego mutanta. Na truchło kapała krew, ściekając zbroczem miecza i odrywając się ociężale od jego sztychu. Co ciekawe krew była zwyczajna, czerwona. Zawsze sądził, że plugastwa stworzone z Chaosu mają krew o barwie smoły, niczym orkowie i gobliny. Może nie wszyscy im podobni byli od narodzin źli. Może... może kiedyś byli zwykłymi chłopami, kupcami wiozącymi swój towar na targ, albo najemnikami przemierzającymi świat dla przygód i złota. A potem stali się tacy... jak ten.

De Ayolas pokręcił z niedowierzaniem głową, próbując sobie wyobrazić stwora, który jeszcze przed chwilą dysząc nienawiścią do wszystkiego, co inne próbował go zabić, jako kochającego rodzinę ojca i męża. To było... takie nierealne, że nie mogło być prawdziwe. Jakże łatwiej było traktować mutanty jako pozbawione uczuć bestie, którym jeno zimną stal i gorąc płomienia winno się dawać. I zabić jak najszybciej, zanim one zabiją ciebie.

Narastający ból w zranionym ramieniu przywołał go do rzeczywistości. Potrzebował pomocy cyrulika i to szybko. Co prawda od urodzenia potrafił posługiwać się równie dobrze prawą, jak i lewą ręką, ale zaniedbana rana potrafiła się mścić. A dla Estalijczyka ważniejsze było zachowanie sprawności od kolekcjonowania wojennych blizn i ułomności.

Nim znajdzie osobę potrafiącą zaopatrzyć ranę będzie musiał wystarczyć prowizoryczny opatrunek. Musiał skupić się na zatamowaniu krwawienia, właściwy opatrunek pozostawi fachowcowi. Dzięki lekcjom anatomii wiedział co nieco o witalnych miejscach, nie wyłączając z tej listy tętnic i głównych żył układu krwionośnego. Po chwili męczenia się z zapięciem klamry zdjął pas i owinął go dookoła zranionego ramienia, tuż powyżej bicepsu. Pomagając sobie zębami ściągnął pętlę i poprawił prawą ręką. Krwawienie wyraźnie zmniejszyło się. Będzie musiało wystarczyć na jakiś czas.

Zabrał swój oręż, to samo zrobił ze skromnym dobytkiem w jukach leżących przy drzwiach stajni. Z niemałym trudem zgarnął oba muszkiety pod pachę i możliwie szybko udał się w kierunku świątyni. Jeśli tam nie uzyska pomocy, to tylko Myrmidia jedna raczy wiedzieć, gdzie takowej szukać.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline