Alyanne była pod wrażeniem siły draenei. Skinęła mu lekko głową w podzięce i podeszła do więżących ich krat, badając dotykiem ich budowę. Jej okaleczony wzrok nie był zbyt dobry w takich detalach, musiała więc zdać się na palce. Metalowe pręty były porządnej roboty. Skoro jednak kajdany pękły pod naporem odpowiedniej siły, dlaczego mieliby nie poradzić sobie z kratami całą grupą? Gdyby była tu ta lodowa czarodziejka, jej magia mogłaby uczynić metal kruchym i bardziej podatnym na obciążenie. Musieli jednak poradzić sobie sami.
Metal hartuje się w ogniu. Także ogień czyni go płynnym, podlegającym woli kowala. Łowczyni demonów uśmiechnęła się pod nosem. Te kraty to za mało, by ich zatrzymać. Nocne elfy w jej czasach nie praktykowały magii. Nad dłonią Alyanne pojawił się zielonkawy płomień. Nie było w tym nic machania rękami i wypowiadania dziwnych słów. Nie było splatania czaru ani otaczania się mocą. Ot, po prostu. Wywołała ogień, korzystając tylko z własnej wewnętrznej siły. No, i może trochę tej od demona...
Zwykle używała ognia fel do ranienia przeciwników. Jego wybuchy były o tyle niebezpieczne, że zawierały w sobie pierwastek demonicznej mocy. Tym razem jednak nie skierowała energii ku żadnemu konkretnemu celowi. Tym razem zadanie było o wiele bardziej subtelne. Na szczęście nikt ich nie pilnował, wszyscy ruszyli w kierunku jakiegoś odległego zamieszania. Alyanne rozdzieliła płomień, tworząc dwa mniejsze ogniska mocy na swych dłoniach. Zbliżyła je ku łączeniom kraty i ściany, by rozgrzać jak najbardziej spojenia.
-
Jeszcze chwilę... - mruknęła, obserwując kątem oka pusty korytarz za kratą i upewniając się, że nikt nie idzie.
Chwilę później opuściła dłonie, myślą wygaszając płomienie.
-
Pomóżcie mi. Powinniśmy móc je wyłamać, jeśli będziemy współpracować. - wsparła się ramieniem o kratę i naparła z całej siły, licząc na to, że za chwilę pozostali dołączą do niej.
Alyanne używa immolation