Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2013, 18:07   #9
Quelnatham
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Kiedy tylko zauważył statek typu Gazella, pilot En!o podjął decyzję o zwołaniu natychmiastowego spotkania wszystkich członków załogi.
Haviland, oderwany od pracy, był nie w humorze do narad pseudowojennych, jednak przyszedł, by pokazać innym, iż zależy mu na integracji. - O co chodzi? - zapytał bezceremonialnie od drzwi.
- Jakiś statek krąży wokół księżyca. Okręt eskorty typu gazella... Tak mówią sensory. Bez oznaczeń-odpowiedział pilot.
Massul spojrzał na zwiadowcę, potem na medyka. Sięgając po podręczny komputer wprowadził komendę rozkazującą AI odnalezienie okrętu eskortowego typu Gazellę i mu podobnych, oraz wskazanie na słabe punkty w konstrukcji, oraz specyfikacje i plany techniczne. Cierpliwie czekał, aż skończą szczekotać samemu przyglądając się okrętowi z siedzenia astrogatora.
- Gazela? Nic mi to nie mówi, zapominasz chyba, że nie jestem obeznany ze statkami. - Medyk zrobił minę niedwuznacznie sugerującą, że tak naprawdę to nie powinni go byli nawet fatygować do podejmowania tej decyzji.
- Nie chciałem, by czuł się pan wykluczony, profesorze -En!o nie poznał bliżej lekarza.

- Szczerze... ten okręt jest większy i silniejszy od naszego, ale niekoniecznie szybszy. Przy odrobinie szczęścia może uda nam się ukryć w jednym z kraterów. Nie wiemy do kogo należy, co tam robi, ani jakie są jego priorytety - powiedział Ben’Thar, rozglądając się po zebranych.
W tym czasie Haviland zajął miejsce w najwygodniejszym fotelu i przysłuchiwał się dalej wymianie zdań.
- Też jestem za zejściem na powierzchnię. Może nie będzie nami zainteresowany... Może uda się, żeby nas nie zauważyli-zwiadowca wygłosił zza sterów swój pogląd.-Zresztą nie mamy innego sposobu na pozostanie niezauważonymi.
- Zróbmy tak... Zbliżymy się do orbity, jeżeli będzie możliwość niespostrzeżonego zejścia na powierzchnię, ukrycia się przed Gazellą, zrobimy to. Jeżeli nas zauważą i zatrzymają... - Pirat spojrzał w tym momencie kątem oka na Aayę, a kącik jego ust lekko uniósł się ku górze - ...panienka Rihili zajamie się ‘dyplomacją’, sugeruje skorzystać z przywilejów. Możemy lecieć w handlu poza księżyc, lub jako eskorta szlachty. Jak wszystko pójdzie dobrze, zabierzemy człowieka promem.

Aaya przysłuchiwała się rozmowie w milczeniu. Po słowach pirata cmoknęła cicho.- Wtrącę nico się w ten plan. Co prawda nie jest zły, ale... Nie jestem może ekspertem od łowiectwa, ale nasz zacny “Bachus” mógłby służyć nam w tym momencie za wabik i odciągnąć uwagę tamtego okrętu od promu, który zszedł by na księżyc...
- A kto miałby “zejść”? - Haviland podkreślił to słowo tak by zabrzmiało dwuznacznie. Psychologia była jedną z dziedzin nauki które studiował z wielką przyjemnością i lubił obserwować, jaki efekt wywierają takie drobne gry słowne.
- Ryzyko jest zbyt duże, Gazella przewyższa nas siłą ognia i zasobem ludzkim. Na okrętach tego typu zwyczajowe jest przetrzymywanie jednego lub dwóch promów zdatnych do abordażu. Kiedy zorientowaliby się, że jesteśmy wabikiem wysłaliby prom wyszkolonych ludzi za promem. Co innego, wykorzystać Bachusa jako tarczę, ale zniszczenia byłyby nieopłacalne. Poza tym, czy nie mamy być incognito? Poza tym... - przerwał na chwilę Massul patrząc w pustkę kosmiczną przed nim na której tle rysował się księżyc i Gazella, zdawał się nie słyszeć słów medyka - ...istnieje ryzyko, że mogą szukać tego samego człowieka co my... Mamy tylko dwa miejsca w promie. En!o jest potrzebny jako pilot, Aaya jako dyplomatka, Troy... działowy. Obawiam się, że tylko ja zostaję.
-Nie trzeba zakładać od razu, że będą agresywni... Ale rzeczywiście ta misja miała być tajna-zwiadowca odpowiedział na lęki pirata.
- Zgodzę się z En!o. Nie muszą być agresywni. Odpowiednia rozmowa, argumenty mogą ułatwić nam sytuację. Zresztą, tak jak powiedziałeś, mogę użyć swojego statusu... - dodała już mniej energicznie Aaya.

Paranoja Massula zaczęła udzielać się reszcie załogi. To nie był dobry znak. W końcu to mógł być po prostu zwykły statek patrolujący ten teren by utrzymać jako taki spokój w sektorze. Myślał Haviland.
- Ben’Thar, po tej naradzie powinieneś zgłosić się do mnie na okresowe badania. Nie jesteś już najmłodszy i wiesz zapewne, jak ważne jest zachować cię w dobrej formie.
- Na zimne zawsze lepiej dmuchać. Założyć, że sytuacja może obrać bardzo niekorzystny tor i przygotować się na niego. Tylko i wyłącznie dlatego jeszcze żyję... I nie, nie mam zamiaru zgłaszać się na żadne badania. Jeżeli jeszcze nie zauważyłeś, kosmos to nie Namor, gdzie wszyscy się kochają etc. etc. - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Twój strach przed igłami to jedno, ale zdrowy rozsądek drugie. Przejdziesz pełną serię badań czy ci się to podoba, czy nie. Nie chcę, żebyś się rozpadł w najmniej odpowiednim momencie. - Haviland nie zamierzał ustąpić w tej sprawie.
- Pierdolisz jak potłuczony, doktorku. Daj spokój, sam jestem moim psychologiem i doskonale się trzymam, jak widzisz. Poza tym, nie ma lekarstwa w twojej szkatułce, które mogło by mi pomóc - powiedział Ben’Thar wygodniej opierając się w siedzeniu, podpierając głowę na dłoni widocznie już znużony tą konwersacją. Druga dłoń opierała się na kaburze, odbezpieczonej, a ręczny komputer leżał na kolanach. Za sam żart o igłach zasługiwał na ‘igiełkę’...
 

Ostatnio edytowane przez Quelnatham : 04-04-2013 o 18:11.
Quelnatham jest offline