Znajdował się w celi. W sumie mogło być gorzej i swoich oczu, mógł już nie otworzyć. Chociaż jego położenie było nie wesołe, a jak wynikało ze słów Fallona, w niedługim czasie mogło się jeszcze pogorszyć.
Był zły. Na siebie bo trzeba było jednak zabić przywódców i może reszta poczułaby strach. Na dowódcę bo zamknął ich w celi, na równi z tymi co zaczęli ten burdel. Na swoich ludzi, bo gdyby poszli jego śladem morze strażników rozbiłoby się o ich fale. W końcu był zły na samą Nocną Straż. Wiele się zmieniło od momentu, gdy on sam 15 lat temu składał swoją przysięgę.
Budowniczy, mówił o Kudłach. Wyciągają to co jest w człowieku. I chyba trafił w sedno, bo oto pewna rzecz zaczęła się klarować. Joran się mylił. Nie był inny od swojego kuzyna Tywina. Czyżby tutaj leżała ta tragedia? Przyjaźń i zdrada. Czy pokazał lepszą drogę? Czy tak się mu tylko zdawało?
Pokręcił głową, te myśli wcale a wcale mu się nie podobały. Zrobił to jednak co było konieczne. Ktoś musiał ... w końcu odezwał się zmęczonym i obolałym głosem
- Strach Fallonie, Strach - powiedział cicho Lannister, jego głos był słaby, jakiś obolały - Z tłumem nie ma dyskusji. Tłuszcza ma tylko instynkt ... mogłem zaryzykować, ale głosu rozsądku by nie posłuchali, czy zabicie Pastucha, coś by dało? Nie wiem .. zaryzykowałem ... -
Zwiadowca zamilkł zamykając sprawne oko. W celi i tak było ciemno. Czuł jednak, że te słowa jeszcze bardziej pobudziły zainteresowanie budowniczego. Czuł na sobie jego wzrok
-Kudły ... - uśmiechnął się, a raczej próbował, krzywiąc się z bólu
- Castemere - powiedział tak cicho, że nie wiedział czy ktokolwiek go słyszał. Musiał. Słowo, którego nie wypowiadał, historia nie opowiedziana
- Potem było to łatwiejsze ... jedna śmierć teraz ... wyższe dobro - sam wiedział, że mówi niezbyt składnie, jednakże historia ta nigdy nie chciała mu się dobrze układać.
-Fallonie, czy wszystko może sprowadzać się do jednego miejsca ? - zapytał nagle Joran wyraźnie
- Tak - potwierdził poważnie i ponuro były rozbójnik - Całe życie mam takie wrażenie! Zawsze i wszędzie , na końcu zawsze znajdę się w czarnej dupie! Takim czy innym lochu, jak wolisz... - Fallon wykonał grubym ramieniem zrezygnowany gest, co wyglądało całkiem jakby wieloryb machnął ogonem.
- Masz jakiś plan żeby nas stąd wyciągnąć, czy będziemy tu gnili aż do Dnia Imienia Króla Jegomości, jak stary ogłosi przebaczenie win wszelakich? -
Lannister zaczął się śmiać, krótko urwanie, gdy nagły ból mu w tym przeszkodził.
- Nie będziemy tutaj siedzieć długo. Rano, jeżeli wcześniej nas nie wezwie porozmawiam z Marbranem. No chyba, że wcześniej dla przykładu każe ściąć nam głowy mieczami - Czarne Serce wyraźnie był w podłym nastroju, jednakże jego słowa brzmiały spokojnie, jakby opowiadał o jakiś dawno minionym i niezbyt ciekawym balu.
-Spróbuj odpocząć, bo taki stan długo nie potrwa - dodał po chwili starszy zwiadowca samemu zamykając sprawne oko ...
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |