Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2013, 23:43   #87
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Moruad... Magnar... Achli... a może nie Achli? Nieee... Achli był inny wzorek... Moruad Magnar. Tylko kto na bogów mógłby rozdawać obcym słowo honoru Magnarki z Długiego Kurhanu???

Gryzło. Nie jakoś bardzo. Ale wystarczająco by Zarządca Kamyk zapomniał na chwilę o sutym śniadaniu i już bez entuzjazmu przeżuwał skrawek czegoś co jakieś przynajmniej pięć lat temu było boczkiem wesoło hasającej po winterfellskim chlewiku świni. Bez większej nadziei obrócił jeszcze kilka kartek. Jakby runy Pierwszych Ludzi skoro i tak były już złośliwe, mogły wyjawić coś więcej... Może by i nawet mogły. Ale przecież nie takiemu trepowi jak on. Ledwo dukał. Obrazki umiał porównywać. Takie łamigłówki dla dzieci. Teraz jeszcze miał na sumieniu chodzący cień zdrady. Na złodzieju czapka gore. Na nim chyba słabo gorała. Ale być może wynikało to z enganowej niechęci do autorytetów. Z całym szacunkiem dla Starego. No i jakby tego było mało, były te runy Pierwszych Ludzi. Wpierw te na kamyczku oddanym Henkowi. A teraz te tu. Jakby wołające za nim pokutnym głosem “Czemuś nas psubracie oddał w łapska tego dzikusa?!!” No właśnie. Czemu? A tak. Ojciec, który dla synka idzie na pewną śmierć. Tylko kogo takie łzawe bardzie piesnki wzruszają za Murem? Ano Engana... Kamyk lubił bajki. Czasem miał wrażenie, że o jakąś się ociera. Dobrze było wtedy w takiej zaistnieć. Lub chociaż pomyśleć sobie, że się zaistniało. Pomogło się dobru zwyciężyć. I ładna bardka mogła taką zaśpiewać do końca.
Ale runy Pierwszych Ludzi były czym innym. Nie były bajką o jaką mógł się otrzeć. Te runy mu z uporem klanowca wmawiały, że on sam jest bohaterem bajki... Na wszystkich Bogów. On. Powinny dalekookiemu Qhorinowi. Stworzonemu do życia w Kurewskiej Przystani Lannisterowi. Alysie, której sama obecność na Czarnym Zamku była bajkowa. Nawet kurwa temu lubiącemu zwierzątka poczciwemu bękartowi Sepcie. Takie materiały. To nieeee. Jemu. Orłowi... Orłu z Morza. Pic na wodę i szachrajstwo.

Wsunął sobie resztę suszeniny do ust i zamknął kniżkę. To dopiero pierwszy kurs. A smutna prawda była taka, że maester Aemon doskonale wiedział, że dźwiganie ksiąg jest nie lada wyzwaniem. I ilekroć przychodziła konieczność zataszczenia gdzieś większej ilości jego drogocennych papierzysk, mędrzec rozglądał się po Zamku nie za swoim bibliotekarzem Geroldem, a właśnie za Kamykiem...

- Kamyk, stary wzywa – rzucił mu Mort spod drzwi.
Zarządca uśmiechnął się na tę radosną nowinę, a następnie zamaszyście wcisnął Mortowi naręcze maestrowych skarbów w otwarte ramiona. Przygniecionego nieco ciężarem chłopaka trzepnął w łopatki na zachętę.
- No to dyrdaj z tym do Aemona. Co by stary nie musiał czekać.

***

Odprawa była... krótka. I treściwa. I dla Kamyka mało zrozumiała. W śledztwie mógł pomóc tutaj. We wschodniej było kilku innych braci, którzy równie jak on dokonali krwawego odkrycia w nadmorskim jarze. W negocjacjach? On? Drwal i cieśla? Skagosów lubił bić, a Skagijki dymać... przynajmniej zwykle tak było. Więc może w zabójstwie? Przemykający niczym cień do namiotu Moruad Magnar... Nieee... Nie mógł tak o na tym poprzestać. Wyszedł z innymi. A potem wrócił pod pretekstem jakiejś sprawy od Aemona...
- Mój panie... - zaczął formalnym tonem - Tu by Joran bardziej pasował. Ktoś kto poza jajami ma też autorytet... i na odwrót - dodał po chwili by Lord Dowódca nie uznał, że właśnie obrażono jego córkę - Po co ja?
Marbran po odprawieniu swojego poselstwa zasiadł do pisania jakiegoś listu. I gdy Engan wrócił i wygłosił swoje pytanie nie dość, że nie podniósł głowy to nawet nie przestał pisać.
- Alysa ci ufa. Masz jej pilnować. Szczególnie wbrew jej woli jeśli zajdzie potrzeba. A prawie napewno zajdzie.
Zamoczył pióro w kałamarzu i pisał dalej. Nie wydawało się by miał coś jeszcze do powiedzenia jednemu ze swoich Zarządców. Engan więc przyjąwszy do wiadomości polecenie chcąc czy nie odwrócił się i złapał za klamkę...
- Engan... Znam twoją ścieżkę. W biurku trzymam patent bosmański. Z twoim imieniem.
Klamka zgrzytnęła dopiero po chwili.

***

Alysa... Marbran w spódnicy... Ulmer nawet nie wiedział jak bliski był prawdy...
- Tak patrząc... Straż sama od setek lat ukręca batog na swoje wymarznięte plecy. Jeśli z każdego barło...
Przerwał i skrzywił się. Alysa Qorgyle. A wciąż zachowywał się przy niej jakoś tak, że mu co i rusz było głupio i miał ochotę się już więcej nie odzywać. I zająć czymś przyjemniejszym.
- Nigdy o tym nie myślałem w ten sposób - stwierdził po czym wzruszył po chwili ramionami. Bo co tu niby więcej mówić.
To był głupi temat.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline