Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2013, 12:41   #358
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Wychodząc z miasta drow zastanawiał się nieco na temat powodu przez który statek znalazł się na murach. Jednakże jak wspomniał wcześniej kapitan tego statku "nie znali się", więc nie zamierzał nie wiadomo jak mocno interesować się stanem statku. Jedyne co mógł na tym zarobić, to kulkę (prawdopodobnie z armaty), lub ewentualną podróż z tej wyspy. Opuszczać jej jednak jeszcze nie zamierzał, bo nie po to walczył po drodze z krakenem i udawał boga na bezludnej wyspie tylko po to, żeby podwijać ogon i uciekać po zatargu z pierwszym cwańszym magiem, żywej klątwie i meduzie zdobywając tylko jedną może coś wartą księgę oraz tracąc kilka stron z własnej. Zdecydowanie można było bilans syków nieco polepszyć, chociaż do granicy opłacalności. Wpierw jednak trzeba było zatroszczyć się o posiadany już bagaż, żeby nie trzeba było ponownie odbijać go z czyiś rąk.
W pierwszej chwili mogło się wydawać, że pytanie Kiti zignorował tylko wzruszając ramionami. Sam jednak się nad tym zastanawiał. Tym bardziej kiedy dotarł do cmentarza i zastał perfekcyjną ciszę oraz spokój. Zatrzymał się i jeszcze dokładniej rozejrzał się dodatkowo wytężając swój drowi słuch. Nic.
- Raczej na pewno to nie jest dobry pomysł... - odparł w końcu prawie szeptem aby nie zakłócać ciszy jednak miał pewność, że uszy Wilczycy wychwycą odpowiedź. - ... jednak dla potencjalnego złodzieja będzie on jeszcze gorszy. - zakończył półuśmiechem po czym ruszył dalej do krypty. Nie szedł zbyt szybko aby poruszać się cicho, praktycznie się skradając. Dzięki temu mógł nie zostać wykryty przez ewentualne chimery które mogły się tu jeszcze kręcić oraz Żywą Klątwę, oraz samemu mógł lepiej usłyszeć jeśli coś wydałoby jakiś hałas.
Na szczęście poszukiwanie kryjówki poszło szybko. Wystarczyło tylko wyjąć z jednej wyrwy w ścianie pare starych kości jednocześnie mając nadzieję, że żadnej z nich nie pilnuje klątwa, po czym wsunąć do niej kuferek z księgami. Wcześniej jednak Dirith wyjął z niego podejrzany kamień. To dlatego, że nie znalazł demona tam gdzie rozmawiał z nim wcześniej. Możliwe było, że demon teraz go obserwował w jakiś sposób i tylko czekał na to co z nim zrobi aby odebrać go kiedy drow zostawiłby go gdzieś bez opieki. Tak błahego błędu popełniać nie zamierzał. Schował go więc do wewnętrznej kieszeni zbroi tak żeby go lekko uwierał i cały czas go czuł po czym schował kuferek i zamaskował go wkładając z powrotem kości do wyrwy zakrywając go w ten sposób. Upewnił się jeszcze, że nie było zbyt dużych śladów jego działalności w kurzu jaki pokrywał podłogę, a jeśli były to je zamaskował, po czym skierował się do wyjścia równie ostrożnie jak podczas wchodzenia do krypty i cmentarza. Szedł z powrotem w stronę miasta i dopiero kiedy usłyszał śpiew jakiś ptaków lub szum wiatru nieco rozluźnił się i przestał się skradać.
Początkowo wejście na wzgórze i rozejrzenie się wydawało się dobrym pomysłem. Kiedy jednak zobaczył na niebie dziwną łunę dochodzącą zaczął mieć wątpliwości. Rozwiały się one kiedy zobaczył latającego nad miastem feniksa. Szybko domyślił się, że to pewnie on był przyczyną pożary na latającym statku.
- Zaczynam mieć wrażenie, że z tym miastem jest coś nie tak. Albo ma po prostu pecha, albo faktycznie jest przez coś przeklęte... - zaśmiał się lekko zastanawiając się, czy wcześniej spotkał się gdzieś z podobnym pechowym ciągiem wydarzeń. Można było powiedzieć, że jedynie w piątym wymiarze, choć praktycznie nie był już tego taki pewien.
- No, to teraz tylko trzeba znaleźć odpowiednią pałkę na tego gada. - stwierdził uśmiechając się nieco i zastanawiając się jak ugryźć latającego przeciwnika. Przez myśl przeszło mu również, że jego pióra mogły okazać się przydatne do jego własnych eksperymentów, lub przynajmniej mogą być nieco warte.
- Jeszcze trochę i będę musiał zmienić opis mojego zawodu z zabójcy na łowcę bestii... - zaśmiał się pod nosem po czym już normalnie skierował się do Kiti. - Nie wiesz może gdzie mógł podziać się Zaklinacz? Bo sądzę, że z jego pomocą można będzie nieco łatwiej pozbyć się tego feniksa. - powiedział po czym rozejrzał się w innych kierunkach niż miasto szukając miejsca w które mógł się udać. Szukał generalnie innych źródeł dymu, które mogły zwiastować obecność jakiegoś obozowiska lub innego osiedla ludzkiego do którego mógł wyemigrować Zaklinacz wraz z resztą ludzi z miasta. Może to był kolejny nie najlepszy pomysł, gdyż straż i ludzie pewnie nadal nie są do niego przychylnie nastawieni, jednak co innego można było spróbować? Podskakiwać w miejscu starając się trafić mieczem w feniksa? Lać na niego wiadra wody podczas gdy on spokojnie latałby sobie poza zasięgiem miecza i wody wesoło zionąc ogniem w dół? Zdecydowanie trzeba było mieć coś lepszego w zanadrzu oraz najlepiej wiedzieć w co zaatakować. Do tego mógł być potrzebny zaklinacz, który na przykład wcześniej oferował wyczarowanie jakiegoś latającego środka lokomocji, kiedy drow ruszał w pogoń za uciekającym z wyspy Silverstingiem. Dlatego na razie Dirith nie chciał zbliżać się za blisko do miasta, tylko wpierw spróbować odnaleźć zaklinacza poza nim, gdyż prawdopodobnie w mieście zostały tylko ciamajdy które przegapiły wszelkie znaki dotyczące ewakuacji lub odważni złodzieje, którzy pewnie bardziej interesowali się rabowaniem niż wiedzieli gdzie może być Zaklinacz. Jeśli Kiti nie miałaby pojęcia, lub nie mogła go wywęszyć, to zamierzał udać się do wioski w której był wcześniej i z której dowiedział się o starym cmentarzu.
 
eTo jest offline