Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2013, 18:06   #2
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Val przeciągnęła się i popatrzyła na zbliżający się szybko ląd. Ponad pięciogodzinny lot do Afryki przespała w całości, na szczęście nigdy nie miała problemów z adaptowaniem się do zmiennych warunków i snem w każdych, możliwych okolicznościach. Nie było w tym jednak nic dziwnego, skoro prawie dwadzieścia ostatnich lat swojego życia spędziła na podróżach. Jakaś dziwna, niewytłumaczalna potrzeba pchała ją ciągle do zmiany i działania. Nigdy nie mogła sobie wyobrazić siebie w roli otoczonej rodziną, statecznej pani domu. Może właśnie dlatego, mimo nacisków ze strony rodziny, starannie wystrzegała się angażowania w poważne związki męsko-damskie.
Zimowe słońce powoli kryło się już za górami. Z poziomu ziemi z pewnością już wcale nie było go widać. Wyruszyła w drogę w środku nocy i znowu następowała wieczorna ciemność. Rozłożone nad brzegiem morza miasto zaczynało rozświetlać się kolorową iluminacją. Valery lubiła spoglądać na świat z perspektywy lotu ptaka, dlatego zawsze wybierała miejsce przy oknie.
Przed nią zapaliło się czerwone światełko oznaczające konieczność zapięcia pasów. Wykonała polecenie i ponownie zerknęła na świat w dole. Nie znała jeszcze szczegółów akcji, ale perspektywa ponownej pracy z Kane'm budziła w niej mieszane uczucia. Po ostatniej akcji i tym co nastąpiło później, nie była do końca pewna czego może się spodziewać.

W samolocie nie było wielu pasażerów, Nikt, bez dobrego powodu nie wybierał się w zimie w okolice objętej działaniami wojennymi Somalii. Wyjęła ze schowka na bagaż podręczny, w połowie tylko zapełniony, wojskowy plecak, zawierający wyposażenie, które zabrała ze sobą. Większość powinna i tak być dostarczona przez zleceniodawcę, zgodnie z jej zamówieniem. Na zwiewna bluzkę bez rękawów narzuciła lekką wojskową kurtkę, pasującą do typowych płóciennych spodni i butów, często noszonych przez najemników w ciepłych rejonach świata.
Szybkim krokiem ruszyła do wyjścia z samolotu, a potem do znajdującego się niedaleko budynku, gdzie już czekała na nią reszta towarzyszy. Skinęła pogodnie głową, podając rękę Peterowi i Felixowi i ściskając ją szybko po męsku. Typowi Anglicy, nie byli tak wylewni jak Irlandczyk, który przytulił ją mocniej na chwilę, a najwyraźniej wyczuwając nagłe, instynktowne spięcie jej ciała szepnął wesoło szczerząc zęby:
- Chyba nie zaczęłaś się mnie naglę bać, aye?
Popatrzyła mu w roześmiane oczy i odprężyła się, najwyraźniej nie powinna z jego strony oczekiwać kłopotów.

Zgodnie z tym co zostało wcześniej umówione, zostali skierowani do kolejnego pojazdu, który miał ich przerzucić dalej. Nikt się nie spodziewał, że dostarczenie grupy białasów do Somalii będzie zadaniem prostym. Zaskoczeniem mogło natomiast być wyposażenie samolotu, którym mieli pokonać kolejny etap trasy.
- Wygląda na to, że nasz zleceniodawca potrafi docenić zalety luksusu – powiedziała dziewczyna z uśmiechem siadając na wygodnym fotelu i z ciekawością rozglądając się po wnętrzu. Miracle – ta nazwa coraz częściej pojawiała się w mediach i internecie, a przecież jeszcze trzy miesiące temu, mało kto miał pojęcie o jej istnieniu. Spektakularna wygrana wyborów na prezydenta NYC, przez kandydata popieranego przez tę organizację, zmieniła jednak ten stan rzeczy. Dzięki opowieści, którą usłyszała od przyjaciółki, Val była szczególnie zaintrygowana zleconą przez nich misją. Jedno już było pewne. Płacili dobrze i nie oszczędzali na wydatkach.

Lot nie był długi i dopiero na końcu wpadli w turbulencje. Jak na to czego miała już nieraz okazje doświadczyć było wręcz idealnie. Niestety wyglądało na to, że to tylko kolejne międzylądowanie.
Mieli jednak nieco czasu, by zapoznać się ze szczegółami akcji oraz przejrzeć otrzymany sprzęt i przepakować go do własnych bagaży. Shade wzięła przygotowany dla niej chip i po odgarnięciu włosów, wsunęła go do pustego portu. Wolała takie rozwiązanie od komunikatorów naręcznych, bo rozmówca nie miał wtedy pojęcia o jej językowej ignorancji. W bezpośrednich kontaktach dawało to bardzo często lepsze wyniki.
Na pierwszy rzut oka zadanie wydawało się proste: Odnaleźć i przeszukać opuszczoną bazę. Miało jednak jedną podstawową wadę. Baza należała do Umbreli, a jej poprzedni właściciele opuścili ją w wiele mówiącym pośpiechu. To mogło oznaczać wszystko, z poważnym zagrożeniem biologicznym włącznie.
Na wzmiankę o specjalistycznym sprzęcie dziewczyna zajrzała do worków. W jednym z nich rzeczywiście znajdowało się coś co wyglądało na skomplikowane urządzenia pomiarowe.
- A co na wypadek, jeśli miejsce jest skażone? Nie widzę tu żadnych skafandrów. - Powiedziała gdy pozwolono im zadawać pytania.
- Jeśli się okaże, że pobyt tam wymaga specjalnych ubiorów, zostaną wam one dostarczone. To jednak dość ciężkie i kłopotliwe w transporcie przedmioty, dlatego nie obciążaliśmy was na razie tym sprzętem.
Uspokojona tym zapewnieniem dziewczyna skinęła głową.

***


Specjaliści okazali się dwoma, młodymi i ładnymi kobietami. Valery pomyślała rozbawiona, że teraz już zdecydowanie ich grupa będzie się rzucać w oczy w miejscu zamieszkiwanym głównie przez czarnoskóry i zarabizowanych mieszkańców. W helikopterze nie było szans na spokojne rozmowy. Wszyscy więc ograniczali się do minimum, nawet kiedy założyli już hełmy. Tłumiły one wprawdzie hałasy, ale za to ich rozmowę mogłyby słyszeć osoby nie zaangażowane bezpośrednio, a więc takie, które zdecydowanie nie powinny nic wiedzieć na ten temat.
- Witam, jestem Valery Rusht, ale możecie mówić do mnie Shade – powiedziała więc tylko spoglądając z ciekawością na nowe towarzyszki. W tej pracy kobiety nie były rzadkością, choć było ich zdecydowanie mniej niż mężczyzn, ale siedzące naprzeciwko kobiety zdecydowanie nie wyglądały na najemników.

Tym razem lądowanie było standardowe, czyli kłopotliwe. Najpierw ledwo umknęli ostrzałowi, a potem okazało się, że będą mieli towarzystwo.
Gdy helikopter odleciał pozostawiając ich niedaleko miasta jak zwykle mieli niewiele czasu by zdecydować co dalej. Spoglądając jednak na stojące niedaleko kobiety, górę sprzętu i bagaż, który mieli ze sobą Val doszła do wniosku, że ruszanie się z tego miejsca przed przybyciem transportu, mogłoby się okazać kiepskim pomysłem. Do dwóch pickupów mogło się w sumie zmieścić jakichś 20 ludzi. Poruszali się po otwartym terenie, a oni mieli ze sobą doskonałego snajpera.
- Około pięciu na jednego. Nie jest tak źle. - Powiedziała spokojnie spoglądając na Kane'a. - A może nasz przewodnik okaże się szybszy?

Wydostanie się stąd bez rozlewu krwi, byłoby przecież rozwiązaniem najlepszym. Rozejrzała się po okolicy w szarym świetle przedświtu można było zobaczyć zarysy niewielkich wzniesień otaczających miejsce, w którym się znajdowali.
Założyła komunikator otrzymany od Miracle i poprawiając plecak wskazała najdogodniejsze miejsce:
- Przejdę się tam i sprawdzę sytuację.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 08-04-2013 o 07:58.
Eleanor jest offline