Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2013, 19:51   #89
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Stajnia

Pytanie gościa Nocnej Straży i to w dodatku kiedy Tytus zapomniał o dornijskiej uprzejmości i zadał je w sposób zrozumiały dla kogoś tak nikczemnie urodzonego jak Snow, nie mogło pozostać bez odpowiedzi.. – Na twoim miejscu bym go w gaciach nie szukał! Dziki rozgrzał Septę od samego rana… teraz już wiedział, że to co kiedyś uznałby za sen było wilczym spojrzeniem odprowadzającym kumpla na koniu tego Dornijczyka. Do jasnej cholery czy straż już nie ma wart? Byle pchlarz włazi do Czarnego Zamku i bierze co chcę. I to dwukrotnie… a do tego ranny. Nocni Bracia istotnie się staczają…

- Dostaniesz innego wierzchowca… przykro mi. Jak się okazuje taka jest cena sentymentów wrony i miłosierdzia pustyni. Podlana moją głupotą.

Komnata Lorda Dowódcy, Wrony i Sikorka.

Septa początkowo przysłuchiwał się rozmowie Lorda Dowódcy z Alysą… Potem już chyba tylko ojca z córką. Oczywiście, że był zdziwiony… i tym że Stary nie poruszył sprawy Lannistera, dzikiego któemu pozwolili zwiać jak i dziecka… przypomniał sobie tamten wieczór kiedy to Półręki przywiózł Moraud… przyjrzał się wyciągniętym dłoniom jakby raz jeszcze widział na nich krew niedoszłej matki. Do dzisiaj jego dłonie były czyste ale Pająk zdecydował się je ubrudzić. Wybabrać je tamtą krwią.

Wrócił do komnaty… głównie za sprawą imienia, które w ostatnich czasach wisiało niewypowiedziane w powietrzu. W rozmowach ze Skagosami i Dzikimi, w przesłuchaniach i poszukiwaniach zdrady. Bettley! Właściwie to Lord Dowódca nie dał mu okazji wypowiedzieć się o nieistniejącym dziecku… do komnaty weszły kolejne osoby…

Kamyk i Roddard. Jeden wyglądał jak psu z zadka wyciągnięty a drugi jakby chętnie się tam znalazł byleby nie stawać przed Lordem Dowódcą.

I znowu Stary go powalił informacją. Niby każdy to czuł pod skórą… ale Lord Dowódca przekuł to w słowa. Moraud będzie albo po stronie straży albo będzie martwa. Obraz jaki malował się przed nimi dalece już odbiegał od tego jakim miała ta wybrawa być na początku. Septa nie był starszym w Straży to i nie często zabierał głos. Dlatego z takim trudem i tym razem mu to przychodziło. Właściwie siedział tutaj i powinien był tylko przyjąć rozkaz do wiadomości i wyjść… ale był też Czarnym Bratem i wiedział, że Marbran Qorgyle miał łeb nie od parady i potrafił mielić wszystkie te informacje jakie do niego spływały… i wyciągać wnioski.

- Jest mały kłopot z Ser Oswynem Bettley. Zaczął niemrawo Willam. – Nie chcę rzucać oskarżeń i rzucać ich nie będę bo nie wiem ile w tym prawdy, a ile czyjejś gry. W każdym razie dotarły do mnie informacje o dziwnym zachowaniu Osy za Murem… Wskazujące, że jemu bardzo zależy na tym żeby sojusz Moraud z nami zerwać. I to niestety przyszło z dwóch źródeł. Pojmany Skagos co to ubił naszych… i dziki, który próbował ustrzelić na polecenie Toczącej się Czaski Lannistera.

Rzecz jasna podał też szczegóły tych spotkań rzekomego Bettley’a i co dokładnie słyszał… Nie przejmując się spojrzeniami Alysy i Kamyka. Przemilczał za to dokładne okoliczności spotkania z Henkiem… Początkowo. Potem stwierdził lakonicznie, że udało mu się go dopaść i docisnąć… nim jakimiś cholernymi sztuczkami nie wywinął mu się z łapsk i zwiał..

- Aha… nie wiem kto ostatniej doby pełnił warty ale dwukrotnie na teren Czarnego Zamku ktoś się zakradł. Raz tuż przed pożarem… a ponownie przed świtem. I zajumał konia ze stajni… Tytusowi. Nie wspominając już o pożarze.

Kiedy w komnacie pojawił się przedstawiciel Moraud… Septa przedstawił plan. Jako, że większość spraw była już przygotowana teraz tak naprawdę trzeba był dopakować sprzęt i wsadzić tyłki na siodła. Dwie godziny wszystkim powinny wystarczyć.

Konie czekały dla wszystkich, a i trzy dodatkowe luzaki były ochędożone w razie problemów. Czarni, skrzydlaci posłańcy siedzieli w klatkach. Żywność i inny moderunek czekał już tylko na okulbaczenie. Wszystko było gotowe… tylko tak cholernie się Sepcie nie chciało ruszać w drogę. Pakowanie się w taką kabałę. Też spotkała go nagroda za lata wiernej służby. Nie wychylał się, nie kozaczył… nie politykował, nie cisnął na piedestał dowodzenia… i został ni to śledczym, ni to posłem, ni to szantażystą ni to zabójcą… i wargiem.

Pomimo tego, że Mort miał długi język chciał go zabrać… bo co do jego oddania straży nie miał wątpliwości. Jednak Wiotki, przydupas Lannistera nie był mile widziany na tej wyprawie.

Alysa i Kamyk

Zatrzymał ją tuż za drzwiami komnaty Lorda Dowódcy i Kamyka też… Ściszonym głosem i z grymasem bólu na gębie powiedział im parę słów, z których nie mógł być zadowolony. – Ten pchlarz powiedział mi kilka rzeczy zanim się zjawiliście, rzekomo o mnie. Pewnie łgał taka jego dzika natura… ale jeżeli nie to dwie rzeczy by nie zaszkodziły. Pierwsza Alyso jeżeli masz jakieś zioła albo Aemon ma to może się tak zdarzyć, że lepiej by było aby sny nie były do mnie dopuszczone. Żebym mógł nie przespać nocy albo dwóch…

- No i ten cholerny wilk. Może się tak zdarzyć, że… zresztą sam nie wiem… w każdym bądź razie coś nas… a w cholerę z tym… Motał się koniuszy sam nie wiedząc co i jak powiedzieć. - Po prostu miejcie na niego baczenie. A jakby się zachowywał jakoś dziwnie, tym bardziej jak by mnie nie było w pobliżu to pamiętajcie, że jest mój. Ostatnie słowo podkreślił. „Mój” z całą pewnością nie mówił tego z dumą… raczej z brzemieniem… ale i z takim przekonaniem jakby święcie w to wierzył.

Stajnia

Hryn przyleciał do niego kiedy się kończył pakować… z bardzo radosną informacją. Wielki Skagos przebiera w koniach Straży jak na końskim bazarze w Królewskiej Przystani. Zasapany biegiem chłopak, a do tego jeszcze jąkała tylko spotęgował złość Septy. On nie lubił jak ktoś panoszył się w jego królestwie… bez jego zgody… a tym bardziej wiedzy.

Hwarhen Bez Żony okazał się tym świętokradcą… a właściwie Hwarhen Bez Brody jak go od wczorajszego pożaru nazywali Bracia. Widok Septy go ucieszył co najmniej jakby znalazł odpowiedniego człowieka do realizacji swoich planów.. O dziwo widok jednookiego basiora siadającego kilka metrów przed wrotami stajni już mniej. Zupełnie jakby przywołało jakieś przykre wspomnienie. Niemniej jednak szybko przeszedł do sformułowania swoich oczekiwań. - Potrzeba nam silnych i szybkich koni. Te dwa wyglądają na takie i się nadadzą dla nas. Wskazał istotnie właśnie takie konie. Bardzo zacne, w tym jedenego Pierwszego Zwiadowcy... a drugiego Czarnego Serca.

- Takie są. Idealne połączenie szybkości i wytrzymałości… ale one nie są przeznaczone pod Skagoskie dupy. Odpowiedział Septa. – Konie są Straży i to Straż nimi rozporządza… Straż w mojej osobie. Nie widzę powodu dla którego masz zmieniać konia, na którym tutaj przyjechałeś i tym bardziej po co ci dwa.

Wielkolud widać nie był nawykły do sprzeciwów i nawet z jego gardła wydobył się pomruk przypominający wilcze warczenie… ale chyba miał trochę więcej rozumu niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać bo nie rzucił się żeby wbić Willama w ziemię. – Erland rozkazał żeby przygotować nam wierzchowce. Stwierdził w końcu Skagos, myśląc że chyba sięgnął po ostateczny argument.

Willam pokiwał głową ze zrozumieniem i dobrodusznym uśmiechem. A potem wzruszył ramionami. – Cóż, Erland może sobie kazać. Ale którą kurę mu wytargać z jego kurnika i ugotować na rosół. A jak ja rozkazu nie dostanę od Lorda Dowódcy to koni nie dostaniecie. Te które macie wam wystarczą, a jak będziecie nas spowalniać to… przesiądziecie się na luzaki.
 
baltazar jest offline