Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2013, 20:24   #43
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
- Yo... - Odrzekł Strife, wyszarpując za pistolety. - Powiedz mi czy przebywa tutaj dziecko, dziewczynka z metra cięta. - Ton Jeźdźca był jakiś nienormalnie poważny. Celując z obu pukawek w dziwnego gościa szepnął przez ramię do Makaia.

- Możesz ją zlokalizować? I przepraszam za to “zamknij ryj” które wcześniej powiedziałem. - Odczytanie mimiki twarzy Strife było w tym momencie niemożliwe poprzez maskę, jedynie jego ślepia jakoś intensywniej się jarzyły.

- Dziecko? - drugi z zamaskowanych ukrywał się w bieli, nie zaś czerni, zaś ton jego głosu nie musiał zdradzać, on emanował zdziwieniem.

- Źle zrozumiałeś... Inne piętro... budynek.. nimfa... pamiętasz? Kapłan, umysł... Zdziwienie, nie tutaj... .Brak zrozumienia, zbyt szybko... brak przemyślenia, dziewczyna inny świat, portal, problem, nie wiem... miejsce, nowe ciało... Użyteczne, być może... pułapka... Kapłan tłumacz, On wiedzieć... Środek.. Nimfa, pieśń wie... On powinien pomóc... Brak zrozumienia... Dla Raynera... - Rayner był wyraźnie zakłopotany tą sytuacją

Strife nadal stał w idealnym bezruchu, co dziwne nawet przestał sie odzywać. Po kilku sekundach, schował broń do kabur. Przykucnął sobie i zaczął coś gmerać palcem po podłożu.

- Może ja rzeczywiście jestem upośledzony? - Rzekł łamiącym się głosem, a jego głowa opadła między kolana.

- Problem... Rayner... mowa.... Wy....Składnia... zdania, niepoprawne...Miejsce... Nimfa... Ona odpowiedzieć.... Kapłan musi... inaczej... pułapka...Nimfa mówić.. Ciało...Jednak sprawa... ważna... Nie... dziewczynka... obietnica...sprowadzenie... Czerwono białe istoty. Kim człowiekiem ludzi są CI ? - Rayner wskazał na zamaskowaną istotę

- Jam jest WISE Steelguard. - istota, która bazując tylko i wyłącznie na jej głosie zdawała się być mężczyzną przemówiła.

- Witam. - to Makai w końcu dał radę zdjąć z głowy kask, a jego zmierzwione włosy rozlały się po twarzy. - Wybacz, chyba zaszło pewne nieporozumienie, związane z kwestią różnic językowych. -powiedział i uśmiechnął się lekko, po czym szepnął do Strifera. - Siedź cicho teraz...proszę.- naukowiec poprawił okulary na nosie, cos mówiło mu, że istota może być problematyczna. Skupił na niej swój wzrok by wstępnie ją przeanalizować, przynajmniej póki trwała rozmowa. - Pozwolisz, że rozejrzymy się po tym miejscu? Nic nie zniszczymy, tego możesz być pewny.

- Spoko - istota przybrana w nieskończone wręcz pokłady bieli przemówiła, zaś pomimo maski znajdującej się na jej twarzy, jego goście mogli przysięgnąć, że właśnie uśmiechnął się od ucha do ucha.

- A czego szukacie? - dodał po chwili zaciekawiony swymi goścmi. Jego osobowość była jedną wielką niewiadomą, nawet Makai o niemalże nieograniczonych zdolnościach przetwarzania informacji nie potrafił wymyślić na jego temat niczego szczególnego. W tym jednym aspekcie Strife go przegonił - jego umysł pełen był już dowcipów jak i obelg dotyczących przedstawiającego się imieniem “WISE” członka stalowej gwardii. Makai skupił się jeszcze bardziej, na chwilę przymykając oczy - wnikliwa analiza zawsze była męcząca. Jedynym efektem tych badań była jednak przedziwna sygnatura energetyczna, którą ciężko było porównać z czymkolwiek.

Rayner wykorzystał sytuacje, że to właśnie Makai go trzymał, by zadać mu jedno pytanie

~ Zauważyłeś że ma bardzo podobny sposób mówienia do Strifera ? Czy jest to jakaś specjalna cecha wśród waszego gatunku ? - Lalka była tym naprawdę zainteresowana, wiele musiał się jeszcze dowiedzieć o ludziach.

~Wspaniale czyli jednak umiesz normalnie się komunikować! Tak do dość typowa cecha dla osobników niskiej inteligencji, ich zdania są krótkie i często brak im zdecydowanej treści i przekazu. To cecha typowa chyba dla wszystkich gatunków. ~- odparł w myślach naukowiec, taki sposób porozumiewania przychodził mu bez problemu, następnie w jego głowie pojawiły się kolejne słowa. - ~Teraz powiedz mi dokładnie o co Ci chodziło z tym dzieckiem. I od teraz póki jesteś z nami, zawsze mnie pierwszemu wszystko przekazuj.~- zakomunikował młoda personifikacja mądrości i inteligencji, a następnie Makai otworzył usta z których popłynęły słowa. - Tego co każdy w swym życiu winien szukać. Wiedzy. - szarowłosy rozejrzał się po kościele - Historia to zaś najlepsza nauczycielka, wierna i cierpliwa. Dla tego trafiliśmy tutaj.

Jeździec bez wypowiedzenia jednego słowa, zaczął krążyć po obiekcie, cały czas mając ręce oparte na kaburach. Szukał... czegoś. Sam nie wiedział czego, znaczy wiedział niby ze tutaj miała być domniemana dziewczynka. Przy rozglądaniu się ożył swego nadzwyczajnego wzroku, by wypatrzyć coś wartego uwagi.

~ Ja się nie odzywam... Przekazuje po prostu proste myśli a twój mózg sam Je sobie dostosowuję. Tak długo jak mnie dotykasz a Ja jestem w tej formie, mogę komunikować się z Tobą za pomocą myśli jak i czytać Je, ale mam wrażenie że to już zauważyłeś, prawda ? Jak posiadam “naczynie” czyli po prostu żywe ciało, jestem w stanie znacznie wzmocnić moje zdolności telepatyczne. Jednak... Nie lepiej będzie, jeśli będę przekazywał moje słowa każdemu z was w tym samym czasie ? Nie znam waszego gatunku, jednak nimfa wspominała o “kulturze”.

-~Inni przetworzś jest w sposób prosty, który może prowadzić do pewnych komplikacji ,takich jak ta teraz. Co dokładnie mówiła Ci nimfa, a dokładniej rzecz ujmując co przekazała? To ważne o ile nie chcemy by kolejna walka została wpisana w historie tez wieży.~

~ Ona siedzi w głowie tego kapłana... Spotkałem Ją kiedy próbowałem poczytać w jego myślach. Wpierw opowiedziała mi o pieśni która bywa myląca a także powiedziała mi że w tym budynku znajdę Ciało, które będę mógł użyć. Sądzę jednak że ta sprawa nie jest najważniejsza... Chciałeś dowiedzieć się o dziewczynce, prawda ? Może po prostu Ci pokaże ? Jest to dużo szybsze aniżeli słowa mimo że nasza rozmowa nie zabiera wiele czasu w “Realnym” świecie.

- ~Pokaż.~-odparł krótko zamyślony naukowiec. -~ A jeżeli chodzi o ciał oto zapewne na myśli miała jakieś zwłoki które tu się znajdują, lub pancerz.~ -dodał jeszcze, bowiem jego dydaktyczna natura musiała postawić na swoim.

~ Ciało nie będzie dobre, nie zawiera wystarczająco dużo energii by wzmocnić moce. Może jednak się poruszać więc to zawsze coś. Jeśli chodzi o zbroję, nie będzie dla mnie żadną pomocą - nie jestem wojownikiem i nie będę mógł w niej się poruszać.... Ja nie potrafię chodzić... Jednak teraz skup się na moich myślach, twój mózg za dużo pracuje... Wtedy też Rayner przekazał geniuszowi wszystkie swoje wspomnienia związane z pomieszczeniem pełnym kwiatów, tym w którym spotkał Kenya-Shura, aczkolwiek ich dialog w całości pominął

~[i] Mam nadzieje... że zinterpretujesz to dobrze...[i]

Makai oglądał pokazane mu sceny w milczeniu, analizował i interpretował. Był w tym dobry, ba był w tym bardzo dobry. Ale to co zobaczył w ogóle nie spodobało się młodemu geniuszowi. Chłopak zacisnął pięść patrząc na to jak Rayner zostawia dziewczynkę samą - znowu samą. Jego delikatna ręka opadła na głowę lalki, nie można było tego nazwać ciosem, Makai nie miał siły by zadawać uderzenia, jednak miał być to symbol dezaprobaty.

-~Jesteś idiotą.~- skomentował krótko w myślach. -~Zostawiłeś dziewczynkę na pastwę losu, a teraz chcesz ją ratować? Wiesz jak nazywają to ludzie? Oczyszczeniem sumienia. Gdyby Ci na niej zależało znalazłbyś sposób by mogła iść dalej.~ - niewiadomo dla czego, pokazana mu sytuacja bardzo tknęła chłopaka, który zwrócił się do odzianego w biel strażnika kościoła.

- Jeżeli to problem możemy zaraz wyjść. - następnie zaś przy pomocy telekinezy klepnał Strifera w tył głowy, chciał dać mu do zrozumienia by ten podszedł do wózka, nie miał jednak na to subtelniejszej i dyskretniejszej możliwości.

~ Obiecałem że po nią wrócimy, tak więc staram się dotrzymać słowa. Ja sam według mojej rasy jestem “dzieckiem”. Jednak w tym przypadku nie było innego wyjścia, nie sądzisz ? Jak narazie wszyscy ludzie jakich spotkałem, pokazywali niesamowite umiejętności. Nie rozumiem twojej złości, tak naprawdę do końca sam nie rozumiem słowa sumienie. Nie jest to cecha która się mnie tyczy, nie czuje się źle że Ją tam zostawiłem, ale z tego powodu że obiecałem Jej że Ją uratuje. Jeśli uważasz że to co zrobiłem jest złe - To następnym razem możesz mnie przed tym ostrzec prawda ? Ja sam jestem tutaj uwięziony, sam jestem daleko od domu... Nie jest zaś dziwny fakt że i Ona się tutaj znalazła... ?

Strife poczul klepnięcie w tył głowy, z początku nie wiedział co lub kto mógł to zrobić. Ale jedno spojrzenia na Makai’a szybko mu to wyjaśniło.

- Yyy... w takim razie przepraszam pana stożkogłowego za wtargnięcie. Nie polecam sie na przyszłość. - Jeździec ukłonił się, po czym poprawił swój fioletowy szal. - Co teraz? - Zwrócił się jeszcze do szarowłosego.

- Zaraz zadecyduje. -odparł Makai, jak zwykle samozwańczo mianując się liderem grupy. - Tak właściwie wasz duży, zidiociały przyjaciel się gdzieś zgubił. -zauważył by zając uwagę Strifera, po czym zwrócił się do Wise. - Zaszło pewne nieporozumienie, w kwestii tej dziewczynki. Błędne informacje zostały jednak już wyeliminowane, więc nie masz powodu do zmartwień - nie będziemy z heroicznym okrzykiem na ustach szarżować w twoja stronę. -stwierdził z lekkim uśmiechem naukowiec.

Ślepia Strife’a poszerzyły się nieco. - Gdzie jest El Torro?! - zapytał zaniepokojony, nerwowo się rozglądając. Może miał jakieś kłopoty? Ale wygląda na twardziela więc może sobie poradzi do czasu aż jeździec go odnajdzie. Trza było tylko zakończyć sprawę tutaj. Tylko dlaczego ten jegomość w bieli wydawał się taki neutralny? Coś tutaj nie pasowało, przynajmniej strzelcowi. Postanowił zaczekać ąz znacznie mądrzejsi od niego poprowadzą dalsza rozmowę.

- On...agresywny... Problematyczny... bezpieczniej....towarzystwa...nam,... brak...Konwersacja.... rozmowa... prosta.... łatwiejsza... Braz.... Dziwnych....zachowań...Nie....brak.... czasu, bezpieczny... wojownik... da... radę...sobie.

- Jest tylko jeden problem. - zamaskowany mężczyzna przemówił, każde zaś słowo było wypowiedziane w możliwe najbardziej łatwy do zrozumienia sposób. Zdawało się, że ton jego głosu nie zawierał nawet grama zbędnych emocji czy informacji.

- Te drzwi... Otwierają się tylko z zewnątrz - powiedział, by po chwili, dla podkreślenia tych słów pstryknąć palcem. W otoczeniu coś się zmieniło - tego pewnie byli wszyscy, jednak tylko Makai zdawał sobie sprawę, że budynek nie jest wykonany z tak normalnych materiałów jakby się wydawało. Z całą pewnością mógł powiedzieć że był on wytrzymały. Energia jaka byłaby potrzebna do zniszczenia ścian była... ogromna.

- Zawsze coś karwasz twarz... - Oznajmił Strife kiedy drzwi zatrzasnęły się mu przed nosem. Odwrócił się po tym fakcie w stronę odzianego na biało jegomościa.

- Ten budynek nie chce nas wypuścić, czy może ty królewno śnieżko? Wiesz nie chce kolejnych nieporozumień. - Po tych słowach jeździec wyciągnął obie swoje bronie, kątem oka patrząc na tą samą istotę do której przemówił. Strife czekał tylko na potwierdzenie swych obaw, po których otworzy ogień do istoty.

- Czemu miałbym przetrzymywać kilka insektów i małego duszka? - zapytał wyraźnie rozbawiony słowami, które wypowiedział ten, który przynajmniej teoretycznie był jednym z jeźdźców apokalipsy.

- KURWA! - Wrzasnął Strife wyraźnie zdenerwowany. - Powiedz nosz do kurwy nędzy czy mam cię wziąć za wroga! - Tupnął i wycelował obiema brońmi w WISE’a. Strife nienawidził wręcz gdy ktoś nie wyrażał się wprost, co zresztą nie powinno dziwić tych którzy go już zdążyli poznać.

- Odłóż broń. -stwierdził Makaiki szorstko, a na pocieszenie rzucił jeźdźcu kolejnego chrupka, w kształcie obiektu które dzieci rysowały by przedstawić kości dowolnego stworzenia. - Jest smaczny. -dodał i delikatnymi ruchami rąk wprawił swój wózek w ruch podjeżdżając do jednej ze ścian. Przejechał po niej dłonią, z zamyśleniem mrucząc coś pod nosem. Tak ciężko było by je zniszczyć, nawet on musiałby wyprodukować coś co zdolne byłoby uderzyć w obiekty z mocą niewyobrażalnie wręcz dużą, a to mogło być niebezpieczne zarówno dla jego zdrowia, jak i przebywających tu osób. Ale przecież nie tylko niszcząc dało się opuścić budynek.

Chłopak spojrzał na podłogę, powinna być najsłabszą strukturą w tym miejscu, zważywszy że w świątyniach posadzka musiała być piękna i gustowna, a co za tym idzie, niezbyt gruba. Szarowłosy przyłożył palec do skroni masując ją lekko i spróbował delikatnie podnieść cztery płyty, które leżały obok siebie na planie kwadratu. Te jednak nie poruszyły się co Makai skomentował lekkim ruchem brwi.

- Będzie trzeba się wysilić... -westchnął geniusz a na jego kolanach nagle znikąd pojawił się laptop, z podłączonymi dwoma malutkmi sondami. Szarowłosy począł jeździć po sali, przykładając sondy do różnych miejsc, urządzonka natomiast miały zczytać dokładna wartość energii i przetransportować dane do laptopa, który zaczął tworzyć rysunek całej świątyni z zaznaczeniem miejsc najsłabszych i najmocniejszych, oraz szybko przeliczyć jaka dokładna energia potrzebna jest by przebić lub modyfikować dane miejsca. Wózek w końcu podjechał do białego właściciela posesji, a geniusz uniósł sondy. - Pozwolisz, że na chwile to do Ciebie podczepie? -zapytał z monotonią w głosie.

- Zdziwisz się, jeśli się nie zgodzę? - zamaskowany na biało mężczyzna odmówił z wyraźnym rozbawieniem, które aż emanowało z mowy jego ciała. Jego ręka uniosła się, zaś otwarta dłoń była skierowana w kierunku inwalidy.

- Robaczki powinny znać swoje miejsce, prawda? - zapytał, wpatrując się w milczącego dotychczas kapłana.

- Robaczku? - powtórzył rozbawiony, zaś jego słuchacze nie mogli mieć pewności do kogo kieruje te właśnie słowa.

[i] ~ Nie będzie łatwiej... Jeśli po prostu sam opuszczę ten budynek i wrócę z jakimś ciałem lub kimś kto otworzy te drzwi... ?[i] Przekazał wiadomość tym razem do obydwóch mężczyzn.

[i] ~ Nie trzeba wszystkiego komplikować, prawda...?[i] - Chwilę później głowa maskotki opadła bez ruchu a On sam wrócił do swojej pierwotnej postaci, po czym postarał się po prostu wlecieć w ścianę. Co zakończyło się... w dość szokujący dla Raynera sposób, gdyż... Zderzył się z nią ! W swojej prawdziwej formie... gdzie był nie materialny, z całą pewnością było to coś dziwnego, coś co przytrafiło mu się pierwszy raz. Przyglądał się przez chwilę ścianą, po czym spróbował raz jeszcze i kolejny... To nie miało sensu. Postanowił wrócić do towarzyszy, jednak tym razem do ciała Strife`a, by móc z nim porozmawiać...

- Nie możliwe... Nawet Ja jestem blokowany przez coś dziwnego, po prostu zderzam się ze ścianą... Nie wiem jak to możliwe, jednak... Postaraj się go nie zabijać... Dlaczego ? W jego głowie znajdują się informacje - ale uważaj, może być nie bezpieczny jeśli to ON stworzył taką barierę lepiej będzie poczekać... - Po tych słowach jego głos ucichł a On sam znalazł się spowrotem w maskotce.

- Brak... możliwości... Nie...rady... przejść...dam... Dziwne... Problematyczne...energia

- Niech ci będzie, ale tylko ten raz! - Strife zacisnął zęby po czym pociągnął za oba spusty. Cóż jeżeli zagranie jeźdźca zadziała, strażnik będzie musiał trzymać się tej profesji do końca życia gdyż Strife miał zamiar postrzelić mu kolana.

- Idioto nie! -krzyknął Makai starając się zatrzymać pociski mocą swego umysłu. - Zdurniałeś?! Czemu wszyscy w tej wieży tak bardzo dążą do walki! -krzyknął naprawdę rozeźlony naukowiec.

[i] ~ Przepraszam Cię Makai. Jednak tym razem zgadzam się z Strife, nie mamy czasu na szukanie czegokolwiek, jeśli zdołamy przejąć jego umysł, być może znajdziemy stąd wyjście jak i dowiemy się czegoś więcej o naszej obecnej sytuacji. Nimfa nie wysłała nas tutaj bez powodu, pozbycie się osoby wrogo nastawionej do nas jest dość powszechną cechą wśród wielu gatunków. Lepiej będzie jeśli po prostu nie pozwolisz mu się skupić na walce a wtedy stanie się dużo łatwiejszym celem... I nie... nie próbuj go powstrzymywać, nie tym razem Makai. Wiem że masz w tym wiele racji, jednak w tej walce MY nic nie stracimy, Strife odczuwa że to jego żywioł, jeśli zdoła go pokonać będziemy o krok bliżej... Tylko nie może go zabić... puki nie oczyścimy mu umysłu...[i] - Raynera zaczęły irytować wieczne zagadki, raz już pominął walkę i musiał przez to zostawić jedną osobę, tym razem nie chciał tego powtarzać ufał że jego towarzysz poradzi sobie z takim zagrożeniem.

Bez problemu można sobie wyobrazić to, że osobnik uważany tutaj za tego złego może zaraz powiedzieć “Dokladnie tak, jak planowałem”, jednak to nie było w stylu WISE. Po co miałby marnować swe słowa na kilka robaków, z których jeden nawet nie ma ciała? Moc umysłu Makaia była równie silna co ograniczona. Niestety szarowłosy musiał jeszcze poznać wszystkie z ograniczeń, przecież z magią spotkał się nie dawniej niż kilka dni temu... Nie miał możliwości oddziaływać bezpośrednio na pociski.

Te jednak nie uczyniły żadnej szkody swemu celowi, zwyczajnie mijając go na swej drodze. Czy ataki jeźdzca zawsze były tak wolne, czy może to czynności podjęte przez Makaia odnosiły jednak efekty?

Tyle pytań, żadnych odpowiedzi. Zwłaszcza że kolejny członek bankietu zamierzał właśnie ruszył swe ręce. Kleryk wykonał pojedynczy młynek swoją laską tylko po to, by wskazać na przedstawiciela stalowej gwardii, najwyraźniej dawał znak, że jest gotowy do działania. Czymkolwiek miało ono być...

Woda, która oplątała głowę szarowłosego nie zdołała dosięgnąć twarzy znacznie szybszego jeźdźca. Coś było nie tak, nawet Strife był pewien, że jest w stanie rozróżnić wodę i jej brak, ta zaś wyraźnie pojawiła się z... nikąd. Nie było jej wcześniej, czemu więc plątała teraz głowę inwalidy?

- What the flying fuck?! - wycedził tylko Strife nie bardzo odnajdując się w sytuacji. Do tego nie trafił?! To musiała być jakaś czarna magia lub inne voodoo którym jeździec nie mógł wiedzieć.

Do tego dlaczego Makai był duszony wodą? Z nikąd w dodatku! Ale też żywioł automatycznie skojarzył z pewnym osobnikiem w pomieszczeniu. - “Dlaczego go kurwa nie zastrzeliłem?!” - Skarcił się w myślach. Jeździec wyskoczył w powietrze i odwrócił się głową w dół, następnie odwracając się kilka razy wokół własnej osi wypalił ponownie z pistoletów. Na przemian Charybdis miała uderzyć w kleryka, Scylla zaś w Stożkogłowego i na odwrót.

TO wszystko wydarzyło się tan nagle, Rayner tym razem sam popierał walkę jednak nie spodziewał się że sprawy przybiorą aż tak negatywny obrót ! Ponownie... Ponownie podjął złą decyzje z całą pewnością nie nadawał się do tego, jednak nie mógł znów odejść, musiał tym razem coś zrobić... Cokolwiek. Rayner ujrzał ze swojej perspektywy kapłana, nie mógł tylko siedzieć i liczyć że to inni zrobią wszystko za niego. Wybił się z lalki z całej sił, siła z jaką Ją opuścił odrzuciła Ją lekko na bok za wszelką cenę starał się dostać w stronę kapłana, zbliżyć się na tyle by wejść w jego umysł... By powstrzymać to szaleństwo, nie miał innej możliwości, tak naprawdę nie mógł nic zrobić, jego forma nie pozwalała mu na nic innego.

Woda, jeden z czterech głównych żywiołów, otaczał jego głowę, topiąc go. Jednak jakiż był to problem dla chłopca który zgłębił tajniki fizyki i matematyki. Nagle na twarzy szarowłosego pojawiła się maska tlenowa, a butle z tlenem zmaterializowały się przy jego wózku. Ponadto na okularach pojawiły się gogle umożliwiające swobodne widzenie pod wodą. Szarowłosy zaczerpnął powietrza, a gdyby mógł westchnął by zasmucony - znowu przemoc, znowu walka. W jego dłoniach pojawiło się magnum z jednym jedynym pociskiem, który wypalił w stronę osobnika w bieli, jednak chłopak nie był głupi. Wiedział że nie trafi, zbyt pięknym było by trafienie. Dla tego za osobnikiem z ziemi wyrosło coś w kształcie tarczy strzeleckiej, jednak było to potężne pole magnetyczne, miało ono chwycić pocisk i odbić go w miejsce, gdzie stożkogłowy znajdzie się po uniku - ot taki prosty sposób by sprawdzić jak zareaguje dziwak.

Jeździec znalazł się wysoko ponad głowami zgromadzonych, niemalże dotykając stopami dachu - jak osiągnął taką wysokość, oraz co ważniejsze, szybkość - głowiło nawet chłopaka, który właśnie ustawiał coś przy butli tlenowej.

Strife wykonał dwa obroty, ostrzeliwując każdy ze swych celi dokładnie po razie każdą z broni w momencie, w którym z lufy drugiego, ukrytego pod postacią spętanego swymi chorobami inwalidy, wyborowego strzelca w tej przypadkowej mieszaninie osób, wymknął się pocisk o kalibrze, który przy odrobinie szczęścia mógłby konkurować z Charybdis.

Nabój leciał, zaś jeździec kontynuował swe obroty, wystrzeliwując wszystkie zgromadzone w magazynku swej, zresztą jednej z nielicznej, kochanki, dopiero wtedy rozpoczął martwić się o to, jak zamierza wylądować na ziemi...

Nie było to jednak tym, co najciekawsze na arenie, którą zdawał się być teraz kościół. Kapłan stwarzał kolejne wodne zapory, które jednak pękały pod naporem nie tyle wzmocnionych, co zwyczajnie stworzonych z magicznej energii jeźdźca, pocisków. Gdy pierwszy z nich, szczęśliwie dla zielonookiego zetknął się z jego skórą, zawył z bólu, jednak instynktownie stworzył oddzielającą go oraz pozostałych dużą, okrągłą tarczę, ta zaś przyjęła pozostałe pociski, rozpływając się po ostatnim pocałunku Charybdis.

- Tarcza Nereid - przemówił przez zaciśnięte zęby oszukany kleryk.

Jeśli zaś chodzi o WISE’a, to... stał on niewzruszony, uśmiechając się głupio. Nawet Makai z trudem zdołał uchwycić moment, w którym jedna z wystających z jego rękawic żyłka rozcięła, czy też zablokowała wszystkie ataki, nawet ten jeden, o dziwo - materialny.

Rayner bez problemu odnalazł drogę do zajętego walką umysłu kapłana, po raz kolejny odwiedzając nimfią kobietę.

Palce Makai zatańczyły na klawiaturze laptopa, którego ekran był teraz widoczny dla gwardzisty. Literki pojawiały się z każdym uderzeniem palców naukowca o klawiszę, sprawiając iż mimo wody dookoła głowy mógł porozumiewać się z oponentem.

- Szkoda że tak wyszło, ale w związku z zaistniałą sytuacją jestem zmuszony rzucić Ci wyzwanie. Nie mogę zatrzymać się w tym miejscu, tak więc wybacz mi jeżeli walka zaczęła się wbrew twym intencją. Pamiętaj jednak że to robaki mogą żyć bez ludzi, a nie ludzie bez robaków. - gdy ostatnia litera pojawiła się na ekranie, woda dokoła głowy Makai nagle doznała nowych walorów kolorystycznych - czerwień krwi, która spłynęła z nosa chłopaka, wydostała się delikatna stróżka spod aparatury dostarczającej mu tlenu, by zmieszać się z wodą. Krew zwiastowała natomiast powstanie czegoś niezwykle skomplikowanego, a w wypadku Makakiego coś nazwanego skomplikowanym, mogło zadziwić najtęższe umysły zgromadzone w wieży. Otóż nad głowa Wise pojawiła się okrągła płaska płyta, z której poczęły wypływać strumienie energii, wprost na ciało gwardzisty. Sztucznie zwiększona grawitacja, właśnie pod jej wpływem znalazł się teraz obrońca kościoła, strumienie mocy z każda chwilą zwiększały się, sprawiając że siła napierająca na wroga, była wstanie aktualnie zgniatać metal i sprawić by żadna zwykła istota nie mogła poruszać się pod jej naporem. Laptop na kolanach chłopaka zaś przeistoczył się nagle w długolufowe urządzenie, które podłączyło się do kół wózka. Makai pstryknął jakimś guzikiem, a nagle powstały miotacz ognia posłał swe zgubne płomienie w stronę opancerzonego i poddanego przymusowemu obciążeniu strażnika. Mógł odbijać pociski, ale czy powstrzyma ogień i grawitację?

- Podczas naszej ostatniej rozmowy wspominałaś coś o ochronie prawda ? Mówiłaś że pomagacie sobie na wzajem, czyż nie... Właściwie to jak na razie... Dość słabo Ci to idzie, wiesz jakie są szansę że twój... Kapłan umrze ? Jest aktualnie w najgorszej pozycji. Zaatakowałaś wrogów o których nic nie wiedziałaś, myślisz że woda jest im w stanie cokolwiek zrobić ? Niestety, ale teraz jesteśmy wrogami... Prawda ? To w tym celu nas tutaj ściągnęłaś... Jednak - Ja mogę uratować jeszcze twojego kapłana w końcu i Ty dotrzymasz wówczas słowa, teraz rozmawiasz ze mną więc nie możesz go bronić, jego szanse znów zmalały...

Nagle duszek zaatakował mentalnie kapłana, starając się zdominować a wręcz usmażyć jego umysł, nasłał na niego tysiące myśli o czerwono-białych istotach a zarazem starał się przejąć nad nim kontrolę w tej chwili zupełnie ignorując nimfe... W końcu obaj byli w jego umyśle, tak więc tylko w taki sposób będzie mógł się jej pozbyć.

Jeżeli coś kiedyś wzlatuje, musi też w końcu spaść. To także dotyczyło Strife’a, widząc jak spada głową w dół, schował Charybdis do kabury i wylądował na dłoni. Trwał w tej pozie może setną sekundę, gdy nagle błysnął by pojawić się za klechą.

- Strzał w plecy no jutsu! - Rzucił pod nosem, prując ze Scylli w kleryka.

Niewątpliwie największym zagrożeniem, jakie dotychczas spotkało Makaia na jego jakże krótkiej drodze po niezliczonych piętrach boskiej wieży było zbytnie wykorzystanie zdolności danych mu przez bogów. Przynajmniej gdyby nie liczyć... wszystkiego co mogło dotknąć jego ciała, wózek inwalidy nie był zaś czymś, co mogło zapewnić mu jakąkolwiek przewagę, czy też siać dezinformację o złożonej budowie jego ciała. Prawdopodobnie kopnięcie przeciętnego człowieka byłoby wystarczające aby pozbawić geniusza przytomności...

Swoisty portal, a właściwie coś, co mogło go przypominać, będąc tak naprawdę zwiastunem potężnego ataku był całkiem... normalny, jeśli by nie rzec - nudny. Może jednak było zamierzone przez swego twórcę? Miało uśpić czujność członka stalowej gwardii.

Energia, która rozpoczynała swój zbawienny prysznic na powierzchnię ciała WISE’a nie sprawiała mu zbyt wielu przeciwności, wręcz przeciwnie - żyłki zwisające z jego rękawic zaczynały być coraz jaśniejsze, podkreślając tym tylko biel jego stroju.

- Pluskwy naprawdę są potrzebne? - zapytał wyraźnie rozbawiony, zaś sekundę po tym w jego stronę wystrzeliły wiązki ognia - kolejnego prezentu od genialnego dziecka, które nie do końca rozumiało istotę obdarowywania, a co za tym idzie - z całą pewnością nie obchodziło świąt.

Ogień błyskawicznie pokrył wszystko co znajdowało się w pobliżu ubranej w biały strój istoty, jak i, co całkiem logiczne - ją samą. Niestety dla Makaia, ciało jego celu zaczynało tylko błyszczeć białą energią.

- Jakby to powiedział wasz komik, RAID# atakuje - zaśmiał się, zaś z pod jego nóg w kierunku najaktywniejszego z agresorów, którego szare włosy za sprawą krwistej wody coraz bardziej zmieniały barwę, wystrzeliły trzy igły w kolorze pereł. Makai jednak był w stanie bez problemu na to zareagować...

Jego wózek zaszurał po podłożu gdy chłopak przy pomocy swych rąk wprawił go w ruch, tak by pounikac kolców, z bezpiecznej odległości. Coś mówiło mu, że dopuszczanie ich za blisko siebie może być problematyczne.

Jego zdolność analizy podpowiadała mu, że energia, która miała powstrzymywać przeciwnika od ruchu skupiała się w poszczególnych, wystających z jego rękawic żyłkach, te zaś świeciły białą energia tym bardziej, im więcej jej przyjęły. Lekko przysmażone ubranie przeciwnika, które na chwilę ukazało się przez ognistą zasłonę, wskazywało na to, że albo on sam nie posiada takich zdolności, albo może zasilać je tylko konkretnym typem energii.

Jeśli chodzi zaś o strzelca, to zręcznie uniknął on bolesnego kontaktu z podłożem, jednak jego szybkość nie była tak wielka jak normalnie gdy nie był on do tego przygotowany, a ciężko o to, gdy akurat stoi się nawet nie na jednej nodze, co ,jak w przypadku ułańskiej fantazji jeźdźca, ręce. Zamaskowany co prawda nadal był znacznie szybszy niż swój cel, zaś pierwsze pociski opuściły komorę jego ukochanej, spotykając się jednak z nieco inną niż poprzednio, fioletową wodą.

- Ohh, Dakuwaqa#, już? - zapytał wyraźnie zdziwiony kleryk, ciecz zaś uderzyła w dłoń strzelca, skutecznie uniemożliwiając mu celowanie. Fioletowa substancja tworzyła teraz trzy małe kulki, każda na wysokości głowy kleryka, zaś coś dziwnego podpowiadało Strife’owi... że powinien uciekać.

Jeśli zaś chodzi o duszka i jego spotkanie z nimfą - na jawnie wrogie intencje Raynera ta odpowiadała tylko coraz bardziej kojącym, przyjemnym dla ucha śpiewem, jednak wizja otrzymania nowego ciała była dla osobnika pełniącego póki co rolę maskotki drużyny była kusząca, zaś jego motywy - stosunkowo czyste.

- Nie-nie oszukałam cię - wydyszała przez skrzywioną za sprawą grymasu bólu twarz. Biało-czerwone istoty powoli dominowały wymiar, zaś tylko nieliczne z nich padły usypiającej pieśni pani tego miejsca.

- oopsie daisy! - Warknął pod nosem widząc pociski kleryka, wolał odbić się od podłoża jeszcze w powietrzu błyskając z drogi dziwacznych kulek. Móżdżek Strife’a niemal się zagotował gdy wymyślił kolejne zagranie. Miał zamiar chwycić ponownie za Charybdis i wypluć wszystkie pociski w tarczę klechy, następnie ze Scylli postrzeli stożkogłowego. Jednak pociski ze tej broni powinny odbić się od jego pancerza z powrotem do kleryka. Strife miał tylko nadzieję, że WISE uzna pociski Scylli za tak słabe, ze nie kwapi się ich nawet unikać.

Tak jak krzyczący Makai nie zwiastował dobrze dla jego wizerunku osobnika inteligentnego, tak działania Strife’a dawały jawnie do zrozumienia, że to właśnie jeździec wychodzi na prowadzenie gdy chodzi o inteligencję. Przynajmniej, gdy za jej definicję wziąć zdolność rozwiązywania nowo powstałych problemów, w tym powiem strzelec radził sobie wyśmienicie. Jego orle oczy zdołały bez problemu wychwycić to, jak może wykorzystać niesamowicie wytrzymały biały pancerz stożkogłowego przeciwnika. Nie dość, że zasypany pociskami z Charybdis, będącej bestią najcięższego z możliwych kalibrów, kleryk nie był w stanie okiełznać jednej z największych morskich bestii, zaś klasztor na kilka chwili pokrył się warstwami dymu, to drobinki wody - ostatniej z zasłon, którą domniemany zdrajca był w stanie wykorzystać została bez problemu zniszczona przez ataki drugiej z kochanej zamaskowanego zwiastunu apokalipsy.

Zanieczyszczenia powietrza opadły nienaturalnie szybko, jakby chciał pochwalić się otoczeniu tym, co właśnie ujrzały, czego były świadkami, a nawet - w czym brały udział. Lewa ręka celu zaczepiła się jednej z lamp... szkoda tylko, że jej właściciel ciągle znajdował się na zimnej posadzce pomieszczenia. Nie było to jednak najgorszym elementem tego widoku, a fontanna krwi wypływającej po niezbyt złożonej operacji amputacji dziwnie rozbawiała strzelca. Tym, co z całą pewnością było najokrutniejszym z elementów był fakt, który obwieścił WISE, zrzucając ze swego barku głowę byłego poplecznika.

Strife widząc co uczynił, schował Charybdis do kabury. Rechocząc za maską rzucił do nieboszczyka.

- HIGH FIVE! Oj wybacz, przecio wity nie masz... - rzekł okrutnie, nie czując żadnej skruchy. Nawet jeżeli się pomylił co do oceny, nie będzie tego żałował. Jak mawiają “Better safe than sorry.” Zaraz po tym odwrócił się w stronę odzianego w biel adwersarza. Jednak bardziej niż przeciwnik jego uwagę zwrócił Makai, który wyglądał... nieco inaczej niż poprzednio.

- Nowa fryzura? - Rzucił pod nosem. Sądząc że uprzejmym było by zapytać...zapytał:

- Podać ci pomocną dłoń? - Mało się nie popluł gdy kontem oka, ujrzał rękę klechy z dala od właściciela.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline