Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2013, 09:13   #125
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
- Wojsko Polskie,Gwardia Ludowa. Porucznik Zawieja.
- Podporucznik Gwiazda - odkrzyknął ich dowódca. - To nasz teren! Czego tutaj szukacie?

- Tak samo nasz jak i wasz! - odkrzyknął Zawieja hardo. - Ludzie z pobliskiej wioski poprosili nas o pomoc.

- Z Grabnika? - w głosie Gwiazdy dało się słyszeć wyraźną obawę.

- Tak!

- Co z tym Grabnikiem. Czemu poprosili was, nie nas.

- Widocznie oni bardziej ludowcy niż narodowcy - wtrącił się do dyskusji inny, zdecydowanie młodszy głos.

Tunia zamarła. Znała ten głos, lub przynajmiej tak się jej wydawało. Jeden z ludzi, którzy uwolnili ją i babcię z niemieckiej ciężarówki. Ten sam, który chciał ją zostawić. Była tego prawie pewna.

- Znam ten głos - szepnęła - ten człowiek pomagał uwolnić mnie i babcię z transportu. - a głośno powiedziała - Witaj Władek, nie sądziłam, że jeszcze się spotkamy. Chciałeś mnie i babcię wtedy zostawić nad rzeką, ale Andrzej mi pomógł. Pamiętasz?

Przez chwilę panowało milczenie. Potem ktoś odkrzyknął.

- Tak. Taka mała, wystraszona myszka. Co ty, dziewczyno, robisz w lesie. Z tą całą burżuą?!

- To może spotkamy się bliżej, a nie będziemy się drzeć na pół lasu? - zaproponowała Tunia.

- To niech wyjdą z bronią w górze, panowie szlachta.

- Najpierw ty - odkrzyknął Gwiazda.

- Spokojnie Władek! - uciszył podkomendnego Zawieja. - Wychodzę. Tylko bez żadnych głupot. W końcy Czy GL czy AK wszystkim nam zależy na bicu Szkopów, nie siebie. Dobrze gadam!?

Tunia spojrzała na towarzyszy czekając na ich odpowiedź. W końcu to oni tu dowodzili, ale jej usta w milczeniu układały się do potwierdzenia.

Beniaminek niechętnie wzruszył ramionami.

- Ufam tej swołoczy tak rzadko, jak to możliwe, ale chyba nie mamy wielu opcji. Wychodzimy? - spojrzał na Gwiazdę, jakby w nadziei, że ten jednak nakaże im zbrojną konfrontację pod jakimkolwiek pretekstem.


Dowódca jednak pokiwał głową.

Sam wyszedł pierwszy. Z rękami wyciągniętymi przed siebie.

Z lasu wyłonił się niski, postawny mężczyzna w mundurze z opaską na ramieniu.



- Porucznik Zawieja - przedstawił się wyciągając rękę do Gwiazdy.

Ich dowódca oddał uścisk i również się przedstawił.

Nim zdążyli wejść na jakikolwiek poziom konwersacji po tej wymianie nieco sztywnych i formalnych uprzejmości, jeden z ludzi Zawiei - chudzielec o sumiastym wąsie wykrzyknął nagle pokazując coś palcem za plecami Gwiazdy i jego drużyny.

- Poruczniku! Pali się.

Gwiazda odwrócił się, ale Baniaminek pozostał czujny, węsząc podstęp zdradzieckich komunistów.

- To w Grabniku - powiedział z całym przekonaniem Gwiazda.

Nie musiał dodawać niczego więcej. Chłopaki mogli być w poważnych tarapatach.

- Tam są nasi ludzie - widać było, że Gwiazda zaryzykował obdarzyć Zawieję ograniczoną dawką zaufania.

Zawieja zmrużył gęste, kędzierzawe brwi.

- Idziemy - rzucił nie wiadomo do nich, czy do swoich ludzi.

Grabnik mógł płonąć, mogły zalewać go wody potopu, mogła się nad nim pojawić Matka Boska Jasnogórska - co nie znaczyło, że Beniaminek zacznie przyjmować rozkazy od czerwonego. Mazur wyczekal na jakieś potwierdzenie ze strony Gwiazdy, dopiero potem biegiem ruszył w kierunku wioski.

- Idziemy zobaczyć, co z naszymi - rozkazał Gwiazda po chwili wahania.

Dzięki Bogu - pomyślała Tunia. Osobiście nie rozumiała tych całych uprzedzeń i jednej i drugiej strony. Wróg był ten sam, a jakie kto miał poglądy na to jak miałaby wyglądać wyzwolona Polska? To można było odłożyć na później. Na razie dość mieli innych zmartwień. Koguty, kurczę pieczone.

Ruszyła mężnie za swoimi “chłopcami” i starała się dotrzymać tempa, choć za duże buty mocno jej to utrudniały. Pomyślała z tęsknotą o jakiejś grubej skarpecie, a spod oka z ciekawością przyglądała się obcym bojownikom o wolność.

Wladek szedł obok nich. Razem z dziewięcioma innymi zołnierzami Gwadrii Ludowej. Byli uzbrojeni znośnie, ale widać było, że brakuje im zapasów i chyba prowadzą trudniejsze życie w lesie. Mundury i ubrania mieli połatane, powycierane, buty znoszone i zabłocone. jeden czy dwóch prawie rozpadające się.

Wiekszość patrzyła na AK-owców nieufnie, szczególnie na Beniaminka, któremu chyba nie bardzo udawało się ukryć emocji, jakie wzbudzało w nim towarzystwo socjalistów.

Władek też wyglądał nieco inaczej, niż zapamiętała go Tunia. Troszkę zmężniał i był brudniejszy.



Spoglądał na Tunię z zaciekawieniem, ale i pewną rezerwą w oczach. Widać było, ze i on nie przepada za “prawicowcami”.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline