Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2013, 14:37   #155
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Na drugą stronę podziemnej rzeki, gdy już mieli linę przeniesioną przez Ketila, przeprawili się bez większych trudności, nawet Lenko Sepp, który odpowiedział na pytanie Gustava.
- To były moje śluby, które złożyłem po tym, jak zrozumiałem swoje czyny.
Stosy skrzyń i beczek były naprawdę duże. Przemytnicy działali tu na wielką skalę i zapewne niedługo wrócą tu, by przetransportować to dalej. Może nawet pomagał im ktoś z Fauligmere? W końcu wieś leżała po drodze i wydawało się wątpliwe, by żaden z jej mieszkańców nie wiedział o Ustach Morra. Szybkie zajrzenie do skrzyni czy beczki ujawniały produkty podobne tym, które znalazł już Hurgan. Helvgrim miał przy tym nieco szczęścia, bo otwierając jedną ze skrzyń dostał się do przynajmniej kilkunastu butelek dobrego brandy, ułożonych w przegródkach wyłożonych słomą.

Dalej za skrzyniami znajdowało się niewielkie przejście, prowadzące lekko w dół. Rzeka płynęła tuż obok, ale już po kilkunastu metrach dojrzeli do połowy wysuniętą na brzeg, wyglądającą na niedawno naprawianą łódź. Przemytnicy jednak pozostawili coś za sobą, a pewnie innej łodzi użyła Voluria.
Krieger bowiem leżał tuż obok łódki.
Najpierw dostrzegli ślad krwi, przyświecając sobie pochodniami. Był ciężko dostrzegalny w mroku i wilgoci, dlatego spostrzegli go dopiero na kilka metrów przed leżącą na ziemi, mocno krwawiącą postacią Łowcy Czarownic. Matthias nie był martwy. Gdy tylko pojawili się w pobliżu, uniósł broń. Na szczęście Gustav szybko krzyknął, by nie strzelał. Podeszli bliżej, a dzięki pochodniom ranny mógł im się przyjrzeć. Zdecydował się nie strzelać. Szybkie oględziny pomogły stwierdzić, że mężczyzna najprawdopodobniej został zwyczajnie dźgnięty w plecy. Stracił już dużo krwi, a także praktycznie całe siły. Mimo rany musiał przejść spory kawałek o własnych siłach.

- Pani Voluria i ja znaleźliśmy to miejsce, gdy uciekaliśmy przed pomiotem z jeziora. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To jest znacznie gorsze niż myślałem - mówił cichym, rzężącym głosem. - To nie jest legowisko pojedynczego wiedźmiarza. Mamy do czynienia z bandą kryminalistów jeśli mamy szczęście, lub całym kultem, jeśli nie mamy. Mogą nawet nie wiedzieć, że zostali naznaczeni przez Chaos.
Krieger zakasłał, na jego wargach pojawiła się krew.
- Jeden z nich, być może sam wiedźmiarz, czaił się tutaj. Musiał się kryć za tymi cholernymi skrzyniami. Dopadł mnie, gdy się odwróciłem. Nawet go nie widziałem. Wpadłem do rzeki i niemal utonąłem, zanim nie udało mi się wyczołgać ponownie na brzeg. Sigmarze, nie pozwól kolejnemu niewinnemu cierpieć za moje błędy.
Osunął się bardziej na ziemię, siły wyraźnie go opuszczały.
- Nie widziałem pani Volurii od tego czasu. Czy napastnik ją zabrał? Jedna z łodzi zniknęła. Mogli zabrać ją głębiej w tą cholerną jaskinię. A może walczy ciągle przeciwko nim? Proszę, musicie ją znaleźć, znaleźć wiedźmiarza i przywrócić sprawiedliwość w Fauligmere.

Opadł na ziemię prawie bez sił. Przekazał im swój pistolet i woreczek z prochem i świętymi kulami, oba niestety mokre, sprzeciwiając się zabraniu go do wioski.
- Nie ma na to czasu, musicie iść...
Można mu było pomóc teraz, zatamować krwawienie, ale wymagał znacznie lepszej opieki, suchego miejsca i medykamentów. Najbliższe były w domku Saskii, o ile sama zielarka nie kręciła się gdzieś w pobliżu po bagnach, co było mało prawdopodobne.
A łódką też nie bardzo dało się go przewieźć, bo oba krasnoludy zdecydowały bardzo szybko. Oni chcieli dorwać Volurię. Krieger bardziej bredził niż mówił fakty, a prawda, którą głosił mogła być prawdziwa tylko dla niego.

***

Ani Lenko, ani Bram również nie mieli zbyt wiele współczucia dla ciężko rannego, dlatego łódź odbiła od brzegu dość szybko. Płynąca dość wartko woda kierowała rzekę prawdopodobnie prosto do morza, co zresztą potwierdzał pustelnik. Teraz jednak płynęła pod ziemią, otoczona jaskinią, więc wszędzie było absolutnie czarno... co jednak nie było aż takim problemem dla obu krasnoludów, którzy to właśnie uchronili wielokrotnie łódkę od uderzenia lub zarycia o jakieś skały, mogące przedwcześnie zakończyć ich podróż. Z pomocą Seppa, który potrafił manewrować łodzią w wystarczającym stopniu, udawało im się. Rzeka zakręcała, przyspieszała, trafiali na nagłe spadki, zwane stopniami i niezliczone skały. I wszystko to przetrwali. W końcu rzeka się uspokoiła a oni wpłynęli do prostego jak strzała tunelu. Obok znajdował się nawet suchy, skalny brzeg, a khazadzi dostrzegli kamienne budowle.
Krasnoludzkie kamienne budowle.
Wieki temu to właśnie ich rasa wybudowała to przejście, a oczyszczona skała mogła spokojnie służyć do ciągnięcia łodzi. Co ciekawe, co jakiś czas dostrzegali również runy i choć obaj nie znali się na nich szczególnie, to przynajmniej wiedzieli jak budują. Te budowle i tunel dało się zawalić bardzo łatwo, wystarczyło podsadzić ładunki w kilku miejscach. Z jakiegoś powodu dawniej khazadzi tego nie zrobili.

Wreszcie jaskinia się skończyła i wypłynęli na mgliste bagna. Rzeka prawie od razu skręciła mocno w lewo, a potem rozlewała się na spore jezioro, niestety pokryte wysepkami piasku, połamanymi drzewami, skałami i wieloma innymi przeszkodami, sprawiającymi, że żeglować po nim mogli tylko doświadczeni przemytnicy i to w dzień. Za to wyczuwalna była woń morza, jasno dając do zrozumienia, gdzie dalej prowadzi ta rzeka.
Prosto przed nimi zamajaczyło coś więcej. Wyłoniła się sylwetka smukłego statku, tuż obok piaszczystej plaży.
To co jednakże bardziej zwróciło ich uwagę, to niezwykły śpiew, przebijający się przez mgłę.
Wiedźmiarz musiał być w pobliżu!
 
Sekal jest offline