- Co nas nie zabije, to nas wzmocni - mruknął Harry.
- Wierzę ci na słowo - powiedział głośniej. - A, jak sądzę, ci "wszyscy" to tylko ja. Nikt inny nie zbliżył się do tych truposzy bliżej, niż o pół metra. Chyba że ty? - zwrócił się do Lorny.
Chwycił Immiego pod pachy i posadził tuż pod komorą, przy której majstrowała Lorma. |