Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2013, 10:47   #91
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Jechali... Gwiazda cały czas karmiła niemowlę. Dick starał się jej ulżyć jak mógł. Używał jednak ziół lżejszych, żeby przytomna została i by na możliwość karmienia nie wpłynąć. Stąd widział w jej oczach ból, od czasu do czasu wręcz grymas na twarzy. Jednak sama nalegała... Ruszać jak najszybciej, by uniknąć dłuższego karmienia dziecka kozim mlekiem. Dick dostał nawet instrukcję: Jak umrze zanim znajdziemy mamkę - w kozim mleku macza się szmatkę i daje dziecku do ssania. Tak przez pół godziny... co godzinę. Brzmiało czasochłonni lecz wykonalnie. Mocny jednak nie dziwił się, że Gwiazda nie chciała końca bólu. Miała swoją misję jak on miał swoją. Raymunda należało powstrzymać, najprostsza metoda to sprawić by jego czaszka się potoczyła. Na to jednak przyjdzie jeszcze czas. Najpierw musi ostrzec Torrgrima, byli w końcu nie tylko przyjaciółmi. Wręcz braćmi z wyboru a obecnie nawet już formalnie rodziną. Potem naradzą się co dalej i będzie trzeba jechać do Hargi. Grupa która się tam zapuszczała i tak już była na miejscu. Co złego zrobią, to ich. Zapłaci im jednak Dick za to należycie w swoim czasie. Potem zabierze, wszystkich do umocnionych wiosek. Sam zaś zapoluje na Raymunda i każdego Skagosa jaki służy temu Cierniowi. Przydomek miał idealny bo już z samozwańczym królem za murem Mocny miał problem, brakowało mu jedynie kolejnego Ciernia w dupie.

Gwiazda umarła godzinę drogi od Sześciu Dymów, najbardziej wysuniętej na północ wioski Torrgrima. Szli dwa dni, i choć Dick dokładał wszystkich starań i coraz głębiej sięgał do worka z ziołami, który mu Ostra dała na drogę, nie mógł oddalić nieuniknionego. Gwiazda gorączkowała i coraz bardziej nerwowo nalegała na pośpiech. Zmarła pod obsypanym niebieskimi jagodami krzewem tarniny, do końca tuląc do siebie dzieci i raz po raz domagając się od Dicka i braci obietnic, że zajmą się jej potomstwem. Nawet gdy ostatni oddech opuścił jej piersi, ciągle była piękna. Najpiękniejsza kobieta, jaką Dick w życiu widział, delikatna, zwiewna zjawa o subtelnej twarzy. Pochowali ją w tym samym miejscu. Piękna okolica dla pięknej pogrzebu, cudownej damy. Tyle mógł Mocny zrobić. Ruszyli dalej...

Sześć Dymów było puste. Z sześciu chat dwie rozebrano, na klepisku pomiędzy zabudowaniami wiatr pędził tumany popiołów. Ella, córka Gwiazdy, wyciągnęła z pogorzeliska pozbawioną żuchwy ludzką czaszkę i przyniosła ją Dickowi bez słowa. Mocny siedział na pniaku do rąbania drewna, trzymał czerep w ręku i snuł zmęczone myśli, czy ta czaszka należała do kogoś, kogo znał, co się stało i dokąd teraz ma iść, kiedy powrócił wysłany na zwiad po okolicy Skała. I nie wrócił sam.

Obok niego stąpała miękko i cicho, ze zręcznością tak niepasującą do jej postury, niska i okrągła jak księżyc w pełni kobieta. Przyspieszyła kroków na jego widok, i on powstał. Uśmiechnął się, gdy odrzuciła włócznię i zsunęła kaptur, pokazując twarz. Choć była to twarz wybitnie niepiękna.

Pszczoła była najmłodszą córką Torrgrima, i jak sam stary mówił, jedyną, której ojcostwa nigdy nie będzie mógł się zaprzeć. Córka odziedziczyła wszystkie defekty urody swego ojca. Niska i pulchna, miała jego krzywe nogi i krótkie ręce, okrągłą twarz, perkaty nos, odstające uszy i wyblakłe, pozbijane w strąki włosy. Jej głowa zdawała się być osadzona na krępym korpusie bez pośrednictwa szyi. Mimo tego wszystkiego - a także z górą trzydziestu lat, jakie nosiła na karku, Pszczoła była obiektem westchnień wielu wojowników. O cudach, jakie wyprawiała z językiem, chodziły legendy dużo liczniejsze i bardziej barwne niż o walkach jej ojca.

Dopadła go i porwała w objęcia, przyginając za szyję do ziemi.
- Ostra z tobą? Jak dzieci?
Dick objął ją niczym własną córkę w geście powitania. Po czym oboje usiedli już na pniaku.
-Ostra i dzieci w domu. Szykują obronę wieści im posłałem, żeby naszych nie spotkało nic podobnego- jeszcze raz omiótł wzrokiem zgliszcza. -Dałem im wieści o Gwiaździnym siedlisku. Do niej też przyszli jak tu. Zmarła niedaleko stąd od ran. W siedlisku straciła pięciu braci. Ocaliłem dwóch i większość jej dzieci.-Mocny mówił to z żalem w głosie. Niepotrzebna śmierć zawsze go smuciła.
-Ilu i kto?-spytała Pszczoła-Dopadliście ich Mocny?-spytała z nadzieją w głosie.
-Większość, ponad dwie dziesiątki kilku uszło. Jednego mamy żywego, może się jeszcze przydać- Dick chwalił swe czyny tylko gdy musiał coś uzyskać. Teraz mówił to głosem bezbarwnym niemal szeptem.
-Powinniśmy go...-szykowała się do wybuchu Pszczoła
-Zostawić bo może się jeszcze przydać-powtórzył stanowczo Dick.-Do Hargi też idą. Przyjechałem jednak najpierw ostrzec was, potem chce ruszyć do niego. Gdy naradzę się z twoim ojcem. A tu coś wiadomo?
-Cztery dni temu dopadł do nas smolarz z Sześciu Dymów, mówiąc, że zostali zaatakowani. Wśród atakujących były Skagi, byli i wolni ludzie najpewniej Raymunda.-zaznaczyła- Ruszyłam od razu z tymi, co się szybko zebrali, Torrgrim poszedł za nami. Zastałam Sześć Dymów puste i ograbione. Wszystkich zabito, także kobiety i dzieci. Kilku młodych kobiet się wśród trupów nie doliczyłam - sądzę, że je tamci wzięli ze sobą dla rozrywki.
Spaliła zmarłych. Tatko siedzi teraz w sąsiedniej wiosce, Migotach, i kombinuje co dalej. Zostałam jeszcze z kilkoma ludźmi, w nadziei, że może ktoś z wioski uciekł w las i jeszcze wyjdzie. Nikt nie wyszedł, miałam już jechać do ojca, gdy Skała nas znalazł.

-Ruszajmy do niego zaradzić nam tym problemom trzeba-powiedział Dick. Im szybciej tym lepiej. Znasz się na dzieciach? Niemowlę Gwiaździne mamy.
-Ale ja nie mam-cokolwiek chciała powiedzieć Dick szybko jej przerwał
-Kozę mamy, więc problemu nie będzie. Sama wiesz mężczyźni mało wprawieni w tych sprawach. Młodym córkom Gwiazdy zadań, podczas rozpaczy wolałbym nie przydzielać.
Pszczoła machnęła ręką .
-Dobrze wujaszku jak sobie życzysz. Ino się na kobietach nie znasz, dzieci mi pomogą zająć się małym. Nic tak nie działa po stracie bliskich, jak opieka nad nowym życiem, zwłaszcza z własnej krwi
Dick wzruszył ramionami najważniejsze, że pozbył się tego brzemienia. Może zabić i dziesięciu Raymundów, setki skagosów i na koniec tysiące dzikich. Przerażało by go to dużo mniej, niż kilka godzin z taką kruszyną.

Migoty osiągnęli pół dnia później. Były położone pomiędzy dwoma wartkimi strumieniami. Dobre miejsce do obrony - mają przekopane kanały, w razie potrzeby zalewają wodą całą okolicę. Nazwa wzięła się od pstrągów, które żyją w tych strumieniach. Ludzie w Migotach żrą właściwie tylko pstrągi, Dick był tam dwa razy i za każdym razem miał wrażenie, że wraca cały obklejony łuską. Pszczoła powiedziała, że w Migotach znajdzie się mamka. Lepiej by mały, ciągnął od kozy tylko tyle ile musi. Pierwsze co się rzuciło Dickowi w oczy, to że staruszek nie próżnował. Sprowadził na oko około setki ludzi. Budowano dodatkowe umocnienia, wzmacniano domy każdy coś robił. Ciężka praca najlepiej służy dyscyplinie. Torrgrim spotkał się z Dickiem w chacie szefa wioski, poszła z nimi Pszczoła. Bracia krwi jak zwykli o sobie mówić wyściskali się serdecznie. Chwilę pogadali o rodzinach, po czym przeszli do cięższej części rozmowy.
-Sądząc po twoim czole przyjacielu, masz dla mnie więcej złych wieści-zaczął Torrgrim, bowiem gdy Dick był zmartwiony marszczył specyficznie czoło. Co ciekawe tą cechę zaobserwował, prócz Ostrej jedynie stary wódz.
-Skagosi -powiedział z odrazą Mocny- czego oni od nas chcą. Byli u Gwiazdy, skonała niedawno. Spaliliśmy ją niedawno w pięknej okolicy-powiedział jakby pocieszał sam siebie -Wcześniej jej pięciu braci i trójka dzieci, w zasadzie czwórka jednego porwali. Spora grupa przybyłem za późno by wszystkich uratować. Skagów były ponad dwie dziesiątki, większość zabiliśmy. Kilku uciekło, choć mamy też jeńca. Martwi mnie, że to nie jedyna grupa. Druga poszła na Hargę, jeszcze inna tu obawiam się, że i..
-Twoje wioski najdalej. Znaczy niby najbliżej ale od strony gór nie podejdą. Musieliby przez klan Bruce przejść. Ten twój Skała jest od nich?
Dick pokręcił głową potwierdzając.
Będą musieli zasuwać na około. Górale w najgorszym wypadku zasypią znane im przejścia. Wtedy muszą najpierw przez Hargę a potem z tyłu do mnie. Wicher pojechał wieści nieść, kiedy druga grupa była mniej więcej u Hargi. Pojedzie ostrzec Ostrą po drodze mija najdalsze wioski. Kazałem się przenieść do tych czterech, cośmy je w lecie umacniali z twoimi chłopcami.
Co nie znaczy, że nie ma jeszcze innych grup.

-Nie znaczy-potwierdził stary wódz-Ciekawe co kieruje wyspiarzami? Jeniec co mówił?- bo, że mówił było pewne. Za murem każdy gada, pytanie tylko kiedy i jak bardzo będzie boleć.
-Był od Ciernia. Ma ze sobą jeszcze z dziewięćdziesięciu wojowników. Gwieździe zabrali chłopca i ponoć po niego przyszli. Inna grupa poszła do Hargi jeszcze inna tu, więc musi stać za tym Raymund. Sojusz szykują, jemu się królowanie u widziało. Skagom pewnie mur a potem klękacze.-przewidywał Mocny
-Wrony to nie nasza sprawa. Musimy wzmocnić najbardziej wysunięte wioski, okopać się i czekać na mrozy. Zima pogodzi wszystkich, jak to zwykle bywa, czuje w kościach, że niedługo ściśnie tak, że popamiętają.-zapewnił Torrgrim.
Pszczoła zawsze siedziała cicho gdy wujaszek i tatko rozmawiali. Zresztą jak i reszta rodziny. Odzywali się tylko wtedy, gdy byli proszeni. Szacunek do starszych członków rodziny Torrgrim mocno zaszczepił swym dzieciom. Nie zmieniło to jednak ich myśli pszczoła była, aż czerwona ze złości. Szczęki ściskała tak, że aż zęby zgrzytały. Jej ojciec to ignorował Dick jednak obawiał się, że się udusi. -Ty co myślisz Pszczółko-rzucił szybko nie patrząc na nią. Tak by jego brat krwi nie zdążył go zatrzymać.
-Jest za tym, żeby zebrać ludzi i iść spuścić Raymundowym wpierdol!-wypaliła głośno, chwilę później dodała już normalnym tonem- Zanim wszystko śniegiem przysypie, i to taki, żeby aż do wiosny nie zapomnieli.
Dick się zaśmiał pod nosem, Torrgrim zmierzył go wzrokiem z serii "znowu mi to zrobiłeś" choć również się uśmiechał. Kiedyś sam wszak był młody i swawolny. Mądrość przychodzi z wiekiem.
-Rozwagi nam trzeba, rzekną wam jeszcze, że gdy was nie było goniec od Hargowych przyszedł. Harga zarobił strzałą pod obojczyk jak się na niedźwiedzia wybrał. Martwy, jego ludzie debatują co dalej, konny o pomoc prosił
-Zbierzmy ich, naszych i wuja- po czym Pszczoła zamilkła pod ojca spojrzeniem.
-Użyjmy ognisk sygnałowych. Między twoją wioską a moją z piętnastu będzie ich trzeba. Kto rozpali o pomoc woła, po dwóch ludzi do każdego na koniach. Po rozpaleniu, cisnąć im nakażemy to-Dick wysypał z woreczka trochę proszku- Garść zmieni ogień na chwilę na zielono, ten znak zapewni brak przypadkowych sygnałów. Czy wybiegów wroga.-powiedział z miną przebiegłego lisa Dick.
Torrgrim potwierdził to skinieniem głowy. Mocny mówił dalej
-Mam ze sobą dużo łupów a mało ludzi. Daj mi Pszczołę i dwudziestu konnych. Pójdą zabrać Hargowych do siebie, ty masz ludzi pod dostatkiem. Pomyślę nad kontaktem z Wronami, może oni nas z Raymunda i Skagów wyręczą. Gwizda i Harga byli pod ich opieką to ich zobowiązuje. Nas stawia w lepszej sytuacji, bo nie prośba ich skłoni do działania. Na wadze jest ich honor i reputacja. Muszą zadziałać, my zaś jedynie możemy. Alternatywa w postaci przeczekania ich istnieje.
Staruszek znów pokiwał głową.
-Pszczółka i tak rwie się do żądlenia więc lepiej niech idzie pod twoim okiem. Lepsze to niż by mi się nocą miała wykradać. Ludzi wam dam, mamy też w Migotach wrony. Córko zawołaj go-zakończył wódz

Po chwili Pszczoła wróciła z jedną wroną. Dowódcom zwiadowców, znany dobrze Dickowi ser Elwyn Stone, zwany przez wolnych ludzi Chmurnym. Postępił tak, jak zawsze. Czyli się nie nalegał na dyskusje z wodzami. Zaproszony jednak jak teraz i zapytany z chęcią udzielił rady. Mówił szczerze, jak sprawy widzi. A widzi je czarno. Twierdził, że Raymund zebrał na Jeziorze Ponad Mgłami tysiące ludzi. Mówi, że poplecznicy Czaszki wędrują od Lodowej Zatoki aż po ziemie Thennów. Zaleca rozwagę i ostrożność. Przychyla się do stanowiska Torrgrima, aby się okopać i czekać. Może zima tamtych rozpędzi z powrotem do wiosek. Chmurny w ogóle się dziwi, że tamci zebrali się na progu zimy. Trudno będzie maszerować. Jeszcze ciężej wyżywić taką masę ludu. Szturmowanie Muru właściwie jest z góry skazane na klęskę. Zamrożenie bram przy zimowych chłodach czy naprawa ubytków to kwestia nawet nie dnia. Wspinaczka zrobi się jeszcze bardziej zdradziecka. On zupełnie nie rozumie, na co tamci liczą. Dzicy powiedzieli wronie o napaści na siedzibę Gwiazdy jak również zabiciu Hargi. Zwiadowca obiecał zanieść słowa do Czarnego zamku. Na tym narada się zakończyła. Mocny widział, że śmierć kobiety wielu członków jej rodziny zmiażdżyła Elwyna. Tak bardzo, że aż poszedł do nich od razu. Dał im luźnego konia, a bratu Gwiazdy zostawił własny miecz, nóż i worek grotów do strzał. Pogadał z dzieciakami. Był poruszony i autentycznie zatroskany ich losem. To umacniało Mocnego w przekonaniu które miał od lat. Wrony to ludzie tacy sami jak oni, tylko z innej strony muru. Mający kilka głupich zasad.

Dick udał się na spoczynek, był już wieczór. Poważnie myślał o tym co dalej. Jeśli wrony bramy zmrożą, zrobi się bardzo nieciekawie. Dick jednak liczył, że zareagują na nie jedną już lecz dwie napaści na ludzi którym czarni obiecali bezpieczeństwo. W pierwszej kolejności musi zadbać o ludzi i dopełnić obietnicy. Dzieci odda do Ostrej, taka gromadka da jej radość. Jak również tyle zajęcia, że nie będzie szła z nimi na Czaszkę. Ktoś bystry musi zarządzać wioskami, ona nadawała się do tego idealnie. Po drodze weźmie ludzi Hargi do siebie, o ile tam są żyją i uda się ich przekonać. Dzięki reputacji Mocnego ostatnie wydawało się łatwe, jednak czy żyją to odrębna sprawa. Elwynowi ostatecznie kazał rzec na murze poza relacja, że Dick i Torrgrim na razie idą umacniać swoje pozycje. Jeśli wrony uznają, że jego pomoc jest potrzebna same przyjdą. Wtedy będzie w dobrej pozycji do negocjacji, wszak oni przyszli do niego. Następnego dnia ruszyli w stronę Hargi, Dick przed wyjazdem postanowił tylko zapytać Torrgrima o zdolność tego wodza Warkota. Czy wielu ją ma i jak te Skagi ją uzyskują? Podobne pytania zada po drodze jeńcowi.
 
Icarius jest offline