Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2013, 19:03   #16
aveArivald
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Koszmar brutalnie przebudził Orina. Niziołek zerwał się na równe nogi, zrzucając z siebie cienką derkę i kilkukrotnie zamrugał oczami jakby na wewnętrznej stronie powiek wypaliły się mu straszne sceny wprost z sennej mary. Rozejrzał się roztrzęsiony ale widząc towarzyszy podróży uspokoił się. Szybko dotarło do niego, że to co widział było tylko koszmarem. Strasznym i realistycznym ale jednak tylko koszmarem. Sapnął donośnie jakby wielki ciężar spadł mu z serca, po czym ziewając przeciągnął się tak, że aż mu chrupnęły kości. Mlasnął z zadowoleniem i drapiąc się jedną ręką w pośladek ruszył do zmąconej przez spłoszonego bąka tafli wody. Opłukał twarz odpędzając od siebie resztki chaotycznych myśli i wspomnień ostatniej nocy, wysmarkał głośno nos i spojrzał w stronę szuwarów skąd dobiegało jednostajne buczenie wodnego ptaka.

Nagle zmarszczył brwi i zamarł w bezruchu zupełnie jakby niewidzialny sztylet przeszył jego serce na wskroś.
- Przecież tu... tu była ta... ta chata... – zająkał przerażony.
Podniósł się raptownie i odwrócił w stronę drużyny by dokładnie przyjrzeć się każdemu z osobna. Prawie wszyscy wyglądali na tak samo zaskoczonych jak on sam. Zdawało mu się, że wiedźma nie była częścią jego sennych wojaży, co zresztą zaraz potwierdziła reszta kompanów, jednak opisy każdego z osobna wymijały się z tym co widział niziołek. Orin nigdy jeszcze w swoim życiu nie był świadkiem takiego wydarzenia. Drobne przedmioty znikające w szybkich i sprawnych dłoniach ulicznego błazna to nie to samo co zniknięcie całej chaty! Był autentycznie zszokowany i nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Mimo to żywiołowo dyskutował z resztą aż do momentu w którym zorientowali się że... że nie ma z nimi Gzargha.

Na szczęście Cathil szybko znalazła trop. Wszsytko wskazywało na to, że krasnolud ich okradł i zostawił na pastwę losu w samym środku pustkowia... Orin jednak nie mógł lub po prostu nie chciał w to uwierzyć.
- Chcesz dogonić Gzargha usłyszał nagle głos Neny zwracającej się do dzikuski - To odwiedzie nas od głównego celu podróży.
W odpowiedzi łowczyni zmarszczyła czoło i spojrzała po obecnych.
- Przyłączyłam się dla zarobku – rzekła prostując się i przeciągając.
- Nie pamiętam, zeby ktoś nam oferował jakiekowiek zarobek... - mruknęła Kesa - Poza tym kurduplem, co mi ciągle nie zapłacił za opiekę nad jego chorym towarzyszem. Nie planuję odpuszczać.
Cathil zaś odburknęła coś pod nosem, pochyliła się nad tropem i w milczeniu ruszyła przed siebie.
- Cathil, Kesa, ktoś jeszcze uważa, że należy gonić krasnoluda? - spytała druidka.
- Nie podoba mi się pomysł podziału grupy, Cathil zaś nie dała nam chyba specjalnego wyboru, proponuję byśmy ruszyli za nią - odparł Bataar.
- Z chęcią bym go zostawił - dodał Ellfar - niech sobie robi co chce nawet mi to na rękę, że poszedł, ale nie podoba mi się, że wziął nam wóz. Mi tam po licho, ale nie poprosił.
- Orinie, co ty na to? - Decair zasięgnęła rady barda.
Zmartwiony niziołek odpowiedział szczerze:
- Nie wiemy czemu i gdzie podział się Gzargh. Nie wydaje Ci się to wystarczająco podejrzane? Trzeba nam też pamiętać, że wie on wszystko to co my. Wie o klątwie jaka spoczywa na dzwonie z magicznego kruszcu... może... może oszalał - zaczął zgadywać bard przypominając sobie dziwny sen i wiedźmę, z którą przyszło im się spotkać - albo... albo poznał miejsce, w którym ukryty jest ów skarb którego szukał?
- Dobrze więc - westchnęła zrezygnowana - Chodźmy.
Zebrali się w pośpiechu i ruszyli za tropicielką, która zdążyła już ich zdystansować.
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.
aveArivald jest offline