Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2013, 23:21   #13
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Trafiła. Tak powiedziała jej luneta.
Zabiła. Tak powiedziała jej podświadomość.
Przeżyje sama. Tak powiedział jej rozum.
Ograbi. Tak powiedziały jej zamiary.

To tylko szarpnięcie. Tak powiedziały jej myśli.


Nie opuszczała stanowiska samowolnie, czekała na resztę. Po otrzymaniu znaku od D, miała już się kierować w stronę ustrzelonej zdobyczy. Jednak po opuszczeniu lufy natychmiast ją podniosła i skierowała w stronę nadmiarowej osoby, którą zauważyła. Miała już wykonać kolejny mały ruch palcem, ale coś jej nie grało. Nowy cel nie uciekał, stał w miejscu, lecz to nie było powodem dla którego palec nie zacisnął się.

Zachowanie reszty.

Była świadoma tego, że nie jest pierwszą osobą, która go widziała. Czemu więc do cholery nikt nie strzelał?! Była gotowa to zrobić. Jednak pytanie pozostawione bez odpowiedzi było silniejsze. Oderwała wzrok od lunety i szybko odszukała Reportera. Tego, który powinien pierwszy wystrzelić. Czemu do cholery tego nie zrobił?!

Kolejna trafiona osoba. Możliwość znalezienia niezbędnych rzeczy, dla polepszenia stanu swojego organizmu. Organizmu o... bardzo kiepskim... desperackim... stanie. To popchnęło ją do zignorowania wstrzymania ognia przez Reportera. Przymrużyła oczy, zacisnęła lekko usta i oparła policzek o kolbę. Zbyt wiele czasu minęło, by ranić i tym razem. Celowała tak, by zabić. Na środek obrała klatkę piersiową. Wstrzymała oddech, była gotowa. Ścisnęła cyngiel.

Rozbłysk i dym w lunecie, taki sam jak parę chwil temu.

Nie pojawił się. Pojawił się natomiast kot Miguela. Zawsze rzucał się, doganiał, rozszarpywał, kąsał i gryzł. Stał prawie podobnie. Jak na złość również nie atakował. Cyngiel nie został dociągnięty do końca. Ari została zmuszona do cofnięcia palca. Z kwaśną miną z niezadowolenia opuściła lekko broń, by spojrzeć na sytuację swoimi oczyma. Interesowali się nią wszyscy. Prócz jednej osoby i zestrzelonego, zaniedbanego celu.

Zaniedbane, cenne, potrzebne rzeczy, które tam leżały. Były przecież jej. Nie mogła pozwolić, by ktoś jej to odebrał. Tym ktoś był D, który od miejsca w którym dał znak do rzeczy Ari, był już w połowie drogi.

Zerwała się nagle, zaczynając od problematycznego zablokowania M21, które zabrało cenne sekundy. Złapała mocno broń i wystrzeliła ile sił dały jej mięśnie. Skupiła się nad rzeczą najcenniejszą dla niej, olewając resztę. Tuż przed powaloną ofiarą opuściła M21 na tyle lekko, by mocno sfatygowany karabin nie zniszczył się bardziej.

Na postrzelonej osobie wylądowała z impetem nie przejmując się niczym innym jak przeszukiwaniem. Dłońmi w rękawiczkach, dotykała, macała i szukała jak poparzona. Musiała znaleźć to, co było jej. To, co jej pomoże. Reszta w tej chwili nie miała większego znaczenia. Było to ważne zawsze. Za każdym razem. W każdym momencie w którym choć na chwile była przed wszystkimi. Miała zaledwie sekundy po których musiała uciekać, by nie zostać fizycznie zmasakrowana przez D. Jednak była gotowa bronić się nabitym pistoletem jeśli potrzeba było na to odrobinę więcej czasu. W grupie psychopatów nie ma miejsca na blefowanie. Gdy zakończyła przeszukiwanie odskoczyła od postrzelonej na tyle, by nie zostać dosięgniętą przez Sax'a, który będzie chciał się dobrać do zdobyczy.

Czy była psychopatką? Nie. Przynajmniej tak sądziła o sobie.
Przecież zadawała tylko ból. Chciała tylko, by ktoś inny czuł go tak samo jak ona. Nie zabijała. Nie kroiła zwłok, nie bawiła się nimi, nie delektowała. Nie była psychopatką, jednak między takimi osobami żyła. Była zainteresowana żywymi. Martwi ją nie interesowali, brzydzili tak samo, jak brzydzili od samego początku. Nie patrzyła na robótki Sax'a. Odwracając wzrok, starając się nie słyszeć chlastania mięsa i miażdżenia kości, obeszła krwawą piaskownicę dookoła. Podniosła porzucony karabin, sprawdzając, czy jego sprawność ponownie nie pogorszyła się od lekkiego wstrząsu. Na słowa D nie odpowiedziała, lecz słyszała bardzo dobrze. Na wspomnienie o Miguelu spojrzała w jego kierunku. Tam też wzrok został na dłużej.

Dziwnym było, że nawet po takim czasie, niektórzy wciąż do niej mówili, choć doskonale wiedzieli, że na prozaiczne tematy nie dostaną odpowiedzi.
 
Proxy jest offline