Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-04-2013, 17:36   #11
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
No nic udało się im nie zginąć - zasmucił się w myślach D - jakby na to nie patrzeć będzie więcej jedzenia niż ostatnio, bo ta dziewczyna nie wygląda tak apetycznie jak tamta. Zobaczył jeszcze kogoś ten ktoś z daleka wyglądał jak ksiądz lub inny duchowny - Stwierdził - To bardzo dobry znak.

Akcja:
Dziewczyna niewiele mogła zrobić. Sax był znacznie mocniejszy i przekonał ją że zebrała już to czego potrzebowała. Zaczął oglądać dziewczyny jak ryby do filetowania. Spory zapas białka to jest to czego chciał od zakrwawionej dziewczyny. Chwycił saperkę z całych sił zamachnął się, dziewczyna krzyczała ale jej nie słuchał.
Po chwili krzyki ustały. Nie obchodziło go to i przez minute albo dwie czerpał jeszcze przyjemność z rozwalania twarzy młodej kobiecie. Jego myśli krzyczały ale usta milczały - Za mamę, za tatę, za szkołę, za wojsko... - wyliczać przestał gdy skończyły mu się pomysły. Popatrzał na zmasakrowaną dziewczynę i strasznie posmutniał. Kurwa rozwaliłem jej mózg - Miguel lubi mózg pomyślał – Jakby co to ona już tak wyglądała – dokończył myśl. Właśnie co on robi? - spytał się Mary - co robi Miguel ?!. Mruknęła coś tylko. To dobrze... - powiedział i dodał - jakby co to taka już była - po chwili popatrzył jeszcze na Miguela i zobaczył postać księdza - to ten chłop co go goniliśmy?
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 22:32. Powód: Poprawa błędu.
Mrsanczo jest offline  
Stary 11-04-2013, 00:44   #12
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Ich ofiary były już martwe, niestety. Nie z jego ręki, niestety. Ani z łap Brata... niech to szlag! Miguel zdziwił się widząc nowego typka. Jego czarne szaty przypominały mu kogoś. Widział chyba już podobnie ubranego mężczyznę. Kiedyś, gdy był w mieście u swojego przyjaciela od różowych tabletek, ktoś podobny właśnie wchodził do jakiegoś małego pokoiku z dziewczyną ubraną w poszarpane ciuchy. Dziewczynką raczej. Nie był to jednak interes Jose. W tym momencie ten dziwak patrzył się na jego Brata i do niego mówił.
Miguel zbliżył się do jaguara i przyklęknął przy nim. Popatrzył się na jego pysk i wskazał palcem na księdza.

- Co o nim myślisz? - zapytał szeptem.
Jaguar jedynie się oblizał.

- Wiem. Apetycznie wygląda. Stary nie jest. Pewnie ma dobre serce. Chciałbyś jakieś młode serce prawda?

Bestia usiadła. Po prostu. Jakby Brat po prostu cierpliwie czekał na rozwój wydarzeń. Niczym domowy kociak.
- Niech będzie tak jak zaproponowałeś. - powiedział Miguel wstając.
Zbliżył się do księdza i zaczął go ... obwąchiwać?
Ksiądz stał dumnie nie zmieniając uchwytu na różańcu bojowym. Nie czuł strachu, bo całkowicie oddał swój los w ręce Boga. Zastanawiał się, czy coś odpowiedzieć. Jednak stał tylko, dając się obwąchiwać. Jako człowiek wszechstronnie wykształcony przez Kościół, a do tego szkolony na misje podejrzewał że obwąchujący go Miguel jest dzieckiem natury. Domyślał się też, że umyte mydłem ciało nie będzie dla niego zapachem przyjemnym.
- Śmierdzi jak miastowy... - mówił do siebie meksykanin. Następnie podniósł rękę nowego łapiąc ją za nadgarstek.
Ksiądz poddał się zabiegowi bez oporu, a różaniec wyciągnięty z kieszeni dyndał ostrzem krzyża. Spojrzał na Miguela bez strachu, z zaciekawieniem. Walka spojrzeń i charakterów.
Jose żadnej walki nie podejmował. Palcem zsunął rękaw księdza i dotknął jego skóry. Powąchał nadgarstka, a następnie zerknął na drugi z różańców. Kucnął tak, aby mieć go zaraz przed twarzą.

- Co to? - zapytał.
- To co ma być? różaniec.
- Czyli co?
- Rzecz przydatna do życia ludziom takim jak ja. Bóg dał mi to, a Tobie Brata Mniejszego.
- Hę? Jakiego mniejszego ? To jest po prostu mój Brat. No mniejsza. Wierzysz w jedynego słusznego boga?
- Nie ma jedynego słusznego boga, jest tylko jeden bóg.
- A jak ma na imię?
- Jestem Tym Którym Jestem, a jak ci się to nie podoba to ześle na ciebie deszcz ognia. Tak ma na imię, i zrobił jak powiedział - Jezus wypiął pierś z dumą.
- Yy... dziwne imię. Mój bóg ma inne. Jednowyrazowe. Tezcatlipoca.
- Też myślałem, że to dziwne imię, potem doszedłem do wniosku, że jest ono niewypowiadane w inny sposób na język ludzi. Może w tym języku jakiego użyłeś, jest na to jedno słowo.
- Yhy... Język Nahuatl jest pięknym językiem. Bardzo starym. Twój bóg to patron kogo? Kogo kocha? Tak szczególnie. Mój ojciec, Tezcatlipoca kocha jaguary. On sam jest jak jaguar. - powiedział Miguel chowając Desert Eagle’a i przekładając nóż do prawej ręki.
- Niektórzy mówili, że to patron rybaków, ale żadnemu rybakowi na dobre nie wyszło czczenie go. Najstarsze słowa o moim Bogu mówią, że pierwszego człowieka jaki zabił drugiego człowieka obdarował życiem tak długim, do póki nie zginie od noża, jednocześnie zabronił komukolwiek go zabijać, więc jest bogiem siły i morderców
- Dziwny. Mój bóg ma chyba fajniejsze moce. Mój bóg... mój ojciec... On stworzył ten świat, a teraz go zniszczy z moją pomocą.
-Wiedziałem, gdy tylko cię zobaczyłem! Przed chwilą modliłem się o pomoc do mojego boga. Mój bóg przykazał mi zniszczyć wszystkich ludzi. I przybyłeś akurat teraz. To musi być wola boża
- Hm... może coś w tym jest. To... to zróbmy pakt tak jak Tezcatlipoca nakazuje, ok?
- A jak Tezcatlipoca nakazuje robić pakty? - odpowiedział Smith, zastanawiając się dlaczego Jose nie użył zawrzyjmy.
- Sięgnij do mojego plecaka, po lewej w kieszonce masz strzykawkę i obok niej takie szklane coś z “VII”. Podaj mi.
-Jak sobie życzysz człowieku wybrany do czynienia woli Pana.[i/]
Ksiądz spełnił wole Jose. Z uśmiechem wyjął strzykawkę i fiolki. oczy mu się zalśniły, bo domyślał się jakie działanie ma specyfik.
Miguel niestety był zmuszony rozczarować Jezusa. Wprowadził niewielką ilość płynu do strzykawki, a następnie wbił ją sobie w ramię. Chwilę później meksykanin wziął nóż, rozciął sobie dłoń wzdłuż i podał księdzu.
- Pakt krwi?
- Wiesz co to jest HIV przyjacielu? Musisz wiedzieć, że ja to mam - mówił Jezus podwijając rękaw sutanny.
- Hę? To znów jakiś łańcuszek?
- W pewnym sensie... to jest broń, która płynie mi we krwi. Wirus, małe coś, co sprawia, że ludzie chorują i umierają. Niektórzy bardzo szybko, niektórzy tak jak ja żyją z tym latami. Czy Tezcatlipoca chce byś przeją tą broń? Czy ciało, którym cie obdarzył przetrwa tą broń?

- Yy... ja mam słabą krew. To był mój lek. To w strzykawce. Słyszałem chyba o tym. Taka dziewczyna jedna to miała. Umarła. Nie podoba mi się twoja krew.
-Nie ma w niej nic co mogłoby się podobać, ta broń to była straszna kara, jaką bóg dawno temu zesłał na Afrykę by zniszczyć wszystkich ludzi, którzy tam żyli. Nie opamiętali się. Rozprzestrzenił tą broń na cały świat, by zniszczyć ludzi. Ja też ją noszę ludziom, może ona zabije tych, których nie dosięgnie moja ręka i będzie zabijać, gdy bóg mnie wezwie do siebie.
- Nie łatwiej ich zastrzelić?
- łatwiej, dlatego mam ze sobą to - Ksiądz wskazał na przytwierdzoną do jego leżącego pod drzewem plecaka kniejówkę - ale nie starczy kul, by oczyścić świat. Dlatego bóg daje mi więcej broni i wspiera, gdy tego potrzebuję. To co pakt? - powiedział zjadając kolejne gotowane oko z różańca.
- Mi się amunicja nie skończy. W razie czego mam to. - Miguel wskazał na maczetę zaczepioną o jego plecak.
- I Brata. - Jose kucnął i wyciągnął dłoń do jaguara, który zlizał ociekającą krew.
Następnie mrucząc coś pod nosem o tym, jak to miastowi nie szanują swojego zdrowia ruszył w stronę ciał ich ofiar. Chciał zrobić sobie z ich ubrań prowizoryczny bandaż, a następnie... złożyć ofiarę.

 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 22:34. Powód: Poprawa błędu.
Aeshadiv jest offline  
Stary 12-04-2013, 23:21   #13
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Trafiła. Tak powiedziała jej luneta.
Zabiła. Tak powiedziała jej podświadomość.
Przeżyje sama. Tak powiedział jej rozum.
Ograbi. Tak powiedziały jej zamiary.

To tylko szarpnięcie. Tak powiedziały jej myśli.


Nie opuszczała stanowiska samowolnie, czekała na resztę. Po otrzymaniu znaku od D, miała już się kierować w stronę ustrzelonej zdobyczy. Jednak po opuszczeniu lufy natychmiast ją podniosła i skierowała w stronę nadmiarowej osoby, którą zauważyła. Miała już wykonać kolejny mały ruch palcem, ale coś jej nie grało. Nowy cel nie uciekał, stał w miejscu, lecz to nie było powodem dla którego palec nie zacisnął się.

Zachowanie reszty.

Była świadoma tego, że nie jest pierwszą osobą, która go widziała. Czemu więc do cholery nikt nie strzelał?! Była gotowa to zrobić. Jednak pytanie pozostawione bez odpowiedzi było silniejsze. Oderwała wzrok od lunety i szybko odszukała Reportera. Tego, który powinien pierwszy wystrzelić. Czemu do cholery tego nie zrobił?!

Kolejna trafiona osoba. Możliwość znalezienia niezbędnych rzeczy, dla polepszenia stanu swojego organizmu. Organizmu o... bardzo kiepskim... desperackim... stanie. To popchnęło ją do zignorowania wstrzymania ognia przez Reportera. Przymrużyła oczy, zacisnęła lekko usta i oparła policzek o kolbę. Zbyt wiele czasu minęło, by ranić i tym razem. Celowała tak, by zabić. Na środek obrała klatkę piersiową. Wstrzymała oddech, była gotowa. Ścisnęła cyngiel.

Rozbłysk i dym w lunecie, taki sam jak parę chwil temu.

Nie pojawił się. Pojawił się natomiast kot Miguela. Zawsze rzucał się, doganiał, rozszarpywał, kąsał i gryzł. Stał prawie podobnie. Jak na złość również nie atakował. Cyngiel nie został dociągnięty do końca. Ari została zmuszona do cofnięcia palca. Z kwaśną miną z niezadowolenia opuściła lekko broń, by spojrzeć na sytuację swoimi oczyma. Interesowali się nią wszyscy. Prócz jednej osoby i zestrzelonego, zaniedbanego celu.

Zaniedbane, cenne, potrzebne rzeczy, które tam leżały. Były przecież jej. Nie mogła pozwolić, by ktoś jej to odebrał. Tym ktoś był D, który od miejsca w którym dał znak do rzeczy Ari, był już w połowie drogi.

Zerwała się nagle, zaczynając od problematycznego zablokowania M21, które zabrało cenne sekundy. Złapała mocno broń i wystrzeliła ile sił dały jej mięśnie. Skupiła się nad rzeczą najcenniejszą dla niej, olewając resztę. Tuż przed powaloną ofiarą opuściła M21 na tyle lekko, by mocno sfatygowany karabin nie zniszczył się bardziej.

Na postrzelonej osobie wylądowała z impetem nie przejmując się niczym innym jak przeszukiwaniem. Dłońmi w rękawiczkach, dotykała, macała i szukała jak poparzona. Musiała znaleźć to, co było jej. To, co jej pomoże. Reszta w tej chwili nie miała większego znaczenia. Było to ważne zawsze. Za każdym razem. W każdym momencie w którym choć na chwile była przed wszystkimi. Miała zaledwie sekundy po których musiała uciekać, by nie zostać fizycznie zmasakrowana przez D. Jednak była gotowa bronić się nabitym pistoletem jeśli potrzeba było na to odrobinę więcej czasu. W grupie psychopatów nie ma miejsca na blefowanie. Gdy zakończyła przeszukiwanie odskoczyła od postrzelonej na tyle, by nie zostać dosięgniętą przez Sax'a, który będzie chciał się dobrać do zdobyczy.

Czy była psychopatką? Nie. Przynajmniej tak sądziła o sobie.
Przecież zadawała tylko ból. Chciała tylko, by ktoś inny czuł go tak samo jak ona. Nie zabijała. Nie kroiła zwłok, nie bawiła się nimi, nie delektowała. Nie była psychopatką, jednak między takimi osobami żyła. Była zainteresowana żywymi. Martwi ją nie interesowali, brzydzili tak samo, jak brzydzili od samego początku. Nie patrzyła na robótki Sax'a. Odwracając wzrok, starając się nie słyszeć chlastania mięsa i miażdżenia kości, obeszła krwawą piaskownicę dookoła. Podniosła porzucony karabin, sprawdzając, czy jego sprawność ponownie nie pogorszyła się od lekkiego wstrząsu. Na słowa D nie odpowiedziała, lecz słyszała bardzo dobrze. Na wspomnienie o Miguelu spojrzała w jego kierunku. Tam też wzrok został na dłużej.

Dziwnym było, że nawet po takim czasie, niektórzy wciąż do niej mówili, choć doskonale wiedzieli, że na prozaiczne tematy nie dostaną odpowiedzi.
 
Proxy jest offline  
Stary 13-04-2013, 23:56   #14
 
Kuro's Avatar
 
Reputacja: 1 Kuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputację
No co się tak gapisz? Do mnie zawsze idzie ta najgorsza robota? Co to za zabawa zabijać jebniętych ludzi?-poszedł w stronę Micka i szturchnął go w ramie.
-Daj mi zapalić to twoje ścierwo. Muszę się odstresować .Nie mieli niczego przydatnego więc jestem wkurwiony tym całym syfem w dodatku, gdy się skradałem wdepnąłem chyba w jakieś gówno.

__________________
Naylor przez moment zesztywniał. I ręka trzymająca broń drgnęła.
Ale zaraz szeroko uśmiechał się.


Problemy z samopoczuciem? Han-dra? - zapytał z troską.

Dolegliwości tego rodzaju dokuczają nam wszystkim. Niech pomyślę..... - Zmarszczył czoło, jakby się głęboko zastanawiał -Hmmm... Może Ci wytnę uśmiech? Taki od ucha do ucha. Będziesz miał dobry humor zawsze i wszędzie. Nawet podczas snu będziesz się uśmiechał. Przemyśl to. Dobry humor raz i na zawsze.


Przez chwilę czekał na reakcję. Ale Ziggi był zajęty swoim butem. Jakby nie słyszał kąśliwych uwag.

" No i dobrze. Dziś się nie mam ochoty strzelać" - pomyślał.

Przeszedł przez polankę. Rzucił okiem na zwłoki.

W każdej minucie rodzi się frajer...

Patrzył jak D. masakruję trupa.

Sax, człowieku, bo się spocisz.- rzucił

"Każdy ma swoje sposoby, by rozliczyć się z demonami siedzącymi w głowie."

Podszedł do chatki. Złapał się za boki jakby porażony zachwytem.

Coś wspaniałego. Zawsze o czymś takim marzyłem. Ustatkuj się - mówili. Ożeń się. Dzieci i takie tam.

Zajrzał do środka. Nic specjalnego. Zobaczył jakieś połamane graty. Kurz. I śmieci. Wszedł do środka. Ostrożnie się rozglądając.
Przecież zawsze może to być pułapka. Ale ciekawość była silniejsza.

Wybuduj dom, spłódź syna i zasadź drzewo. Ale czy wypluwanie pestek śliwek się także liczy? Bo bym zasadzenie drzewa miał z głowy.

Opukiwał podłogę. "Musi być piwnica" - pomyślał - "Zawsze jest jakaś piwnica."
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 22:37.
Kuro jest offline  
Stary 14-04-2013, 00:28   #15
 
secutor's Avatar
 
Reputacja: 1 secutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumny
To takie wygodne czekać na decyzje innych.
Przypominało to sytuacje społeczno-psychologiczna gdzie tłum gapiów na plaży i nikt nie pomaga tonącemu, bo każdy uważa, że to ktoś inny powinien zrobić.
Zdecydowanie Reporter powinien ogłosić oficjalnie kto dowodzi i zacząć wydawać polecenia.
Tak będzie znacznie szybciej.

Jaguar Miguela nie rzucił się na księdza.
Snajper zaufał mu, "modląc" się w myślach zęby ten miał racje:

- "Mam nadzieje ze masz ten 6 zmysł" - powiedział do kota w swoich myślach -

"obyś się nie mylił co do niego".
Rozglądną się wokoło i zorientował że ktoś jeszcze dobył.
Mick Naylor rozmawiał sobie w najlepsze z kolesiem z kusza.
Powiększył osobę czterokrotnie.
- "Ziggi, niech Cie diabli".

Reporter "pluł sobie w brodę", to mógł być przeciwnik.
Efekt ślepego tunelu, zawsze był zgubny.
Snajper się zagapił, skupił na jednym celu i okazało się ze chyba dwoje osób, o których wcześniej nie wiedzieli, było tu z nimi.
Taki błąd mógł kosztować ich życie.
- "No dobra jaguar z jakiegoś powodu oszczędził księdza.

Ziggi
z kusza doszedł, a nie zdezerterował, czy zginął.

- "Ksiądz może się przydać". - W myślach Reporter już układał taktyki.
- "Rozpoznanie i zwiad ja i Ari.
Trzeba ja będzie nauczyć zwiadu.
Nożowniki ksiądz do cichych zadań i osłania ich Ziggi z kuszy.
Zwiad jaguar Miguela, jak coś wyczuje, to dobrze jak nie wyczuje i wlezie na minę to go nie szkoda.
Za nim tropiciel Sax.D, a za nim Miguel z shot-gun`em, osłania".

Miguel Jose - był niezłym świrem i Reporter nie wiedział czy to dobrze czy złe, ale tego gościa lubił chyba najbardziej.
Najbardziej walnięty, przez co najbardziej oddany sprawie.
Oddawał krew swojemu bogu, a to wymagało ofiar.
Indianin miał swoje racje.
Był meksykaninem, rdzennym tubylcem, to inni pozostali byli tutaj obcy.
Te ziemie od dawien dawna były ich.
Mieli swoja kulturę i religie, dawna, zapomniana przez świat i zniszczona przez białego człowieka.
Miguel odbudowywał ja trochę.
Święta masochistyczne praktyki Majów, przebudziły się w nim z zamierzchłych czasów i znowu zobaczyły światło dzienne.
Jak za dawnych czasów, czasów gdy gringo jeszcze nie przybyli.
Chyba cale swoje życie dedykował bogu, może nawet miał zapędy samobójcze.
To dobrze, to znaczy ze nie boi się śmierci.

Ogień osłonowy, przy użyciu M1014 w wykonaniu Miguela, to była apokalipsa.
Ołowiane gradobicie przeciwnika.
Śruty żądliły jak chmara szerszeni.
Deszcz krwi, tryskał poziomo z ciał.
Czarna pantera wszędzie chodziła z nim.
Reporter słyszał ze one długo śledzą ofiarę zanim ja zaatakują, dlatego wolał żeby ta nie chodziła za nimi, żeby tez czasem przypadkiem nie skojarzyła podążania za grupa ze śledzeniem ofiary.
Bal się jej, ale jeszcze bardziej bal się szaleństwa Miguela.
A to akurat dobrze, ba to bardzo dobrze, bo skoro on się ich boi, to co dopiero inni.
A jak się ktoś nie boi, to znaczy ze jest głupi, bo powinien.
Sax.D - straszny dzieciak, ale na robocie się znal jak nikt.
Śledzenie to była jego działka.
Po za tym ze był kucharzem.
Był religijny, znaczy się czytał biblie, Reporter tez czytał ale nie przywiązywał do tego wszystkiego żadnej wagi, dlatego ignorował jego jazdy religijne o heretykach.
No co, by nie powiedzieć potrzebowali tropiciela.

Potrzebowali zwiadu.
Sax.D, był taka jak by czujka owada przed drożyna i nosem psa tropiącego.
Mick Naylor - drużynowy medyk i nożownik, niezłego połączenie.
Czasami snajper mu zazdrościł, bo temu to amunicji do broni nigdy nie zabraknie.
Ciągle popijal.
I miał uniwersalna gotówkę, narkotyki.
Tym cholerstwem można było wielu przekupić.
Tym cholerstwem można było skorumpować wielu.
Tym cholerstwem można było wymuszać zeznania, jednych straszyć innych uzależniając i grzecznie pytać, za działkę zrobili by wszystko.
To badziewie było jak.... Ari Kaneda?
Czy ona robiła z ludźmi to co narkotyki?
Nie to niemożliwe, nie aż tak, nie do tego stopnia.
Narkotyki nożownika były znacznie silniejsze i działanie miały mocniejsze i wpływały znacznie bardziej, ale stanowiły wyczerpana ilość, a Ari Kaneda mogła tak chyba bez końca.
Ta dwójka zdecydowanie powinna działać razem.
No przynajmniej przy przesłuchaniach.
Azjatka, chyba miała bulimie.
Cholernie inteligentna, no jak to Azjaci, bo o ile europejczyk jest inteligenty, to Azjata jest genialny.
Ale oni we wszystkim są profesjonalistami, w tym swoim dążeniu do ideału.
Taki to już azjatycki duch.
Nie wiele było o niej wiadomo.
Niby to tylko baba, ale jej działania, to jakaś taka jakby, żeńska wersja ninja ukrytego w cieniu, nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał, a tropów wszędzie pełno.
O co chodzi, nikt nie wie i o to właśnie chodzi, żeby nie było wiadomo.
Chyba miała depresje.
Depresja to słabość i jak popełni samobójstwo to źle dla całej drużyny, ale z drugiej strony, jeśli na jej własnym życiu jej nie zależy, to nie ma nic do stracenia, to może już tylko zyskać.
Tak to jest desperacja, a człowiek zdesperowany jest na tyle szalony by robić rzeczy których nigdy by nie zrobił w normalnym stanie.
Jej sadystyczne zapędy tez mogły się przydać grupie.
Świetna przesłuchaniach.
Źle natomiast jeśli kradła, ze wściubiała nos w sprawy drużyny, co źle rzutowało na cala grupę.
Wściubiała nos, to jest źle powiedziane ona, wpływała na nich jakoś..... i to wpływała bardzo mocno.
Lepiej nie wchodzić jej w drogę, nie wiadomo jak człowiek może skończyć.
Są gorsze rzeczy od śmierci i Reporter, nie chciał się o nich przekonać.
Ona była niebezpieczna bo miała bron palna ale była tez niebezpieczna w odmienny, nie zrozumiały dla snajpera sposób.

Pociągnąć za cyngiel każdy głupi może ale zrobić sieczkę z umysłu umiała tylko Mara.
Tak czy siak, jak kiedyś przegnie i zrobi coś komuś z drużyny, to dostanie kulkę w łeb i po problemie, ale do póki jest ok, to jest ok.
W sensie ze nie jest tak źle.

Zresztą cala ta grupa była porąbana, chodziarz Reporter wolał sformułowanie "dostosowana do panujących realiów", a ze realia były porąbane to i grupa taka była.

Najważniejsze jest przetrwanie.
 
__________________
,,Ruchów na pozór jest wiele, ale tylko nieliczne są możliwe, a każdy kolejny zamyka drogę innym".

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 23:04. Powód: Poprawa błędu.
secutor jest offline  
Stary 14-04-2013, 10:07   #16
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
Jakby na niego nie patrzeć i co by o nim nie myśleć... z Saxa był dobry chłopak. W głębi serca był romantykiem wiedział jaka droga do serca jest najkrótsza, oczywiście przez klatkę piersiową.

Zignorował typowe zaczepki Mary, bo obydwoje wiedzieli że jak się do mnie doczepi to ją odstrzelą nie zwiadowce i kucharza. Przynajmniej żołdak tak sądził. Tak więc przystąpił do działania. Przypomniał sobie książkę którą dał mu dawno temu Micke. Jak to było zastanowił się - SEKCJA ZWŁOK - tak to się nazywało kiedyś, teraz nazwał by to rozrywką - Odczepił bagnet z Ak50 i zaczął w myślach opisywać osobę która była obok niego... - to jak to było zajęło mu to trochę czasu ale nareszcie wspomnienie wróciło i dał ponieść się wyobraźni -

Imię i nazwisko zmarłego: -
Data urodzenia: -
Data i godzina zgonu 25 lutego 2020 r. godz. 13.45
Obducent: S.D.
Konsultant: lek.med. M.N.
Obecny lekarz kliniczny: -
Zwłoki skierowano z: Ziemi do piachu (roześmiał się głośno)
Data i godzina przyjęcia do szpitala: (śmiał się dalej)
Data i godzina sekcji: 25 lutego 2020 r., godz. 14.00

Rozpłakał się nie ze smutku. Śmiech i płacz były przepełnione radością dzieciaka który zaraz ma dostać prezent. Prezentu nie dostał. Nareszcie rozcinał skórę, spokojnie i powoli - mamy gościa pomyślał, ksiądz pewnie nie je byle szczurów - nadal rozcinał skórę wzdłuż mostka - dam mu hamburgera (nazywał tak 2 pancer wafle miedzy które wkładało się ludzkie mięso) na pewno mu zasmakuje - denerwowała go martwa dziewuszka, brzydka do tego taka słaba. Zajął się ciałem i poprosił Mare tym razem bardzo spokojnie i delikatnie o przyniesienie opału na ognisko - zapowiadał się dobry obiad.
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 23:04. Powód: Poprawa błędu.
Mrsanczo jest offline  
Stary 14-04-2013, 12:27   #17
 
Serinshar's Avatar
 
Reputacja: 1 Serinshar nie jest za bardzo znanySerinshar nie jest za bardzo znany
Ziggy zignorował uwagi Mick’a skierowane w jego stronę. Nie miał zamiaru zaczynać kłótni, która miałaby druzgocący skutek na całą grupę. „Mniejsza o to. Po części ma racje”


Szybkim ruchem wziął swoją kusze i poszedł w kierunku polanki .Widząc jak Sax zabawia się ze swoją ofiarą postanowił mu nie przeszkadzać .Wyglądał jak dziecko, które dostało upragnioną zabawkę. ”Zabawy ma przy tym co nie lada. To chyba jedyna rzecz, która go kręci”-pomyślał i znowu wyobraził sobie Sax’a, który w młodości wymyślał finezyjne pułapki na szczury. Brał je na małą sekcje zwłok w swoim garażu, gdzie roiło się od much. Nie zastanawiając się dalej nad dziwnym dzieciństwem Sax’a poszedł w kierunku chatki.


Ziggy widząc Mick’a wchodzącego do chatki przyśpieszył kroku, aby ten nie znalazł czegoś przydatnego przed nim .W myślach krążyło mu teraz powiedzonko z dzieciństwa: „Kto pierwszy ten lepszy” Gdy wszedł do chatki przyszło mu na myśl, że to dobre miejsce do przenocowania dzisiejszej nocy, ale dochodziła dopiero 14.Czas na obiad. ”Właśnie czas na obiad”-pomyślał i zaczął szukać w chatce czegoś do jedzenia. Jak przystało na jego szczęście nie znalazł żadnej konserwy o, której od dłuższego czasu marzył. Pocieszył się faktem, że Sax pewnie przygotuje coś ze swojej ofiary. „Lepsze to niż nic” – pomyślał i dalej krążył w poszukiwaniu czegoś co może się przydać.
 
__________________
"Typowy człowiek jest zlepkiem rutyny, idei i tradycji."

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 23:04.
Serinshar jest offline  
Stary 19-04-2013, 20:24   #18
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
-----------------------------------------------------------------------



Miguel Jose “Tlacatocaz”


Po walce charakterów w której w sumie nikt nie wygrał spojrzałeś jeszcze raz na swego czworonoga. W myślach wiedziałeś że to co czeka na końcu wszystkich to śmierć. Czy to z głodu, ran lub popsutej krwi, koniec ludzkości jest bliski. Zebrałeś swoje rzeczy i oddaliłeś się by chwilę po obcować z przyrodą. Nadal nie było wiadomo gdzie jest kompan tej zabitej na polanie. Może gdzieś wcale niedaleko. Już miałeś się puścić śladami ale wybuch zmusił cię do odwrotu.


Ari Kaneda Mar[tyr]


Postanowiłaś udać się do reszty, by sprawdzić, co to za jeden. Gdy doszłaś nie omieszkałaś zapytać co jest grane. Nowy był jakiś dziwny. Nie dziki, nie płochliwy. Po prostu stał i patrzył przez chwilę. Nawet nie drgnął. Było coś w nim przez to niepokojącego ale i interesującego. Po chwili stwierdziłaś że siądziesz i wyczyścisz broń. W końcu to rzecz która wymaga szacunku.


Sax.D



Jak to jest że w głowie zawsze słyszysz krzyk ofiary chodź ona nie żyje. Nie wiadomo. Wiadomo że to ci daje jakąś rozkosz. Dziewczyna, a raczej dziewczynka bo mogła mieć z 13 może 16 lat leżała na polanie rozpruta przez ciebie. W tych czasach ciężko określić wiek człowieka zniszczonego wojną lub jak to dziecko skutkami wojny. Oprócz twojej ingerencji miała jeszcze osiemnaście blizn innego pochodzenia. Ktoś widać znęcał się nad nią. Miała też tatuaż dziwny. Przedstawiał znak słońca i numer 102245/1980. Te ostatnie cyfry wyglądały jak rok. Miała też na nadgarstku ślady po wiązaniach niewolniczych jak i na nogach przy kostkach. Miała dziwne też oczy. Były koloru czerwonego. Twoje przemyślenia przerwał wybuch. (odsyłacz - odpis dla Reportera )


Mick Naylor


Piwnicy nie było. Za to trzaskając w podłogę z sufitu poleciały trociny, pył i drzwiczki do skrytki sufitowej. No proszę co? W niej stare szmaty pudło z pamiątkami i trochę biżuterii. Nic w tych czasach cennego. No chyba że pamiątkami rozpalić ognisko a złoto przetopić na coś. Tak czy siak same nieprzydatne gówna. Ale za oknem w krzakach było coś ciekawego. A mianowicie ziemianka. Taka wkopana spiżarnia. Zasypana ziemią. Drzwi metalowe zamknięte na kłódkę. W niej na pewno coś ciekawego. Jak się okazało po otwarciu też same graty ogrodowe. Najciekawsza była stara dubeltówka. Chodź bez amunicji ale broń to broń. Biedny Ziggy siedzi w chacie i szuka, a tu taka niespodzianka. Wybuch wyrwał cię z przemyśleń.


Reporter


Najważniejsze jest przetrwanie.” – ta myśl to dobra myśl.


Gdy inni robili swoje Reporter wstał otrzepał się. Ruszył zdenerwowanym krokiem w stronę przybysza. Miał ochotę po prostu go kropnąć. Sax skończył z ofiarą i jej się dziwnie przyglądał. Mick poszedł do chaty. Tylko ciebie wkurwiało to, że znów ktoś się przypałętał. Po dwóch krokach dość twardo stąpających na ziemię, usłyszałeś dobrze ci znany klik. Dobrze znany, ale dawno, naprawdę dawno niesłyszany. Jedno co wypowiedziały twoje usta to:

o rzesz kurwa ! – zanim jednak to powiedziałeś noga samoistnie podążyła za przechylonym tułowiem.

Wielki wybuch postawił kropkę na tej wypowiedzi. Ciało Reportera rozleciało się. Większa część korpusu upadła cztery metry od miejsca wybuchu. Jedną nogą dostał Sax. To co pozostało to strzępy. Z ekwipunku został but leżący koło Sax.


Śmierć przychodzi czasem wolno i męczy, a czasem szybko i bezboleśnie.


Leon „Ziggy”

Mick trzaskał nogą jakby chciał wystraszyć szczury. I to mu się opłaciło. Chodź nie do końca. W chacie nic nie było po za tym znaleziskiem. Mick nie dał za wygraną i znalazł za oknem ziemiankę. Nawet nie zauważyłeś jak do niej się dobrał. Po chwili usłyszałeś wybuch.


Jezus Smith


Widać że grupa akceptuję ciebie ale nie ufa. Zresztą głupia by była gdyby ufała tak od razu. Czuli jednak respekt a to dobrze. Nowa broń twego Boga cię zachwyciła. Swego rodzaju majstersztyk. Odgłos wybuchu rozprzestrzenił się nad polaną. Uznałeś że ten członek drużyny był zepsutym ogniwem.

- Taka wola pana! – Wypowiedziałeś te słowa które z pewnością usłyszała kobieta która czyściła broń.


Irish Clover


Szłaś starą opustoszałą autostradą. Dość twardym i równym krokiem. Była pusta. Chodź z oddali przybliżały się wraki aut. Były one skupione przed mostem na którym był wiadukt. Wraki były obrośnięte roślinnością.

Wraków było ze dwadzieścia, może mniej, może więcej. Odległość do nich była jakieś 200metrów. Ścisnęłaś w rękach swoją broń. Sprawdziłaś też pas na którym wisiały trzy granaty i sztylet. Takie miejsce jest idealne na zasadzkę. Chodź z drugiej strony kto by tu specjalnie miał czekać i na kogo.

Minęłaś je bez problemowo. Za mostem rozciągała się dalsza część drogi zamieniająca się w obwodnicę starego miasta. No może być ciekawie. Spojrzałaś na drzewo. Wisiały na nim szkielety z podpisami. Życie za życie, śmierć za śmierć.

Obwodnica była zatłoczona wrakami. Wraki aut osobowych aut jak i ciężarowych czy autobusów. Wszędzie szkielety w i obok wraków.



--------------------------------------------------------------------
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 19-04-2013 o 20:27.
Nasty jest offline  
Stary 20-04-2013, 17:30   #19
 
Feenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Feenat nie jest za bardzo znanyFeenat nie jest za bardzo znany
Cisza i dźwięk wysokich glanów spotykających się co chwila z twardym
asfaltem. Z oddala szła pewnym krokiem niska dziewczyna. Jej ciężkie wysokie glany tupały niczym rasowe wojskowe trzewia. Czarne spodnie z kieszeniami po bokach. Parciany pasek, a przy nim wesoło obijający się o jej udo skórzany bicz. Czarny golf, wysoko sięgał szyi. W każdej chwili mogła zakryć sobie nim twarz, rozwijając go, gdyby zaszła potrzeba. Na grzbiecie wisiała dobrze już wysłużona bundeska.

Wyglądała jak mała melancholia. Trochę przytłumiony wzrok, twarz bez wyrazu. Poprawiła plecak kostkę. Ramiączka mają tendencję do wpijania się w ramiona.

Dziewczyna zatrzymała się. Jej oczom ukazało się most, a przed nim małe stadko aut porośniętych mchem, zardzewiałe i nie wiadomo jeszcze z jakim badziewiem w środku. Lekki uśmiech wyrysował się na jej twarzy. Wiedziała, że takie miejsca są wręcz idealne na zasadzki. Nie bała się. Nie bała się śmierci. Często sama ją zapraszała, ale ona nie odpowiadała. Przeciągnęła się energicznie, poprawiła swojego kochanego AK-47. Cholerne paski, lubią się wżynać. Ręką odruchowo sprawdziła ekwipunek przy pasku i dziarskim krokiem pomaszerowała w stronę aut.

O dziwo nikogo nie było. Chociaż czemu się dziwić. Kto by tutaj czekał i na kogo? Dziewczyna wzięła głęboki wdech. Chwilę się porozciągała, zawsze trzeba być gotowym do wzmożonego wysiłku organizmu. Nie można wystartować nierozgrzanym. To grozi kontuzji. Lekki bieg w miejscu.
Po przejściu mostu dziewczynie ukazała się obwodnica starego miasta, na której znajdowało się wesołe cmentarzysko aut różnego pokroju. Przystanęła by zrobić małe rozeznanie w sytuacji, w jakiej przyjdzie jej maszerować. Koło niej trzy szkielety powiewały ochoczo na drzewie.

- Moje wy ptaszyny. – Uśmiechnęła się do szkieletów niczym do małych, słodkich, puchatych kotków.

Autostrada to wiele możliwości, ale i niebezpieczeństw. Jest możliwość, że coś ciekawego się znajdzie. Bądź ktoś ciekawy, znajdzie nas. Poprawiła kałaszka, sprawdziła magazynek i ruszyła przez labirynt aut i ptaszyn.
 
Feenat jest offline  
Stary 22-04-2013, 13:40   #20
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
Z typowym dla siebie spokojem i pewnością siebie skończył ciąć skórę. Miał właśnie przejść do wykrajania słabiutkich mięśni rąk dziewczynki, gdy nagle usłyszał huk.

-Co jest kurwa - krzyknął i padł na glebę - reporter chyba nie żartował z tą zasadzką - powiedział do siebie. W tej samej sekundzie dostał kolokwialnie mówiąc w jaja. Wkurwiony D skulił się i pisnął jak dziewczynka.

- No co jest kurwa - zawył w myślach

- teraz to już mnie wkurwił ten reporter - otarł załzawione oczy i wstał. To chyba już koniec - zawołał na całe gardło. Parę minut zajęło mu uspokojenie i dokończenie kwietnej wiązanki przekleństw na temat reportera - I jeszcze został z niego tylko ten pierdolony but - dokończył. Wrócił do wycinania mięśni gdy nagle na jednym z płatów skóry którą właśnie miał zamiar wykroić zobaczył jakieś liczby. Przyglądał się temu przez dłuższą chwilę. Zaczął mówić na głoś. Tak to jest jej data urodzenia albo i nie. Moment ona nie może mieć 40 lat! - krzyknął. Co to za data... przypomniał sobie coś co kiedyś dziadek mu powiedział.

Retrospekcja:

Jest rok 2000. Dziadek siedzi na ławeczce naprzeciw spokojnego jeziora. Jest lato ciepło a staruszek uśmiechnięty i patrzy się na słońce."Tak wnuczku jest - powiedział bardzo stonowanym i spojonym głosem - miało być już wiele końców świata - ciągnął miodnym głosem - w 1980,1999 i teraz w 2000 ale świat jak stał tak stoi. Pewnie masz racje - odpowiedział mu pięcioletni D".

To nie jest data końca świata, tak więc ci ludzie BARDZO długo nie spotkali nikogo z poza ich kręgu znajomych, albo używają innego kalendarza. Dziwne myśli nadal kołatały się w głowie Saxa. Doszedł ostatecznie do najbardziej prawdopodobnej opcji że to chyba jednak nie data, bo zupełnie mu się to nie kleiło do kupy. Dlaczego 1980 ...

Co tak stoisz - syknął przez zęby - pomóż mi z tymi ciałami! - krzyknął do Mary. Po chwili sam zaczął porządkować okolicę. Popilnuj tego i nie pierdol, zaraz będę - po czym odszedł w stronę Mika. Zawołał do niego - Wyjebało reportera ?! Da rade z tego zrobić jedzenie ? - powiedział te słowa i wskazał na coś co kiedyś było reporterem a teraz było tylko kadłubkiem - Znalazłem jego nogę ale chyba się już mu nie przyda - zażartował i uśmiechnął się lekko. Ominął Mika i przeszedł w stronę dwóch ciał które Ziggy zostawił w lesie.

Gdzieś tutaj powinni być - szepnął do siebie - tak gdzieś niedaleko. Zajęło mu około sześć minut nim znalazł truposzy. Jak zabawnie wyglądają - stwierdził po czym chwycił ciała za nogi - niby apokalipsa a ciężcy jak sam skurwysyn - puścił kolejną wiązankę soczystych przekleństw. Taszczył cielska dobre parędziesiąt minut. Ściółka zgrzytała a gałęzie pękały pod jego stopami. Szedł wyprostowany , nie próbował ukrywać swojej obecności. Wkurzony żołnierz jednak nie tracił rozwagi i rozglądał dookoła za minami lub innymi odłamkami. Powiedział sobie w myślach - jak mnie wyjebie w powietrze to koniec, kropka, nie ma co zbierać. Marsz wydawał się nie kończyć więc D zrobił krótką przerwę na fajkę. Hymmm, prze smaczna - powiedział puszczając ostatni buch z szkła. Mogę ruszać dalej stwierdził i wrócił do roboty. Rozglądając się dookoła widział uciekające ptaki. to nie jest dobry znak na pewno nie wybuch je wypłoszył. Reporter wyleciał w powietrze jakiś czas temu. Ktoś chyba idzie domyślił się momentalnie - wzmocnił uścisk na łydkach ofiar i przyśpieszył kroku - oby najpierw pytał potem strzelał - szepnął do siebie.

Ciała położył koło zmasakrowanej dziewczynki. Odszedł od kałuży krwi i podszedł do dziury. Po dojściu do miejsca wybuchu miny na której zginął reporter, D przystanął. Przeżegnał się, uklęk na jedno kolano i rozpoczął modlitwę: "Wieczne odpoczywanie, racz im dać panie...". Po dokończeniu modlitwy spojrzał w niebo i powiedział "rozumiem". Po tak prostej czynności jak pożegnanie zmarłego przyszedł czas na przywitanie kogoś nowego. Ksiądz bo na osobę duchowną wyglądał nowy wydawał się groźny i budził w D respekt. Tak ten człowiek ma prawdziwe ideały których się trzyma. Czuł że to ten człowiek pomoże mu stworzyć kult. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - powiedział to i odczekał sekundę na odpowiedź. Kim jesteś ? - spytał człowieka który wyglądał jak ksiądz w wersji rambo. Jesteś głodny - spytał retorycznie bo Jezus wyglądał na wycieńczonego. Zaraz przygotuję obiad - wypowiedział te słowa i jak za sprawą magicznej różdżki kompani zjawili się dookoła, tylko Miguel jak zwykle nawet nie drgnął.
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 23:06. Powód: Poprawa błędu.
Mrsanczo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172