Ranek… Świeca przy jego biurku zgasła
Roberto był zmęczony, a barki jego były zesztywniałe. Dziwna sytuacja, zważywszy że miał przecież w domostwie ładną ladacznicę, nad którą roztoczył opiekę. I która mogła mu umilić noc…
Ale tylko w teorii, kurtyzana była roztrzęsioną i rozpłakaną dziewką. Raczej nie byłaby w stanie sprawić przyjemności mężczyźnie. Chyba że jako nieruchome ciało z szeroko rozłożonymi nogami. Mało satysfakcjonujące perspektywa dla Roberto.
Uporządkowanie spraw i wędrówka po nocy do swego domostwa, sprawiły że Tavani późno położył się spać.
I zdecydowanie za wcześnie wstał.
Kardynałowie jednak nie lubią czekać. Pozostało więc podążyć na spotkanie z patriarchą Konstantynopola, który był w znacznie lepszej formie niż Wenecjanin. Zapewne dlatego, że wcześniej ulotnił się z owej uroczystości.
Michel niczym dowódca wydawał rozkazy, niczym król żądał odpowiedzi jasnej i klarownej. I natychmiast.
Tych jednak Roberto nie miał. Jedynie domysły. I tymi właśnie podzielił się z kapłanem.
-Wiele... Cezare urządził orgię na cześć jego świątobliwości, której to opis pominę- uśmiechnął się ironicznie Roberto, potarł podbródek.-
Najważniejszym z wczorajszych wydarzeń jest próba zamachu na życie papieża, całkiem partacka próba zważywszy, że dokonana przez ladacznicę za pomocą widelca.
-Zamach? - zdziwił się purpurat. -W
samym środku Watykanu?
-Dość nieudolny zamach, zważywszy, że użyto ku temu dziewki wszetecznej w widelec uzbrojonej- potwierdził Roberto zastanawiając się nad owymi zdarzeniami.
-Widelec trudno za broń uznać. Nie jest to aby wyolbrzymione wydarzenie? Zamachy można zawsze wykorzystać jako pretekst do odwetu - powątpiewał kardynał.
-Papież wielce wziął sobie do serca ów zamach. A Cezare jeszcze bardziej - odparł Roberto spokojnym tonem głosu.-
Ale być może ekscelencja domyśla się innych ważkich powodów. Bo może, któraś z wczorajszych rozmów waszej ekscelencji z Borgiami jest powodem tego wezwania?
-Szczerze mówiąc, o niczym ważnym z Hiszpanem nie rozmawiałem. Albo więc Borgia oczekuje jakiejś rady od starego kardynała... albo mnie o coś podejrzewa -stwierdził Michiel.
-Chyba nie ma powodu podejrzewać waszej ekscelencji o tak podstępne działania -zamyślił się Roberto.-
A już na pewno, o tak partackie działania. Niemniej, jeśli mogę coś poradzić, warto by powiadomić wpływowych przyjaciół o zaproszeniu Borgii, tak na wszelki wypadek.
-Tak jakbym miał w Rzymie wpływowych przyjaciół - westchnął Giovanni. -Zamach na papieża postawił już pewnie na nogi wszystkie straże, a wyjazd z Rzymu na pewno jest utrudniony. Mam obowiązki poza miastem, a teraz jedynie marnuję czas -denerwował się. -L
epiej, żeby spotkanie trwało krótko... Widziałeś na przyjęciu coś dziwnego poza tą jedną rozpustnicą?
-Dobrze urodzone rozpustnice i dużo lubieżników- stwierdził po zastanowieniu Roberto.-
Z purpuratów jeno Alessandro Farnese i Domenico Grimani.
-Ci, którym Borgia ufa na tyle, by trzymać ich blisko, a jednocześnie nie na tyle, by nie potrzebował na nich haka - skomentował purpurat. -
W takim razie dowiemy się czegoś na miejscu. Niech papież nie myśli, że Wenecji nie zależy na jego dobru.