Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2013, 12:40   #17
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Zaproszenia Cesare na poranne spotkanie nie były bynajmniej indywidualne. Jego apartamenty, wczoraj jeszcze będące sceną śmierci niedoszłej morderczyni, dziś był już uprzątnięte i gościły kilka zebranych osób. Obecni byli kondotierzy Vitelozzo Vitelli, Gian Paolo Baglioni, Oliverotto da Fermo, Mario Visconti i Giulio Orsini; kardynałowie Giovanni Michiel i Alessandro Farnese, a także poseł wenecki Roberto Tavani. W towarzystwie tym szczególnie wyróżniały się trzy osoby. Agostino Chigi, bardzo wpływowy rzymski bankier, ubrany jak przystało na jego fach i pozycję bogato i elegancko, choć jego barwne szaty mogły niektórych razić krzykliwością. Lukrecja Medycejska, córka samego Lorenzo Wspaniałego, siostra kardynała Giovanniego i żona Jacopo Salviatiego. Oraz Carmina di Betto, znana w Rzymie jako nauczycielka malarstwa i kobieta żyjąca wbrew konwenansom.

-Nie jest raczej zagadką dla żadnego z was – rozpoczął Cesare Borgia – dlaczego zostaliście tutaj wezwani. Nawet jeśli jeden wróg papiestwa gnije we francuskim lochu, inni czyhają na jego życie. Moim obowiązkiem jest chronić mego ojca, lecz nie jestem w stanie zrobić tego sam. Wczoraj udało się powstrzymać rękę dzierżącą nóż, lecz głowa który ten plan umyśliła znajduje się na wolności. Nie wszystkie też osoby będące wczoraj na uczcie udało się zatrzymać i przesłuchać – mówiąc to, spojrzał na Orsiniego.

-Choć kazałem pozamykać wszystkie wyjścia z pałacu, gdy tylko doszły mnie wieści co się tutaj działo, to mam świadków, którzy widzieli jak jednej z kurtyzan udało się uciec przez mury ogrodu, a dwóch służących umknęło przez kuchnię – zdał krótko. -Resztę moi ludzie wyłapali na korytarzach i poprowadzili na przesłuchania.

-Właśnie... Vitelozzo, Baglioni, czego się dowiedzieliście – Borgia przeniósł swą na uwagę na kolejnych kondotierów.

-Na uczcie trzeba było wielu sług, część została najęta specjalnie na tę okazję – odparł Vitelli. -Ci, którzy służą w pałacu od dawna wydają się równie zaskoczeni wydarzeniami, co i my. Ale co do tych nowych... są problematyczni. Mało którzy znają się nawzajem, nie pisnęli niczego ciekawego, ale Michelotto wciąż... wypytuje tych, których trzeba było łapać na korytarzach. Są najbardziej podejrzani, bo tylko winni uciekają z miejsca zbrodni.

-Dziwki za to były bardziej pomocne – włączył się w dyskusję Baglioni. -Wiemy skąd jest morderczyni, wiemy gdzie zarabiała. Nazywała się Isa. Panienki zarzekają się, że nic nie wiedziały o jej planach. Ja bym im tam wierzył.

- A to dlaczego? – spytał papieski syn.

-Bo je dokładnie przepytałem. A kurewskie więzi nie są jakieś szczególnie silne.

-Co o tym myślicie, kardynale Michiel? Służycie już czwartemu papieżowi, wiecie o watykańskich intrygach więcej, niż ktokolwiek inny – Borgia zapytał patriarchę Antiochii, który zdawał się tym pytaniem na początku zdziwiony.

-Cóż, cóż... – zaczął, szukając słów.-Nie można ukryć tego, że Ojciec Święty ma wrogów, nie tylko Sforzów, których ostatnie porażki wprost wynikają z ich opozycji wobec Tronu Piotrowego. Próba morderstwa była przygotowana słabo i świadczyła o desperacji, lub braku czasu. Może to więc Sforzowie, ale może i Malatesta, czy Manfredi, którzy sprzeciwiają się zwrócić papieżowi ziemie, które jemu przynależą – gdybał. -Zastanawiać się można długo, ale po pierwsze trzeba odnaleźć uciekinierów i szukać śladów, które prowadzą od morderczyni. Jeśli to uciekinierzy byli w spisku umoczeni, to też jako pionki. Świadkowie, co to mieli szybko donieść o powodzeniu, bądź niepowodzeniu operacji. Tylko jak ich szybko złapać, kiedy Rzym ogromny, a szczur ukryć się może w byle kanale.

-I o tym pomyślałem – zapewnił Cesare. -Zeszłego wieczoru pan Tavani bardzo słusznie zaproponował sporządzenie listu gończego z podobizną. A tak się składa, że nadobne damy, które dziś goszczę, to odpowiednio świadek naoczny i utalentowana malarka – zwrócił uwagę zebranych ku Lukrecji i Carminie.

- Aha, więc dlatego przybyły - skonstatowal Visconti wewnątrz swoich myśli. Pani Lukrecji niespecjalnie kojarzył, znaczy oczywiście wiedział kim jest oraz dostrzegł ją wśród innych gosci balu, ale nie miał przyjemności, czy też nieprzyjemnosci być jej przedstawionym. Poza pochodzeniem wspaniałym oraz obecnie średnio fortunnym oraz niespecjalnie udanym mężem, nie plotkowano o niej na tyle, by doszlo to do Pizańczyka. Świadczyło to, iż byla albo względnie przyzwoita, albo też niezwykle przebiegła. Natomiast poznał podczas przyjęcia pannę di Betto, która zrobiła na nim bardzo dobre wrażenie, zarowno swoim obyciem, jak też jakąś bezpośredniością, która jednak nie odzierała jej ze swoistej melancholii oraz wdzięku. Cieszył się jej obecnościa identycznie, jak dziwił. Co do pomysłu weneckiego posła, niewątpliwie dobry, chociaż pewnie wielu mieszkanców wskaże dowolną osobę nieco podobną, byleby zainkasować nagrodę.
- Proponowałbym oprócz owego listu gończego spenetrować środowisko owej Isy. Pewnie pozostałe wiedzą, gdzie mieszkała, czy kto jest jest ... - chciał powiedzieć alfonsem, ale powstrzymał się ze względu na panie - ...jej zwierzchnikiem ustalającym spotkania. Czy miała takiego albo jakąś bliską rodzinę? Jeśli ktoś ją przekupił, by tego dokonała, musiał się z nią spotkać, coś zaproponować, może długo namawiać. Bowiem chyba nie liczyła, że wykona swoje oraz ucieknie. Może widział kogoś takiego ktokolwiek spośród jej otoczenia. Może rzekła coś komuś? Ponadto moglibyśmy owym bliskim owej kobiety pokazać wizerunek uciekiniera. Może ktoś widział go, jak ją odwiedzał. Prawdopodobnie wszystko to miało miejsce bardzo niedawno, po tym, jak ktoś się dowiedział, że owa kobieta została wynajęta na służenie podczas uczty. Czyli jeszcze trzeba by się dowiedzieć, kiedy jej powiedziano, że ma przyjśc do pałacu. Sprawdzenie otoczenia mogłoby przynieść jakiś trop. Niewątpliwie wasza książęca mość ma kogoś, znającego Rzym doskonale, kto mógłby sprawdzić owe działanie, lub wesprzeć swoją znajomością miasta oraz mieszkańców tych, których wasza książęca mość do tego wyznaczy - Visconti przedstawił propozycję księciu Walencji. Sam pochodząc spoza miasta nie mógłby się tego podjąć, ale ktoś miejscowy, jak najbardziej. Zresztą nawet on dałby radę, gdyby miał do tego odpowiednie wsparcie.
-Czy są obecnie w mieście osobistości na tyle potężne i na tyle wrogie, by zorganizować napaść na życie jego Świętobliwości, a potem...- Roberto przez chwilę milczał, zapewne by dodać wagi swym słowom.-... czekać w swym domostwie na wyniki swych zbrodniczych planów ? I czyż nie byłoby mądrze, mieć ich na oku ? A nuż w ich otoczeniu znajdą się poszukiwane osoby.
Skinął zgadzając się całkowicie. Wprawdzie wrogowie Borgiów sami byli kutymi na cztery nogi szelmami oraz potrafili sie pilnować, to jednak ktoś coś mógł przypadkiem zdradzić albo objawić.
- Doskonały pomysł, jeśli wasza książęca mość ma jakichś ludzi - rzekł Pizańczyk - sobie życzliwych na takich dworach - nie nazwał ich wprost szpiclami - warto by im dostarczyć wizerunek owej osoby, może pamiętają kogoś takiego. Może też cokolwiek zwróciło niedawno ich jakąś uwagę.

przy udziale Zapatashury oraz Abishaia
 
Kelly jest offline