Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2013, 10:27   #95
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Duch przygody, który obudził się w nim podczas biesiady z sowieckim oficerem został skutecznie zabity przez kolejne dni podróży i … nudy. Najzwyczajniej w świecie podróż przez ostępy Syberii była monotonna, powtarzalna i wręcz nieznośnie nudna. Mac zaczął popadać w stan ni to melancholii, ni to apatii. Jechał wpatrując się niewidzącym wzrokiem w mijane pnie drzew i białe zaspy śniegu i żałował, że nie wziął ze sobą żadnej książki. Przynajmniej by sobie poczytał, a tak marnował czas. Czuł się paradoksalnie, jak w więzieniu. Jego umysł domagał się jakiejś podniety, prócz powtarzalnych z monotonną koniecznością czynności na postojach. Okazja zdarzyła się, gdy napotkali tubylców, a taksa napomknął coś o Angliku. W głowie Maca momentalnie zapaliła się ostrzegawcza lampka. Miał przeczucie, ze to coś ważnego.
- Zaczekaj wujku. - wpadł B.E. Chance’owi w słowo Mac. - Han? Wiesz jak się nazywał ten stary Anglik? On był tym zmarłym szamanem?

Starzec pokręcił tylko przecząco głową. Rzucił spojrzeniem bystrych, czarnych jak ziarnka pieprzu oczu na Chance’a. Od jakiegoś czasu ten pogodny człek, którego słowa zawsze wzbudzały salwy śmiechu u ich wozaków, przestał się uśmiechać z tą rozbrajającą, dziecięcą szczerością, jaka zdarzała się wśród ludzi żyjących na tych śnieżnych pustkowiach, stykających się z bliźnimi zbyt rzadko, by odkryć, że ci potrafią, chcą i mogą wyrządzić im krzywdę. Han zrobił się ponury i spięty. Często ostrzył swój nóż i spode łba, wilczym spojrzeniem, obserwował B.E. Chance’a.

Widząc pytające spojrzenie B.E. Chance’a wyjaśnił.
- To ciekawe. Angol na tym odludziu musiał być kimś niezwykłym i jak się wydaje przybył w tę okolicę za czasów caratu, a co by nie myśleć o carach raczej nie skazywali cudzoziemców na zsyłkę. Zakładam więc, że przybył tu z własnej woli. Może szukał tego co my?
Spytał z nadzieją w głosie. Nareszcie było coś co go zaciekawiło.
Nie licząc jego ostatnich snów, ale te były cokolwiek niepokojące.

Kirgin przetłumaczył pytanie Jakutowi, który zastanawiał się dość długo, nim odpowiedział. A mwóił długo, mocno gestykulując dłońmi.
- Stenkrik - dokonał z pewnym trudem translacji Kirgin słowa pasterza. - I to nie on był szamanem. Wcześniej szamanem był wielki Muszkar. Sten..krik był wysoki, drapieżny i mądry. Był szamanem białych ludzi - Anglików. Miał wiele ksiąg, znał wiele czarów angielskich szamanów.
-Czyli pewnie lekarz...-
stwierdził Arturo drapiąc się po karku i zastanawiając.- Możemy tam wpaść po drodze. Biały futrzak nie zając... nie ucieknie.
- Dziwne by było, gdybyśmy nie sprawdzili, o kogo chodzi -
poparł go Ian. - Może ten szaman białych ludzi zostawił jakieś notatki. Warto by sprawdzić. Jeśli oczywiście dostaniemy pozwolenie na zapoznanie się z nimi.
- Notatki, albo i te księgi. -
wpadł mu w słowo Mac. - W każdym razie to Stenkrik, też wygląda na jakieś przekręcenie. Tajemnicza sprawa. Ha! - zaśmiał się spoglądając na profesora.
- Właśnie sobie wyobraziłem, że szukamy wielkiego, białego zająca. Przyznacie, że byłoby zabawnie gdyby miał długie, zajęcze uszy.
- Zajęcze uszy -
B.E. Chance zmrużył oczy w wąskie szparki. Zaśnieżona broda naukowca nadawała mu dość dziwacznego wyglądu. - Raczej niemożliwe. Mówimy tutaj o człekokształtnym małpoludzie. Stworzeniach, które ewoluowały w zupełnie innym kierunku niż reszta naczelnych. Moim zdaniem to dalecy krewni goryli. Tylko dużo więksi.
- Człekokształtny małpolud z uszami -
zaśmiała się Nathalie, podłapując ton Maca. Za dużo było już zadęcia, zimna, zatroskanych min, nieprzyjaznych spojrzeń i koszmarów. Warto było postarać się złapać dystans. - Musi być biały, żeby się móc ukrywać w śniegu. Może po prostu ma dłuższe włosy na głowie i jak je dobrze ufryzuje, śliną, to mu zamarzają przypominając z daleka uszy? Pewnie śpi w jaskini, albo wygrzebanej w śniegu norze i kiedy się rozgrzeje, śnieg topi się pod nim, i spada, spada, spada coraz niżej.. do jamy pełnej mackowatych stworów...- dodała, z lekko nieobecnym spojrzeniem - To idziemy?
- Tak. Bo stojąc w miejscu marzniemy -
temperatura faktycznie dawała się we znaki. Było może i z minus trzydzieści stopni. Nocami temperatura spadała na pewno w okolice minus czterdziestu, jak nie niżej.
- Kto stoi w miejscu, ten się cofa. - uśmiechnął się Ian. - Ruszajmy. Nie ma na co czekać.

Półtora dnia zajęło im ominięcie góry i dotarcie na miejsce. Mac miał nadzieję, iż teraz dowiedzą się więcej o tajemniczym Angliku i jego księgach. W najgorszym wypadku będzie miał co poczytać.
 
Tom Atos jest offline