Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2013, 18:02   #90
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Klucz, jak klucz. Zawsze się go można pozbyć. Na przykład wrzucić do morza z pokładu statku płynącego na Moonshae. W samym środku drogi. Może, wbrew pesymistycznemu spojrzeniu Wyrma, jakoś by się udało to zrobić.
Chyba że klucz pozostawiał jakieś piętno na swych posiadaczach i nawet po pozbyciu się go ściągał zgubę na swego byłego właściciela i jego towarzyszy.
Ale zastanawianie się nad tym należało zostawić na później. Teraz na głowie mieli inne problemy - obóz niewolników i uwolnienie krasnoluda.

Zdecydowali się w końcu na małą wycieczką podziemiami. Co, jak wszyscy wiedzieli, miało swoje plusy i minusy.
Zdecydowanym plusem był brak owych trzydziestu łowców, którzy mieli co innego do roboty niż kręcenie się po podziemnych korytarzach. A minusy? Minusy były bliżej nieznane i ograniczały się do mglistych przypuszczeń.

Trudno sądzić, by ktokolwiek był w stanie z kupki kamieni wywnioskować, jakie było pierwotne przeznaczenie znajdującej się wcześniej w tym miejscu budowli. Równie dobrze mógł to być kurnik, szopa na drewno, barak... Ale wieża strażnicza? Nie do wiary...
Jak zwał, tak zwał... Najważniejsze było to, że niedaleko znajdowało się wejście do podziemi. I tunel, którym można było iść w miarę spokojnie.

Miejsce nie bardzo nadawało się na romantyczną wycieczkę.
Ciemno, wilgoć... Od dawna nikt tu nie sprzątał i, na to wyglądało, nikt od dawna tu nie bywał. Co, nie da się ukryć, było objawem optymistycznym. Skoro nie było wielu ‘zwiedzajacych’, to szansa na spotkanie jakiegoś spacerowicza była dość niska.
A może miejsce było niezbyt uczęszczane, ze względu na względy bezpieczeństwa? Dziury w suficie i jakaś buchająca parą machina - to raczej nie wyglądało zbyt ciekawiej. Poparzenie parą lub kilka kilogramów kamieni spadających na głowy, czy coś takiego potrzebne byłoby komuś do szczęścia?
Jak się wnet okazało, to nie kiepski sufit okazał się największym zagrożeniem.
Trudno było od razu ocenić, jakie czary chroniły drzwi. To już nie była działka Jacka. Ale zdecydowanie groźniejszy był przerośnięty osiłek, bez mózgu zapewne, ale za to z mięśniami...
Pewnie nie nadawał się do niczego, prócz pilnowania niewolników. Ewentualnie do stania na pierwszej linii i gołymi łapami rozwalania wszystkich wrogów.

- To coś - powiedział cicho Jack, gdy za strażnikiem zamknęły się drzwi - - to był chyba jakiś kontrukt. Przynajmniej mam takie wrażenie. Pewnie dzieło jakiegoś maga. Nie wiem, czy damy sobie radę z tym byczkiem, na dodatek po cichu. Uwolnić niewolników moglibyśmy bez problemów, ale jak ten mięśniak wróci, to podniesie alarm, a oni raczej nie są w stanie biegać. Co więc robimy? Forsujemy drzwi, czy czekamy, aż ten wielkolud wejdzie i spróbujemy coś z nim zrobić? Zahipnotyzować, uśpić, przekonać, że jesteśmy sojusznikami? Nie mam pojęcia. Nie znam się zbytnio na takich stworach.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 16-04-2013 o 15:17.
Kerm jest offline