Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2013, 18:14   #413
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Ci tutaj, to wszyscy, którzy przeżyli. Nic nie wiem o innych. -

Kapłanka zaczęła odpowiadać na pytania Mierzwy.

- Nie ma stąd innej drogi, niż przez klasztor. Co się tyczy szaleńców, to w przyszłości było kilku takich, którzy próbowali wspinać się na skałę za nami i zejść pod drugiej stronie. Chowaliśmy ich za klasztorem. No, to co udało nam się znaleźć...

- Mistrz Bergman wyruszył kilka dni temu. Nie wtajemniczył nikogo w swe plany. Rzekł mi tylko, że jego obecność sprowadzi na klasztor nieszczęście, bo słudzy chaosu palują na niego i klasztoru nie zawahają się zaatakować. Spodziewał się jednak waszego przybycia i przykazał, aby wam przekazać te przedmioty, jeśliby jego nie było na miejscu, kiedy przybędziecie. -


Matka przełożona skinęła na młodsze kapłanki a te szybko przyniosły niewielką skrzynie. Albert od razu się do niej dorwał, czując jak medalion wibruje pod koszulą. W środku, oprócz kilku rzeczy zwyczajowo potrzebnych do kreślenia kręgów, kadzideł i innych magicznego osprzętu. No i były też księgi. Kilka tytułów Albert rozpoznał od razu, w tym kilka takich, o których tylko słyszał, że będzie mógł się do nich zbliżyć na odległość mniejszą niż pięćset kroków, dopiero jak sam zostanie Mistrzem Magii. Czyli za jakieś dwie dekady, jak twierdzili niektórzy jego wykładowcy... Był też notatnik Bergmana i pomimo pokusy, od niego zaczął lekturę młody czarodziej, nie zważając już na resztę rozmowy.

- Z resztą, Mistrz zdradził mi, że do odprawienia rytuału potrzeba będzie specyficznych... składników. A tych jak widzę ze sobą nie przywieźliście... -

Kapłanka spojrzała surowo po całym towarzystwie.

- Źródło biło z tej skały - wskazała skalną iglice wyrastającą z jednego z brzegów niecki. - Woda gromadziła się w kielichu, a dalej spływała w dół przez ołtarz w głównej świątyni pod nami i ginęła dalej w skale. Po drugiej stronie klasztoru wypływała spod skał, dając początek niewielkiemu strumieniowi. Cała ta konstrukcję, to ponoć dzieło jednego z twych braci Panie Gislanie. -
Kobieta skinęła khazadowi.
- To coś pod nami, pojawiało dopiero kiedy źródłowo wygasło i woda przestała spływać. Mistrz Bergman uważał, że to dzieło jakieś podłej magii. Wody jest tak mało, gdyż... Zrozumcie, to nie jest zwykła woda. Jest w niej łaska naszej Bogini. Zużyliśmy część, aby utrzymać się przy życiu, reszta wysycha jakby był środek lata...

- Ja wiem jednak, że to nie kwestia słońca, czy czegokolwiek innego. To źródło biło tu przez setki lat, było żywym dowodem łaski, jaką Shallyia nas obdarzyła. Teraz jednak Nasz Pani się od nas odwróciła... -
 
malahaj jest offline